Dlaczego miałabym się wyprowadzić z mieszkania? – synowa spojrzała na teściową

  • Katiu, moja droga, usiądź – Walentyna Siergiejewna znacząco poklepała kanapę obok siebie. – Czeka nas poważna rozmowa.

Katia, która właśnie wróciła z pracy i nie zdążyła nawet przebrać się z biurowego kostiumu, zesztywniała. Kiedy teściowa nazwała ją „słoneczkiem”, spodziewano się kłopotów.

Zazwyczaj po takim przemówieniu następował albo moralizatorski wykład o tym, jak prawidłowo ugotować barszcz, „aby mąż nie umarł z głodu”, albo rada o konieczności pilnego poćwiartowania kilkorga wnucząt, „póki jest młoda”.

  • Walentyno Siergiejewno, może chociaż zdejmę buty? – Katia próbowała zyskać na czasie.

– Zdejmij, zdejmij – teściowa nie spuszczała z niej wzroku. – I przy okazji postaw czajnik. Bardzo się przyda do naszej rozmowy.

„Zaczęło się” – pomyślała Katia, zdejmując buty na korytarzu. Dzień i tak był ciężki – mnóstwo pracy, sprzątanie w domu, wideorozmowy z mężem, a do tego to oglądanie.

„Oczywiście, rozumiem wszystko” – zaczęła Walentyna Siergiejewna, gdy Katia w końcu usiadła przy filiżance herbaty – „ale sytuacja jest tak… delikatna”.

  • Co się stało? – Katia przygotowała się psychicznie na kolejną lekcję na temat tego, jak za ich czasów synowe były bardziej wyrozumiałe.
  • Svetochka i Tolik się rozwiodą.

Katia o mało się nie zakrztusiła herbatą. Swietłana, starsza siostra jej męża, groziła mu rozwodem od roku, ale niezbyt przekonująco.

„Nareszcie?” – zapytała.

– Jasne! – zaczęła się przedstawiać teściowa. – Już złożyła podanie! Widzisz, ten głupek znalazł sobie młodą sekretarkę. W każdym razie, Swietoczka i dzieciaki wprowadzają się do ciebie.

  • Do nas? – Katia poczuła dreszcz na plecach.
  • No tak, – Walentyna Siergiejewna uśmiechnęła się dziwnie. – Do tego mieszkania.

Zapadła cisza. Słychać było kapiącą wodę z kranu w kuchni, o którego naprawę Katia prosiła męża od dawna.

  • A dokąd idziemy ja i Andrzej, przepraszam? – Głos Katii stał się podejrzanie spokojny.

– Och, młoda jesteś! – teściowa machnęła ręką. – Wynajmij coś. Albo na jakiś czas zamieszkaj z mamą. A to idealne miejsce dla Swietoczki i dzieciaków – szkoła i przedszkole są blisko. A mieszkanie jest przestronne…

„Czekaj” – Katia położyła kubek na stole. „Więc chcesz, żebym się wyprowadziła z mieszkania?”

  • Katiusza, jak ona jest twoja? – Walentyna Siergiejewna ruszyła do ataku. – Kupiliśmy ją dla Andriuszy przed twoim ślubem. A Swieta – to siostra! Z dziećmi! Nie mogą żyć na ulicy!
  • Walentina Siergiejewna, – Katia wstała, – po pierwsze, to mieszkanie jest moje według dokumentów – sam Andrzej mi je podarował na ślub. Po drugie, Swieta miała własne mieszkanie, prawda?
  • O, co ty wyprawiasz! – teściowa też wstała. – Ona i Tolik wzięli kredyt hipoteczny na to mieszkanie, tam wszystko było skomplikowane. A tu twoja własna siostra ma kłopoty! Nie rozumiesz?

W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Na progu stanęła sama Swietłana, trzymając Kiryła i Sonię za ręce.

  • Cześć wszystkim! – zaśpiewała. – Przejeżdżaliśmy, pomyśleliśmy, że wpadniemy i zobaczymy! Dzieciaki tak bardzo tęskniły za ciocią Katią!

Katia spojrzała na zegarek – była tuż po ósmej wieczorem. „Przejeżdżaliśmy”, no cóż.

– Kiryusza, Soneczka, idźcie do kuchni – krzątała się Walentyna Siergiejewna. – Babcia teraz przygotuje dla was herbatę i ciasteczka. A my porozmawiamy z dorosłymi…

  • Mamo, już mi mówiłaś? – Swietłana opadła na krzesło i założyła nogę na nogę.

„Staram się” – westchnęła Walentyna Siergiejewna. „Katiusza jest uparta”.

  • Co tu dużo mówić? – Swieta wyjęła telefon. – Już dzwoniłam do projektanta, jutro przyjedzie obejrzeć mieszkanie. Musimy się zastanowić, jak ustawić meble.

Katia z oburzeniem wstrzymała oddech:

  • Przepraszam, co? Do kogo?
  • Katia, nie bądź egoistką – Swietłana teatralnie przewróciła oczami. – A tak przy okazji, mam dwójkę dzieci. Potrzebują przestrzeni, żeby się rozwijać.
  • Czyli nie potrzebuję przestrzeni? – Katia poczuła, że ​​zaczyna się gotować. – Może powinnam zamieszkać na ławce z mężem?
  • Oj, daj spokój! – prychnęła szwagierka. – Andriukha ciągle w delegacjach, a ty tu tylko odpoczywasz. A ja mam dzieci! Rozumiesz? Dzieci!

W tym momencie z kuchni dobiegł huk i pisk dziecka.

  • Babciu! Kirył wylał mi kompot na sukienkę! – Nieprawda! Sama mnie popchnęła! – To prawda! – To nieprawda!

„O mój Boże” – jęknęła Katya – „właśnie skończyli remont…”

– Tam! – zawołała triumfalnie Walentyna Siergiejewna. – Mówiłam ci – to idealne miejsce dla dzieci! Już się zadomowiły!

Katia po cichu wyjęła telefon i wybrała numer męża. Po trzecim sygnale usłyszała:

  • Cześć, słoneczko! Właśnie miałem…
  • Andriej, – przerwała mu Katia, włączając głośnik – twoja matka i siostra tu przyszły. Chcą nas wyrzucić.
  • Co?! – coś trzasnęło w słuchawce. – Mamo, jesteś tam?

– Andriuszo, synu mój – trajkotała Walentyna Siergiejewna – nie myśl tak! Tylko sytuacja Swiety jest skomplikowana…

  • Bracie – wtrąciła się Swietłana – rozumiesz, że nie mogę zostać na ulicy z dziećmi! A twoi wierni…
  • Dobra, przestań! – Głos Andrieja stał się szorstki. – Swieta, masz własne mieszkanie.

„Więc ma kredyt hipoteczny!” siostra zaczęła być kapryśna.

  • No i co? Bierzesz to już drugi rok.

W pokoju zapadła cisza. Walentyna Siergiejewna powoli zwróciła się do córki:

  • Co masz na myśli mówiąc „oddajesz to”?

Swietłana zbladła: – No cóż… to… tylko tymczasowe… O co tyle hałasu? Przynajmniej dodatkowy dochód!

„Więc” – powiedziała powoli Katia – „chcesz nas wyrzucić z naszego mieszkania, a mimo to masz swoje, które po prostu wynajmujesz?”

„Ty… jak ty…” zaczęła Swietłana, ale wtedy z kuchni dobiegł nowy trzask i dźwięk tłuczonych naczyń.

  • MAMO! – krzyknął Kirył. – Sonia rozbiła twój ulubiony wazon!
  • Jaki wazon? – Katia poczuła chłód.

„Dokładnie ten sam” – odpowiedział ponuro Andriej przez telefon. „Ten chiński, który dostaliśmy na ślub”.

  • To wszystko twoja wina! – nagle krzyknęła Swietłana, wskazując palcem na Katię. – Gdybyś od razu zgodziła się wyprowadzić, nic by się nie stało!

– Mamo – głos Andrieja stał się zupełnie stalowy – masz pięć minut, żeby opuścić NASZE mieszkanie. Dzwonię do wujka Toli, niech przyjdzie i odbierze…

  • NIE ŚMIEĆ SIĘ WZYWAĆ TOLII! – wyła Swietłana. – On i jego ryjówka…
  • Z jaką złośnicą? – dobiegł głos zza drzwi.

Natalia Wiktorowna, matka Katii, stała w drzwiach z torbami zakupów:

  • Kochanie, upiekłam ciasta, pomyślałam, że wpadnę… O! Mamy gości?

„Pirozki są cudowne!” – ożywiła się Walentyna Siergiejewna, próbując rozładować napięcie. „Napijmy się herbaty…”

– Poczekaj z herbatą – Natalia Wiktorowna położyła torebki na stoliku nocnym i zdjęła okulary. – Chyba coś ciekawego przegapiłam. Jakieś mamrotanie, jakieś poruszenie…

  • MAMO! SONIA POPLAMIŁA ZASŁONY KOMPOTEM! – dobiegło z kuchni.

„O, Boże” – jęknęła Katya, chwytając się za głowę.

  • No więc, – Natalia Wiktorowna zmarszczyła brwi jak nauczycielka (uczyła matematyki w szkole przez 30 lat). – No, siadajcie wszyscy i wyjaśnijcie po kolei, co się tu dzieje.

– Co tu tłumaczyć! – wybuchnęła Swietłana. – To nasze mieszkanie, nasze rodzinne mieszkanie! A twoja córka…

– „Nasze”? – Natalia Wiktorowna zmrużyła oczy. – To ciekawe. Czy to nie ty, Swieto, krzyczałaś na całą restaurację na weselu, że „dzięki Bogu, Andriuszka sprzedał kawalerkę i kupił normalne mieszkanie, bo inaczej byłby to wstyd”?

„Nie powiedziałam tego!” Swietłana zarumieniła się.

  • Ona ciągle mówiła – dobiegło z telefonu. – Mam nawet nagranie wideo.
  • Andriusza, – wtrąciła się Walentyna Siergiejewna – jak rozmawiasz z matką? Martwimy się o Swietoczkę! Przeżyła taką tragedię…
  • Jaka tragedia? – prychnęła Natalia Wiktorowna. – Że mąż ją zostawił? Nic dziwnego, przecież ciągle siedzi w saunach z koleżankami…
  • Co? – Walentyna Siergiejewna zsiniała. – Jak śmiesz! To wszystko oszczerstwa! Swietoczka jest z nami…
  • No, daj spokój – Natalia Wiktorowna machnęła ręką. – Cała szkoła wie. A tak przy okazji, siedzę z Kiryłem w świetlicy, podczas gdy jego matka…
  • Mamo! – rozległ się dziki krzyk z kuchni. – A Sonia wlazła ci do kosmetyczki! Rysuje szminką po ścianach!

Katia, która do tej pory w milczeniu obserwowała kłótnię, zerwała się i pobiegła do kuchni. Swietłana pomknęła za nią jak torpeda.

  • SONYA! MAMA JEST CHORY! NIE DOTYKAJ SZMINKI CIOCI!

– Mamo – odezwał się ponownie głos z telefonu – jesteś tam? Zadzwoniłam po taksówkę, zaraz będzie. Zabierz dzieciaki i…

  • Nigdzie się nie wybieram! – krzyknęła Swietłana z kuchni. – To teraz nasze mieszkanie! Mamo, prawda?

„Tak, tak, oczywiście” – zaczęła się wiercić Walentyna Siergiejewna. „Już wszystko postanowiliśmy!”

  • Zdecydowałaś się? – Natalia Wiktorowna udała zdziwienie. – A co do aktu darowizny mieszkania, tego samego, który Andrzej wystawił Katii, też już zdecydowałaś?

„Co jeszcze…” zaczęła Walentyna Siergiejewna, ale urwała.

– Właśnie tak! – Natalia Wiktorowna wyjęła teczkę z torebki. – Wiesz, coś mi się przeczuwało. Postanowiłam zrobić kopię na wszelki wypadek…

W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.

  • Idzie wujek Tola! – radośnie zawołał Andriej do telefonu.
  • Nie! – krzyknęła Swietłana, wybiegając z kuchni. – Nie chcę go widzieć! On… on…

Drzwi się otworzyły. Na progu stał rosły mężczyzna w skórzanej kurtce, trzymający za rękę piękną blondynkę około trzydziestki.

  • Witam wszystkich! – zagrzmiał. – Przechodziliśmy z Mariną…
  • Z czym Marina?! – wyła Walentyna Siergiejewna. – Tolik, obiecałeś tym… tym…
  • Sekretarka? – uśmiechnęła się blondynka. – Właściwie to jestem właścicielką sieci klubów fitness. I, nawiasem mówiąc, tej samej „mumrichy”, której Swieta wynajmuje mieszkanie. Już drugi rok.

W pokoju panowała grobowa cisza. Jedynym dźwiękiem, jaki można było usłyszeć, była Sonya nucąca coś w kuchni, rozmazująca szminkę po tapecie.

„Swieta” – powiedziała powoli Walentyna Siergiejewna – „czy wynajmujesz swoje mieszkanie… temu, z którym twój mąż się dobrze bawi?”

  • Tak! – Swietłana spanikowała. – Po prostu… tak po prostu wyszło! Ona dobrze płaci!

„Czyli” – wyjaśniła Natalia Wiktorowna – „macie mieszkanie, wynajmujecie je, dostajecie pieniądze, a jednocześnie chcecie eksmitować moją córkę?”

  • Ja nie… Ja po prostu… – Swietłana opadła na sofę. – No i co w tym takiego? Przecież z czegoś trzeba żyć! A tu taki dochód…
  • Dochód? – Walentyna Siergiejewna ożywiła się. – Czemu nic o tym nie wiem? Mówiłaś, że ledwo wiążesz koniec z końcem! Daję ci pieniądze co miesiąc!

Katia, która wróciła z kuchni z zniszczonymi zasłonami w rękach, tylko pokręciła głową: „Przepraszam, ale chyba czas, żeby ktoś poszedł do domu. A ja wyślę ci rachunek za nowe zasłony”.

  • Jakie zasłony?! – wybuchnęła Swietłana. – Wiesz, ile za nie zapłaciłam… – urwała.
  • Za co? – wujek Tola zmrużył oczy.

„Swieta postanowiła zorganizować tu wizytę” – wyjaśnił głos Andrieja w telefonie. „Chciała zamieszkać w mieszkaniu”.

  • A jak u ciebie? – zapytała Marina.
  • A ona swoje wynajmuje. Tobie, jak rozumiem, – zaśmiał się Andriej.
  • Zaczekaj – Walentyna Siergiejewna złapała się za serce. – Więc nas okłamałaś? O pieniądzach, o mieszkaniu i…
  • Mamo! – znów dobiegło z kuchni. – A Sonia weszła do lodówki!
  • Dość tego – Katia wstała stanowczo. – Dość. Swietłano, zabierz dzieci i idź do domu. Do SWOJEGO mieszkania.
  • Ale ja…

– A ty, Walentyno Siergiejewno – zwróciła się Katia do teściowej – jeśli chcesz pomóc córce, pomóż. Ale nie moim kosztem.

„Zadzwoniłem po taksówkę” – powiedział Andriej. „Już przyjechała”.

– Chodźmy, siostro – wujek Tola wziął Swietłanę za łokieć. – Porozmawiamy po drodze. O mieszkaniu, o kłamstwach i o dzieciach…

  • A co do alimentów – dodała Marina. – A tak przy okazji, jestem prawnikiem. Mogę pomóc z dokumentami.

Piętnaście minut później mieszkanie było puste. Została tylko Natalia Wiktorowna, by pomóc córce zatrzeć ślady jej dziecięcej „kreatywności”.

„Wiesz” – powiedziała, zmywając szminkę ze ściany – „zawsze mówiłam: jedyną rzeczą gorszą od wroga jest rodzina, która postanowiła «czynić dobro»”.

  • Mamo, – uśmiechnęła się Katia, – tylko posprzątamy. A potem spróbujemy twoich ciast.

– Z kapustą, twoją ulubioną – mrugnęła Natalia Wiktorowna. – A tak przy okazji, może zadzwonimy do Andrieja? Opowiemy mu, jak się to skończyło?

  • Już piszę – Katia wyjęła telefon. – Kochanie, u nas wszystko w porządku. Tylko zasłony trzeba będzie zmienić…

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *