va— Czy zamierzasz w ogóle robić coś w tym mieszkaniu poza siedzeniem przy laptopie? — Anton oparł się o framugę drzwi, lekko się chwiejąc. Pachniał spalinami, dymem i irytacją.
Olga podniosła wzrok znad ekranu. Pilnie musiała skończyć tłumaczenie do rana.
„Tosh, muszę dokończyć projekt” – powiedziała, starając się, żeby jej głos brzmiał spokojnie. „Poza tym, dziś sprzątałam i gotowałam…”
– Jedzenie? Nazywasz to obiadem? – Machnął ręką z niezadowoleniem w stronę kuchni. – Podgrzane jedzenie? Pracuję cały dzień, a kiedy wracam do domu, co? Bałagan, żona próżnuje!
Dziesięć dni. Minęło zaledwie dziesięć dni od ślubu. Olga wpatrywała się ze zdumieniem w mężczyznę, którego, jak jej się zdawało, znała od lat. Tego, który oświadczył się jej, wręczając pierścionek w aksamitnym pudełeczku. Tego, który zapewnił ją, że szanuje jej pracę.
„Porozmawiamy rano” – próbowała złagodzić napięcie. „Jesteś zmęczony, ja też…”
– Nie pouczaj mnie! – Anton podszedł bliżej, nachylając się nad nią. – Haruję jak wół, żeby nas utrzymać, a ty? Liczyłem na oszczędną żonę, a nie na… – rzucił obelgę, która ścisnęła Olgę w żołądku.
„Proszę, nie mów tak” – jej głos zadrżał.
- Jak twoim zdaniem powinnam mówić? – Zamachnął się ręką, ale nie trafił. Jego ręka zawisła w powietrzu. – Pokażę ci, jak powinna zachowywać się prawdziwa żona!
Olga odsunęła się mechanicznie, zasłaniając twarz. Anton odwrócił się gwałtownie i zatrzasnął drzwi sypialni.
Siedziała tam, nie mogąc się ruszyć, z sercem łomoczącym w gardle. To był pierwszy raz, kiedy to się zdarzyło. To pewnie tylko nerwy, pomyślała. Nowy dom, małżeństwo, stres. Rano wszystko będzie inaczej.
Rano rzeczywiście przeprosił. Przyniósł kwiaty, pocałował mnie w policzek i powiedział, że sam nie rozumie, co go spotkało.
- Przepraszam. Przesadziłem. To się więcej nie powtórzy.
Olga wierzyła. Kochała go. Każdemu zdarzają się załamania.
Trzy dni później wszystko się powtórzyło. Anton wrócił zirytowany, wściekły, że koszula nie została wyprasowana.
- Pytałem! To takie trudne? – Chodził po pokoju.
- Przepraszam, nie miałem czasu. Jutro rano…
- Jutro? – Złapał wazon z półki – ten sam, który dostał od prababci. – A co to za grat? Mówiłem ci, żebyś go wyrzucił!
- Proszę nie dotykać! To wspomnienie…
Za późno. Wazon roztrzaskał się na drobne kawałki. Olga z przerażeniem spojrzała na porcelanowe odłamki. Anton zamachnął się ponownie. Teraz naprawdę się przestraszyła. Ale on zatrzymał się, ciężko westchnął i odwrócił.
- Wychodzę. Jak wrócę, w mieszkaniu powinno być porządek.
Drzwi zatrzasnęły się. Olga, drżąc, podeszła do telefonu i wybrała numer matki.
„Mamo, zabierz mnie stąd… proszę” – wyszeptała przez łzy.
- Oleńko? Co się stało? – zaniepokoiła się Nina Pietrowna.
- Anton… jest jak ktoś inny. Krzyczy, wyzywa, rozbija wazon… i prawie…
Nie dokończyła.
- Kochanie, ale ty dopiero co się ożeniłeś… zaledwie kilka tygodni temu.
- Mamo, ty nic nie rozumiesz. Boję się!
„Oleczko, cóż, każda rodzina przez to przechodzi” – powiedziała cicho matka. „Musisz się do tego przyzwyczaić. Nowe życie, nowe obowiązki…”
— Obowiązki? Znosić krzyki i upokorzenia?
- Co ludzie powiedzą? – westchnęła ciężko matka. – Dopiero co się pobrali, a już uciekają?
Olga nie mogła uwierzyć własnym uszom. Jej matka, jej wsparcie, zdawała się mówić cudzymi słowami.
- Więc nie przyjdziesz?
- Tylko bądź cierpliwy. Wszystko się ułoży.
Olga się rozłączyła. Łzy spływały jej po policzkach. W głowie słyszała: „Co ludzie powiedzą?”. Czy to naprawdę było ważniejsze od niej samej?
Zebrawszy się w sobie, wybrała inny numer:
- Babciu? To ja. Mogę przyjść? Muszę porozmawiać.
Tamara Siergiejewna, surowa, ale miła, przywitała ją cicho i mocno przytuliła.
„Powiedz mi” – powiedziała, sadzając wnuczkę przy stole.
Olga zabrała głos. O Antonie, o strachu, o rozmowie z matką.
Babcia słuchała uważnie, nie przerywając. Potem wzięła wnuczkę za rękę:
- Nie wrócisz tam.
- Może mama ma rację? Trzeba się po prostu przyzwyczaić?
— Przyzwyczaić się? Oleńko, jeśli na początku facet podnosi głos i się trzęsie, to potem będzie gorzej. Nie łudź się.
- Co więc powinienem zrobić?
- Na razie zostań ze mną. A jutro, kiedy go nie będzie, pójdziemy po swoje rzeczy.
- Mówisz poważnie?
- Oczywiście. A teraz idź spać. Jutro zacznie się nowy dzień.
Kiedy Olga wyszła, Babcia długo siedziała przy stole, oglądając stare zdjęcia. Potem zdecydowanym ruchem wybrała numer.
- Nina, to ja.
- Mamo? Coś się stało?
- Tak. Ola jest ze mną. Przyszła ze łzami w oczach, bo jej nie wierzyłeś i nie chroniłeś.
- Mamo, źle zrozumiałaś…
- To ty nie rozumiesz! On ją straszy, a ty mówisz: czekaj?!
- Przesadzasz ze wszystkim…
– Zniszczenia, groźby, strach – myślisz, że to normalne?! – Głos babci drżał ze złości. – Jutro zabierzemy jej rzeczy. Ola zostanie ze mną, dopóki nie zdecyduje, co dalej.
- A co powiedzą ludzie…
- Nawet cały świat! Najważniejsze jest bezpieczeństwo dziecka!
Po drugiej stronie panuje cisza.
„Nie wychowałam cię w ten sposób” – powiedziała cicho babcia i się rozłączyła.
Rano, gdy Anton wyszedł, przybyły Olga i Tamara Siergiejewna. Szybko zebrały ubrania, dokumenty i laptopa. Na stole została notatka:
„Potrzebuję czasu do namysłu. Proszę, nie szukajcie mnie teraz”.
Dalsza część historii znajduje się w komentarzach pod wpisem.