– Nie rozumiesz? Mieszkanie jest teraz twoje, ale jeśli je sprzedasz i kupisz za te pieniądze, stanie się ono wspólną własnością i zostanie podzielone po równo w przypadku rozwodu.
„Wiem lepiej, czego potrzebuje moje dziecko! Staś nie znosi kotletów, więc zrobiłam mu zupę z marchewką, cebulą i makaronem!”
Marina po cichu wyszła z kuchni, włożyła kurtkę, wzięła szalik i wymknęła się z mieszkania.
Trzeba ochłonąć, trzeba ochłonąć… To nie będzie trwało wiecznie…
Marina była głodna, zmęczona i zmarznięta. Może powinna zadzwonić do siostry? Co jej powie? Przyszła mama Stasia, wyrzuciła mnie z kuchni, mojej kuchni, i… Marina wybuchnęła płaczem.
Moja siostra zdawała się coś wyczuć i natychmiast zadzwoniła.
– Cześć, Marishka, co robisz? Jesteś zajęta?
– Nie, dlaczego nie? – dziewczyna stara się nie płakać.
– Tak, chciałam odwieźć Saszę na godzinę do ciebie, muszę pilnie skończyć raport, Miszkę wezwano do pracy, wracam już do domu, szef pozwolił mi zająć się dzieckiem, nie wyobrażam sobie…
-Katiusza, czy mogę przyjść do ciebie i zaopiekować się Saszą?
– Oczywiście, o czym ty mówisz! Dziękuję, kochanie.
Marina otarła łzy i wezwała taksówkę. Dziesięć minut później stała już w drzwiach mieszkania, w którym mieszkali jej siostra, mąż i siostrzeniec.
„Malinko, hura!” krzyczy jej siostrzeniec. We wczesnym dzieciństwie nie potrafił wymówić jej imienia, więc nazwał ją Malinka i tak już zostało, Malinka.
„Czemu płakałaś?” Siostra szybko się przygotowała, ale zauważyła przygnębiony wyraz twarzy Mariszki.
– Nie, tylko wiatr.
– Ach, no, no. Poczekaj na mnie, zaraz wrócę, chociaż… Miszka pewnie się spóźni, więc i tak będziesz musiał na mnie poczekać.
Staś pewnie już wrócił z pracy, myśli smutno Mariszka, i dziwne, że nie zadzwonił.
Saszka oglądała kreskówki, Mariszka gotowała obiad dla siostry i jej rodziny.
-San, chodźmy coś zjeść?
– No tak, Malinka, jak ja kocham, jak gotujesz! Mama ciągle jest zajęta, albo kupuje jedzenie, albo chodzimy do kawiarni, albo jemy w butikach.
„Kiedy dorosnę i pójdę do szkoły, czy będę mógł przyjść do ciebie na obiad?” – rozmawia Sasza, zajadając się pysznym barszczem, który ugotowała jego ukochana Malinka.
„Oczywiście, że możemy” – mówi Mariszka, głaszcząc siostrzeńca po głowie. Bardzo, bardzo pragnie dziecka, ale Staś próbuje ją przekonać, żeby poczekała; najpierw musi wychować dwójkę dzieci: syna Nikitę i siostrzenicę Lenoczkę.
No cóż, tak się stało. Staś rozstał się ze swoją pierwszą żoną, Marusią, gdy Nikita miał pięć lat, a Marusia odeszła. Choć nie do końca trafne jest stwierdzenie, że odeszła. Staś zostawił mieszkanie jej i ich dziecku, po prostu przekazując swoją część synowi.
Minęło siedem lat, Staś zamieszkał z matką, jego starsza siostra właśnie rozstała się z mężem i cała opieka nad siostrą i siostrzenicą spadła na barki mężczyzny.
Po trzech latach życia w samotności poznał Marinę, młodą koleżankę, którą poznał pracując nad projektem.
Marina mieszkała z siostrą, mężem siostry i młodym siostrzeńcem, Saszą. Wynajmowali mieszkanie rodziców, które odziedziczyły dziewczyny.
Stasiowi bardzo spodobała się ta dziewczyna o jasnych oczach, długo się nad tym zastanawiał, a potem zaprosił ją na spacer, nie odważył się pójść z nią do kina, do restauracji, wydawała mu się jakaś eteryczna.
Obok tej dziewczyny Staś poczuł się znów młody i wolny od wszystkiego.
Rok później panowie pobrali się i mieli gdzie mieszkać.
Katia od razu powiedziała, że skoro mają własne mieszkanie, to mieszkanie rodziców jest dla Mariszki, kiedyś dziewczyny sprzedały daczę i samochód rodziców, żeby dorobić do mieszkania dla Katarzyny, rodzice męża Katii również dołożyli pieniądze, a chłopaki sami zapewnili sobie mieszkanie bez kredytu hipotecznego.
Sygnały alarmowe zaczęły dzwonić, gdy matka Stasia zaproponowała sprzedaż mieszkania Mariny i odkupienie go od sąsiadów z góry. Argumentowała, że tam jest jaśniej, że mieszkanie nie będzie trwało wiecznie i że w końcu ona też będzie musiała się nim zająć.
Katya nie pozwoliła Marinie tego zrobić, powiedziała dziewczynie, żeby nawet o tym nie myślała.
„Nie rozumiesz? Mieszkanie jest teraz twoje, ale jeśli je sprzedasz i kupisz za te pieniądze, stanie się ono wspólną własnością i zostanie podzielone po równo w przypadku rozwodu”.
„Ale ja się nie rozwodzę, Katiuszo” – Mariszka patrzy na mnie wielkimi oczami pełnymi łez – „nie po to wyszłam za mąż, chcę być taka jak mama i tata, raz na zawsze, jak ty i Misza…”
-Czemu płaczesz, głuptasie, ja też tego chcę i co więcej, myślę, że tak będzie, ale i tak pomyśl o moich słowach.
A Marina nie wyraziła zgody na sprzedaż mieszkania, Staś nie nalegał, co więcej, nie brał nawet udziału w tej rozmowie, a matka męża żywiła złość.
Panowie robili jakiś remont, przyszła teściowa, obejrzała wszystko i pokręciła głową.
„Co się stało, mamo? Coś ci się nie podoba?” – zapytał Staś.
„Nie podoba mi się, że jesteś taka ufna, że za pierwszym razem nic nie zdziałałaś, a teraz znowu wdeptujesz w te same pułapki. A tak przy okazji, masz dorastającego syna” – teściowa wydęła usta.
„Nie widzę tu logiki, mamo. Co to mieszkanie ma wspólnego z Nikitą? Według dokumentów to mieszkanie należy do Mariny”.
„Właśnie o tym mówię, ty… twoja pusta głowa, twoja Marinka ma to w nosie. Robisz tu dla niej remont…”
-Mamo, remontuję nasze mieszkanie, tu mieszkamy.
-Oni żyją, to ona żyje, ty robisz naprawy, ona cię będzie gonić z mieszadłem…
Marina poczuła się urażona, Staś pokłócił się z matką, kazał jej odejść, kobieta zaś obarczyła winą za wszystko synową.
Potem było już tylko gorzej.
„Nikita mnie odwiedzi” – zawołała pewnego dnia moja teściowa.
„Dlaczego?” Staś nie zrozumiał.
„On nie chce przyjść do ciebie, nie może patrzeć na twoją małą krówkę” – tak zwracała się do Mariny – „jeśli chcesz zobaczyć dziecko, przyjdź”.
Potem okazało się, że Nikita nie chciał być z babcią, wolał być z tatą i Mariną. Zadzwoniła Marusia, była żona Stasia, i zapytała, co się dzieje, dlaczego dziecku odmówiono domu?
Wybuchł skandal, i to ogromny.
Oczywiście, że winna była Marina. Kto inny? Nastawiła syna, wnuka i byłą synową przeciwko tej biednej kobiecie.
Marina zaczęła mówić o dzieciach i tak się wszystko zaczęło.
Teściowa przyszła z nią porozmawiać i zaczęła ją łajać, mówiąc, że Marina jest egoistką, że Staś ma Nikitę, że trzeba go postawić na nogi, że musi pomagać siostrze, że tak, to jego obowiązek, że siostra jest młodsza, a on jest starszym bratem, tak miało być.
Potem zrobiło się jeszcze bardziej absurdalnie; teściowa chciała wiedzieć wszystko o rodzinie syna i stale przypominała Marinie, że Staś powinien najpierw wychować Nikitę i Alonuszkę, a dopiero potem myśleć o różnych głupotach.
Marina zaczęła zauważać, że jej mąż podchodził do wszystkiego spokojnie.
„Marish” – mówi – „to są kłopoty twoich kobiet i nie zamierzam się w nie mieszać”.
Marina próbowała powiedzieć, że dziecko to nie głupota i nie kłopot, ale Staś to zbagatelizował.
Wieczorem, gdy przyjechała jej siostra, Marina wybuchnęła płaczem i opowiedziała wszystko.
– No cóż, przepraszam, ale nie dasz już rady sama. Dzisiaj zostaniesz u mnie, okej?
Wieczorem zadzwonił Staś, szukał Mariny.
„Ona jest ze mną” – rzekła siostra sucho. „Porozmawiam z tobą jutro, nie, nie będę jej budzić, nie, ty nie przyjdziesz do nas”.
Drugiego dnia Katerina zdała relację ukochanemu zięciowi.
„Masz czas do jutra rano, albo powiesz mi, jak zamierzasz mieszkać z moją siostrą. Plan jest taki, żeby urodzić moich siostrzeńców, żyć bez matki i siostry, tylko Nikita może do ciebie przyjść, bo to twój syn, i tyle…”
Albo dasz mi klucze i znikniesz z życia mojej siostry, albo poproszę męża, żeby dał ci kopniaka w tyłek, magicznego kopniaka, jeśli tak można powiedzieć.
Wieczorem zadzwonił dzwonek do drzwi Kateriny, a Staś stanął na progu, przestępując z nogi na nogę.
Katya spojrzała na niego ze złością.
-Katya, mogę wejść, proszę?
Katya bezszelestnie odsunęła się na bok.
Długo siedzieli w kuchni we czwórkę: Katia z mężem, Stasiem i Mariną, Saszka spała.
Oczywiście, nie od razu wszystko poszło gładko. Ale w mieszkaniu Mariny nie było już niezadowolonej teściowej, która wyrzucała jedzenie Mariny i gotowała dla syna, bo uważała, że jej dziecko tego potrzebuje, a Staś nagle zaczął mówić o dzieciach.
Oczywiście, było wszystko: niechęć matki i siostry Stasia, oskarżenia pod adresem Mariny, ale dziwnym trafem teraz mąż zawsze stawał po jej stronie.
Wkrótce siostra Stasia wyszła ponownie za mąż, a jego teściowa wszystkie swe włócznie skierowała w stronę nowego zięcia.
Oczywiście, nie mógł równać się z biedną dziewczyną, był prostakiem, leniuchem i niegrzecznym człowiekiem.
Ale Mariny to już nie niepokoiło; chodziła szczęśliwa, spodziewając się swojego pierwszego dziecka i nawet w tajemnicy powiedziała Nikicie, że będzie miał braciszka lub siostrę.
„To super” – powiedział chłopiec – „jeśli to brat, nauczę go wszystkiego sam, a jeśli to siostra, będę ją chronił i nauczę ją walczyć z każdym, kto ośmieli się obrazić moją pociechę”.
„To się nazywa prawdziwy starszy brat” – powiedziała Katia. „Maryszko, masz szczęście!”
Chłopiec zarumienił się z przyjemności.
“Nauczysz mnie?” zapytał Sasza.
– Jasne! Ty też jesteś moim bratem, prawda, ciociu Katiu?
„Oczywiście, wszyscy ludzie są braćmi” – powiedziała Katerina melancholijnie.
Miłość Stasia wystarczyła obojgu dzieciom, zaczął nawet częściej komunikować się z Nikitą.
Marusia nawet zadzwoniła i podziękowała Marinie za dobre traktowanie syna.
-Marisho, co to za placki z kaliny? Nikita ciągle mnie o nie pyta, mówiąc, że je pieczesz, ale pamiętam, że kalina jest bardzo gorzka.
– Dam ci teraz przepis, Marusiu, nauczyła mnie go moja babcia, chcesz?
– Oczywiście, że pytasz!
Teściowa przychodzi teraz poskarżyć się na swojego nowego zięcia, który po raz kolejny ją wyrzucił.
„A ten drań, ona stanęła po jego stronie, mówiąc mi, żebym nie szła, żebym mu nie mówiła, że oni wiedzą, jak żyć. Oczywiście, że wiedzą… To szamani…”
Wiem lepiej, czego komuś potrzeba… a ty, Marinoczko, co masz? Wygląda na to, że zasłony są brudne, mogę je wyprać…
Ale złapawszy spojrzenie Mariny, uspokaja się, wypija herbatę i idzie do domu, aby rano znów ruszyć w trasę – do córki, potem do Mariny i Stasia.