- Próbujesz dostać się do nieba na moich genitaliach? Nie jestem twoją dojną krową! – Timur uśmiechnął się szeroko i zdecydowanie nacisnął dzwonek.
– Kochanie, coś się stało? Wyglądasz dziś na trochę spiętego – powitała go Wiktoria, od razu zauważając zmianę nastroju męża.
- Vika, musimy porozmawiać. – Nie rozbierając się, Timur wszedł do salonu, gdzie luksus wnętrza kontrastował z jego ponurym wyrazem twarzy.
„Co się stało?” Wiktoria zamarła w drzwiach, czując dreszcz niepokoju przebiegający jej po kręgosłupie.
- Problemy w biznesie… – Mężczyzna opadł ciężko na krzesło, zasłaniając twarz dłońmi. – Jeden z projektów upadł. Ponosimy kolosalne straty.
- Co masz na myśli, że przegrałeś? Jakie straty? – Vika usiadła obok niego i wzięła go za rękę.
— Dziś zwolniłem połowę pracowników. Nie mam pieniędzy, żeby im zapłacić. Projekt, w który zainwestowaliśmy pieniądze inwestorów… Miasto wstrzymało budowę. Stwierdzili jakieś uchybienia… — Timur westchnął, nie mogąc spojrzeć żonie w oczy i zaczął studiować marmurową posadzkę, jakby licząc na znalezienie tam odpowiedzi.
„A co to dla nas oznacza?” – zapytała ostrożnie Wiktoria, czując, że jej serce zaczyna bić szybciej.
- Dwie wieści: dobra i zła. Od której zacząć? – Timur unikał jej wzroku, starając się zachować spokój, ale w środku aż kipiał ze złości.
„Ze złymi wiadomościami” – odpowiedziała po chwili namysłu.
„Prawie nie mamy już pieniędzy. Wszystkie moje konta są zamrożone. Przesłuchiwano mnie dziś rano…” Jego głos brzmiał pusto, jakby sam wciąż nie mógł uwierzyć w to, co się dzieje.
- Jakie dobre wieści mogą być po tym wszystkim? – zdziwiła się Vika.
„Cóż… Do więzienia mnie nie wsadzą” – próbował zażartować Timur, zwracając wzrok na żonę.
„Co za radość!” – prychnęła Victoria. Wstała, podeszła do baru i nalała sobie sporą szklankę whisky single malt.
- Jak my tu żyjemy? Kiedy wszystkie konta są zamrożone? Myślałeś o tym, zaczynając tę przygodę z budową? – Kobieta opróżniła szklankę jednym haustem.
„Kto mógł przewidzieć taki wynik?” Timur pokręcił głową, jakby się usprawiedliwiał.
- Timur! – Vika nie mogła powstrzymać się od przekleństwa. – Indyk również żył w nieświadomości, dopóki nie znalazł się w bulgoczącym garnku!
- A ile teraz wyniesie nasz budżet rodzinny? – W jej głosie słychać było nutę histerii.
„Od trzech do pięciuset tysięcy rubli miesięcznie… Ale trzeba jeszcze dokładnie obliczyć…” Timur podrapał się po brodzie i zamyślony spojrzał przez okno, gdzie nad posesją dumnie wznosiły się trzy wysokie sosny.
- Co?! Trzysta do pięciuset tysięcy? – Vika podniosła głos. – Ale moje wydatki same w sobie wyniosły ponad pół miliona! Manicure, salony kosmetyczne, kierowca, fitness, kosmetyczka… Nie licząc nowych sukienek!
Kobieta nalała sobie kolejną szklankę whisky i opróżniła ją jednym haustem.
„Uważaj z alkoholem” – ostrzegł Timur. „Jutro będziesz miał okropny ból głowy. A nas nie będzie stać na tak drogie drinki w najbliższym czasie”.
- I jak długo to potrwa? Jak długo będziemy biedni? – Vika wyraźnie szalała ze złości.
„Nie wiem, kochanie. Nic jeszcze nie rozumiem… Pożyjemy, zobaczymy…” Timur pokręcił głową, biorąc mały łyk ze szklanki.
- Na żywo? Nazywasz to „na żywo”? Przez ciebie, idioto, musimy teraz przetrwać! – Vika opróżniła szklankę i głośno odstawiła ją na stolik kawowy.
„Dzięki Bogu nie mamy dzieci. Jak miałabym im wytłumaczyć ten stan rzeczy?” – powiedziała na głos i poszła do sypialni.
„Właśnie takiej reakcji się spodziewałem” – mruknął Timur, uśmiechając się szeroko. „Zobaczymy, co jutro powie jej matka…”
Następnego ranka Timur obudził się po uporczywym telefonie teściowej. Marina Georgiewna zawsze wstawała wcześnie. Po przeczytaniu porannej wiadomości córki, w której barwnie opisała ich „nowe życie”, teściowa natychmiast zaczęła dzwonić do zięcia.
„Co masz na myśli, mówiąc, że jesteś teraz biedny?” – wyrzuciła z siebie, gdy tylko Timur odebrał telefon. „A kto zapłaci mój kredyt hipoteczny?”
- Weź kredyt w banku, dopóki nie rozwiążę swoich problemów. Albo sprzedaj stare mieszkanie… Jest po prostu puste… – odpowiedział leniwie Timur, przeciągając się na łóżku.
– Jak śmiesz mnie w to wciągać! Zwariowałeś? – oburzyła się Marina Georgiewna. – Jak ja teraz będę żyć? Ty, kiepski budowniczy, co ty sobie myślałeś, zaczynając tę budowę? Żyło nam się dobrze!
„To był mój gest dobrej woli, Marina Georgiewna. Miałem trochę wolnych pieniędzy i pomogłem twojej rodzinie przeprowadzić się do Moskwy. Nie miałem żadnego obowiązku tego robić” – odparł Timur, włączając głośnik i idąc do łazienki, żeby umyć zęby.
– Nie musisz? Wyrzucasz te domy jak z taśmy! Pomoc przy mieszkaniu to twoja bezpośrednia odpowiedzialność! – z sypialni dobiegały przenikliwe krzyki.
„Odpowiadaj szybko, jak będziesz mieć pieniądze!” syknęła teściowa do telefonu.
- Nic jeszcze nie wiadomo, Marina Georgiewna. Muszę iść. Oddzwonię później – Timur się rozłączył i spokojnie kontynuował poranne czynności.
Żony nie było w domu. Po śniadaniu mężczyzna udał się do biura, aby zarządzać firmą, o której wiedział, że dobrze prosperuje. Jednak po obiedzie czekała na niego niespodzianka, której nawet nie mógł sobie wyobrazić.
Timur z przerażeniem odkrył, że z domu zniknęły drogie rzeczy i akcesoria. Jego rzeczy.
- Vika, gdzie mój zegarek? Gdzie kije golfowe? Gdzie moja teczka ze skóry krokodyla? – Im dalej Timur przeszukiwał dom, tym więcej rzeczy nie znajdował.
„Sprzedałem je, Timur. Potrzebuję czegoś do życia” – odpowiedział spokojnie Vika, siedząc w salonie i licząc banknoty pięciotysięczne.
- Moje kije golfowe? Mój ulubiony zegarek? Mówisz serio? – Timur był wściekły.
„Teraz nie czas na golfa, Timur. Pomyśl, jak uratować interes. Możesz też sprawdzić godzinę w telefonie. Nie ma teraz potrzeby zbędnego popisywania się” – powiedziała surowo jego żona.
- Vika! Mam tylko jedno pytanie! Dlaczego sprzedałaś tylko moje rzeczy? Czemu nie swoje? Masz mnóstwo drogich torebek. Jak je sprzedasz, to możesz kupić mieszkanie w Moskwie! – Timur zacisnął pięści, tłumiąc emocje.
Chciał rzucić się na żonę, ale był z gruntu przeciwny przemocy. Podnieść rękę na kobietę? Nigdy.
– Co moje rzeczy mają z tym wspólnego? To twój problem, nie mój! – Vika kontynuowała liczenie pieniędzy, oblewając palec śliną.
„Trzy miliony osiemset tysięcy rubli. To mi wystarczy na pierwszy miesiąc” – uśmiechnęła się z zadowoleniem, ostrożnie wkładając paczki do torby.
- Co masz na myśli, mówiąc „masz dość”? A ja? – wykrzyknął Timur. – Jak mogłeś to wszystko sprzedać za trzy miliony osiemset, skoro sam mój zegarek kosztował siedem milionów?
– Powtarzam raz jeszcze, Timur. To twoje problemy. Rozwiąż je sam. Jestem kruchą, bezbronną kobietą, która drugi dzień żyje w stresie z twojego powodu. I nie zapomnij pomóc mojej mamie. Płakała przez telefon cały dzień… – Vika spojrzała na niego przenikliwie, wsiadła do samochodu i odjechała.
Timur zadzwonił do swojego najlepszego przyjaciela i spotkał się z nim w barze.
- Wania, ona kompletnie oszalała. Traktuje mnie jak worek śmieci… Sprzedała moje rzeczy bez pozwolenia… A wiedziałem, że jest ze mną tylko dla pieniędzy… – Timur upił łyk piwa i smutno spojrzał na przyjaciela.
– Timur, ale ona się w tobie zakochała, kiedy nie miałeś pieniędzy. Utrzymywała cię przez pięć lat, wierzyła w ciebie… – odpowiedział ostrożnie Iwan.
„Nie usprawiedliwiam jej czynów, ale może warto spróbować zrozumieć jej reakcję…” – powiedział ostrożnie Iwan po minucie ciszy.
„Tu nie ma nic do zrozumienia…” Timur odłamał kawałek suszonej ryby i pomachał nim w powietrzu, jakby chciał podkreślić swoją wypowiedź. „Vika jest po prostu niewdzięczna. Spodziewałem się zupełnie innego zachowania”.
- Które dokładnie? – Iwan zamówił jeszcze dwa piwa i zamarł, przyglądając się uważnie swemu przyjacielowi.
— Myślałam, że mnie wesprze, doda otuchy. Powie coś w stylu: „Jestem z tobą, kochanie! Damy radę!”… Ale zamiast tego — grad wyrzutów. — Timur podparł głowę ręką i niewidzącym wzrokiem obserwował kelnerów przemykających obok ich stolika.
„Daj jej czas… Może naprawdę jest zestresowana, bo czuje się bez wsparcia. Może za kilka dni opamięta się i zacznie cię wspierać” – zasugerował Iwan, mając nadzieję, że w jakiś sposób uspokoi przyjaciela.
– Wiesz, Wania, wymyśliłem ten test tylko dlatego, że przez ostatnie pół roku zrobiła się trochę zimna. Wiecznie kapryśna, ze wszystkiego niezadowolona. Dary traktuje jak coś oczywistego… Same wyrzuty zewsząd… – Timur obracał kieliszek w dłoni, badając bursztynowy płyn.
„Myślałem, że ten czek wszystko ułoży. Jeśli mnie nie wesprze, to koniec. Moi prawnicy i ja spędziliśmy cały miesiąc, obmyślając plan, żeby nic nie dostała w rozwodzie…” Timur wyjął telefon, spojrzał na zegarek i wstał zdecydowanie.
- Dobra, stary, muszę iść. Muszę skończyć robotę. – Zapłacił rachunek, przytulił przyjaciela i wyszedł.
Gdy tylko Timur zniknął za drzwiami, Ivan szybko wyjął telefon i wybrał numer Viki.
– Vika, słuchaj uważnie! Timur cię oszukuje. Nie ma żadnych problemów. To wszystko jest testem. Chce się dowiedzieć, czy się z tobą rozwieść, czy nie – wyrzucił z siebie pospiesznie Iwan, podnosząc głos do krzyku.
– Jeśli odejdziesz teraz albo on złoży pozew o rozwód, zostaniesz z niczym. Zostaniemy z niczym. Będziesz musiała być najsłodszym kotkiem na świecie, żeby się rozpłakał i ci wybaczył.
– Jak tylko dowiem się, gdzie ukrył pieniądze, natychmiast złożysz pozew o rozwód. Weźmiemy połowę jego majątku i będziemy żyć tak, jak sobie wymarzyliśmy. Kocham cię! – Iwan się rozłączył, wziął kawałek suszonej ryby i zamyślony ugryzł go. Potem, uderzając dłonią w stół, obrzucił Timura wszystkimi znanymi mu epitetami.
Tymczasem niepozorny mężczyzna siedzący przy sąsiednim stoliku opuścił bar i skierował się w stronę samochodu Timura.
- Timur Władimirowiczu, wszystko jest potwierdzone. Są w zmowie. Teraz mamy nagranie ich rozmowy – powiedział mężczyzna, włączając nagrywanie dźwięku w telefonie. W barze panował hałas, ale Iwan mówił tak emocjonalnie, że każde słowo było wyraźnie słyszalne.
- Jednego nie rozumiem, Leonidzie Stepanowiczu… – Timur siedział na tylnym siedzeniu swojej luksusowej limuzyny, mocno ściskając plastikową butelkę wody. – Czemu puściliśmy mimo uszu informację o pieniądzach? Teraz będą szukać. Będzie trudniej o rozwód…
– O to mi chodziło. Nie znajdą pieniędzy, choćby nie wiem jak długo szukali. A jeśli już coś znajdą, to są tak skomplikowane układy z firmami offshore, że te aktywa formalnie nie należą do ciebie. Nie bez powodu zapłaciłeś intrygantowi dziesięć milionów za stworzenie planu wypłaty środków… – Leonid Stiepanowicz uśmiechnął się szeroko.
— Dom jest zarejestrowany na firmę, tak jak wszystkie samochody. Według dokumentów firma nie należy do pana. Na koncie ma pan trzysta tysięcy rubli. Szybko je pan wyda. Znamy się na rzeczy, Timurze Władimirowiczu. Ma pan wszystko pod kontrolą. Proszę się nie martwić. — Mężczyzna mocno uścisnął dłoń Timura i wysiadł z samochodu.
- Spakować je na ostatni akt? – Leonid Stepanowicz z uśmiechem spojrzał przez okno.
- Tak, zróbmy to. Skończymy wszystko dzisiaj – odpowiedział Timur, odchylił się na krześle i zamknął oczy.
Kiedy Timur wrócił do domu po pracy, Wiktoria i Iwan już czekali na niego w salonie. Na ich twarzach malował się strach i konsternacja. Sześciu silnych mężczyzn w garniturach z ochrony Timura stało w pobliżu, obserwując każdy ruch „gości”.
- Jednego nie rozumiem… – Timur spojrzał z pogardą na swoją prawie byłą żonę. – Miałaś wszystko: pieniądze, dom, podróże, prezenty, pomoc dla matki… Dlaczego musiałaś tak głupio wszystko zepsuć? Czy byłem złym mężem?
Domyślał się, że Victoria w ciągu ostatnich sześciu miesięcy znalazła sobie kogoś innego, ale nie mógł sobie nawet wyobrazić, że będzie to jego najlepszy przyjaciel.
– A ty, Wania… Przyjaźnimy się od dzieciństwa. Ile razy pomogłem ci finansowo i z kontaktami? Nie spodziewałem się tego po tobie. Zazdrość? Nie możesz pogodzić się z tym, że stałem się sto razy bogatszy od ciebie? – Timur pokręcił głową, patrząc na Iwana z rozczarowanym uśmiechem.
Wiktoria chciała coś powiedzieć, ale Timur powstrzymał ją gestem.
– To nie jest dialog. To moje ostatnie słowo. I wiesz co? Wcale nie jestem smutny z powodu tego, jak to się wszystko potoczyło. Bo ty, Iwanie… Nie odebrałeś mi kobiety, którą kocham. – Timur przerwał, patrząc na swojego byłego przyjaciela.
– Nie da się odebrać ukochanej kobiety. Nigdy nie dopuściła nikogo do siebie. Ty, Wania, pozbawiłeś mnie problemu. Bardzo kosztownego problemu. I teraz musisz z nim żyć. – Timur zaśmiał się, a jego śmiech zabrzmiał jak cios.
W tym momencie pokojówka wytoczyła pięć dużych walizek. Spojrzała na Victorię z zakłopotaniem i pospiesznie odeszła.
– Powiem ci od razu: milionów nie dostaniesz. Możesz zatrzymać to, co sprzedałaś, Vika. To wszystko, co ci się należy za lata naszego wspólnego życia. Żyj, jak chcesz. Moi ludzie zabiorą cię do miasta. – Timur wyszedł z pokoju i już nigdy nie zobaczył ani Wiktorii, ani Iwana.
Nie otrzymawszy ani grosza w rozwodzie, Wiktoria natychmiast opuściła Iwana. Sprzedała matce część mieszkania, którą w całości opłacił Timur, i wróciła do rodzinnego Sarańska. Co się z nią dalej stało, nikt nie wie.
Iwan, straciwszy wszystko, zaczął ostro pić. Zamiast rozwoju, wybrał drogę samozniszczenia i wkrótce popadł w alkoholizm.
Timur długo pozostawał sam. Skupił się na biznesie, który odnosił coraz większe sukcesy. Rok później zakochał się w swojej asystentce. Nie planował jednak jeszcze ślubu. Według plotek, Timur był szczęśliwy z kobietą, która potrafiła go wspierać, inspirować i doceniać.
Mówią, że ci, którzy doświadczyli zdrady, stają się mądrzejsi. I że zdrada jest zawsze świadomym wyborem. Przecież nikt nie rozbiera się przez pomyłkę.
Czy to prawda, czy nie, każdy musi sam ocenić. Ale jedno jest pewne: wielkie słońce świeci równo wszystkim – zarówno wiernym, jak i niewiernym.