Katerina postanowiła zmienić fryzjera.
Trochę późno
Jej poprzednia fryzjerka, do której Lisiczkina uczęszczała od lat, przeprowadziła się do innego miasta, by być z dziećmi i rozstała się z ukochanymi klientkami ze łzami w oczach.
Jej włosy odrastały i wymagały przycięcia i farbowania. Pierwszą radę, do kogo się udać, dała jej koleżanka z pracy:
„Od dawna chodzę do Lusi” – powiedziała, strzepując dłonią ciepłe, miodowe loki. „To dobra pani i z nią nigdy nie jest nudno. No dalej, Katiu, spróbuj”.
Lisiczka zapisała numer telefonu, zadzwoniła i umówiła się na wizytę u fryzjera. Okazało się, że fryzjer jest po drugiej stronie miasta, ale Katerina pomyślała: nie zaszkodzi pójść do dobrego fryzjera.
Paweł spędzał czas na swojej daczy, a pewnego dnia po pracy Lisiczka wsiadła do autobusu i pojechała poznać nowego fryzjera.
Salon fryzjerski był niewielki i mieścił się w piwnicy budynku mieszkalnego.
„No cóż, w porządku” – pomyślała Katerina z powątpiewaniem. „Najważniejsze, żeby specjalista był dobry”.
Kiedy weszła, fryzjerka już tam była – ale nie ta, z którą Lisiczka była umówiona, tylko inna. A raczej inna. Dziewczyna siedziała i oglądała filmy na telefonie. Kiedy Katerina zapytała, gdzie jest Lusia, wzruszyła ramionami.
- Nie wiem. Usiądź, pewnie zaraz tu będzie. Napijesz się herbaty czy kawy?
— Poproszę kawę, jeśli to nie kłopot.
Dziewczyna szybko przyniosła Katerinie kubek i usiadła, żeby ponownie obejrzeć film. Lisiczkina napiła się kawy i zerknęła na zegarek. Dziesięć minut spóźnienia, piętnaście… Dwadzieścia minut później Katerina napisała do Lyusi w komunikatorze:
“Gdzie jesteś?”
„Och, przepraszam, spóźniłem się, zaraz będę!” padła natychmiastowa odpowiedź.
Katerina uniosła brwi. Jakież to interesujące! Żadnych konkretów, tylko fakt, który klient już znał, i mglista obietnica. Ale obietnicami się nie żyje, a oni nie zafarbują ci włosów. „Dobrze” – postanowiła Katerina – „Poczekam jeszcze trochę. Powiedzmy, dziesięć minut i będę mogła wyjść”.
Lucy wpadła do fryzjera minutę przed tym, jak Katerina ruszyłaby w stronę wyjścia. Fryzjerką okazała się kobieta około pięćdziesiątki, wesoła, ładna, w dużych okularach: sądząc po wszystkim, był to raczej dodatek do stroju niż konieczność.
— O, przepraszam! Na Jarcewskim Proeziedzie jest taki korek! Czyjaś Łada zderzyła się z ciężarówką i wszystko stanęło — samochody, autobusy! No to co, zdecydujmy, co zrobimy?
„Zastanowimy się teraz” – zgodziła się Katerina – „ale najpierw jeszcze jedno pytanie: dlaczego nie ostrzegłeś mnie od razu, że się spóźnisz, i nie odpisałeś dopiero, kiedy napisałam?”
Jakieś piętnaście, dwadzieścia lat temu Katerina nagle uświadomiła sobie: jeśli nie zadasz niewygodnych pytań wprost, kiedy nadejdzie na to czas, jeśli nie będziesz bronić swoich praw i nie wskażesz, jak możesz być traktowana, a jak nie, to szybko usiądą ci na karku. Wszyscy: twoja nastoletnia córka, koledzy, którzy mimo urody są gotowi zrzucić dodatkową pracę na sąsiada, panie z administracji mieszkaniowej i komunalnej, hydraulicy, znajomi z pracy… Mówią, że dzieci nieustannie przekraczają granice, ale dorośli robią to nie mniej, a o wiele bardziej profesjonalnie. Lisiczkina nauczyła się rozpoznawać takie manipulacje, rozumieć, gdzie próbują ją oszukać i powstrzymywać te próby. I teraz dała Lusi szansę na normalne przeprosiny, aby poprawić relację z klientem, która na początku była napięta. Fryzjerka jednak tylko machnęła ręką:
- Właśnie jechałem autobusem, jest tam niewygodnie!
- Ale się spóźniłeś. Mieliśmy konkretną godzinę, czekałem na ciebie i byłem tutaj.
„Tak” – potwierdziła druga fryzjerka, a Lucy rzuciła jej niezadowolone spojrzenie. „Przyszła pięć minut wcześniej”.
- Ty, Karina, zamknij się!… Słuchaj, trochę się spóźniłam. Zaczynajmy?
„Nie” – powiedziała Katerina, wstając i skinęła głową w stronę Kariny: „Dziękuję za kawę. Do widzenia”.
- Ale jak…
„Cenię swój czas i czas innych ludzi” – spokojnie wyjaśniła Lisiczkina – „a takie podejście mi nie odpowiada” – powiedziała i odeszła, zdając sobie sprawę, że gdyby została na strzyżenie, to po prostu spóźniłaby się na inne rzeczy.
Idąc ulicą, Katerina zadzwoniła do Daszy.
- Córeczko, cześć! Znasz fryzjera, do którego mogłabym regularnie chodzić? Najlepiej punktualnego.
– Oczywiście, że tak! Mam ci podać numer telefonu? Jest bardzo zajęty, ale zadzwonię i postaram się załatwić ci wolny termin w najbliższej przyszłości.
- Dziękuję, Dasza! Można na tobie polegać.