„Wczoraj byłem u mamy” – powiedział Kirył, dokańczając barszcz – „i mój brat też przyszedł. I wiesz, wpadliśmy na świetny pomysł:
co by było, gdybyśmy sprzedali nasze mieszkanie, mojego brata i mamy, i kupili razem duży dom? Super, co?”
Katia przyjrzała się uważnie mężowi, żeby sprawdzić, czy żartuje. Nie wyglądało na to, żeby żartował.
“Mówisz poważnie?” zapytała na wszelki wypadek.
„Oczywiście. Pamiętaj, marzyliśmy o własnym, dużym domu! A przy takich cenach wydaje się to teraz nierealne, ale gdybyśmy we troje się dołożyli…”
„Dokładnie, Kir, o moim własnym. I to nie będzie nasz dom, ale wspólny. To znaczy, nie będziemy jedynymi, którzy będą rządzić.”
„I co z tego?” – uśmiechnął się mąż. „Ale będzie fajnie! Będziemy żyć jak jedna wielka, szczęśliwa rodzina! Razem wychowamy dzieci”.
„Nie mamy jeszcze tych dzieci. Ale twój brat ma. I będziemy słyszeć ich płacz każdego dnia. Bardzo kocham twoich siostrzeńców, ale nie chcę z nimi mieszkać. Tak jak nie chcę mieszkać z nikim innym”.
- Dlaczego? Wszyscy świetnie się dogadujemy.
„Wiesz, dlaczego tak dobrze się dogadujemy?” – zapytała Katia pochlebnie. I nie czekając na odpowiedź, sama powiedziała: „To dlatego, że mieszkamy osobno! I nie widujemy się zbyt często! Dlatego tak dobrze się dogadujemy!”
„No, daj spokój” – wycedził. „Tylko podkręcasz atmosferę. Będzie cudownie! Żyć jak jedna wielka rodzina!”
„Nie” – warknęła Katya.
- Katya, przynajmniej o tym pomyśl…
— Zastanowiłem się. Nie.
„Pomyśl o tym” – nalegał mąż.
W końcu tak bardzo zdenerwował Katię, że obiecała, że się nad tym zastanowi.
Wieczorem zadzwoniła do żony swego brata Kiryła.
— Cześć. Czy mąż powiedział ci, co wymyślili?
„Mówiłam ci” – westchnęła Ksyusha.
- A co o tym myślisz?
— Zastanawiam się, które z nas rozwiedzie się pierwsze.
Katya się roześmiała.
— Albo ten, kto pierwszy kogoś zabije. I, co najważniejsze, są uparci! Widzisz, to fajny pomysł.
„Nie wiem, jak go od tego odwieść!” – wtrąciła się Kisusza. „A co najważniejsze, Nadieżda Wasiljewna też jest wspaniałą osobą; muszę jej coś takiego zasugerować!”
„Co ją to obchodzi?” zaśmiała się Katia. „Pewnie chce być blisko swoich synów. A my już jesteśmy włączeni. I możemy zrzucić całą pracę na siebie. Właściwie, nie, na ciebie”.
„Co to jest?” Ksyusha zmarszczyła brwi.
— Bo jesteś na urlopie macierzyńskim! A ja pójdę do pracy!
- O, teraz ty!
Kobiety roześmiały się, lecz wkrótce znów spoważniały.
„Nie, musimy coś z tym zrobić!” – oświadczyła Katerina z przekonaniem. „Żarty na bok, nie dadzą nam spokoju. Doprowadzą nas do ruiny”.
- A co ty proponujesz?
— Muszę się nad tym zastanowić…
Tak naprawdę Katia naprawdę starała się przekonać męża i jego brata, że ich pomysł jest fatalny. I że nie mogą mieszkać wszyscy razem pod jednym dachem. Owszem, indywidualnie byli wspaniałymi ludźmi, ale kiedy się spotkali…
Katya uczepiła się ostatniego zwrotu: „będą razem”. A co, gdybyśmy im na żywo pokazali, jak to wszystko będzie działać?
Opowiedziała Ksyuszy o swoim planie i bardzo jej się spodobał.
„Daj spokój, Katiu, wierzę w ciebie” – powiedziała. „Cała nadzieja w tobie. Ratuj rodzinę i nasze komórki nerwowe”.
Wieczorem Katia podeszła do męża, uśmiechając się tajemniczo.
- Wiesz, rozmawiałam z Ksyuszą…
„O domu?” przerwał jej. „Więc co ona o tym myśli?”
Chciała uderzyć męża, ale Katia się powstrzymała.
„No cóż, o tym też. Ale ogólnie rzecz biorąc, rozmawialiśmy o czymś innym. O chęci relaksu, wyjazdu gdzieś na tydzień.”
„Wiesz” – zmarszczył brwi Kirill – „nie mamy teraz za dużo pieniędzy, żeby lecieć nad morze…”
„Nie mówimy o morzu. Moglibyśmy wynająć duży dom i zabrać tam rodzinę na tydzień. Co o tym myślisz? To nie będzie drogie dla dwóch rodzin, a twojej mamie nie będziemy nic płacić”.
„A co z twoimi rodzicami? Trochę dziwnie, że zapraszamy moją mamę, a twoją nie.”
„Och, nie mogą, pracują” – zbyła Katia. Jej matka nie była tam potrzebna. Ona jest wieczną rozjemczynią. Potrzebne jest jednak, żeby wszyscy żyli w chaosie.
- No to dawaj. Dadzą ci urlop?
— Zawrę umowę. Najważniejsze, żebyście doszli do porozumienia i żeby wasz brat też coś wymyślił.
Wieczorem Ksyusha odpisała, że sztuczka zadziałała także w przypadku jej męża.
Kilka tygodni później dwaj bracia z żonami, dziećmi i matką wyjechali z miasta.
„Jest tu tak cudownie” – powiedziała Ksyusha – „jest pięknie!”
„No i co!” – powiedział jej mąż Anton. „My też możemy żyć w takim pięknie”.
Na te słowa Katia i Kisiusza spojrzały na siebie i się uśmiechnęły.
„Jesteśmy tak zżytą rodziną, kochamy się” – wtrąciła Nadieżda Wasiljewna. „Zgadzam się, dziewczyny”.
„Porozmawiamy o tym, jak odpoczniemy” – uśmiechnęła się Katya.
Na początku wszystko było w porządku. Tak to zazwyczaj bywa. Kobiety nalegały więc na wyjazd na tydzień, a nie tylko na weekend. Kilka dni nie wystarczyłoby, żeby rodzina poczuła, jak wspaniale będzie mieszkać razem.
Ale już dwa dni później rozległ się pierwszy sygnał alarmowy.
„Antokh, dlaczego zabrałeś moje wędki?” – zaprotestował Kirill.
- Tak, twój syn chciał iść na ryby, czy jest ci go żal?
„Naprawdę, Kir, o czym ty bredzisz?” wtrąciła Katya. „Jesteśmy rodziną”.
Następnie Nadieżda Wasiliewna zgłosiła się na ochotnika do ugotowania obiadu dla wszystkich, najwyraźniej po to, by pokazać, że będzie również rządzić domem. Katia i Kiszja ponownie wymieniły spojrzenia, podziękowały teściowej i poszły opalać się na leżaku.
Ostatecznie wrócili tylko na lunch, nie oferując Nadieżdzie Wasiljewnie żadnej pomocy. Było jasne, że była zmęczona gotowaniem dla takiego tłumu i niezadowolona, że jej synowe nie zaoferowały pomocy.
Wtedy Anton zwrócił się przeciwko bratu. Żony nie wiedziały, o co się kłócą, ale cieszyły się, że tak się stało.
„Mała bardzo źle śpi w nowym miejscu, ja nie śpię wystarczająco” – skarżyła się Ksyusza Katii, gdy były same.
„Ksyusha, zapomniałaś? Jesteśmy jedną wielką, przyjazną rodziną, nie zapomnij tego wykorzystać” – powiedziała słodko jej przyjaciółka.
Ksyusza zachichotała i nikt nie spał następnej nocy. Chodziła po korytarzu, kołysząc wrzeszczące dziecko, a potem weszła do pokoju Katii i Kiryła.
„Chłopaki, zajmijcie się nami, przynajmniej pośpimy parę godzin. W końcu jesteście naszą rodziną”.
Katia zobaczyła, że Kirył jest na krawędzi, więc powiedziała:
„Oczywiście, Ksyusha, zaopiekujemy się Poliną. Nie ma problemu, zawsze chętnie pomożemy.”
Ksyusha odepchnęła krzyczące dziecko i pobiegła do sypialni.
„Dlaczego się zgodziłeś?” mruknął Kirill.
„Co? Dlaczego? Sam mi powiedziałeś, że jak zamieszkamy razem, to razem wychowamy dzieci. Będziemy musieli obudzić twoją matkę później, żeby mogła posiedzieć z wnuczką”.
Innym razem Katia i Ksyusza zainscenizowały kłótnię między sobą, żeby trochę podrażnić swoich mężów. Żeby ich wykończyć, że tak powiem.
Wszyscy z utęsknieniem czekali na koniec tych wakacji. No, może poza Katią i Ksią; podobało im się, jak wszystko się potoczyło.
„Słuchaj, przyzwyczajam się już do mieszkania z tobą” – uśmiechnęła się Ksenia. „Może naprawdę powinnyśmy zamieszkać razem. Odwiozę Polinę do ciebie”.
„Nie, dziękuję” – zaśmiała się Katya.
Wszyscy wrócili do domu ponurzy. I zamyśleni. Co wyszło kobietom na dobre.
Kiedy wrócili do domu i rozpakowali swoje rzeczy, Katia zapytała męża:
- No i jak minęły ci wakacje?
— Co to za odpoczynek? Jestem taka zmęczona! Kręci mi się w głowie! Cieszę się, że mogę być w ciszy.
„Tak, wszystko wydawało się w porządku. Ale w każdym razie, trzeba się do tego przyzwyczaić.”
„Dlaczego tak nagle?” zapytał Kirill.
„Nie chciałam ci tego za wcześnie przekazywać, ale zgadzam się. Sprzedajmy mieszkanie i żyjmy jak jedna wielka, szczęśliwa rodzina. Będziemy razem wychowywać dzieci, prowadzić dom, a nawet dzielić się wszystkim, co mamy…”
„Nie, zmieniłem zdanie” – warknął mąż.
- Dlaczego?
- No cóż, miałeś rację. Trudno, kiedy jest tyle ludzi.
„Och, szkoda, już marzyłam o domu…” – wycedziła Katia, ale potem uznała, że nie powinna się zbytnio rozpędzać. A co, jeśli zmieni zdanie? „No cóż, nie, to nie”.
Tego wieczoru Katia i Ksenia rozmawiały przez telefon. Ksenia powiedziała im, że Anton również niespodziewanie zmienił zdanie. Okazało się, że jej teściowa również nie była tym zachwycona, biorąc pod uwagę, że jej synowe nie były tak oszczędne, jak jej się wydawało.
„Jesteśmy wspaniali” – powiedziała Katia. „Nasi mężowie mają szczęście!”
„Nawet o tym nie wspominaj. A jeśli znów zaczną tę rozmowę, zamkniemy ich na dwa tygodnie”.
- Dokładnie! Cudownie jest żyć jak jedna wielka, szczęśliwa rodzina!