Zimny styczniowy wiatr zmroził ją do kości, zmuszając Alenę do mocniejszego przytulenia syna.
Chłopiec prawie się nie ruszał, chowając twarz w jej kurtce, tylko od czasu do czasu wzdrygając się z zimna.
Siedzieli na schodach przed restauracją, gdzie przez duże okna widać było przytulność i ciepło:
wewnątrz ludzie śmiali się, jedli gorące jedzenie, ciesząc się wieczorem, a na zewnątrz Alena desperacko próbowała ogrzać dziecko jedynym szalikiem, jaki jej pozostał.