Nie mogłam uwierzyć w słowa mojego męża. Oczywiście, rozumiem wszystko, trzeba pomagać bliskim, ale czy on nie rozumie, że taka decyzja będzie prowadzić do ciągłych konfliktów?
Pobraliśmy się sześć lat temu i niemal natychmiast wprowadziliśmy się do mieszkania naszych marzeń. Mój mąż pracował w dużej firmie meblarskiej, jako zastępca dyrektora, nigdy sobie niczego nie odmawialiśmy.
Rok po ślubie urodził nam się syn, Artem, na którego nie mogliśmy oderwać wzroku. Teściowa często przyjeżdżała do nas, żeby opiekować się wnukiem, i nawet podczas tych krótkich spotkań udawało nam się kłócić o różne drobiazgi.
Olga Nikołajewna nie pochwalała mojego podejścia do wychowywania syna i prowadzenia domu i nigdy nie przegapiła okazji, żeby mi o tym powiedzieć. Mój mąż o tym wiedział, ale nie przeszkodziło mu to w podjęciu decyzji.
„Przeprowadzam mamę, żeby zamieszkała z nami” – powiedział mi mąż.
- Liosza, mam nadzieję, że żartujesz? – Nie wierzyłem własnym uszom.
- Nie, mówię poważnie. Zaczyna remont w domu, potrzebuje miejsca, żeby się gdzieś zatrzymać na dosłownie trzy miesiące.
- Trzy miesiące? – Spojrzałam na męża z oburzeniem. – Nie możemy wytrzymać ze sobą dłużej niż parę godzin, a ty chcesz nas umieścić w jednym mieszkaniu?
- Len, nie przejmuj się tak, moja matka jest rozsądną osobą, nie będzie cię nękać.
- Ale ona ciągle mnie nęka, chociaż z nami nie mieszka. – Wydawało mi się, że Lesha sobie ze mnie żartuje.
„Porozmawiam z nią i nie będzie cię niepokoić” – obiecał mąż. „Mieszkanie jest duże, nawet nie będziecie na siebie zwracać uwagi”.
„Przeceniasz wielkość naszego mieszkania”. Wciąż miałam nadzieję, że mój mąż opamięta się i zrozumie, że Oldze Nikołajewnie będzie lepiej gdzie indziej.
- Po co w ogóle o tym wszystkim dyskutować? – Lesha zaczynała się irytować. – Matki nie zostawię na ulicy, ona i tak będzie tu mieszkać, a to nie podlega dyskusji.
„Dziękuję, że wziąłeś moją opinię pod uwagę” – powiedziałem sarkastycznie. „Myślałem, że jesteśmy rodziną i powinniśmy podejmować takie decyzje razem”.
- Ona też jest moją rodziną, więc zamknijmy ten temat.
„Skoro tak uważasz”, mruknąłem, uświadamiając sobie, że przegrałem tę kłótnię.
Lesha przyprowadziła do nas Olgę Nikołajewną już po kilku dniach. Wyglądała na bardzo zadowoloną, zwłaszcza w porównaniu ze mną.
„Pewnie cieszy się, że może mnie uczyć mądrości przez cały dzień” – pomyślałam, gotowa wybuchnąć płaczem z powodu własnej bezradności.
- Lenoczko, dlaczego jesteś taka zdenerwowana? – zapytała Olga Nikołajewna, patrząc na mnie z uśmiechem.
„Wszystko w porządku, jestem tylko zmęczona” – skłamałam, próbując się uśmiechnąć.
„Cieszę się, że będziemy mogli spędzać ze sobą więcej czasu” – teściowa położyła mi rękę na ramieniu i lekko je ścisnęła.
„Tak, świetnie!” Próbowałem udawać radość.
- No to pójdę rozpakować swoje rzeczy. – Olga Nikołajewna poszła do swojego pokoju, coś gwiżdżąc.
Wbrew moim oczekiwaniom, teściowa nie wtrącała się do nieproszonych rad. Spodziewałem się, że sama zacznie budować dom, ale nic takiego się nie wydarzyło. Początkowo bardzo mnie to cieszyło, ale potem zdałem sobie sprawę, że obecna sytuacja wcale nie jest lepsza.
Olga Nikołajewna okazała się osobą bardzo niechlujną i niedbałą. Potrafiła jeść, zostawiając talerze i okruszki na stole, nie wkładać jedzenia do lodówki i spokojnie chodzić po mieszkaniu w butach na co dzień.
- Olgo Nikołajewna, czy mogłabyś posprzątać po sobie stół? Naprawdę nie chcę, żeby tu pojawiły się karaluchy. – Kiedyś nie mogłam tego znieść.
„Czy trudno ci strzepywać okruszki?” – zaskoczyła mnie teściowa swoim pytaniem.
„Nie mogę za tobą chodzić i sprzątać wszystkiego, co rzucasz” – powiedziałam oburzona. „Trudno ci po sobie posprzątać?”
- Przepraszam, po prostu myślałam, że będąc w odwiedzinach, nie muszę myśleć o takich rzeczach – powiedziała teściowa urażona. – Sprzątam po tobie, kiedy mnie odwiedzasz.
„Zostaniemy u ciebie co najwyżej na lunch”. Nie zrozumiałem tego porównania.
„Rozumiem, nie ma tu zwyczaju pomagania sobie nawzajem” – Olga Nikołajewna demonstracyjnie odwróciła się ode mnie.
Nie wiedziałam, jak zareagować na zachowanie mojej teściowej, próbowałam wymyślić, co odpowiedzieć, ale nie potrafiłam i po prostu wyszłam.
Wieczorem, kiedy Lesza wróciła z pracy, chciałem z nim porozmawiać, ale Olga Nikołajewna mnie wyprzedziła. Przechodziłem obok jej pokoju i usłyszałem fragmenty ich rozmowy, zatrzymałem się i posłuchałem.
„Jak ona może mnie ganić? Czyż nie zasługuję na szacunek?” – skarżyła się Olga Nikołajewna Leszy.
- Mamo, ona ma dużo na głowie, nie bądź zbyt surowa.
„Pomagam jej z Artemem, ale ona mi za to nie podziękuje”. Po tych słowach miałem ochotę wpaść do pokoju i powiedzieć wszystko, ale powstrzymałem się.
Olga Nikołajewna prawie nie pomagała Artemowi, tylko od czasu do czasu ugotowała mu śniadanie, ale to wszystko. Kilka razy prosiłam ją, żeby odebrała Artema z przedszkola, ale powoływała się na jakieś sprawy, które jej to uniemożliwiały.
- Mamo, słyszałam cię, obiecuję, że porozmawiam z Leną.
— „Niech mi tylko spróbuje wytłumaczyć, że się mylę” – pomyślałem, zaciskając pięści i odsuwając się od drzwi, żeby nie dać się złapać na podsłuchiwaniu. Poszedłem do kuchni i zacząłem gotować obiad. Artem co chwila podbiegał do mnie z masą pytań. Dostali w przedszkolu jakąś pracę plastyczną, a teraz pilnie ją sklejał w swoim pokoju, od czasu do czasu podbiegając po radę.
„Synu, albo poczekaj, aż skończę jeść obiad, albo idź do taty albo babci” – zapytałem syna, gdy podbiegł do mnie po raz piąty.
- Tata kończy pracę, a babcia powiedziała, że mam wszystko zrobić sama i że czas, żeby ona odpoczęła.
- Oczywiście, babcia jest najbardziej zmęczona – oburzyłem się. – To poczekaj chwilę, to skończymy razem – zaproponowałem.
„Okej” – zgodził się Artem i wybiegł z kuchni.
Przy kolacji panowała napięta atmosfera, byłam zła na Olgę Nikołajewną, a ona na mnie. Mąż siedział jak między dwoma ogniskami i tylko Artem wesoło rozmawiał o jakiejś nowej kreskówce.
- Olgo Nikołajewna, pozmywasz naczynia, muszę pomóc Artemowi w jego rzemiośle? – Próbowałam powiedzieć to swobodnie, ale bacznie obserwowałam reakcję teściowej.
- Uważałam, że dzieci powinny same odrabiać zadania domowe. – Olga Nikołajewna nie była zadowolona z mojej prośby.
- Większą część pracy wykonał sam, ale nie ma nic złego w tym, że mu trochę pomogę.
„Dobrze” – Olga Nikołajewna niechętnie się zgodziła i znacząco spojrzała na Leszę, która wyraźnie nie miała zamiaru wtrącać się do tej rozmowy.
Kiedy wszystkie wieczorne obowiązki dobiegły końca i nadeszła pora pójścia spać, Lesha usiadła obok mnie na łóżku i zaczęła rozmowę.
- Kochanie, może nie będziesz taka surowa wobec swojej mamy?
- Naprawdę? – Nie sądziłam, że zada to pytanie w ten sposób. – Naprawdę myślisz, że jestem dla niej surowy?
- Ona jest już starą kobietą, jest bardzo zmęczona, może nie powinniśmy jej obarczać zbyt wieloma rzeczami? – Lesha bała się, że się zdenerwuję, i starała się mówić możliwie najciszej.
„Wiesz, nie sądzę, żeby proszenie kogoś o posprzątanie stołu po tobie było zbyt dużym obciążeniem” – powiedziałam oburzona.
- Tak, rozumiem, po prostu bądź dla niej trochę bardziej wyrozumiały.
„Uwierz mi, nie mógłbym być bardziej pobłażliwy” – powiedziałem, ciężko wzdychając.
- Rozumiem, że to dla Ciebie trudne, ale nie podgrzewajmy atmosfery, nikomu to nie jest potrzebne.
Rozumiałam, że mój mąż chce jak najlepiej, ale denerwowało mnie, że poważnie traktował skargi mojej mamy. Poszłam już na wiele ustępstw i chciałam, żeby był całkowicie po mojej stronie. Czas mijał, ale niewiele się zmieniło. Olga Nikołajewna nadal leniuchowała i robiła bałagan w domu. Nawet mały Artiom był czystszy od swojej babci.
Pamiętałem wszystkie jej narzekania na to, jak prowadzę dom, i nie mogłem pojąć, dlaczego jej podejście wydawało jej się bardziej właściwe. W pewnym momencie zacząłem mieć wrażenie, że remont w jej domu nigdy się nie skończy.
Nerwy miałam napięte, byłam gotowa załamać się w każdej chwili. Pewnego dnia udało mi się wyjść wcześniej z pracy i spieszyłam się do domu, żeby zdążyć przed powrotem syna z przedszkola. Wchodząc do mieszkania, usłyszałam męski głos dochodzący z pokoju teściowej. Nie zdążyłam się nawet zastanowić, gdy nagle drzwi się otworzyły i na korytarz wyszedł mężczyzna.
„Cześć, szykowałem się do wzięcia prysznica” – powiedział, przechodząc obok mnie z nonszalancką miną.
- A kim ty właściwie jesteś? – Spojrzałem ze zdziwieniem na nieuprzejmego gościa.
- Jestem przyjaciółką Olgi Nikołajewnej.
- Lena, to mój gość, nie przeszkadzaj mu. – głowa teściowej wychyliła się zza drzwi.
- Nie przeszkadzaj mi? Gość?! – To było ponad moje siły, nie mogłem już wytrzymać. – Poproszę cię, żebyś opuścił moje mieszkanie. – Powiedziałem, patrząc na mężczyznę i wskazując na drzwi.
- Jak możesz tak traktować mojego gościa? – Olga Nikołajewna spojrzała na mnie z niezadowoleniem.
„Nie dość, że nic nie robisz w domu, tylko bałaganisz, to jeszcze masz czelność przyprowadzać tu nieproszonych gości?” Nie miałam zamiaru się dłużej powstrzymywać.
„Jestem dorosły i nie będę cię pytał o pozwolenie, kogo i kiedy mogę przyprowadzić.”
„Wprowadź mnie do swojego domu, a sam wyjdziesz!” krzyknąłem ponownie do bezczelnego mężczyzny.
Powoli wszedł do pokoju Olgi Nikołajewnej i minutę później skierował się do wyjścia. Przez cały ten czas teściowa i ja staliśmy w milczeniu i patrzyliśmy na siebie gniewnie.
„Lenya, zadzwonię do ciebie” – krzyknęła za nim. „To mieszkanie mojego syna, jak śmiesz ustalać tu własne zasady i hańbić mnie przy gościach?”
- To nasze wspólne mieszkanie i nie pozwolę, żeby zamieniło się w miejsce randek!
„Porozmawiam o tym z Leshą później” – powiedziała teściowa ze złością i wróciła do swojego pokoju, trzaskając drzwiami z całej siły.
Nie mogłem pojąć, jak moja teściowa mogła się tak zachować. Zawsze mieliśmy trudne relacje, ale nie mogłem sobie nawet wyobrazić, że mogłoby do tego dojść. Tego wieczoru postanowiłem za wszelką cenę porozmawiać z Lyoszą, żeby uspokoił matkę.
Nie mogłam się uspokoić po tym, co się wydarzyło, obowiązki domowe zeszły na dalszy plan, a ja po prostu siedziałam w sypialni i czekałam na moment, kiedy będę mogła odebrać Artema z przedszkola.
Kiedy odebrałam syna, nie chciałam wracać do domu, więc postanowiliśmy trochę pospacerować. Artem jeździł na hulajnodze po podwórku, a ja stałam tam, planując w myślach nadchodzącą rozmowę z mężem. Nagle zaczął padać deszcz i musieliśmy z Artemem zakończyć spacer.
Kiedy wróciliśmy, Lyosha był już w domu, siedział przy stole w salonie i rozmawiał z kimś przez telefon. Pomogłem Artemowi zdjąć buty, a on pobiegł do łazienki umyć ręce. Podczas gdy odkładałem buty na półkę, Olga Nikołajewna wyszła ze swojego pokoju i zajrzała do salonu.
– Ona też czeka na Lyoszę, będzie narzekać, jaki ze mnie zły człowiek – stwierdziłem, patrząc z wrogością na teściową. W tym momencie Artem wybiegł z łazienki, trzymając w rękach małą buteleczkę.
- Mamo, spójrz na ten jaskrawy kolor! Mogę nim rysować?
„Co to jest?” Przyjrzałem się uważnie butelce.
- To moja szminka, kto ci pozwolił ją wziąć? – Olga Nikołajewna podeszła do Artema od tyłu, a on aż się wzdrygnął ze zdziwienia, szminka rozprysła się na podłodze. – Co ty wyprawiasz? Kto cię wychował na takiego niechluja?!
- Olgo Nikołajewna, nie krzycz na moje dziecko – powiedziałam, patrząc na oburzoną teściową. – On to zrobił przez przypadek, sama go nastraszyłaś.
- Dlaczego ten chłopak zabiera moje rzeczy bez pozwolenia? Co z ciebie za matka, skoro nie potrafisz wytłumaczyć swojemu dziecku, co jest dobre, a co złe?
„Nie ośmielaj się tak do mnie mówić!” – podniosłam głos.
„Będę mówić, co uznam za stosowne. A ty” – spojrzała groźnie na Artema – „nigdy więcej nie dotykaj moich rzeczy”.
- Mamo! – Lesha wyjrzała z salonu. – Co ty robisz? – Był wyraźnie niezadowolony z tego, co usłyszał.
- Zadaj to pytanie swojej żonie i synowi. – Olga Nikołajewna zwróciła się do Leshy.
„Nie mam do nich żadnych pytań, ale zachowujesz się jakoś niegrzecznie”.
- Nie zadowoliłem wszystkich wokół, więc jak możesz się wstydzić i obwiniać własną matkę?
„Nie oskarżam nikogo o nic, ale teraz się mylisz” – Lesha nie poddawała się.
- Powinieneś mi podziękować za wychowanie słabeusza, może przynajmniej uda mi się poprawić jego zachowanie.
- Trzymaj język za zębami. – Nie miałem zamiaru tolerować obelg pod adresem Artema.
„Wiesz, mamo, lepiej będzie dla ciebie, jeśli odejdziesz” – powiedziała Lesha.
- Wyjść? Wyrzucasz mnie?
- Tak, pewnie będzie ci lepiej z ciocią Nadią, jesteście siostrami, znajdziecie wspólny język.
- A co, nie jestem twoją krewną? – oburzyła się Olga Nikołajewna. – Ze mną łatwo znaleźć wspólny język, ale twoja żona najwyraźniej nie ma takiego pragnienia.
- Dosyć tego! – krzyknęła Lesza. – Idź, zawołaj siostrę i spakuj swoje rzeczy, ja cię zawiozę.
Olga Nikołajewna rzuciła mi gniewne spojrzenie i poszła do swojego pokoju. Byłam niesamowicie szczęśliwa, że Liosza stanął po mojej stronie i nie pozwolił matce zrobić mi krzywdy. Kilka godzin później zaprowadził ją do cioci Nadii, a ja odetchnęłam z ulgą.
Od miesięcy nie czułam się komfortowo we własnym mieszkaniu i teraz w końcu mogłam się zrelaksować. Po tym incydencie Olga Nikołajewna była bardzo obrażona na Lioszę, ale w naszym domu zapanował spokój i cisza.