Radość Vlada i Lany z nowego, przestronnego mieszkania nie trwała długo. Zanim farba zdążyła wyschnąć, wydarzyło się coś nieoczekiwanego.
Wczesnym rankiem w niedzielę teściowa Vlada zadzwoniła do niego i poprosiła, żeby pomógł jej z walizkami.
„Władko, jestem na dole w taksówce. Wyjdź i pomóż mamie” – krzyknęła do telefonu stanowczym głosem.
„Kto tam?” zapytała Lana, ziewając i przeciągając się słodko na łóżku.
„Mamo” – odpowiedział zaskoczony Vlad. „Dlaczego pojawiła się tak wcześnie rano? Dziwne… Wydaje się, że wczoraj nie było o tym mowy”.
„Po matce można się wszystkiego spodziewać! Zawsze jest jak beczka prochu – zawsze coś wymyśli” – odparła niezadowolona śpiąca żona.
Szczerze mówiąc, planowała nadrobić zaległości w spaniu w dzień wolny. Ale teraz musiała wstać i przywitać się z nieproszonym gościem.
Vlad zjechał windą na pierwsze piętro i podszedł do taksówki, w której siedziała jego matka, Azalia Petrovna.
„No, nareszcie!” mruknęła niezadowolona. „Jeszcze śpicie? Już jest dzień, a oni wciąż drzemią. Lenie, marzycie tylko o leżeniu na plecach. Weźcie walizki, czemu tam stoicie?”
Vlad ze zdumieniem patrzył, jak kierowca wyjmuje z bagażnika dwie ogromne walizki, dużą torbę podróżną i kilka kolejnych toreb.
- Mamo, czy to wszystko jest twoje?
„To moje, czyje jeszcze? Czemu tam stoisz, jak wryty w ziemię? Panie, jesteś taki powolny, Władiku. Nie jak Maksimuszko. Bierz to i wracajmy do domu. Jak długo możesz mnie trzymać na zewnątrz?”
„Mamo, jedziesz gdzieś? Na co się pakujesz?” – zapytał zdezorientowany Vlad matkę w windzie.
„Nigdzie się nie wybieram. To moje rzeczy, nie mogę bez nich żyć, Vladik. No dalej!”
Weszli do mieszkania, taszcząc walizki i torby. Twarz Lany, gdy powitała ich na korytarzu, była nie do opisania.
„Co się dzieje?” zapytała zdezorientowana, patrząc na bagaż teściowej.
„Cześć, Lanoczka! Dobrze wychowani ludzie zazwyczaj witają się, gdy się spotykają. Czy cię tego nie uczono?”
- Witam, oczywiście, ale powtórzę moje pytanie – po co te rzeczy tu są?
„Tak, mamo, proszę wyjaśnij, co się dzieje?” zapytał nerwowo Vlad.
„Co się dzieje? Nic. Będę mieszkać z tobą. Dlatego wziąłem ze sobą wszystko, czego mogłem potrzebować”.
„Z nami?” krzyknęła para chórem.
„Tak, z wami. A co was tak zaskakuje, moi drodzy? Nie jestem wam obca. W końcu jestem waszą matką. Mam do tego pełne prawo” – odpowiedziała spokojnie Azalia Pietrowna, zaczynając rozpakowywać walizki na korytarzu.
„Nie rozumiem, dlaczego nie możesz mieszkać w domu? Masz wspaniałe mieszkanie” – powiedział oburzony syn.
„Sam zdecyduję, gdzie będę mieszkać. I oddałem swoje mieszkanie Maksikowi. Jak długo będzie mógł się tułać z jednego mieszkania do drugiego? Swietka go wyrzuciła, suka! A wszystko dlatego, że nie ma własnego mieszkania. A ja podjąłem decyzję – oddam mu moje dwupokojowe mieszkanie. Niech Maksik sam sobie ułoży życie osobiste”.
Azalia Pietrowna miała dwóch synów – najstarszego Vlada i najmłodszego Maksima. Rozstała się z mężem około dwadzieścia lat temu i od tamtej pory samotnie wychowywała synów. Trzyosobowa rodzina mieszkała w małym, dwupokojowym mieszkaniu. Dlatego podział lub zamiana majątku na mieszkanie dla dwójki dorosłych dzieci nie wchodziła w grę.
A kiedy starszy Vlad się ożenił, on i jego młoda żona musieli przez kilka lat wynajmować mieszkanie, zanim mogli kupić własny dom.
Maksym, który w tym czasie miał dwie partnerki, nie przejmował się zbytnio przestrzenią życiową. Po co się tym przejmować? Jego dwa poprzednie związki były udane na terenie jego kochanków, zwłaszcza że same partnerki wcale nie sprzeciwiały się takiemu układowi. Jedyny problem polegał na tym, że Maksym nie mógł długo usiedzieć w jednym miejscu. Zawsze wracał do matki.
A teraz najnowsze zabiegi najmłodszego syna naprowadziły Azalię Pietrownę na oryginalną myśl.
„To kompletna niesprawiedliwość” – pomyślała. „Władik mieszka we własnym mieszkaniu, jego rodzina jest silna, ale Maksym błąka się bez własnego kąta, więc każdy może go gnębić, jak mu się podoba. Musimy tylko zapewnić najmłodszemu własne miejsce do życia, a wszystkie nasze problemy zostaną rozwiązane”.
A fakt, że Vlad niedawno przeprowadził się do swojego trzypokojowego mieszkania, które on i Lana kupili zaciągając kredyt hipoteczny, pięknie odnowili i urządzili nowymi, pięknymi meblami, dał jego teściowej prawo myśleć, że znajdzie się tam pokój również dla niej.
„Właściwie ostrzegają cię przed takimi rzeczami, a przynajmniej negocjują z właścicielami. Proszą o zgodę na przeprowadzkę” – powiedziała chłodno Lana i wychodząc do sypialni, zwróciła się do Vlada:
Mam nadzieję, że wyjaśnisz to nieporozumienie. Wyjdę, boję się tylko, że stracę panowanie nad sobą i będę niegrzeczny.
„Co? Czy to ja źle to rozumiem? Jak ona, ta łajdaczka, śmie?” – powiedziała obrażona Azalia Pietrowna, wyjmując kapcie z torebki.
„Mamo, ona ma rację. Nikt tego nie robi. W ogóle nas nie bierzesz pod uwagę” – powiedział smutno Vlad.
„Co? Więc twoja żona ma rację, a matka się myli? Tak to działa?” – oburzyła się teściowa.
- Mamo, nie chcę się z tobą kłócić, ale teraz jesteś w błędzie!
„A co twoja matka zrobiła źle, synu? No, śmiało, powiedz mi, nie krępuj się.”
„Nie uważasz, że to niesprawiedliwe? Od pierwszego dnia małżeństwa wynajmowałam mieszkanie, sama za nie płaciłam i harowałam jak wół. Lana i ja oszczędzałyśmy na wszystkim, przez kilka lat z rzędu odmawiałyśmy sobie wielu rzeczy, żeby móc kupić własne mieszkanie. Nasze własne. Rozumiesz? Żebyśmy nie były od nikogo zależne, mamo!”
„Rozumiem. Nie jestem głupia. I jestem z ciebie bardzo dumna, świetnie ci idzie, synu. Dostałeś to, czego chciałeś” – powiedziała Azalia Pietrowna przesadnym tonem.
„Nie polegałem na nikim. Wiedziałem, że nie możesz mi pomóc. Dlaczego więc tak traktujesz swojego drugiego syna? Dlaczego Maksym, ten leniwy nicpoń, sam załatwił sobie twoje mieszkanie, nawet się nie starając, miałby mi to tłumaczyć? Czym on jest lepszy ode mnie?” Vlad się wściekał i ledwo mógł się powstrzymać.
Był bardzo zdenerwowany zaistniałą sytuacją. A teraz mężczyzna był oburzony nie tym, że jego matka próbowała się do nich wprowadzić bez pytania o zgodę, ale czymś zupełnie innym.
Nigdy nie oferowała im pomocy. Mimo to ona i Lana były w rozpaczliwej potrzebie i często zostawały bez grosza. Wszystko mogło się zdarzyć. Ale ich matka ani razu nie zapytała, czy czegoś potrzebują. I wtedy były wdzięczne nawet za marne tysiąc rubli, za które udało im się przeżyć cały tydzień. Zdarzały się też takie chwile.
Potem Vlad awansował, pieniądze stały się łatwiejsze do zdobycia, a para w końcu wpłaciła zaliczkę na dom. Teraz jego matka twierdziła, że Maxim dostał jej dwupokojowe mieszkanie za darmo, bez żadnego wysiłku ani inwestycji. Po prostu dlatego, że tak postanowiła. Uważała Maxima za biednego i nieszczęśliwego.
Vlad oczywiście kochał swoją matkę, ale tym razem posunęła się za daleko.
„Nie wiem, czy zdecydowałeś się już zarejestrować mieszkanie na Maxima; to twoja sprawa. Jeśli zdecydujesz się zostawić mnie bez udziału w spadku, to również twoje prawo. Więc nie zasłużył na to. Ale dlaczego, dając tak hojny dar najmłodszemu synowi, chciałeś dyskryminować najstarszego? Co to za specjalne traktowanie, co?”
„Synu, nie denerwuj się tak” – Azalia Pietrowna próbowała załagodzić sytuację. „No cóż, zostanę z tobą na chwilę, po co miałabym cię niepokoić? Twoje mieszkanie jest przestronne, jest pokój dla mnie. I jeszcze nie zdecydowałam, czy zarejestrować mieszkanie na Maksika. Jeśli znajdzie dobrą kobietę, to je zarejestruję. Niech żyją długo i szczęśliwie”.
- Gdzie będziesz mieszkać?
„Co masz na myśli, gdzie? Z tobą!” – powiedziała mama radośnie.
„Nie. Nie będziesz mieszkać z nami. Sprawiedliwe będzie, jeśli zamieszkasz z Maximem. Oddajesz mu mieszkanie, więc pozwól mu mieszkać z tobą” – odpowiedział spokojnie Vlad.
„On nie zgodzi się ze mną zamieszkać! O czym ty mówisz? Musi uporządkować swoje życie osobiste, Maksik jest taki samotny. A ja tylko będę mu przeszkadzać!”
„Więc nie będziesz nas niepokoić? Czy może uznałeś, że nie mamy już życia prywatnego?”
„Dobra, koniec. Wykańczasz mnie, Vlad. Zaraz mi ciśnienie podskoczy. Co to za typ? Zupełnie jak twój ojciec! Zabierz walizki do mojego pokoju i nic nie gadaj. Mam nadzieję, że będą tam meble, żebym miał na czym spać?”
„Nie, mamo. Nie będziesz miała własnego pokoju w naszym mieszkaniu. Możesz nas odwiedzać, kiedy tylko chcesz. Ale nie możesz tam mieszkać. Masz swoją własną, prawnie wyznaczoną przestrzeń życiową. A jeśli ktoś jest przeciwko tobie, niech płaci za twój czynsz. Daję ci słowo, mamo”.
„Jak się masz… Co robisz? Wypędzasz mnie, matko?” – krzyknęła Azalia Pietrowna tak głośno, że szyby zadrżały.
— Zadzwonię teraz po taksówkę i pomogę ci z walizkami. Bez urazy, mamo.
Vlad zadzwonił, zamówił samochód i biorąc torby i walizki matki, odprowadził ją do samochodu.
A potem, wszedłszy do mieszkania, zawołał Maksyma.
„Mama wraca do domu i z powrotem. Spotkaj się z nią przy wejściu.”
„Co, wyrzuciłeś ją? Jesteś kimś innym, Vlad! Nie spodziewałem się, że tak potraktujesz własną matkę!” – wściekał się Maksym do telefonu.
„Nie spodziewałem się tego po tobie. Koniec, nie będziemy się kłócić, nie ma w tym nic złego. I tak tego nie dostaniesz”.
„Już wynająłem drugi pokój, obiecałem go mojemu przyjacielowi, wprowadza się dzisiaj. Potrzebuję pieniędzy, a ty tu jesteś ze swoimi kaprysami. Gdyby tylko twoja matka mieszkała z tobą przez kilka miesięcy, ty i twoja Lanka byście się nie rozstali”.
Vlad wyłączył telefon, bo zdał sobie sprawę, że nie może już dłużej słuchać bzdur brata.
Nie jest nic winien nikomu poza rodziną. Niech się już tego nauczą. Żeby już nigdy nie odważyli się go wykorzystać do własnych celów.