Elvis Presley, „Król Rock and Rolla”, zmarł 16 sierpnia 1977 roku, mając zaledwie 42 lata, szokując świat.
Oficjalną przyczyną był zawał serca – ale prawda była o wiele bardziej tragiczna.
Zmagając się z bezsennością i niebezpiecznym uzależnieniem od leków na receptę, Elvis od lat po cichu się pogarszał. Ostatniego dnia grał w muzykę i rakietball, przez chwilę wyglądając jak dawniej. Ale tej nocy padł w łazience, wciąż trzymając w ręku książkę.
Autopsja ujawniła ciało wyniszczone przez dziesięciolecia nadużywania leków na receptę: powiększone serce, chorą wątrobę i okrężnicę dotkniętą chronicznymi zaparciami. Badania toksykologiczne wykazały śmiertelne stężenie kodeiny, valium, demerolu i innych substancji.
Aby chronić jego spuściznę, większą część sekcji zwłok utajniono — aż do roku 2027.
Śmierć Elvisa nie była po prostu nagła – była wynikiem lat cierpienia ukrytego za sławą. Jego dziedzictwo przetrwało, ale tak samo jak poruszające prawdy.