„Proszę, weź to. Twój mąż zostawił to u mnie wczoraj” – powiedziała sąsiadka, uśmiechając się triumfalnie i podając Gali teczkę z dokumentami.

„Cześć, sąsiedzie! Już jesteś w domu, nie poszedłeś do pracy?” Olga, starsza, ale atrakcyjna brunetka, mieszkająca dwa piętra niżej, stanęła w drzwiach.

Ubrana w lekką, prześwitującą szatę, z niedbale potarganymi włosami, całym swoim wyglądem sugerowała, że ​​dopiero co się obudziła. Mimo to spieszyła się, by wypełnić ważną misję.

„Cześć. Wychodzę. Potrzebowałaś czegoś? Jeśli to nie jest pilne, zróbmy to dziś wieczorem, dobrze? Inaczej szef mnie żywcem zje, jeśli znowu się spóźnię”. Galina miała zamiar zamknąć drzwi, ale Olga ją powstrzymała.

„Czekaj, nie spiesz się. Proszę, twój Yura zostawił to u mnie wczoraj wieczorem. Weź je. Pewnie są tu jakieś ważne dokumenty. Co jeśli zacznie ich szukać i nie będzie pamiętał, gdzie je położył? Zacznie się martwić. Czyżby już wyszedł?” Wyciągnęła szyję, próbując zajrzeć do mieszkania.

Olga wręczyła Galinie plastikową teczkę wypełnioną dokumentami. Matka jej męża niedawno zmarła, a teraz Jurij miał odziedziczyć majątek. Wszystkie istotne dokumenty były w środku. Sąsiadka uśmiechnęła się wyniośle i obserwowała reakcję Galiny.

„Folder znaleziony! Wow! To wspaniale!” Reakcja Gali była dziwna nawet dla niej samej.

Nigdy nikomu nie okazując uczuć, Galya pozostała wierna sobie nawet w tej jednoznacznej sytuacji. Wziąwszy teczkę od sąsiadki, zatrzasnęła jej drzwi przed nosem.

Nie sposób opisać, co działo się w mojej duszy w tym momencie.

Czy Jurij ją zdradza? Z tą bezczelną, samotną pięknością? Z kobietą mieszkającą tuż pod nosem jego żony? Ale to absurd! Nonsens! Jurij nie mógłby tego zrobić.

„Dobrze, muszę się uspokoić i przemyśleć pewne sprawy” – powiedziała do siebie Galina.

Nagle zrobiło jej się gorąco. Zdjęła drogi wełniany kostium, który miała na sobie w pracy, i niedbale go gdzieś rzuciła.

Och, ale ona spóźnia się do pracy! Nie, nie idzie dziś do pracy.

„Dzień dobry, Tamaro Wiktorowna, przepraszam, ale dzisiaj mnie nie będzie. Nie, wcale. Tak, pewnie jestem chora” – Galya krótko odpowiedziała na pytania zaskoczonego szefa.

„Wczoraj byłaś spokojna jak ogórek. Co się stało, Romanowa? Nie chcesz pracować? Ociągasz się?” – pytała Tamara Wiktorowna surowym głosem.

„Nie, naprawdę źle się czuję. I zamierzam teraz rozwiązać ten problem. W każdym razie, dajcie mi kilka dni wolnego” – powiedziała Galya lodowatym głosem, myśląc o czymś zupełnie innym.

— A co ze zwolnieniem lekarskim? Może lepiej wziąć zwolnienie, skoro naprawdę jesteś chora? Och, trochę się wahasz, Romanowa. Dobra, idź się leczyć. Daję ci trzy dni i ani jednego więcej. Zrozumiano?

– Tak, dziękuję!

Teraz musisz to wszystko dokładnie przemyśleć. Rozważyć za i przeciw, przypomnieć sobie wszystkie szczegóły i wyciągnąć wnioski. I dopiero wtedy zdecydować, co dalej.

Wczoraj jej mąż wrócił do domu później niż zwykle. Powiedział jej, że w pracy jest nieplanowane zebranie pracowników. Zajmowali się pilnymi sprawami w pośpiechu. Po kolacji Jurij odkrył, że teczka zniknęła.

Mąż musiał zadzwonić do notariusza, aby wyjaśnić szczegóły sprawy spadkowej. Teczka zniknęła. Mąż był zdenerwowany. Poszedł do samochodu, mając nadzieję, że znajdzie dokumenty. Wrócił z pustymi rękami i był bardzo zdezorientowany.

„Chyba zostawiłem go w pracy” – zamyślił się, drapiąc się po głowie. „Chociaż… chyba nawet nie zabrałem go z samochodu. Po co miałbym go w ogóle potrzebować w pracy?” – zapytał żonę z jakiegoś powodu.

„Nie wiem. Może chciałeś coś skopiować?” Galina postanowiła pomóc Jurijowi.

„Nie miałem zamiaru niczego kopiować. Dlatego nawet nie wyjmowałem go z samochodu”.

No więc, co to było? Gra, przedstawienie? Tania farsa? Przecież skoro Olga przyniosła teczkę, to znaczy, że jej mąż wiedział, gdzie zostawił dokumenty. Albo przynajmniej miał przeczucie. Prawda? Prawda!

Co to znaczy? To znaczy, że Jurij nie był wczoraj w pracy, tylko u sąsiada, gdzie zostawił ten nieszczęsny folder. Cóż, był tak szczęśliwy, że zupełnie zapomniał o wszystkim innym.

Ale Jurij był wczoraj naprawdę zdenerwowany. Galina to widziała. Był wręcz przestraszony. Bo utrata dokumentów oznaczała niekończące się wyprawy do władz po duplikaty.

„Nie martw się, znajdziemy to” – pocieszyła go Galya.

„Mam taką nadzieję” – odpowiedział smutno Jurij.

Dlatego pośpieszył dziś do pracy wcześniej, zainspirowany myślą o odnalezieniu tam swojego zagubionego przedmiotu. A teraz okazało się, że całe to tandetne przedstawienie zostało zaaranżowane wyłącznie po to, by oszukać jego żonę.

Galya planowała wypić kawę w pracy. Zawsze tak robiła rano. Nie jadła śniadania w domu; nie miała czasu.

A teraz nalała sobie mocnego drinka, zagęściła go śmietanką i nie szczędziła cukru. Musiała dużo myśleć, a ta kawa zawsze dodawała jej energii.

Galina wybrała numer telefonu swojego męża.

„Tak, Galunya, słucham!” odpowiedział Yuri jak zwykle.

„Znalazłeś dokumenty?” – zapytała.

„Wyobraź sobie! Tu też go nie ma. Nawet nie wiem, gdzie indziej szukać tego folderu. Zupełnie straciłem rozum” – powiedział mąż, brzmiąc na bardzo zdenerwowanego.

– I powiem ci gdzie szukać.

„Gdzie, Galya? Wiesz coś? Masz jakieś pomysły?” – zapytał Jurij z nadzieją.

„Nie, to nie spekulacje. To fakty. Tylko fakty” – powiedziała mu smutno do telefonu.

– No, nie przeciągaj, błagam! Galya, jakie ty masz maniery? No?

„Zostawiłeś teczkę u swojej pani. Właśnie mi ją oddała!”

„Galya, gdzie teraz jesteś? Nie jesteś w pracy?” – zapytał dziwnym tonem jej mąż.

„Nie, kochanie. Jestem w domu. Twoja pani wprowadziła pewne zmiany w moim grafiku pracy. Myślę, że ty też powinnaś wziąć wolne i wrócić do domu. I spróbuj mi wyjaśnić, co się dzieje” – krzyknęła kobieta do telefonu, nie krępując się już.

„Wyjaśnij co? O której pani mówisz?” Jurij wydawał się zmieszany.

— Masz ich kilka, czy co? Zaskakujesz mnie coraz bardziej z każdą godziną!

— Jakie kochanki? Zwariowałeś? Nie mam nikogo!

„Czekam na ciebie w domu” – powiedziała chłodno Galina. „Na razie wciąż czekam”.

„Nie mogę, nie puszczą mnie” – próbował przekonać żonę Jurij. „Czy nie może poczekać do wieczora? Najważniejsze, że dokumenty się znalazły”.

„Puszczą cię. Powiedz im, że żona cię zostawia. I uwierz mi – twoje dokumenty nie są teraz naszym największym zmartwieniem”.

Galina rozłączyła się i ponownie zaczęła analizować. Reakcja Jurija była dziwna. Choć może przewidywalna, zważywszy na to, że był wobec niej nieśmiały, nie chcąc pokazać swojego prawdziwego oblicza.

Co ona wie o tej Oldze? Jest singielką, już nie jest młoda. Imponuje, stara się wyglądać młodziej niż na swój wiek. Ubiera się krzykliwie, wręcz wulgarnie. Kobieta aktywnie poszukująca – tak się zdaje mówić o takich kobietach. Dlaczego zwróciła na siebie uwagę, Jurij, jest całkiem jasne. To interesujący mężczyzna. A fakt, że jest żonaty, tylko potwierdza jego atrakcyjność. Ona i Jurij nie mają dzieci – być może dla Olgi to argument. Brak dzieci oznacza, że ​​małżeństwo jest kruche, niepoważne. Mogłaby spróbować…

Jurij, który pospieszył do domu, zastał żonę pogrążoną w myślach.

„Galya, co się dzieje? Możesz mi wyjaśnić, co się dzieje? Czemu nie jesteś w pracy? O jakiej pani mi opowiadałaś? I gdzie są moje zgubione dokumenty?”

– Usiądź.

— Siedzę i słucham. Tylko się spiesz! Nie trzymaj mnie w niepewności!

— Odpowiedz jasno i bez wtrąceń. Czy Olga z trzeciego piętra to twoja kochanka?

– Oczywiście, że nie!

„Dobrze. A teraz pytanie: jak to się stało, że twoja teczka z dokumentami, której szukałaś od dwóch dni, trafiła w jej ręce? Przecież to ona przyniosła mi ją godzinę temu. A tak przy okazji, oto twoje dokumenty”.

– O, znaleźliśmy! Jak cudownie!

– Nie rozpraszaj się. Odpowiedz na pytanie jasno.

„No cóż… nie chciałem ci tego mówić. No cóż, chyba będę musiał. Mówią, że wszystko, co ukryte, prędzej czy później wychodzi na jaw” – powiedział Yuri zmęczonym głosem.

— Pomińmy aforyzmy. Prosiłem cię!

„Widzisz, ta Olga… Zwraca na mnie szczególną uwagę. Zauważyłem to już jakiś czas temu. Ja, nie ma mowy! Po co mi ta starzejąca się kobieta? Pomyśl tylko!”

– No właśnie, dlaczego?

„Kocham cię, Galunya. I nie jestem kobieciarzem. Nie potrzebuję tego. Ale ona nie może po prostu przejść obok mnie obojętnie, ta nachalna sąsiadka. Uśmiecha się i zaprasza mnie do siebie. Jakby coś się zepsuło. Trzeba to naprawić. Albo przestawić meble. Zawsze wymyśla coś nowego.

„A wczoraj jechałem do domu, a ona łapała stopa na przystanku autobusowym. Zobaczyła mnie i o mało nie rzuciła się pod mój samochód. Musiałem się zatrzymać, Galunia” – Jurij spojrzał winnie na żonę.

— No, słucham, nie rozpraszaj się. Co dalej? Robi się bardzo ciekawie.

– No więc jadę tą Olgą, a ona śpiewa jak słowik.

„Och, jakie mam szczęście, sąsiedzie, że cię poznałam. Długo bym musiała wracać do domu z takimi ciężkimi torbami. Planowałam świętować urodziny, ale mam tyle rzeczy do zrobienia naraz”.

I tak dalej. A potem nagle mówi:

– O, co to za mała teczka, którą masz na siedzeniu? Chyba na niej siedziałem.

Tak, mówię, odziedziczę. Odziedziczyłem po matce mieszkanie w Petersburgu.

„Więc zamierzasz tam teraz zamieszkać? Naprawdę zamierzasz zostać w naszym małym miasteczku?” – pyta ponownie.

Mówię jej, że z żoną jeszcze o tym nie myśleliśmy. I że jest za wcześnie. Najpierw musimy przejąć spadek. Nagle się rozjaśnia i mówi:

— Czy nie zechciałbyś przyjść do mnie, sąsiedzie, i napić się kieliszka szampana, aby uczcić moje urodziny?

Zacząłem odmawiać. Ale ona wciąż próbowała mnie przekonać. Nie dawała za wygraną. Naprawdę starała się z całych sił. Podjechaliśmy pod dom. Oczywiście pomogłem jej zanieść torby do drzwi. I to było wszystko.

– I to tyle?

— Tak. Wróciłem do domu i odkryłem, że zapomniałem folderu w samochodzie. A reszta to już historia.

– Więc chcesz mi powiedzieć, że ta bezczelna Olga zabrała wczoraj twoje dokumenty?

— Okazuje się, że tak. Ale nie jest jasne, po co jej to potrzebne.

„Rozumiem. Rozumiem wszystko doskonale!” – powiedziała nagle głośno Galya. „No to na razie dam jej to, co chcę”.

Galina wyskoczyła z mieszkania i wściekła pobiegła na dół.

„Czy przyszłaś mi powiedzieć, żebym wzięła sobie twojego niewiernego męża?” – zapytała Olga bezczelnie, otwierając drzwi.

„Nie, mylisz się. Przyszedłem ci powiedzieć, że nigdy tego nie zrozumiesz, bezczelny stworze. Myślisz, że jesteś najmądrzejszy ze wszystkich? Wybrałeś nie tego!”

Sąsiad wyglądał na lekko zdezorientowanego.

„A to dla ciebie, żebyś na długo pamiętała, że ​​nie możesz podejść do cudzych ludzi na odległość mniejszą niż kilometr” – Galina dała Oldze solidnego policzka.

I spokojnie wróciła do domu, do męża.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *