Cześć, kochanie! Mam dla Ciebie wielką niespodziankę! Przygotuj swoje popisowe danie na kolację!
„Co się stało?” zapytała zaniepokojona Swietłana.
- Wszystko super! Opowiem wieczorem!
Rozmowa się zakończyła, a kobieta z powątpiewaniem wyjrzała przez okno.
Był chłodny październikowy dzień.
Telefon od męża nie poprawił jej nastroju, bo przez dwadzieścia pięć lat małżeństwa nigdy nie zaoferował jej niespodzianki, a tym bardziej wielkiej.
Dzwonek do drzwi zadzwonił akurat w chwili, gdy wyjmowała z piekarnika mięso z sekretnym sosem.
„Witaj, gospodyni! Pachnie tak pysznie!” – powiedziała podekscytowana Nikita, trzaskając butelką o stół. „Nakryj do stołu! Żywiciel rodziny już przybył!”
„Czemu się tak denerwujesz? Tak, żywiciel rodziny?” Kobieta zmrużyła oczy i spojrzała na męża.
— A teraz umyję ręce i opowiem ci o tym przy toaście.
Nalewając wino do kieliszków, Nikita zaczęła pompatycznie: „Wznoszę ten kieliszek za najlepszego męża i ojca na świecie! A także za nas… i za dwa tygodnie wspaniałych wakacji w najlepszym trzygwiazdkowym hotelu nad oceanem”.
Przez chwilę Swietłana wyglądała na szczęśliwą, ale jej mąż kontynuował:
— Czy wiesz, czy Mishka potrafi nurkować?
„Kto?” – zapytała zdezorientowana kobieta.
- Co ci jest, mamo?! Miszka, mąż naszej ukochanej córki Poliny.
— Co z tym mają wspólnego Miszka i Polina?
„Co się stało, Swietłano? Za długo siedziałaś w domu? Jedziemy wszyscy razem, jedna wielka rodzina”.
Kobieta odstawiła kieliszek, nawet nie upijając łyka. Spojrzała ze zmęczeniem na męża.
— Kto zapłacił za podróż?
“Oczywiście, że tak!” Nikita dumnie uderzył go pięścią w pierś.
„Więc karmisz mnie obietnicami podróży na rajską wyspę, oszczędzając na nią przez dwadzieścia pięć lat, a teraz chcesz, żebym poleciał z córką i jej zięciem?! I tak widuję ich codziennie! Nie gotują w domu, bo zawsze możemy zjeść u siebie! Nawet robisz im zakupy i płacisz czynsz. Bo nie rozumieją „dokumentów dla dorosłych”.
„Ale Polinoczka…” zaczął Nikita.
— Co, Polina?! Urodziłam w wieku osiemnastu lat! Pocieszałam się, że pożyję! A teraz? Mam czterdzieści pięć lat. Nic nie widziałam i nigdzie nie byłam. Pracuję z domu. Nigdy nie odchodzę od kuchenki ani zlewu.
Łzy napłynęły jej do oczu. Żal ją dusił.
Swietłana kochała córkę, ale była całkowicie obojętna wobec zięcia. Uważała, że dorośli powinni żyć niezależnie. Kiedy zaszła w ciążę i wyszła za mąż w wieku osiemnastu lat, nikt jej nie pomógł. Jej mąż, pracujący w instytucie badawczym, nie był zbyt pomocny. Po opanowaniu księgowości, nadal doradzała i zarządzała kilkoma firmami. Czasami odpowiedzialność za dobrobyt rodziny spoczywała wyłącznie na jej barkach.
„Swietłano!” – głos mojego męża stał się surowy. „Co się dzieje z tą wilgocią? Spędzamy ze sobą tyle czasu, a dzieciaki jeszcze nie do końca się ogarnęły, wciąż próbują odnaleźć się w życiu i potrzebują pomocy”.
- Czy próbowałeś o mnie myśleć?
- Jasne! Ty też idziesz! W czym problem?
„Wygląda na to, że problem jest we mnie…” – wyszeptała kobieta, wstała z krzesła i weszła do pokoju.
Następnego dnia Polina przyszła nas odwiedzić.
„Cześć, mamo! Nie przyszłam z pustymi rękami” – pomachała pudełkiem mrożonej pizzy.
„Cześć. Mikrofalówka jest tam”. Swietłana wskazała na kuchnię i usiadła na krześle przed komputerem.
„Co się stało, mamo? Misza zaraz tu będzie. Pomyślałam, że przygotujesz zupę do pizzy i coś na podwieczorek.”
„Kuchnia jest tam” – kobieta ponownie wskazała kierunek, nie odrywając wzroku od pracy.
„Czemu jesteś taki zły? Tata narzekał, że nie doceniłeś jego prezentu.”
„Aby mnie zrozumieć, musisz być mną” – odpowiedziała cicho Swietłana.
„Co ty mruczysz pod nosem? Moja córka przyjechała z wizytą, a ty siedzisz i udajesz, że mnie nie ma! Pomyślałam, że zrobimy porządki w szafie, a potem pójdziemy po ubrania na wakacje. Więc zadzwoniłam do Miszy, żeby zaniósł torby!”
Swietłana nie wytrzymała i wstała z krzesła.
Słuchaj, córko, jeśli nie widzisz, pracuję. I pracuję dla ciebie od dwudziestu siedmiu lat! Żeby twój ojciec mógł siedzieć cicho na tyłku bez perspektyw i przyzwoitej pensji. Żeby moja córka mogła mnie wykorzystać jako kucharkę i kartę do płacenia za zakupy w sklepie.
Wzięła głęboki oddech, żeby kontynuować, ale wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Przybył Misha. Trzydziestolatek z gęstą brodą, wąsami i nieodłącznym skuterem.
„Cześć, ciociu Swieto! Przychodzę do ciebie z prezentem! Od całej ekipy, że tak powiem. Nikita Siergiejewicz też jest w akcji!” – powiedział, wyjmując blender z plecaka. „Przepraszam, nie miałem pudełka. Nie zmieścił się do plecaka. Ale mam tu wszystkie akcesoria”.
— Cudownie, mamo, prawda? Uwielbiasz gotować, więc to wspaniały prezent dla gospodyni domowej!
Swietłana tylko uśmiechnęła się gorzko i poszła do swojego pokoju.
„Co jej jest?” usłyszała kobieta zdziwiony szept Michaiła.
— Kto wie. Tata chyba coś spieprzył. Wynośmy się stąd.
— I co z tego? Nawet nie będziemy mieli co jeść?!
— Weź pizzę. Śpiewaj w domu.
— Nienawidzę mrożonej pizzy. Świeże ciasta są lepsze.
„To upiecz to sama!” – warknęła Polina.
Gdy drzwi zamknęły się za gośćmi, Swietłana zakryła twarz dłońmi i wyszeptała:
— Chyba jestem złą matką i żoną…
Niepokojący sen ogarnął napięty umysł.
Śniła jej się mała Polina z bólem brzuszka. Potem chłopcy znęcali się nad nią na podwórku, a Swietłana broniła córki. Potem śniło jej się, że Nikicie obcięto pensję, a Swietłana pocieszała męża i brała dodatkową pracę. Potem gdzieś pobiegła. Misza gonił ją na hulajnodze.
I nagle… Zrobiło się bardzo spokojnie i cicho. Stoi na szczycie wzgórza. W dole wije się rzeka, a w oddali widać pasmo gór, których szczyty oświetla zachodzące słońce.
Kiedy Swietłana się obudziła, wiedziała, co robić.
— Cześć, kochanie! Już w domu! Jak się masz? Dobrze się czujesz? Polina powiedziała, że nie chcesz iść do sklepu i że prezent ci się nie spodobał.
— Nie potrzebuję niczego ze sklepu.
— A co z kostiumem kąpielowym i kapeluszem? Muszę kupić szorty i koszulkę.
— Więc idź na zakupy. Nigdzie z tobą nie idę! Ani do sklepu, ani na plażę! Mam własny ocean. Zajmij się zakupami i przygotowaniami sam. Nie zawracaj mi głowy! Mam mnóstwo pracy.
Nikita zamarła.
— A co z pieniędzmi? Już za wszystko zapłaciłem.
- Pomyśl, że to cena za moje nerwy.
Nikita głośno chrapał, co świadczyło o jego skrajnym zdenerwowaniu. I przestał rozmawiać z żoną. Swietłana była z tego powodu całkowicie zadowolona.
Dwa dni później zakończyła ważne sprawy i, zabrawszy ciepłe ubrania i laptopa, zadzwoniła do męża.
— Cześć. Oprzytomniałeś? Już się nie gniewam.
„Nie obchodzą mnie twoje żale, Nikito” – powiedziała spokojnie Swietłana. „Dzwonię, żeby powiedzieć, że wyjeżdżam w podróż służbową, ale nie wiem, o ile mi wiadomo. Nie zapomnij sprawdzić poczty i zapłacić czynszu. To wszystko”.
Po przerwaniu rozmowy kobieta poczuła, że oddycha łatwiej. Uśmiechając się do siebie w lustrze, opuściła mieszkanie.
Długi lot nie zniweczył wrażeń z tego wspaniałego spotkania. Zameldowanie w hotelu i zapoznanie się z jego harmonogramem i usługami minęły w mgnieniu oka.
I oto nadszedł! Ta chwila! Z jednej strony dymiące wulkany! Z drugiej wzburzony ocean! Swietłana wzięła głęboki oddech i z podziwem patrzyła, jak zachodzące słońce maluje majestatyczne piękno Kamczatki na czerwono!
A po drugiej stronie świata, na ciepłej plaży, Nikita Siergiejewicz i Michaił od czterech dni cierpieli na biegunkę. Polina opiekowała się nimi najlepiej, jak potrafiła, łając ojca za chciwość. W końcu hotel, w którym się zatrzymali, w niczym nie przypominał luksusowego kurortu, jaki sobie wyobrażała. Powiedziała ojcu wszystko, co myślała, a on z kolei oskarżył córkę o egoizm. Michaił tymczasem po prostu cierpiał. Poza problemami trawiennymi, coś w brodzie strasznie go swędziało…
„Naprawdę muszę się golić?!”. jęknął, drapiąc się i biegnąc do toalety. „No, zrób coś!”
- Co?!
— Daj mi lekarstwo!
- Nie wiem, który…
— Zadzwoń do mamy! Ona wie!
- Mama wyłączyła telefon.
Wszyscy bez przerwy narzekali na nieobecność Swietłany i jej wyłączony telefon. Ich wakacje poszły praktycznie na marne.
Swietłana wróciła miesiąc później. Została powitana w domu. Na stole stały bułki i przypalone ciasto.
„Wyprowadzam się na Kamczatkę” – oznajmiła Swietłana. „Jeśli ktoś chce ze mną pojechać, to porozmawiamy. Reszta nie podlega negocjacjom”.
„Nie ma mowy… Wolelibyśmy przyjść z wizytą, mamo…” Córka była trochę urażona, ale pozwoliła Swietłanie odejść.
Nikita próbowała rozmawiać, grozić, obrażać się. Ale Swietłana nie żyła już przeszłością. Dwa miesiące później rozwiodła się z mężem.
Na krańcu świata życie nabrało prawdziwego smaku! Smak słonego wiatru w twarz… I może jeszcze odnajdzie prawdziwe szczęście…