„Naprawdę?! To niech go pan wypuści z mojego domu!” – wykrzyknął Anton, zdając sobie sprawę, że jego rodzina jest na skraju rozpadu.

„Pomyśl tylko: czy to normalne?!”. Anton zaprotestował ponownie z oburzeniem. „Twój idiota ma dopiero szesnaście lat! Ja go karmię, ubieram, wychowuję, a ty zachowujesz się, jakbym był dla niego nikim!”

„No cóż, to prawda – nikt” – Lena spokojnie odpowiedziała na słowa męża – „ojczym nie jest krewnym”.

„Naprawdę?!”. Anton wybuchnął. „To niech się wyniesie z mojego domu!”

„Tak właśnie będzie” – uśmiechnęła się Lena. „Na szczęście ma dokąd pójść. Musimy tylko jeszcze trochę poczekać”.

„O nie, nie ma mowy! Nie będę czekać! Wybierz: albo on, albo ja!”

„Czy podzielimy się też dziećmi? Sasza dla ciebie, Romka dla mnie?”

„Nie ma mowy! Zostaną ze mną! A ty możesz posprzątać z synem!”

„Więc sprawa załatwiona?” Lena przestała się uśmiechać i spojrzała mężowi głęboko w oczy.

Anton nie spodziewał się aż takiej presji, dlatego nie odpowiedział i wybiegł z mieszkania, głośno trzaskając drzwiami.


Pobrali się pięć lat temu. Lena miała dziewięcioletniego syna, Artema, z pierwszego małżeństwa.

Posiadanie dziecka nie przeszkodziło Antonowi. Był przekonany, że łatwo znajdzie wspólny język z chłopakiem.

Ale tak się nie stało. Artem odmówił zaangażowania. Był niegrzeczny, nieposłuszny i ignorował ojczyma.

A kiedy urodziły się bliźnięta, Artem całkowicie się zamknął w sobie. Był przekonany, że matka już go nie potrzebuje, a mąż tym bardziej.

Lena rozumiała, co dzieje się z jej synem. Starała się jak mogła, żeby utrzymać z nim dobre relacje.

Czasem jej się udawało, czasem nie. Ale Lena nie traciła nadziei. Wiedziała, że ​​okres dojrzewania to prawdziwe wyzwanie zarówno dla dzieci, jak i ich rodziców.

Właśnie gdy Artem trochę się uspokoił i zaczął traktować swoich młodszych braci normalnie, wydarzyło się coś niesamowitego.

Dziadkowie Artema, rodzice jego ojca, kupili chłopcu mieszkanie.

Dlaczego? To proste.

Ich jedyny syn uległ wypadkowi. Po jego stracie rodzice zdali sobie sprawę, że jedynym towarzyszem, który im pozostał, jest wnuk.

Postanowili więc zapewnić mu mieszkanie. Zwłaszcza że Artemowi brakowało zaledwie kilku lat do ukończenia 18 lat.

Wydawałoby się, że z takiego prezentu należy się cieszyć, ale to właśnie od tego mieszkania zaczęły się poważne problemy rodziny Leny.

Anton był strasznie wściekły. Oczywiście! Zarobił wystarczająco dużo pieniędzy, żeby kupić mieszkanie, dopiero jak skończył czterdzieści lat, a ten dzieciak miał zaledwie szesnaście, a już miał swoje własne mieszkanie! I to lepsze!

Czy to sprawiedliwe?!

I tak poszło.

Niespodziewanie Anton zaczął źle mówić o ojcu chłopca i poniżać jego rodziców. Artem również wpadł w kłopoty.

Widzisz, wyrósł na równie „nic niewartego” jak jego ojciec i równie przebiegłego jak jego dziadkowie.

Lena stanęła w obronie syna i rodziców byłego męża. Przytoczyła ich nawet jako przykład, mówiąc: „To wspaniali ludzie – zadbali o przyszłość swojego jedynego wnuka”.

„A dlaczego nazywasz ich przebiegłymi?” – zapytała Antona. „Nigdy ich nie widziałeś, nic o nich nie wiesz”.

„Przyzwoici ludzie nie dają takich prezentów! Złodzieje! Dokładnie! I to przemyślani! Spójrz, wnuku, jakiego nieudacznika ma twoja matka! Twój tata był sto razy lepszy!”

„Nie wiedziałam, że masz tak bogatą wyobraźnię” – uśmiechnęła się Lena. „Skąd to wszystko się bierze? Pomyśl tylko: po co im to wszystko? Po prostu kochają wnuka, i tyle. A ty odgrywasz tragedię”.

„Nie żartuję. Znam takich ludzi, wszystkich można wrzucić do jednego worka” – odparł mąż. „Lepiej mi powiedz, co zrobimy z tym mieszkaniem?”

„Co masz na myśli? I dlaczego „my”?” – zapytała zaskoczona Lena. „Mieszkanie należy do Artema i to on będzie nim zarządzał”.

„Ten bachor?!”. Anton sapnął. „Mówisz poważnie?”

„Dość, nie będę z tobą o tym rozmawiać, zwłaszcza w takim tonie” – powiedziała Lena ze złością.

„O czym tu dyskutować?” – mąż coraz bardziej się wściekał. „Musimy ją po prostu oddać i tyle. Nie ma czegoś takiego jak za dużo pieniędzy”.

“Jakieś inne sugestie?” zapytała Lena lodowato.

„Moja matka uważa, że ​​to mieszkanie powinno zostać sprzedane” – wspominał Anton radę matki – „a pieniądze powinny zostać podzielone między wszystkie nasze dzieci”.

„Naprawdę?” zaśmiała się Lena. „A co nasze dzieci i twoja matka mają wspólnego z mieszkaniem Artema? Nawet jeśli je sprzeda, to jego pieniądze. Nie nasze. A jeśli twoja matka tak martwi się o wnuki, powinna pójść w ślady moich byłych teściów i kupić każdemu wnukowi mieszkanie. Albo przynajmniej pozwolić jej dołożyć trochę pieniędzy na ich edukację”.

„O czym ty mówisz?” Anton podskoczył. „Skąd moja matka wzięła tyle pieniędzy?!”.

„Dokładnie” – odpowiedziała spokojnie Lena – „więc niech liczy swoje, ale nie skupiaj się na cudzych”.

„Wiesz, to już za dużo” – wycedził Anton przez zęby. „Nie spodziewałem się tego po tobie”.

„Nie spodziewałam się, że będziesz aż tak zazdrosny” – powiedziała Lena bez ogródek – „i że będziesz myślał o tym, jak okraść moje dziecko, które miało tak niespodziewane szczęście…”

Kłótnie w domu stawały się coraz częstsze. Lena kategorycznie odmówiła wynajęcia mieszkania Artemowi, a Anton był zły, że nie może wpłynąć na żonę.

A potem dołączył do nich Artem. Oświadczył, że chce żyć sam i że te wszystkie kłótnie działają mu na nerwy.

Lena nie wiedziała, co zrobić i postanowiła skonsultować się z matką swojego pierwszego męża. Zawsze traktowała teściową z szacunkiem i intuicyjnie czuła, że ​​może jej udzielić pomocnej rady.

Teściowa posłuchała Leny i zadała tylko jedno pytanie:

„Dlaczego nie chcesz wynająć mieszkania? Szczerze mówiąc, myśleliśmy, że właśnie to zrobisz. Zaoszczędzisz pieniądze. Artemka ma przed sobą długie życie, będzie ich potrzebował.”

„Widzisz” – powiedziała Lena, lekko zawstydzona – „to wszystko prawda. Ale nie będę w stanie zaoszczędzić żadnych pieniędzy. Wszystko pójdzie na rodzinę. Mój mąż będzie na to liczył. A ja tego nie chcę. Jest ojcem moich młodszych synów, więc niech sam wymyśli, jak ich utrzymać. W każdym razie nasze dzieci zawsze będą dla niego priorytetem. To oczywiste. Zwłaszcza teraz, gdy twój dar w zasadzie zdemaskował Antona”.

„Jeśli tak, to może rzeczywiście powinniśmy pozwolić Artemowi wyjść samemu? On jest już dorosłym chłopcem” – pomyślała na głos teściowa.

„Za wcześnie, żeby mieszkał sam” – westchnęła Lena. „Oczywiście, że jest dorosły, ale to jeszcze dziecko. Nie sprawiałby kłopotów. Ostatnio dziwnie się zachowuje. Kłóci się z Antonem jak pies z kotem. Mam tego wszystkiego dość. Nie chcę wracać do domu”.

„Wiesz co?” – teściowa nagle się rozpromieniła. „Znam wyjście!”

  • A jakie?

„Niech Artem się do nas wprowadzi! Sami wynajmiemy jego mieszkanie i sami będziemy zarządzać dochodami. Myślę, że nie miałby nic przeciwko. Co o tym myślisz? W każdym razie, porozmawiaj z nim, może się zgodzi? Wtedy w końcu się uspokoi, a mieszkanie będzie poza zasięgiem twojej rodziny”.

Artem się zgodził. Zamieszkał z dziadkami. Tam dostał własny pokój, przestali go upokarzać, otoczyli opieką i troską. Wyjaśnili, jak i dlaczego będą zbierać pieniądze z wynajmu jego mieszkania.

„Będziesz potrzebował pieniędzy, jeśli pójdziesz na studia” – powiedziała babcia – „ale jeśli jesteś przeciwny, jesteśmy gotowi omówić twoją propozycję…”

Artem nie mógł uwierzyć, że ktoś może z nim tak rozmawiać, że ktoś jest zainteresowany jego zdaniem, więc natychmiast się zgodził.

A Anton w tym czasie szarpał i rzucał:

„Nie, czy ty w ogóle jesteś normalny?! Dać takie pieniądze nie wiadomo komu!”

„No cóż, nie rozumiesz tego” – Lena znów się uśmiechnęła – „ale dla mnie to wszystko jasne. Więc uspokój się, kochanie. I zapomnij już o tym mieszkaniu. Po co miałabyś się martwić cudzą własnością? Mamy wystarczająco dużo własnych problemów…”

Łatwo powiedzieć: „Zapomnij o tym”…

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *