„Iroczka, postanowiliśmy sprzedać twoje mieszkanie, a za zarobione pieniądze zrobić w moim porządny remont i wymienić meble” – oznajmiła teściowa.

Iroczka zawsze była cichą i skromną dziewczyną. W wieku 25 lat właśnie zamieszkała sama w małym, jednopokojowym mieszkaniu. Babcia ją zostawiła.

Pracowała jako bibliotekarka i wieczorami czytała książki. Lubiła romanse, więc marzyła o prawdziwej miłości.

Pewnego dnia do biblioteki wszedł wysoki, przystojny mężczyzna o imieniu Makar. Poprosił o rzadką książkę o architekturze, a następnie zaprosił Irę na randkę.

Rozpoczął się burzliwy romans. Ira płonął szczęściem. Półtora roku później Makar się oświadczył. Ślub odbył się w tajemnicy. Irina zamieszkała z mężem, który miał dwupokojowe mieszkanie w centrum miasta.

Na początku wszystko było w porządku. Ale wkrótce Ira zaczęła zauważać, że teściowa odwiedza ją zbyt często.

Sąsiedzi puszczają głośną muzykę. Albo zadzwoni w środku nocy i powie, że ma zawał serca. „Nie chcę wzywać karetki, synu, chodź”. Albo pojawi się bez zapowiedzi z pasztecikami czy czymś takim i zostanie tam cały dzień.

Irina próbowała podejść do sprawy filozoficznie. W końcu była matką męża i musiała okazywać szacunek. Ale z każdym dniem sytuacja stawała się coraz trudniejsza. Lubow Aleksiejewna nieustannie rzucała komentarze. Albo Ira źle sprzątała, albo ugotowała kiepski obiad, albo ubierała się zbyt wyzywająco. Makar nie angażował się w konflikt, tylko go wyśmiał:

„Dziewczyny, czemu zachowujecie się jak koty i psy? Mamo, Iroczka się stara, widać to. Ira, bądź cierpliwa, mama chce dla nas jak najlepiej”.

Irina wytrwała. Ale pewnego dnia nie mogła już tego znieść. Lubow Aleksiejewna znów pojawiła się nieproszona, i to z przyjaciółkami. Siedziały w kuchni, popijały herbatę i plotkowały. Ira próbowała zasugerować, że ma pracę do wykonania i powinna wiedzieć lepiej. Na co jej teściowa oświadczyła przed wszystkimi:

– Spójrz na siebie! Wyrzucasz własną matkę? Może specjalnie przyjechałem zobaczyć, jak ci się tu żyje. Bo moja synowa to niechluj.

Irina zarumieniła się z bólu i wybiegła z kuchni. Wieczorem opowiedziała o tym mężowi.

„Makar, nie mogę już tego robić! Twoja matka ciągle ingeruje w nasze życie. Nie możemy nawet być sami.”

„Irochka, czemu się tak denerwujesz? Mama po prostu nie chce być sama. Nudzi się.”

„Ona chce mnie zabić!” Ciągłe narzekanie, krytyka. Zawsze jestem dla niej zła.

„Nie przesadzaj. Taka po prostu jest mama. Powinieneś spróbować jakoś znaleźć z nią wspólny język”.

„Próbowałeś z nią porozmawiać? Wyjaśnić, że jesteśmy już dorośli i chcemy żyć własnym życiem?”

„Ira, co ty mówisz? Jak mam coś takiego powiedzieć mamie? Obrazi się”.

— Nie przeszkadza ci, że się obraziłem?

Makar tylko wzruszył ramionami. Irina zrozumiała, że ​​nie może oczekiwać, że mąż będzie ją chronił. Będzie musiała sama sobie z tym poradzić. Spróbowała porozmawiać szczerze z teściową. Zaprosiła ją na herbatę i kupiła jej ulubione ciasto.

„Och, Iroczka, nie martw się tak. Widzę, że się starasz. Kupiłaś ciasto i zbankrutowałaś. Tylko marnujesz pieniądze. Mogłabym je upiec sama, byłoby sto razy smaczniejsze”.

„Lubov Aleksiejewna, dlaczego znowu to zaczynasz? Posłuchaj” – westchnęła. „Będę szczera. Jest was za dużo w naszym życiu”.

„Co sugerujesz?” – oburzyła się Lubow Aleksiejewna. „Sugerujesz, że nie powinnam odwiedzać syna?”

„Nie, nie, co ty mówisz? Może powinniśmy się umówić na wizytę z wyprzedzeniem? Widzisz, Makar i ja czasami chcemy być sami.”

„Aha, więc o to chodzi!” Ljubow Aleksiejewna zacisnęła dłonie. „Chcesz mi odebrać syna? To się nie uda! Wychowałam go, nie spałam po nocach. A ty jesteś tu niecały rok, a już mu rozkazujesz. Mogę nawet przychodzić codziennie. I nocować. Mam prawo!”

To był koniec konstruktywnego dialogu. Teściowa zatrzasnęła drzwi i wyszła. Następnego dnia Makar umówił się na spotkanie z Irą.

„Ira, dlaczego skrzywdziłeś swoją mamę? Dzwoniła do mnie całą noc i płakała. Mówi, że ją wyrzuciłeś”.

– Co?! Chciałem tylko porozmawiać!

„No cóż, widzisz. Nie powinieneś był zaczynać tej rozmowy. Teraz będę musiał cię długo przepraszać”.

Irina zdała sobie sprawę, że sytuacja zabrnęła w ślepy zaułek. Usilnie próbowała naprawić relacje z teściową. Ale wszystko na próżno. Z każdym dniem było coraz gorzej. Pewnej nocy pojawiła się Lubow Aleksiejewna. Twierdziła, że ​​miała koszmarny sen o tym, że coś się stało Makarowi. Pobiegła sprawdzić. Irina nie mogła już tego znieść:

— Lubow Aleksiejewna, oszalałaś? Jest druga w nocy!

– Czemu krzyczysz? Przyszedłem zobaczyć mojego syna!

— Naprawdę spaliśmy!

„No dobra, nieważne, wracaj do łóżka. Po prostu przygotuj sobie łóżko w sypialni, a ja będę spał z tobą.”

To była ostatnia kropla. Irina spakowała swoje rzeczy i pojechała do przyjaciółki. Makar dzwonił do niej, błagając, żeby wróciła. Ale ona była nieugięta: albo on zajmie się matką, albo będą musieli złożyć pozew o rozwód.

Tydzień później jej mąż sam ją odwiedził. Powiedział, że rozmawiał z Lubow Aleksiejewną, która obiecała, że ​​nie będzie się już wtrącać w ich życie. Irina niechętnie wróciła do domu.

Przez chwilę panował spokój. Teściowa rzeczywiście przestała wpadać bez zaproszenia. Nawet dzwoniła rzadziej. Irina trochę się odprężyła, wierząc, że w końcu w ich rodzinie zapanuje spokój.

A potem, jak grom z jasnego nieba.

„Iroczka, postanowiliśmy sprzedać twoje mieszkanie, a za zarobione pieniądze zrobić w moim porządny remont i wymienić meble” – oznajmiła teściowa.

Irina nie mogła uwierzyć własnym uszom.

– Co mówisz?

„No cóż, co masz na myśli? I tak odziedziczyłeś go po babci. Przecież jest pusty. A ja pilnie potrzebuję remontu. Sufity się trzęsą, tapeta jest stara. A meble kompletnie się rozpadają”.

„Lubow Aleksiejewno, oszalałaś?” – oburzyła się synowa. „To moje mieszkanie! Nie zamierzam go sprzedać”.

„No, daj spokój, nie bądź chciwa” – machnęła ręką Lubow Aleksiejewna. „Jesteś mężatką, masz gdzie mieszkać. Po co ci dodatkowy majątek? A tak przy okazji, jestem matką twojego męża. Mam prawo do godziwych warunków życia”.

Irina o mało się nie udławiła. To prawda, ale to było mieszkanie Makara. I jej własność.

— Co jest grane? Zwariowałeś!

Potem Makar wrócił do domu.

„Co się stało?” zapytał widząc rozgniewaną żonę.

– Makarze, wytłumacz swojej matce, że nie ma prawa rozporządzać moją własnością!

– Co się stało? Mamo?

Lubow Aleksiejewna, jakby nic się nie stało, zaczęła bełkotać.

„No cóż, synu, mówię twojej żonie – powinniśmy sprzedać jej mieszkanie. Potrzebuję remontu, wiesz o tym. Ale ona jest chciwa, nawet nie chce o tym rozmawiać”.

„Mamo, jak to możliwe?” Makar był zdezorientowany. „To mieszkanie Iriny, nie możesz po prostu…”

„Co masz na myśli, mówiąc „nie”? Jestem twoją matką, czy kim? Poświęciłam ci całe życie. A teraz, masz na myśli, że twoja synowa stała się ważniejsza?”

„Mamo, co to ma wspólnego z czymkolwiek? Nie możesz tak po prostu rozporządzać cudzą własnością”.

„Obcy? Czy jesteście mi teraz obcy?” Lubow Aleksiejewna dramatycznie złapała się za serce. „Och, robi mi się niedobrze. Woda…”

– Mamo, co się dzieje? Zaraz…

Makar kręcił się wokół matki. A Irina zamarła. Czy teściowa znowu nią manipuluje, a mąż się na to nabiera? Poszła do sypialni, wyciągnęła walizkę i zaczęła się pakować.

„Ira, co się stało?” Makar zajrzał do pokoju.

„Wychodzę” – warknęła. „Mam już dość”.

– Gdzie?

— Do twojego mieszkania. Zanim je sprzedasz.

„Ira, co ty mówisz? Nikt niczego nie sprzedawał. Mama po prostu zaproponowała…”

„Mama to zasugerowała? Zawsze będziesz słuchać mamy? Odchodzę. Decyzja należy do ciebie – mnie czy mamy”.

Makar milczał, zdezorientowany. Irina zamknęła walizkę i ruszyła do wyjścia. Na korytarzu spotkała ją Lubow Aleksiejewna.

„Daleko jedziesz?” – teściowa zmrużyła oczy.

— Jeszcze dalej od ciebie.

— I słusznie! Idź do diabła. I tak sprzedasz mieszkanie — nie ma ucieczki.

– Zobaczymy.

Irina zatrzasnęła drzwi i wyszła. Wsiadła do taksówki i podała adres. W samochodzie wybrała numer telefonu swojego prawnika.

— Cześć, Siergieju Iwanowiczu? Potrzebuję twojej pomocy. Wygląda na to, że chcą mnie pozbawić mojej własności.

Taksówkarz z zainteresowaniem przyglądał się zdenerwowanemu pasażerowi. Oczywiście, takie emocje szalały w biały dzień.

„Masz problemy z rodziną?” zapytał ze współczuciem.

„To najgorsze słowo” – westchnęła Irina. „Teściowa”.

„Aha, rozumiem” – taksówkarz skinął głową ze zrozumieniem. „Moja teściowa też jest bestią, a nie kobietą. Nie ma ucieczki”.

– A jak sobie radzisz?

– Wcale nie. Rozwiodłem się.

Irina uśmiechnęła się gorzko. Wyglądało na to, że i ona będzie musiała pójść tą drogą. Makar już nie stanął po jej stronie. Więc niczego nie dało się naprawić.

Taksówka podjechała pod stary, pięciopiętrowy budynek. Irina zapłaciła i wysiadła. Wstała i otworzyła drzwi do mieszkania. Poszła do kuchni i usiadła na parapecie. Na zewnątrz miasto tętniło życiem – ludzie spieszyli się do swoich spraw, nieświadomi dramatu rozgrywającego się w życiu skromnej bibliotekarki.

Irina się rozłączyła. Nie była gotowa na rozmowę z mężem. Musiała wszystko przemyśleć, podjąć ważną decyzję. Cały wieczór spędziła pogrążona w myślach. Przypomniała sobie, jak poznała Makara, jak szczęśliwa była na początku. Czy naprawdę mogła to wszystko zepsuć przez teściową? Ale z drugiej strony, jak długo jeszcze będzie znosić to upokorzenie i manipulację?

Rano zadzwonił dzwonek do drzwi. Makar stanęła na progu. Cicho wpuściła męża do mieszkania.

„Nie spałam całą noc. Masz rację, tak dalej być nie może. Powiedziałam mamie, że jeśli nie przestanie się wtrącać w nasze życie, to w ogóle przestaniemy rozmawiać”.

– A co z nią?

„Była histeryczna. Ale powiedziałem jej, żeby albo uszanowała mój wybór, albo zapomniała, że ​​ma syna”.

Irina spojrzała na męża z niedowierzaniem.

– Ira, obiecuję ci. Teraz wszystko będzie dobrze.

Minęło pięć lat. Irina kołysała małą Maszenkę na rękach. Lubow Aleksiejewna bawiła się z trzyletnią Dimką na placu zabaw. Oczywiście, ich związek nie był idealny. Ale najważniejsze było to, że Ira mogła ufać mężowi.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *