„To rozwód, niech tak będzie, ale mieszkanie jest podzielone na pół!” – powiedział pewnie mój mąż, ale szybko mu przerwałam.

Dźwięk pęku kluczy spadających na podłogę rozniósł się echem po całym mieszkaniu.

Olga oparła się zmęczona o ścianę w korytarzu, przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze.

Trzydzieści dwa lata, udana kariera, własne mieszkanie – życie wydawało się idealne. Ale coś poszło nie tak.

„Kochanie, jesteś już w domu?” Paweł wyjrzał z pokoju, w którym oglądał kolejny mecz piłkarski.

„Planowałem spędzić wieczór z chłopakami. Nie masz nic przeciwko?”

Olga po cichu weszła do kuchni i włączyła czajnik. Na stole pozostał brudny talerz po śniadaniu – jej mąż, jak zwykle, nie posprzątał po sobie.

„Pash, może powinieneś przestać siedzieć z chłopakami? To już trzeci raz w tym tygodniu”.

„Daj spokój, przecież nie robię tego codziennie!” Paweł podszedł od tyłu i spróbował ją przytulić. „A tak w ogóle, mężczyzna potrzebuje towarzystwa, rozumiesz?”

„A czy mężczyzna nie musi szukać pracy?” Olga cofnęła się i otworzyła lodówkę. „Obiecałeś znaleźć przyzwoitą posadę sześć miesięcy temu”.

„Teraz wszędzie są zwolnienia, kryzys. Widzicie, jaka jest sytuacja” – powiedział Paweł, rozkładając ręce. „Szczerze mówiąc, szukam. To po prostu wymaga czasu”.

„Czas?” Olga zatrzasnęła drzwi lodówki. „Kto zapłaci za czynsz? Za zakupy? Za twoje spotkania ze znajomymi?”

„Jesteśmy rodziną, dzielimy się wszystkim. Nie rozumiem, dlaczego ciągle mi marudzisz o pieniądze” – zmarszczył brwi Paweł. „Kiedy się pobraliśmy, sam to mówiłeś – mieszkamy razem, dzielimy się wszystkim”.

„Podział?” Olga gwałtownie się odwróciła. „Co właściwie dzielimy, Paszo? Zapłaciłam za to mieszkanie w całości z własnych pieniędzy przed ślubem. Płacę rachunki. Kupuję artykuły spożywcze. A ty po prostu to wydajesz”.

„No i co!” Paweł demonstracyjnie przewrócił oczami. „Znowu to samo. To nie moja wina, że ​​zarabiasz więcej. Poza tym, to ja jestem mężczyzną, głową rodziny…”

„Głowa rodziny?” Olga wyciągnęła paragony z torby. „To może wyjaśnisz, dlaczego rachunek za media się podwoił? To twoi znajomi siedzą tu całymi dniami, palą światło i leją wodę. A ja płacę”.

„Nie bądź taki małostkowy!” Paweł machnął ręką. „A co z tego, że to rachunek? Masz pieniądze”.

„Mam. Nie nasze, tylko moje” – Olga usiadła przy stole i wyjęła notatnik. „Policzmy, ile wpłaciłeś do budżetu rodzinnego w ciągu ostatniego roku?”

„Nic nie będę liczył” – Paweł odwrócił się do okna. „To upokarzające”.

„Życie na koszt żony jest upokarzające” – zaczęła pisać Olga. „W zeszłym miesiącu zarobiłeś czterdzieści tysięcy. Dwadzieścia z tego wydałeś na własne przyjemności, a dziesięć pożyczyłeś przyjacielowi…”

„Nie zaczynaj!” Paweł uderzył pięścią w stół. „Mówiłem ci – wszystko jest wspólne! Nasze mieszkanie jest wspólne, nasze pieniądze są wspólne…”

„To moje mieszkanie” – Olga podniosła wzrok znad notatnika. „Kupiłam je, zanim się poznaliśmy. Sama na nie zapracowałam, sama je kupiłam”.

„No tak, oczywiście!” – zaśmiał się sarkastycznie Paweł. „A ja na to: nikim. Po prostu tu mieszkam. A tak przy okazji, zgodnie z prawem, majątek małżeński…”

„Zgodnie z prawem?” Olga wstała. „W takim razie spójrzmy na prawo i zobaczmy, jaki wkład wnieśliście do rodziny przez ostatnie trzy lata małżeństwa. Jaki wkład wnieśliście?”

„Nie muszę ci odpowiadać!” – Paweł podniósł głos. „Przestań mnie ganić! Nie jestem żadnym żigolo”.

„Kim jesteś?” Olga skrzyżowała ramiona na piersi. „Pracujesz za najniższą krajową, nie przynosisz pieniędzy do domu, po prostu je wydajesz. Zapłaciłabyś chociaż za zakupy? Albo za czynsz?”

„Wiesz co?” Paweł złapał kurtkę. „Mam dość! Idę do Dimona, przynajmniej nie liczy każdego grosza”.

„Jasne, proszę bardzo!” Olga rzuciła paragon na stół. „Tylko nie zapomnij poprosić o pieniądze, bo nie starczy ci na taksówkę”.

Paweł zatrzasnął drzwi tak mocno, że szyba zadrżała. Olga powoli opadła na krzesło i przetarła twarz dłonią. Trzy lata temu wszystko wydawało się takie idealne – przystojny, troskliwy mężczyzna, piękne zaloty, romans. Kto by pomyślał, że za tą fasadą kryje się zwykły konsument?

Telefon zawibrował – przyszła wiadomość od znajomego:

„Jak się masz? Czy Pasza znalazł pracę?”

Olga uśmiechnęła się beztrosko. Gdyby tylko. Paweł „szukał pracy” od sześciu miesięcy, a jednocześnie udawało mu się wydawać pieniądze na zabawę z przyjaciółmi. Ale wszystko zaczęło się inaczej.

Spotkali się w kawiarni – Olga spotykała się z klientem, a Paweł siedział przy sąsiednim stoliku. Zaczęli rozmawiać i wymienili się numerami telefonów. Paweł uwodził ją, przynosił kwiaty i zabierał do kina. Co prawda, nawet wtedy Olga obawiała się, że wszystkie ich randki są tanie, ale zrzucała to na karb skromności.

Kiedy zamieszkali razem, Paweł jakimś cudem po cichu przerzucił na Olgę wszystkie obowiązki finansowe. Początkowo mówił, że to tymczasowe, potem zaczął mówić o tym, że wszystko w rodzinie jest wspólne. A teraz nawet mieszkanie uważa za swoje.

Olga wstała i podeszła do okna. Na zewnątrz robiło się ciemno i padał lekki deszcz. Jej mąż był gdzieś tam, być może narzekał znajomym na swoją „materialistyczną” żonę. A ona siedziała w mieszkaniu, które sama opłacała, zastanawiając się, jak da radę żyć.

Telefon znów zawibrował. Tym razem dzwoniła mama:

— Oleńko, jak się masz? Pasza znalazł pracę?

„Nie, mamo” – Olga przycisnęła telefon do ramienia, zbierając brudne naczynia ze stołu. „Wszystko po staremu”.

„Kochanie, mówiłam ci…” Mama westchnęła ciężko. „Pamiętasz, co tata zawsze powtarzał? Kobieta powinna być niezależna”.

  • Pamiętam mamo.

„Co ty wyprawiasz? Ciągniesz to…” Mama zawahała się, szukając słów. „Ten żigolo”.

„On nie jest żigolo, mamo. To po prostu…” Olga zamilkła, patrząc na rachunki. „To po prostu skomplikowane”.

„Co jest takiego trudnego?” Głos mamy nabrał szorstkiego tonu. „Mieszka w twoim mieszkaniu, je twoje jedzenie, wydaje twoje pieniądze. A co dostajesz w zamian?”

Olga nie odpowiedziała. Co można powiedzieć? To wszystko prawda – żyje, je, wydaje. I nawet nie uważa, że ​​to źle. Wręcz przeciwnie, uważa, że ​​ma do tego pełne prawo.

Tego wieczoru, kiedy Paweł wrócił, wyraźnie podchmielony, Olga siedziała przy laptopie, przeglądając rodzinny budżet. Liczby były ponure – w ciągu ostatniego roku jej mąż dokładał się do mniej niż jednej dziesiątej wydatków rodziny.

„Czekałeś celowo?” Paweł zrzucił buty i poszedł do kuchni. „Znowu będziesz mi prawił wykłady?”

„Nie” – Olga zamknęła laptopa. „Właśnie przeglądałam swoje wydatki. Wiesz, ile wydałaś na rozrywkę w tym miesiącu?”

„No to zaczynamy!” Paweł wyjął kiełbaskę z lodówki. „Czy możemy już przestać liczyć? Jesteśmy rodziną czy księgowością?”

„Jesteśmy rodziną, w której jedna osoba dźwiga wszystko sama, a druga uważa to za normalne” – Olga wstała od stołu.

„Słuchaj, jak długo to jeszcze potrwa?” Paweł rzucił na stół niedojedzony sandwicz. „Skoro ci tak ciężko, sprzedajmy to mieszkanie i kupmy inne, większe. Na pewno będziemy dzielić mieszkanie”.

Olga zamarła w bezruchu. To było to. To, czego bała się usłyszeć przez te wszystkie lata.

„Więc tak to wygląda?” Olga powoli odwróciła się do męża. „Sprzedać moje mieszkanie?”

„Nasze” – Paweł uniósł palec wskazujący. „Zgodnie z prawem, wszystko, co nabyte w czasie małżeństwa…”

„To mieszkanie zostało kupione przed naszym ślubem” – Olga odsunęła laptopa. „Wiesz, długo zastanawiałam się, co z tobą nie tak. I teraz rozumiem”.

„Co się ze mną dzieje?” Paweł skrzyżował ramiona na piersi.

  • Wszyscy. Składam pozew o rozwód.

Paweł się roześmiał:

— Och, daj spokój! Znów te twoje fantazje. Pamiętam, jak groziłeś, że odejdziesz, kiedy rozbiłem samochód. I co z tego? Nadal nigdzie nie odszedłeś.

„Tym razem to poważna sprawa” – powiedziała Olga, kierując się do wyjścia z kuchni. „Jutro złożę podanie”.

„Możesz już iść!” krzyknął za nią Paweł. „Pamiętaj tylko, że mieszkanie jest podzielone na pół!”

Olga nie odpowiedziała. Zatrzasnęła drzwi sypialni i wyciągnęła z szafy teczkę z dokumentami. Ręce jej się trzęsły, ale podjęła decyzję.

Rano, gdy Paweł jeszcze spał na kanapie, Olga już stała w kolejce w urzędzie stanu cywilnego. Jej serce było czyste i spokojne. Szybko rozpatrzyli jej wniosek i wyznaczyli termin.

Wieczorem Paweł spotkał swoją żonę na korytarzu:

„No więc, uspokoiłeś się? Zastanawiałem się, czy nie potrzebujesz przerwy? Chodźmy gdzieś, zabawmy się…”

Olga w milczeniu podała mu kopię pozwu rozwodowego. Paweł spojrzał na linijki i wyraz jego twarzy się zmienił.

„Ty… naprawdę to złożyłeś?” Papier trząsł mu się w dłoniach. „Tak po prostu?”

  • To nie jest łatwe. Czekałem trzy lata, aż się zmienisz.

„I co teraz?” Paweł odrzucił kartkę. „Myślisz, że po prostu odejdę? Nic nie dostaniesz, jak to rozdzielimy?”

„Czego konkretnie nie dostanę, Paszo?” Olga weszła do pokoju i wyciągnęła teczkę z dokumentami. „Proszę spojrzeć. Umowa kupna mieszkania. Data jest sześć miesięcy przed naszym ślubem”.

„I co z tego?” Paweł zbladł, patrząc na papiery. „Mieszkałem tu trzy lata! Zainwestowałem!”

„W co dokładnie zainwestowałeś?” Olga wyciągnęła kolejny dokument. „Oto wyciąg z banku. Wszystkie opłaty za czynsz są na mojej karcie. Media też. Może kupiłeś meble? Zrobiłeś jakieś remonty?”

„Ja… ja czasami kupowałem artykuły spożywcze!” Paweł zaczął chodzić po pokoju. „A tak w ogóle, zgodnie z prawem…”

„Zgodnie z prawem majątek nabyty przed ślubem nie podlega podziałowi” – ​​powiedziała Olga, odkładając dokumenty do teczki. „Możesz skonsultować się z prawnikiem”.

„Więc tak to wygląda?” Paweł uderzył pięścią w stół. „Wyrzucasz mnie na ulicę?”

„Nie, Paszo. Po prostu oddaję ci wolność. Idź i żyj, jak chcesz. Ale tym razem na własny koszt.”

Paweł wybiegł z mieszkania, głośno trzaskając drzwiami. Olga podeszła do okna – jej mąż pędził szybko w stronę przystanku autobusowego. Pewnie znowu poszedł do znajomych, narzekając na chciwą żonę.

Zadzwonił telefon i na ekranie pojawiło się imię mojego znajomego:

  • No i co, zrobiłeś to?

„Tak” – Olga usiadła na parapecie. „Złożyłam wniosek”.

  • A co z nim?

— Na początku nie wierzyłem. Potem zaczął mówić o podziale majątku.

„Czy on myśli, że coś w tym jest?” zaśmiała się jej przyjaciółka.

— Już nie. Pokazałem dokumenty mieszkania.

— A co dalej?

„Nie wiem” – Olga przesunęła dłonią po chłodnym szkle. „Ale wiem na pewno, że nie chcę już dźwigać tego ciężaru sama”.

Godzinę później zadzwonił dzwonek do drzwi. Paweł stanął na progu, ale już nie tak pewny siebie:

„Olga, porozmawiajmy. Zrozumiałem już wszystko. Naprawdę. Jutro zacznę szukać prawdziwej pracy”.

„Za późno, Paszo” – Olga oparła się o framugę drzwi. „Nie wierzę już twoim obietnicom”.

„Ale wszystko możemy naprawić!” Paweł zrobił krok naprzód. „Zmienię się, zobaczysz!”

„Nie. Wystarczy” – Olga pokręciła głową. „Spakuj się i idź”.

„Dokąd?” Paweł rozejrzał się zdezorientowany. „Nic nie mam…”

„Powinno tak być. Trzy lata to długo. Mogłabym kupić mieszkanie i samochód. Gdybym pracowała, zamiast marnować życie”.

Paweł spuścił głowę:

— Daj mi przynajmniej tydzień. Znajdę mieszkanie.

„Dobrze” – Olga odsunęła się na bok. „Pamiętaj tylko – żadnych przyjaciół, żadnego picia. Żyj spokojnie, a za tydzień…”

„Słuchaj, może powinniśmy porozmawiać?” Paweł wszedł do mieszkania. „Mówię poważnie, rozumiem. Usiądźmy i porozmawiajmy. Jestem nawet gotów zapłacić czynsz”.

„Jak płacisz?” Olga poszła do kuchni i włączyła czajnik. „Twoja pensja ledwo wystarcza na rozrywkę”.

„Znajdę lepszą pracę!” Paweł usiadł przy stole. „Dimon powiedział mi, że mają wakat w firmie”.

„Mówisz tak od sześciu miesięcy” – Olga wyjęła kubek. „Chcesz trochę dla siebie?”

„Tak zrobię” – westchnął Paweł. „Słuchaj, naprawdę włożyłem w to dużo wysiłku. Razem robiliśmy remont…”

„Zainwestowałeś?” Olga odwróciła się. „Zobaczmy rachunki? Kupiłam tapetę, płytki też. Zatrudniłam fachowców. Obiecałeś tylko pomóc, ale za każdym razem były ważne spotkania z przyjaciółmi”.

„No, ja też coś zrobiłem!” Paweł wiercił się na krześle. „Wymieniłem żarówki… i to… złożyłem szafę!”

„Szafkę złożyli profesjonaliści” – powiedziała Olga, stawiając kubek przed mężem. „Ty tylko przeczytałeś instrukcję i skomentowałeś”.

— A co z zakupami spożywczymi? Kiedyś też je kupowałem!

„Za moje pieniądze” – Olga usiadła naprzeciwko niego. „Pash, bądźmy szczerzy. Przez trzy lata nie zainwestowałeś w to mieszkanie nic poza brudnymi naczyniami w zlewie”.

Paweł otworzył usta, ale nie mógł nic odpowiedzieć.

„Nie rozumiesz…” – zaczął po chwili. „Po prostu nie mogłem znaleźć lepszej pracy. Kryzys, zwolnienia…”

„Zaglądałaś?” Olga popijała herbatę. „Kiedy ostatnio aktualizowałaś swoje CV? Byłaś na jakichś rozmowach kwalifikacyjnych?”

Paweł milczał, patrząc na wzór na kubku.

„Dokładnie” – Olga wstała. „Tydzień, Paszo. Potem spakuj się i wyjedź”.

— A co z moimi prawami? Jestem tu zarejestrowany!

„Dostaniesz zwolnienie” – Olga wzruszyła ramionami. „Albo rozstrzygniemy sprawę w sądzie”.

Następnego ranka Paweł obudził się wcześnie i demonstracyjnie zaczął szukać pracy. Siedział przy laptopie, pisał, dzwonił. Olga nie wtrącała się – pozwoliła jej. I tak było już późno.

Wieczorem zadzwonił dzwonek do drzwi. Na progu stanął Dimon, najlepszy przyjaciel Pawła:

  • Świetnie! Pakha jest w domu?

„W domu” – Olga zablokowała mu drogę. „Ale on nie przyjmuje gości”.

„No, co się stało?” Dimon próbował wcisnąć się do mieszkania. „Będziemy tam dopiero za pięć minut!”

„Nie” – Olga się nie poruszyła. „Żadnych gości. Paweł przyszedł cię odwiedzić”.

Przez cały tydzień Paweł wahał się między próbą naprawienia sytuacji a rozgniewaniem żony. Albo demonstracyjnie rozsyłał CV, albo wszczynał kłótnię o swoje prawa do mieszkania.

„Mieszkam tu od trzech lat!” krzyknął Paweł, machając rękami. „To też się liczy!”

„To jest brane pod uwagę” – odpowiedziała spokojnie Olga. „Jak dług. Czynsz można płacić wstecz”.

— Jaki czynsz?! Jestem mężem!

„Już nie” – Olga podała papiery. „Oto wyrok sądu rozwodowego. Podpisz go”.

Paweł rzucił okiem na dokument:

  • No i co teraz?
  • Teraz spakuj swoje rzeczy.

„I nie będziemy musieli się niczym dzielić?” – w głosie Pawła słychać było nadzieję.

„Zrobimy to” – Olga wyciągnęła notes. „Oto lista twoich długów. Pięćdziesiąt tysięcy na naprawę samochodu, który rozbiłeś. Dziesięć tysięcy pożyczyłeś od mojej mamy. Trzydzieści tysięcy za złoto, które zastawiłeś…”

„Dość!” Paweł machnął ręką. „Rozumiem, rozumiem…”

Ostatniego wieczoru Paweł siedział w kuchni i patrzył przez okno. Jego walizka stała w przedpokoju – niezbyt duża; jego były mąż miał niewiele rzeczy.

„Może jednak…” zaczął Paweł.

„Nie” – Olga pokręciła głową. „Przygotuj się”.

Rano Paweł długo stał w drzwiach, wahając się, czy wyjść. Olga czekała w milczeniu, opierając się o ścianę.

„No to idę” – Paweł podniósł walizkę. „Może zadzwoń, jeśli coś się stanie…”

  • Żegnaj, Paszo.

Drzwi się zamknęły. Olga weszła do pokoju i usiadła na sofie. O dziwo, nie było w niej smutku ani żalu. Tylko ulga.

Zadzwonił telefon – Mama.

  • Jak się masz, córko?

„W porządku, mamo” – uśmiechnęła się Olga. „Nawet dobrze”.

— Wyszedł?

  • Tak. Na zawsze.
  • A dokąd teraz?

„Prawdopodobnie Dimie” – Olga wzruszyła ramionami. „Albo moim rodzicom. Szczerze mówiąc, nie wiem. To już nie moja sprawa”.

— I nie próbowałeś podzielić mieszkania?

„Próbowałam” – zaśmiała się Olga. „Ale szybko zdałam sobie sprawę, że to nie zadziała”.

Zadzwonił dzwonek do drzwi. Olga spięta – czy on naprawdę wrócił? Ale jej przyjaciółka stała tam z butelką wina:

  • No więc, może uczcimy początek nowego życia?

Olga wpuściła przyjaciółkę i wyjęła okulary. Na zewnątrz padał deszcz, ale w środku czuła się dobrze. Przez trzy lata nosiła w sobie chciwego męża, pozwalając mu żyć z jej pieniędzy i wierząc w jego obietnice. Dość.

“Za wolność!” moja przyjaciółka uniosła kieliszek.

„Za wolność” – zgodziła się Olga. „I za to, że nigdy więcej nie pozwoliłam, żeby ktoś mnie wykorzystał”.

Tego wieczoru dostałem wiadomość od Pawła: „Może spróbujmy jeszcze raz? Zmienię się, szczerze…”

Olga usunęła wiadomość, nie czytając jej. Dość. Teraz jej dom należał tylko do niej i nikt inny nie będzie decydował, jak będzie żyła i wydawała swoje zarobki.

Deszcz walił w okno, ale po raz pierwszy od dawna Olga poczuła się naprawdę jak w domu. We własnym domu, bez zbędnych ludzi i zbędnych zobowiązań. Życie toczy się dalej i teraz będzie takie, jakie Olga zechce.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *