„Sama zdecyduję, co mam podać na stole, nie będę słuchać rozkazów twoich krewnych!” – oświadczyła Natalia mężowi.

„Natasza, świetnie gotujesz!” Aleksiej chwalił żonę, zajadając się pierogami ze śmietaną i czarnym pieprzem.

To był pierwszy rok ich małżeństwa, a jej teściowa, Arina Iwanowna, patrzyła na Natalię z czułością, jak na gospodynię domową.

Ale wtedy wydarzyło się coś, czego nikt się nie spodziewał: matka jej męża została modelką.

Tak to wyglądało. Arina Iwanowna miała już sześćdziesiąt lat i nawet w tym wieku jej uroda była niezaprzeczalna – figura, ledwie muśnięta krągłościami, śnieżnobiały uśmiech i włosy sięgające aż do łopatek, o zadziwiającej gęstości i kolorze, niczym z reklamy.

Wyruszała po rocznicę ślubu, żeby kupić kefir na następny poranek, gdy nagle zauważył ją szef agencji modelek, który ściśle współpracował z jakimś magazynem modowym i armią fotografów.

W piętnaście minut oczarował teściową Nataszy tak bardzo, że zgodziła się pójść na sesję zdjęciową. Efekt przerósł wszelkie oczekiwania.

Minęło już siedem lat, odkąd Arina Ivanovna pojawiła się na billboardach w dość dużym mieście regionalnym, a ona sama stała się totalną obsesją na punkcie zdrowego odżywiania.

„Twoja mama jest domorosłą dietetyczką!” – powiedziała Natalia po ostatniej wizycie teściowej z okazji Nowego Roku.
Młoda kobieta zapamięta to na zawsze.

Jej teściowa przybyła w pełni uzbrojona – w lśniącej niebieskiej sukience, ogromnych kolczykach i pierścionkach. Towarzyszyła jej szwagierka Nataszy, Julia, która również od kilku lat podzielała przekonanie matki, że uroda to największy atut kobiety.

„Natasza, czy ten śledź pod futrem to Olivier?” – zapytała teściowa z przerażeniem, patrząc na miski z sałatką.
„No i co to by były za święta bez nich?” – zapytała zdezorientowana gospodyni.

„Dlaczego uważasz, że wakacje to morze tłuszczów i węglowodanów, które wprawiają ciało w trans?” – zapytała ponownie Arina Iwanowna, po czym szybko uciszyła temat. „To radziecki relikt, jak kurczak pływający w tłuszczu i ziemniakach. Czy jest coś jeszcze?”

„Mamy lekko soloną rybę i przystawki” – zaczęła nieśmiało Natasza, podsuwając gościom telewizor, na którym znajdowały się tartaletki z żydowską przystawką, roladki z paluszków krabowych z sosem teriyaki oraz kulki jajeczno-tuńczykowe obtoczone w kruszonych frytkach.

Teściowa przewróciła oczami:

„To okropne! Tak karmisz mojego syna?
” „Lesha kocha…”

„Nieważne, co on lubi, Natasza! Jesteś większa i zatruwasz brata swoimi kiepskiej jakości tłuszczami. A co to za okruszki, chipsy? Nie powinny nawet znaleźć się w diecie normalnego człowieka; to czysta trucizna!” – jej szwagierka nie mogła się powstrzymać od wtrącenia. „Przytyłam trzy kilo, patrząc na to, co ugotowałaś!”

Natasza siedziała, jakby cała pokryta błotem.

Nie spała od rana, ciężko pracowała, chciała mu dogodzić, wydawała mnóstwo pieniędzy na stół. A Lesha to wszystko uwielbiała, zajadała z rozkoszą.

„Mamo, wszystko pyszne! Jedz, Natasza świetnie gotuje, bardzo mi smakuje” – bronił żony Aleksiej. „Proszę, mamy sałatkę grecką z fetą
”. Goście demonstracyjnie dłubali w talerzach. Jasne, jest sos oliwkowy, sałata, feta i ser feta, a nawet oliwki – piękności, które o siebie dbają, na to zasługują. Resztę teściowa i bratowa, nie zważając na uczucia Natalii, ostro zbyły jako „majonezowe breje”.

Sama Natasza starała się nie odwiedzać teściowej.

Stoły u teściowej męża zszokowały kobietę. Prawdziwa kuchnia haute cuisine. Trzy plasterki ogórka, trzy plasterki awokado, pięć krewetek, polane czymś słodkim i posypane kolorowym sezamem – usiądź i delektuj się. To całe jedzenie.

No, nie wszystko. Są też suszone owoce, owoce, jakaś zimna zupa z zielonych brokułów i szpinaku z plasterkami czerwonej papryki, pieczone ćwiartki dyni z miodem, miska namoczonych orzechów… Natasza, która wychowała się w prostej rodzinie, myślała, że ​​od takiego jedzenia można umrzeć.

Na takiej diecie moja szwagierka i teściowa były chude jak żmije. I zachowywały się podobnie, bo głód nikomu nie służy. A na takiej diecie nigdy nie poczujesz się syty.

„Natasza, nie denerwuj się na matkę i siostrę. Po prostu mają inne życie. Mama stara się utrzymać figurę, została modelką” – pocieszał żonę mąż.
„Ja jestem w porządku, ale to naprawdę nieprzyjemne. Bardzo się starałem, gotowałem, a one krytykowały mnie jak jakąś uczennicę. A nawet nie próbowały!”

  • Następnym razem przygotuj coś prostego, bo oni są zwolennikami… prostoty.

Natalia właśnie to zrobiła. Tym razem planowali się spotkać 23 lutego. A pani domu absolutnie nie miała zamiaru skakać po kuchni jak młoda koza od rana do wieczora, kiedy zadzwonił dzwonek z upragnionym zaproszeniem.

„Sama zdecyduję, co mam podać na stole, nie będę słuchać rozkazów twoich krewnych!” – oświadczyła Natalia mężowi.

Jej zasada była prosta, szybka i pyszna. Na danie główne podano manti z mieloną koniną i dynią.

Kupiła doskonałe mięso, a nawet dali jej zniżkę – było świeże, aromatyczne i praktycznie chude. Aleksiej uwielbiał manti Nataszy, a kiedy je przygotowywała, uśmiechała się do siebie, myśląc, że zadowoli męża. W końcu to było męskie święto i jego zadaniem było sprawić mu przyjemność!

Białka jajek faszerowane wątróbką dorsza hojnie posypano drobno posiekanym koperkiem i udekorowano pestkami żurawiny i granatu.

Wędliny były ucztą dla oczu – Natasza dodała nawet kilka ćwiartek cytryny na wierzch. Ona i jej mąż uwielbiali przekąsić ogórki i pomidory, a także zieleninę. Wszystko było podane na oddzielnym, płaskim talerzu – proszę wziąć, co się chce.

Osobna miska oliwek, mnóstwo maleńkich kanapeczek – z mielonymi szprotkami i serem, z solonym śledziem i jabłkiem, z serem i czosnkiem. I tak, serem była kiełbasa – taka, którą uwielbiali Natasza i Aleksiej.

Zostawcie te wszystkie rzeczy z pleśnią i pieczonymi gruszkami oligarchom, to prości ludzie, najzwyklejsza rodzina o średnich dochodach.

Goście przybyli punktualnie. Mięso pod serową pierzynką było już upieczone, a po mieszkaniu unosił się zapierający dech w piersiach aromat. To było popisowe danie Nataszy, które postanowiła przygotować w ostatniej chwili, aby pasowało do manti. Jej mąż właśnie kupił doskonałą wieprzowinę, którą planował zamrozić, ale Natalya uparła się, żeby ją wykorzystać.

Marynował się nawet w marynacie z żurawiny i borówki przez trzy godziny, więc Natana nie miała wątpliwości, że rozpłynie się w ustach. Jej szwagierka natychmiast powąchała:

  • O, co to za zapach?

„Pieczona wieprzowina” – odpowiedział Aleksiej, widząc, jak oczy jego siostry się rozświetlają.

„Wieprzowina? Jakież to plebejskie! Takie tłuste i niezdrowe!” – wtrąciła natychmiast teściowa.
Natasza wyszła z kuchni, zdejmując fartuch i odsłaniając elegancką zieloną sukienkę do kostek.

„Arina Iwanowna, Julio, jeśli coś wam nie smakuje, nie musicie tego jeść i zapominać, jak wrócić do tego domu. Rozumiecie?” – zapytała gospodyni dość niegrzecznie.

Teściowa i bratowa spojrzały na nią szeroko otwartymi oczami. Cicha, uległa i zawsze tak nienagannie uprzejma, Natasza ośmieliła się zaprotestować? Co za cud!

„No i co z tobą? Nie chcieliśmy powiedzieć nic złego!” Julia spojrzała winnie na brata.
Wydawał się całkowicie zgadzać z żoną:

„Przynajmniej spróbuj. Owszem, może być trochę tłuste, ale to świąteczny stół. Nie jemy tak codziennie”.

Teściowa najpierw skrzywiła usta, ale potem się uśmiechnęła:

— Żyjemy tylko raz. Natasza, rzuć jedzenie na stół!

I gdzie się podziała ta arogancka, głodna kobieta? Pojawiła się prosta, prostolinijna starsza kobieta – zadbana, owszem, piękna, owszem, ale żywa.

Natasza również uśmiechnęła się niepewnie i nieśmiało. Wróciła do kuchni i wyjęła blachę z wieprzowiną. Zapach był tak intensywny, że od razu napłynęła jej ślinka.

Julia siedziała przy stole, a jej oczy błyszczały – skoro matka dała jej pozwolenie na wystawną ucztę, grzechem byłoby przegapić taką okazję! Natasza podała szwagierce solidny kawałek. Ser był ciągliwy i wyglądał bardzo apetycznie, a mięso udekorowano cebulą i ziemniakami.

Przez pół godziny przy stole panowała błoga cisza.

Teściowa wepchnęła do ust rozpływające się w ustach kawałki mięsa w serowej „kożusze” i zmrużyła oczy. Nie pominięto nawet „niezwykle niezdrowej” sałatki z krabem, wędzonych mięs i przystawek. Nikt nie wspomniał o niedopuszczalności majonezu, tłuszczów, węglowodanów ani kalorii. Wszyscy autentycznie się bawili. A Natasza patrzyła na gości, a jej uśmiech stawał się coraz szerszy i bardziej szczery.

„No i jak tam?” zdecydowała się w końcu zapytać.

“Boskie!” odpowiedziała Julia, żując.

Na czubku jej nosa widniała plama majonezu, co rozśmieszyło Aleksieja:

— Widzisz! A jeszcze nie próbowałeś manti Natashy, zasługują na gwiazdkę Michelin.

„Michelin” – teściowa automatycznie poprawiła syna. „Ale ja wierzę, że Natalia jest rzemieślniczką. Ale jeśli chcę pozostać w branży modelingowej, będę mogła sobie na takie rzeczy pozwalać tylko przy specjalnych okazjach. A mimo to wciąż chcę więcej warzyw”.

Natasza wskazała wzrokiem pokrojone ogórki, pomidory i zioła.

„To jest idealne! Przynieś manti!” – zaśmiała się szwagierka.

Manti wyszło wyśmienicie. Mielone mięso końskie miało zaskakująco delikatny i wyrazisty smak, idealnie uzupełniony drobnymi kawałkami dyni, które dodały mu pikanterii.

Żona Aleksego podała mu manti ze śmietaną i pieprzem, dokładnie tak, jak lubił. Goście chcieli zjeść to arcydzieło z sosem pomidorowym. Natasza zrobiła je z prawdziwych pomidorów i ziół, które osobiście zmieliła w kamiennym moździerzu.

Smaczny!

„Nataszo, wybacz mi i swojej córce” – powiedziała nagle Arina Iwanowna.
„Czasami trzeba po prostu jeść pyszne i sycące jedzenie, zapominając o dietach i dbając o zdrowie. A jeśli naprawdę gotujesz, mogłabyś otworzyć restaurację!”

Pochwała teściowej okazała się prorocza. Rok później Natalia rzuciła pracę i otworzyła własny mały delikates niedaleko domu. Serwowano w nim jej popisowe „mięso w futrze”, dyniowe manti, sałatki z majonezem i różne surowe oleje.

Była prosta kuchnia dla zwykłych ludzi, a dla wyrafinowanych gości były sałatki z awokado, selerem naciowym oraz pieczoną dynią i brokułami. Były też krewetki w cieście orzechowym z sosem kokosowo-czosnkowym. Ale co najważniejsze, wszystkie dania były przygotowywane z miłością, a szefową kuchni w kuchni była sama Natalia.

Teściowa i szwagierka często gościły w jej domu, a wszyscy chwalili kuchnię swoich krewnych. Aleksiej był bardzo dumny i kochał swoją żonę. Natasza miała złote ręce, a w jej rodzinie panowała harmonia i spokój!

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *