Nie będę pielęgniarką dla mojego teścia.

„Problem w tym, Yul, że mama znów cię prosi, żebyś przyszedł” – powiedział mąż przy kolacji.

„No to chodźmy, jasne!” – odpowiedziała kochająca żona. „Żadnych pytań! Co mamy ze sobą zabrać?”

„Nie, źle zrozumiałeś!” Alik skrzywił się. „Prosi mnie, żebym przyjechał i zalecał się do Siergieja Borisowicza”.

„Ale to ona najwyraźniej mnie zaleca! Poza tym, on mnie nie lubi, wiesz? I wygląda na to, że twoja matka też jest ze mnie ciągle niezadowolona”.

„Czy mnie lubi, czy nie, co za różnica? Mama potrzebuje pomocy – mówi, że sobie nie radzi”.

— No, nie wiem! Co to ma wspólnego ze mną? Twój ojczym… no pomyśl tylko: to on cię wychował, w końcu.

„Ale wiesz, że cały dzień jestem w pracy, a ty pracujesz zdalnie. Poza tym, jesteś w tym lepsza: wszystkie opiekunki to kobiety! Widziałaś kiedyś wśród siebie choć jednego mężczyznę?”

  • Oczywiście, że nie: nie jesteś nauczony wynoszenia garnków!

A skoro już o garnkach mowa, to nie mam ochoty ich wyjmować po tym, jak twój ojczym, ktoś mi obcy, traktował mnie okropnie.

— Co ty wyprawiasz! Facet jest poważnie chory! A mama ma już swoje lata! Nie możesz pomóc? Przecież to twoja rodzina!

„Dlaczego moja rodzina działała mi na nerwy, kiedy z nimi mieszkaliśmy? Nie było dnia bez skandalu!”

I to było całkowicie sprawiedliwe: teść i teściowa traktowali Julię w sposób haniebny, dając im jasno do zrozumienia, że ​​nie jest ona ich ulubioną kobietą – ich syn ożenił się wbrew ich woli, a oni mu tego nie wybaczyli.

Jednak, jak to często bywa, całą swoją złość skierowali przeciwko niewinnej dziewczynie spoza okolicy, która oczywiście, według ich zrozumienia, przybyła, aby łapać bogatych dżentelmenów.

A Albertik, zdaniem matki i ojczyma, był właśnie taki: przystojnym macho z dobrze płatną pracą, choć to było dyskusyjne. W końcu mama jeżowa zawsze mówi do małego jeża: „Mój śliczny!”.

A ten idealny gentleman powinien był przywieźć ze sobą jako synową wielkomiejską piękność z własnym domem i pieniędzmi, a nie tę prowincjonalną dziewczynę, która nie umie włączyć zmywarki! I skąd on ją w ogóle wziął?

W tamtym czasie, po ukończeniu studiów, nadal była bezrobotna; dobrą pracę znalazła zaledwie kilka miesięcy po ślubie. W międzyczasie pracowała na pół etatu jako kelnerka w kawiarni, w której się poznali.

Co masz na myśli, poślubić kelnerkę z kawiarni? Inteligentnego chłopaka? Nie ma mowy!

Albert jednak niespodziewanie się zakochał: bardzo spodobała mu się ta małomówna, ładna dziewczyna, która wyróżniała się na tle pozostałych przedstawicielek płci pięknej brakiem „stroju”: napompowanymi ustami, długimi paznokciami i sztucznymi rzęsami.

A to, że pochodzi z peryferii, jest jeszcze lepsze: będzie mu wdzięczna do końca życia! I dobrze, że jej rodzice nie są bogaci: znają swoje miejsce i nie będą się trudzić udzielaniem rad – on ma ich już dość!

Po sześciu miesiącach znajomości samolubny Albert oświadczył się dziewczynie. Zgodziła się, mimo że rodzice próbowali ją odwieść od tego pomysłu po poznaniu przyszłego zięcia: z jakiegoś powodu nie lubili przystojnego i zadbanego Alika.

„Ale dlaczego, mamusiu?” Julka, obiekt zazdrości wszystkich dziewczyn w kawiarni, była autentycznie zdumiona. „Co mu jest?”

„Nie wiem, kochanie” – odpowiedziała matka ze smutkiem. „Czy on cię kocha?”

“Oczywiście!” zaprotestowała córka.

— Dlaczego nie chciałeś nas przedstawić swoim rodzicom?

W beczce miodu znalazł się mały szkopuł: rodzice pana młodego odmówili spotkania z „wieśniakiem”! Zwłaszcza biednym! Nie ma im co zabrać, więc niech siedzą na piecu i siedzą cicho!

Postanowili nawet nie brać od nich pieniędzy za ślub, dając tym samym od razu jasno do zrozumienia swoje stanowisko: zaprośmy rodziców panny młodej, dobrze, ale niech reszta peryferii zostanie w ich Kukujewie – nie daj Boże, żeby nas zhańbili!

Wszystkie te rozmowy odbywały się w obecności Julki – zamieszkali razem jeszcze przed ślubem: jej teściowie mieli duży, ciepły dom. I czego tu się wstydzić przed tym wiejskim prostakiem!

Ale pan młody, z jakiegoś powodu, ani razu nie zganił krewnych, mimo że widział, że ich rozmowy drażnią pannę młodą. I wtedy, po raz pierwszy, Julka zastanowiła się, czy nie pośpieszyła się z małżeństwem.

Ale Albert był tak czuły, delikatny i troskliwy, zwłaszcza wieczorami, że wszystkie jej wątpliwości rozpłynęły się w lawinie pocałunków i czułych słów, które słusznie nazywa się przedludzkimi.

A mama i tata siedzieli cicho w kącie przez cały ślub. To wszystko okazało się bardzo nieprzyjemne dla ich kochającej córki: jej inteligentni rodzice pracowali jako nauczyciele w miejscowej szkole i nie mogli sobie pozwolić na to, by kogokolwiek zawstydzić.

Niedługo po ślubie dziewczynie z dyplomem z wyróżnieniem zaproponowano dobrą pracę, która pozwalała jej na pracę zdalną.

Jej mąż był temu przeciwny: siedzieć w domu, gotować, zapewniać komfort i solidny dom! Ale wtedy Julka niespodziewanie się zbuntowała: nie miała zamiaru tracić swoich umiejętności. Poza tym chciała być niezależna finansowo od Alika: nigdy nie wiadomo, co się wydarzy!

Dziewczyna dostała więc pracę jako ekspert-analityk w renomowanej firmie, gdzie zaczęła być ceniona. I to niespodziewanie uderzyło w egoistycznego męża: okazało się, że jego żona, rodaczka, zarabia o wiele więcej! A przecież to on powinien być dobroczyńcą, opiekując się biedną dziewczyną.

Gdyby nie jego rodzice, ich synowa na zawsze pozostałaby kelnerką – a wszyscy wiedzą, kto się na to decyduje! Tak, tak: wyłącznie paplające dziewczyny, którym wciskają kasę za fartuchy i ciągle poklepują po plecach! Czyż nie oglądamy filmów?

Poza tym, co to za praca – siedzieć cały dzień przed komputerem? Pewnie układa pasjansa – nie potrafi nic innego!

Cała ta pogarda była obecna we wszystkim: w zachowaniu obojga rodziców, w ich spojrzeniach, w ich słowach – zarówno zupełnie jawnych, jak i dyskretnie wyrażanych.

Co więcej, o ile zazwyczaj większość niechęci pochodzi od teściowych, a teściowie są najczęściej obojętni lub lojalni w stosunkach ze swoimi synowymi, to tutaj wydarzyło się dokładnie odwrotnie: to Siergiej Borysowicz zaczął „codziennie wydłubywać dziewczynie wątrobę”.

Ojczym męża zdawał się tracić panowanie nad sobą na widok swojej ulubionej kości. Zawsze był twardzielem – zawsze starał się wychować swojego pasierba na prawdziwego mężczyznę. Albert kiedyś zwierzył się żonie.

A teraz z takim samym trudem starał się wychować milczącą Julkę na porządną synową: w końcu uważał się za najlepszego nauczyciela i wychowawcę! Zresztą Albertik mógłby go teraz odesłać, ale Julka nie! Dokąd miałaby się udać z okrętu podwodnego?

Mój ojczym wpadał do pokoju bez pukania – wszystko było moje! – i zaczynał składać skargi i pilne prośby, mimo że dziewczyna była na spotkaniu na Skypie.

Nieważne, możecie o tym porozmawiać później! Ale gdzie musisz nacisnąć, żeby uzyskać dostęp do bankowości internetowej? Co masz na myśli, mówiąc, że nie możesz tego zrobić teraz? Ojciec twojego męża przyszedł do ciebie, a ty nawet nie chcesz go szanować? Alka za mało cię bije! Porozmawiam z nim dziś wieczorem!

Krzyki przebijały ekran, a dziewczyna poczuła głęboki wstyd. Wyłączyła się więc i próbowała nadrobić zaległości.

A narzekanie następowało z częstotliwością serii z karabinu maszynowego.

„Jaki rodzaj trawki uwarzyłeś?” zapytała po raz kolejny Zoja Pietrowna.

  • Alik chciał szczawiu!

„Czemu nie ma jajka?” Moja teściowa zawsze wbijała surowe jajko do zupy, gdy ta się gotowała.

  • Alik powiedział, że nie lubi, gdy jajko jest wbijane do zupy!

„Co ty bredzisz? Jak to możliwe, że nie wiem, co lubi mój syn?”

„Powiedział, że nigdy nie lubił twojego szczawiu, ale nie chciał cię zdenerwować” – mamrotała Yulka. „I poprosił mnie, żebym położyła mu jajko na talerzu”.

To był nokautujący cios! Zaprzeczyć mojej ukochanej matce! I wskazać jej niekompetencję w gotowaniu szczawiu!

Nie trzeba dodawać, że praca na ten dzień dobiegła końca: zapłakana Yulka zadzwoniła, starając się, aby jej łzy nie były widoczne, i poprosiła o wolne.

— Dlaczego nie namoczyłeś najpierw ręczników?

  • Kto prasuje takie koszule?
  • Kiedy wycierasz kurz i musisz lepiej wysuszyć kubki: czego cię uczyli w twojej wiosce!

A dziewczyna, zmęczona tym wszystkim, postanowiła przeprowadzić się do wynajętego mieszkania. Mąż sprzeciwiał się. Ale ku jego rozczarowaniu, nic to nie zmieniło: Julka postawiła sprawę przeprowadzki wprost.

„Ale dlaczego?” Alik był szczerze zdziwiony. „Mieszkanie w wynajętym mieszkaniu jest drogie!”

„Przynajmniej jest spokój!” – nalegała zawsze posłuszna żona. I dodała: „Możesz zostać, ale ja się przeprowadzam!”

Albert był oszołomiony, ale po chwili zdał sobie sprawę, że żarty się skończyły i zaczął pakować swoje rzeczy.

Ojczym, będąc toksyczną osobą i tym, co powszechnie nazywa się wampirem energetycznym, co w zasadzie oznacza to samo, zaczął krzyczeć.

Ponieważ czuł, że jego codzienne pyszne jedzenie znika mu sprzed nosa – skąd miałby czerpać energię? A na to nie można było pozwolić.

A potem, od naprężenia, pękło mu naczynie krwionośne w głowie i Siergiej Borisowicz upadł nieprzytomny na podłogę. Przybyła karetka zdiagnozowała udar mózgu. Później okazało się, że doznał udaru krwotocznego!

Alik pojechała z teściem. Julka spakowała swoje rzeczy i pojechała do wynajętego mieszkania, mimo że jej nagle zaginiona teściowa bardzo uprzejmie prosiła ją, żeby została, nazywając ją „córką”; z jakiegoś powodu bardzo się bała.

Najwyraźniej Zoja Pietrowna poczuła, że ​​jej spokojne życie dobiegło końca: jej teściowi odmówiły posłuszeństwa nogi.

„Lepiej by było, gdyby zwariował!” – pomyślała niespokojnie Julka, słysząc tę ​​nowinę. „To by wszystkim ułatwiło życie!”

Ale jego umysł pozostał ten sam! A jego charakter stał się zupełnie nie do zaakceptowania: całkowicie organiczny! Nawet jego żona zaczęła mieć ogromne trudności z znoszeniem tego szczęścia.

Po wypisaniu ze szpitala pacjentka wymagała odpowiedniej opieki. Było jasne, że potrzebna jest pielęgniarka: mama nie poradzi sobie sama.

Ale pielęgniarki nie wytrzymały tego dłużej niż kilka dni: tylko w filmach wszystko wygląda śmiesznie. W rzeczywistości jest naprawdę smutno.

A Zoja Pietrowna prosiła o pomoc! Oczywiście syna i synową: do kogo innego mogła się zwrócić, jak nie do własnej rodziny? A ty, Juleczko, nie jesteś nam obca! Pamiętasz, jak dobrze nam się żyło razem?

Młoda analityczka Yulenka miała dobrą pamięć i chętnie zapomniałaby, jak dobrze im się żyło, ale tak się nie stało.

Dlatego, gdy mój mąż zaproponował przeprowadzkę, powiedziałam, że jeszcze nie jestem gotowa.

„Więc, jesteś gotowy na przeprowadzkę?” – zapytał Albert kilka dni po ich rozmowie.

  • Jeszcze nie!

— Naprawdę tak trudno się przygotować? Przecież nie masz za dużo rzeczy!

„Nie chodzi o rzeczy: po prostu nie chcę iść do ciebie! Tak, i nie patrz tak na mnie – nie chcę!”

„Jak mam na ciebie patrzeć? Gdybym odmówił pomocy twoim rodzicom, co byś o mnie myślał?”

„Ale ty, pamiętam, odmówiłeś im pieniędzy, kiedy prosili nas o pomoc – musiałam nawet wziąć pożyczkę! A o ślubie nawet nie wspomnę!”

„To coś zupełnie innego!” Alik skrzywił się, przypominając sobie nieprzyjemne chwile w swoim życiu.

— Naprawdę? Próbowałam cię wtedy zrozumieć i nie obraziłam się! Czemu teraz jesteś taka uparta? Zapłać w końcu pielęgniarce – czemu nie? Nie rozumiem, po co mamy tam jechać. Widać, że ty też nie chcesz!

Alik znów się skrzywił: Yulka miała rację – naprawdę nie chciał jechać do matki. Chora osoba w domu zawsze jest stresująca, a jeśli dodatkowo ma paskudny charakter, to będzie istna tortura. I nie można jej po prostu odesłać!

Ale przyznanie, że jego żona miała rację po raz kolejny, było po prostu nie do pomyślenia. Dlatego Alik powiedział:

  • Mój ojczym nie chce obcego człowieka w domu!

„Nie sądzisz, że Siergiej Borisowicz żąda za dużo od przykutego do łóżka, ciężko chorego człowieka? A jeśli żądasz za dużo, dostaniesz mało!”

  • Więc nie rozumiem: odmawiasz przeprowadzki?
  • Co tu jest niejasne: tak, odmawiam!

Albert na chwilę zamilkł: takie zachowanie jego zawsze posłusznej żony przekraczało wszelkie granice i wymagało natychmiastowej korekty. Odezwał się więc surowo:

  • To się rozwiedziemy!

I spodziewał się, że po tym wszystkim jego Julka rzuci mu się na szyję z prośbą, by nie podejmował tego pochopnego kroku, który mógłby zniszczyć ich nieziemską miłość.

Ale dziewczyna tylko uśmiechnęła się krzywo i wyszła z kuchni. Jej mąż z opóźnieniem zawołał za nią:

  • Daję ci 24 godziny na zastanowienie się!

„Myślałaś o tym?” – zapytał Alik swoją żonę następnego dnia przy kolacji.

— Pomyślałem o tym!

— To idę zadzwonić! Więc co mam ci powiedzieć: kiedy mamy się ciebie spodziewać?

Albert po prostu nie mógł sobie wyobrazić innego rozwiązania: oczywiście, jego Julia by się zgodziła – przecież tak bardzo go kochała!

  • Ja – nigdy, a ty sam zdecydujesz, kiedy ci będzie wygodniej.

— Co masz na myśli mówiąc „jak nigdy dotąd”? Czy chcesz powiedzieć, że…

„Tak” – przerwała mu dziewczyna. „Chciałam powiedzieć, że jutro wyprowadzam się z mieszkania i nie składam pozwu o rozwód. A ty możesz robić, co chcesz: jeść chałwę, jeśli chcesz, albo pierniki, jeśli chcesz”.

„O czym ty mówisz?” Alik nagle się zdenerwował. Rozwód w ogóle nie był częścią jego planów. Podobnie jak bałagan po ojczymie, który najwyraźniej musiał teraz posprzątać. „Powiedz, że żartujesz! Kochamy się!”

„Tylko ci się tak wydaje! Kochaliśmy tę samą osobę: ja kochałam ciebie, a ty kochałeś siebie! Więc będziesz dalej robić to, co robiłeś – kochać siebie, ale mieszkać pod innym adresem – ze swoją ukochaną matką”.

A teraz przydarzy ci się to w dumnej samotności – nie będę już mogła dotrzymać ci towarzystwa, bo moja miłość przeminęła.

Więc dystansuję się – w końcu tylko ci przeszkadzałem. A twoi rodzice pewnie nie chcieliby widzieć w pobliżu nienawistnej synowej.

Zawsze małomówna Julka spokojnie opowiedziała mężowi o tym wszystkim: wyglądało na to, że go zostawia, przystojnego, twardziela w kwiecie wieku! Jak to możliwe? Tacy jak on nie są porzucani!

Dosłownie wyciągnął ją z wioski! Zapewnił jej wygodne i bezpieczne życie!

Co więcej, mężczyzna czuł się bardzo komfortowo i cieszył się życiem z tak miłą i schludną żoną, która miała wszystko zorganizowane i na wszystko znajdowała czas. A jak cudownie gotowała szczaw!

„Nie gadaj głupot” – próbował odpowiedzieć zdenerwowany Albert, oszołomiony nagle ujawnioną prawdą i nieprzyjemnymi perspektywami.

  • Czekają na ciebie!

„Nie czekają na mnie, tylko na darmową pielęgniarkę” – powiedziała znużona dziewczyna, która przez lata bardzo dokładnie poznała krewnych swojego męża.

„Rozumiesz, co może się teraz wydarzyć? Mogę nawet zgodzić się na rozwód! Zastanów się dobrze, w co się pakujesz!”

„Już o tym myślałam – ostatnio tylko to robię! I nawet jeśli się nie zgodzisz, i tak skończy się to rozwodem!”

  • Czy to już ostateczna decyzja?

„Tak, i nieodwołalnie!” – i z tymi słowami Julia opuściła pokój.

Pół godziny później wychodziła z mieszkania z małym plecakiem pełnym rzeczy – zawsze była minimalistką: wynajmowane mieszkanie, w którym miała mieszkać, było już opłacone.

I Albert, kompletnie zagubiony, został, jak to mówią, z niczym. I wtedy zadzwonił telefon: pojawił się numer jego matki.

„Synu, kiedy przyjedziesz?” – zapytała kobieta ze łzami w oczach. „Nie spałam wczoraj w nocy: on mi działa na nerwy!”

Poproś Julkę, żeby jutro kupiła w aptece jakieś środki uspokajające – takie, które można dostać bez recepty!

I dodała:

„W przeciwnym razie już wszystko zjadłam. I niech mi to zaraz przyniesie – u ciebie jest za darmo! A przy okazji mi pomoże: muszę się ostrzyc! A Siergiejowi trzeba często zmieniać pieluchy: znasz jego problemy”.

„Hmm” – pomyślał Albert: perspektywy rysowały się ponuro. A sprytna Yulka, jak się okazało, uciekła w samą porę! I co on teraz bez niej zrobi?

„Mamo, zwiąż teraz włosy w kucyk – będziesz wyglądać o wiele młodziej! Widziałem też twoje środki uspokajające w szafce w łazience!” – mężczyzna próbował odwlec nieprzyjemny moment podróży do domu matki: po odejściu żony wszystko zaczęło wyglądać mniej różowo.

„A gdzie jest Julka?” – nalegała zmęczona Zoja Pietrowna.

„I rozwodzimy się – zawsze tego chciałeś! Teraz twoje życzenie się spełniło! Jesteś szczęśliwy?”

Po drugiej stronie ekranu zapadła chwila ciszy, po czym rozległy się krzyki:

— Zwariowałeś, że teraz się rozwodzisz? Nie mogłeś poczekać? Mam tu harować sam i odwalać brudną robotę? Myślałem, że Yulka mi pomoże! A ty… ty prosisz o rozwód! Więc tak opiekujesz się matką!

I się rozłączyła: po co dalej rozmawiać? Jej syn nie miał czasu opiekować się ojczymem. A ten najwyraźniej odesłał synową! Jakiż z niego szczęściarz – myśli tylko o sobie!

I Julka szła przez wieczorne miasto, jej dusza zaznała spokoju – po raz pierwszy od dawna. Nie miała żadnych myśli, żadnych emocji, żadnych uczuć: wszystko ją bolało aż do szpiku kości.

Co miała zrobić? A, racja: Yulka zamachnęła się i wrzuciła coś do pobliskiego kosza na śmieci.

„Pani, zgubiła pani kluczyki!” usłyszała za sobą.

— Nie zgubiłem ich, tylko wyrzuciłem.

  • Ale dlaczego?

„Bo pochodzą z mojego poprzedniego życia: zamknąłem je i wyrzuciłem klucze. Nie wrócę tam i nie będą mi już potrzebne”.

I to było całkowicie sprawiedliwe: przeszłość powinna pozostać przeszłością. A ona kupi sobie jakieś zimowe ubrania – dziewczyna niespodziewanie dostała awans!

Więc Yulka poprawiła zsunięty pasek plecaka i ruszyła w stronę swojej przyszłości, która z pewnością zapowiadała się świetlanie.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *