„Walera, to nie ja!” – zapewniła męża Swieta. „Dawno temu odpuściłam”.
„Nigdy się tym nie interesowałem” – oświadczył mój mąż. „Mama też nic o tym nie wie.
Strona internetowa jest otwarta na naszym laptopie. Svetka, po prostu przyznaj się do błędu. I miejmy to już za sobą”.
„Ale to naprawdę nie byłam ja!” krzyknęła zrozpaczona Swieta.
Do pokoju weszła młodsza siostra Valery, 17-letnia Angelica.
„Kłócicie się?” zapytała.
„Chodźmy dalej” – odpowiedziała Walera. „Czego potrzebujesz?”
- Mama dzwoni do mnie, żeby porozmawiać.
Angelica odeszła. Valera zauważył, jak spięta jest jego żona.
„Swietka, nie martw się!” Objął żonę ramieniem i potrząsnął nią. „Damy sobie radę. Tylko nigdy mnie nie okłamuj i niczego przede mną nie ukrywaj”.
- Tak, ja…
Walera żartobliwie zakrył usta żony dłonią i pocałował ją w policzek.
- Chodźmy.
Kontynuując uścisk Swietłany, wyprowadził ją z pokoju.
Anna Pietrowna, matka Walerego, czekała na nich w kuchni. Wyglądała na zdenerwowaną i bawiła się telefonem. Angela stała przy lodówce z otwartymi drzwiami, badając jej zawartość. Kiedy Walerij i Swietłana weszli do kuchni, teściowa lekko poklepała najmłodszą córkę po dnie.
„No i co?” Angela odwróciła się niezadowolona.
- Wysiadać.
Dziewczyna niechętnie wyszła z kuchni. Anna Pietrowna nadal w zamyśleniu bawiła się telefonem. Zatrzymała się, boleśnie dla syna i synowej, i w końcu przemówiła.
„Swietłano, musisz mi coś wyjaśnić…”
Dopiero teraz Swietłana zauważyła, że jej teściowa trzyma w ręku telefon.
„Anno Pietrowna, jakim prawem…” Swieta początkowo nie mogła znaleźć odpowiednich słów. „Telefon był zabezpieczony hasłem”.
„Angelica pomogła, ona rozumie rzeczy” – powiedziała spokojnie teściowa.
Swietłana chciała się oburzać, ale teściowa nie dała jej takiej szansy.
„Swietoczka, rozumiem, że kobiety na urlopie macierzyńskim często, jak to mówią, tracą rozum. Nudzą się. Sama przez to przechodziłam. Dwa razy. Ale… Czy zdajesz sobie sprawę, w jakie długi się wpakowałaś?”
- Anno Pietrowna, to nie ja…
Teściowa spojrzała na synową z napięciem, po czym przeniosła wzrok na syna. Walera rozłożył ręce.
„Kochana, nikt cię nie zaatakuje, więc nie musisz się bronić. Mówię tylko, że oboje nie jesteście jeszcze gotowi, żeby kontrolować swoje wydatki”.
„Mamo, przestań. Svetka po prostu przechodzi przez trudny okres, damy radę”.
„To ja powiedziałam, że przeżywasz trudne chwile” – zauważyła teściowa. „Współczuję. I żądam, żebyś od teraz oddawał mi wszystkie swoje pieniądze!”
„Przepraszam, Anno Pietrowna…” Swieta próbowała ponownie interweniować, ale teściowa dosłownie przeszyła ją wzrokiem.
„Swieta, to dla twojego dobra. Ta rozmowa jest zakończona”.
Anna Pietrowna wstała i wyszła z kuchni, zostawiając telefon synowej na stole. Swieta zaczęła panikować.
„Valera, nie pisałam się na to! Co to za poddaństwo?”
„Swieta, uspokój się. Tylko trochę cierpliwości. Wiesz, jak to mówią? Wszystko dzieje się na lepsze”.
- Odejdź…
„Swietko, chodź, spróbujmy tego” – powiedział Walera uspokajająco, przytulając żonę. „A co, jeśli w ten sposób rzeczywiście szybciej się to zsumuje? No cóż, Swietko…”
Swietłana uparcie się odwróciła. Dyszała ciężko z oburzenia i trawiła informację, którą właśnie otrzymała. Z pokoju dobiegały krzyki małego Artema.
- Dobrze, zrób to po swojemu. Ale tylko na razie!
Swietłana opuściła kuchnię, a Walera odetchnęła z ulgą.
Swieta zawsze była rozrzutna
i rozumiała swój problem. Po ukończeniu studiów i znalezieniu pracy w końcu wyrwała się z sideł rodziców. Jej rodzina była dość surowa, więc gdy tylko poczuła powiew wolności, od razu oszalała.
Zarabiała przyzwoitą pensję jak na swój wiek, ale wystarczyło jej to najwyżej na dwa tygodnie. Niezauważona, Swietłana pogrążała się coraz bardziej w długach.
Poznała Walerę w klubie nocnym. Spotkanie było pełne adrenaliny. Swieta wpadła na znajomego, któremu była winna dużą sumę i nie mogła jej spłacić. Szukano wszelkich wymówek. W końcu Swietłana po prostu zaczęła uciekać przed wierzycielem. A potem spotkali się twarzą w twarz w barze.
Wywiązała się kłótnia, która przerodziła się w bójkę. Co więcej, obecni byli przyjaciele wierzyciela, którzy podzielali jej oburzenie. Swietłana miała więc ciężki orzech do zgryzienia.
Chłopcy mieli problem z rozdzieleniem dziewczyn i to Walera wyrwała Swietłanę z włosów jednej z rywalek.
Wyciągnął dziewczynę na zewnątrz, żeby mogła ochłonąć.
„Co się stało?” zapytał.
„To nie twoja sprawa” – warknęła Swieta, wciąż zła. „Kim ty właściwie jesteś?”
„Twój wybawca” – odpowiedziała kpiąco Walera. „Z więzienia czy z kostnicy, zdecyduj sam”.
Ich rozmowa nagle się zakończyła. Okazało się, że Swietłana, wierzycielka, miała w swojej świcie nie tylko dziewczyny, ale także życzliwych „paziów”. Jeden z nich, myśląc, że Walera jest ze Swietłaną, podskoczył do niego i uderzył go kijem w głowę.
Kiedy chłopiec upadł, Swietłana chciała uciec, ale dręczyło ją sumienie. Posłusznie udała się z Walerą do szpitala, złożyła zeznania na policji, a następnie czuwała przy łóżku ofiary. Kobieta, której Swietłana była winna pieniądze, została pociągnięta do odpowiedzialności, więc problem z długami jakoś sam się rozwiązał. Ta historia była jednak dla Swietłany cenną nauczką.
Walerij został już wypisany ze szpitala jako narzeczony Swietłany
. Wkrótce potem wzięli ślub. Swieta zaszła w ciążę bardzo szybko, niespodziewanie i w niefortunny sposób. Para miała zupełnie inne plany, ale musiała dostosować się do sytuacji.
Młoda żona nie chciała mieszkać z matką i siostrą męża, ale na razie nie było innego wyjścia. Małżeństwo nie było w stanie opłacić czynszu, nie mówiąc już o spłacie kredytu hipotecznego. Tymczasem rodzice Swietłany mieli pięć osób mieszkających w ich dwupokojowym mieszkaniu. Swieta musiała się z tym pogodzić. Przynajmniej nowożeńcy mieli osobny pokój w mieszkaniu jej męża.
Początkowo Walery i Swietłana starali się prowadzić oddzielne gospodarstwo domowe. Swietłana próbowała nawet namówić męża, aby zainstalował w ich pokoju oddzielną lodówkę, ale Walery odmówił.
„Co zrobimy z łazienką?” – zapytał. „A co z kuchnią, piecem, ogrzewaniem? Svetka, to głupota. I tak wszyscy mieszkamy w tym samym mieszkaniu. Łatwiej się dogadać”.
I znów, pomimo wątpliwości i oporu, Swietłana zaakceptowała decyzję męża.
Zaczęli przelewać pewną część swoich pensji na kartę teściowej, a Anna Pietrowna sama zarządzała pieniędzmi, opłacając rachunki i zakupy spożywcze.
Młoda para założyła własny fundusz, na który wpłacała resztę pieniędzy, aby zaoszczędzić na wkład własny przy kredycie hipotecznym. Część odkładała również na rozrywkę i podróże.
Anna Pietrowna zasugerowała młodej parze, że nigdy nie osiągną wymaganej kwoty, ale Walera i Swietłana postawiły na swoim. Kiedy przyszła mama szykowała się do urlopu macierzyńskiego, Anna Pietrowna zapytała ją o plany na ten okres.
„No cóż, przysługuje mi urlop macierzyński” – odpowiedziała Swieta. „A potem znajdę jakąś inną pracę na pół etatu”.
— A ile wynosi zasiłek macierzyński, jeśli to nie tajemnica?
Swietłana powiedziała to głośno i natychmiast tego pożałowała. Jej teściowa zacisnęła usta.
— Drobne grosze. Jeśli będziesz żył tak jak dotychczas, nie dostaniesz własnego mieszkania przez kolejne sto lat.
„Damy sobie radę” – odparła Swietłana.
Na świat przyszła Artiomka. Plany Swiety, by znaleźć dodatkowe źródło dochodu, natychmiast legły w gruzach – dziecko pochłonęło cały jej czas. Nadal dokładała część pieniędzy na rachunki domowe, ze smutkiem zauważając, że dla siebie zostało jej zaledwie kilka groszy. Swietłana próbowała porozmawiać z Anną Pietrowną o tymczasowym zwolnieniu jej z płacenia „daniny”, ale jej teściowa była nieugięta.
„Kochanie, to, że spadły twoje dochody, nie oznacza, że nasze wydatki zmalały.
Co więcej, dziecko zużywa dodatkowe zasoby”.
Swietłana była zdesperowana. Nie zamierzała zamykać się w czterech ścianach przez całe trzy lata; zamierzała chodzić z Artemką na różne imprezy, kiedy będzie trochę starszy. Anna Pietrowna nie pochwalała tego pomysłu.
„Ale dziecko potrzebuje socjalizacji!” – próbowała przekonać ją Swieta.
„Dziecko potrzebuje rutyny!” – zaprotestowała teściowa.
Swieta zaczęła surfować po internecie, szukając pracy zdalnej. Cała rodzina korzystała z jednego laptopa, do którego dostęp mieli wszyscy w mieszkaniu.
Mieszkanie, w którym mieszkały Walera i Swietłana, było jednym z niewielu pozostałych, wyposażonych w standardowy telefon stacjonarny. Anna Pietrowna kategorycznie odmówiła całkowitego przejścia na telefon komórkowy.
Pewnego dnia ktoś zadzwonił do mnie. Nieznajomy po drugiej stronie linii przedstawił się jako przedstawiciel firmy windykacyjnej i oświadczył, że dług musi zostać spłacony do końca miesiąca wraz z naliczonymi odsetkami. W przeciwnym razie dłużnicy będą mieli poważne kłopoty.
Tego wieczoru odbyło się przesłuchanie. Zarówno Swieta, jak i Walera jednogłośnie zaprzeczyły, jakoby pożyczały od kogokolwiek pieniądze.
„Może to zrobiła Angelica?” – zapytała drwiąco Anna Pietrowna. „A może nasz kot?”
Młodzi rodzice nie mieli odpowiedzi na to pytanie. Spojrzenie Anny Pietrown padł na otwartego laptopa stojącego na stole.
- Więc zastanawiam się, co to jest?
Kobieta podeszła do gadżetu i zaczęła uważnie studiować otwartą aplikację.
„Nic z tego nie rozumiem” – powiedziała, zwracając się do syna.
Valera podszedł do matki i również sprawdził aplikację. Na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie.
— Pożyczki online?
Zarówno on, jak i Anna Pietrowna spojrzeli pytająco na Swietłanę.
„Co to ma wspólnego ze mną?” zapytała natychmiast.
Anna Pietrowna zostawiła parę, żeby sami sobie poradzili, a w międzyczasie sprawdziła telefon synowej. I tam odkryła całą masę mikropożyczek…
Wszelkie próby usprawiedliwienia się Swietłany zakończyły się niepowodzeniem. Walera, znając dawne nawyki żony, stanął po stronie matki.
„Swietka, nie kłóć się” – błagał żonę. „To ubezpieczenie, rozumiesz? Będzie ci łatwiej. Mniej pokus”.
Swietłana próbowała się buntować, jak tylko mogła, próbując dowiedzieć się, gdzie Anna Pietrowna trzyma pieniądze. Udało jej się dostać na konto, ale okazało się, że jest ono dobrze zabezpieczone.
A potem stało się coś nieoczekiwanego:
Anna Pietrowna nagle zachorowała w domu. Straciła przytomność, a następnie zapadła w śpiączkę. Przyczyną był udar. Została uratowana, ale po operacji wymagała kosztownej rehabilitacji.
Ale Swietłana Pietrowna była w takim stanie, że nie potrafiła wytłumaczyć młodej parze, jak wypłacić pieniądze z konta. Nawet gdy jej się to udało, stracono cenny czas. Kobieta pozostała niepełnosprawna.
Podczas pobytu w szpitalu Swietłana przyłapała 17-letnią Angelę na grzebaniu w jej telefonie, zaciągając kolejną pożyczkę. Na szczęście dla Swietłany, Walera była w tym czasie w domu i okazała się bardzo pomocnym świadkiem.
Angela niechętnie przyznała, że w ten sposób zdobywała pieniądze na rozrywkę, a gdy sprawy zaszły za daleko, postanowiła wrobić Swietłanę.
Anna Pietrowna wróciła do domu cicha i załamana. Walera i Swietłana opiekowały się nią, ale teraz Swietłana została powierniczką rodzinnych oszczędności.