24 grudnia 1991 roku lot TR219 zniknął bez śladu w arktycznej dziczy podczas jednej z najgorszych burz dekady.
Na pokładzie znajdowało się wówczas 150 pasażerów i załogi, każdy z własną historią, każdy pragnący wrócić do domu na Boże Narodzenie.
Ostatnia wiadomość od kapitana Daniela Hendersona została odebrana o 23:15 – desperacka próba skontaktowania się z kontrolerami ruchu lotniczego przez szalejące żywioły: Silne turbulencje, dwa silniki zawodzą, wysokość krytycznie spada, prośba o natychmiastowe … .