„Jesteś zbyt nudna, żeby cokolwiek między nami wyszło”. Pan młody zostawił ją przed ślubem, ale kilka lat później bardzo tego żałował.

Irina siedziała w swoim pokoju, wpatrując się w białą suknię, której nigdy nie nosiła. Dwa tygodnie temu Oleg, jej narzeczony, przyszedł do niej i powiedział, że ślubu nie będzie.

Wciąż słyszała jego głos: „Ira, jesteś zbyt zwyczajna, żeby cokolwiek między nami wyszło. Potrzebuję innego życia”.

A potem odszedł, zostawiając ją z opłaconym przyjęciem, suknią i bólem, od którego nie wiedziała, jak uciec.

Irina pracowała jako sprzedawczyni w sklepie odzieżowym w ich małym miasteczku. Miała dwadzieścia dziewięć lat i spotykała się z Olegiem od trzech lat. On, agent nieruchomości, zawsze mówił o wielkich planach – przeprowadzce do centrum regionu, założeniu własnej firmy, podróżach. Irina słuchała, wierzyła, marzyła o tym, żeby tam być. A teraz była sama, czując, że nie dorównała jego „innemu życiu”.

„Jesteś zbyt nudna, żeby cokolwiek między nami wyszło”. Pan młody zostawił ją przed ślubem, ale kilka lat później bardzo tego żałował.

Matka, Tatiana Nikołajewna, weszła do pokoju i westchnęła.

„Ira, przestań się katować” – powiedziała, siadając obok niego. „Sprzedaj tę sukienkę albo coś. Ten Oleg… On nie nadaje się do takich rzeczy”.

„Oto nasz kanał na Telegramie z najpopularniejszymi i ekskluzywnymi historiami. Kliknij, aby wyświetlić. To nic nie kosztuje!?
” „Sprzedać?” Irina pokręciła głową. „Mamo, nie mogę. Wszystko mi to przypomina. To, jak mnie nazwał… zwykłą”.

„Ale on sam jest niezwykły. Po prostu niezwykły. Niezwykły idiota!” prychnęła Tatiana Nikołajewna. „Ira, jesteś miły i pracowity. To on jest ślepy, bo nie widział. Znajdziesz kogoś lepszego”.

Irina skinęła głową, ale nie uwierzyła. Pamiętała, jak jej znajomi szeptali: „Olega widziano z kimś w mieście, mówią, że jest bogata”. Bolało, ale wytrwała – chodziła do pracy, uśmiechała się do klientów, mimo że w głębi duszy czuła ból. Wieczorami przeglądała media społecznościowe, widziała Olega w nowym samochodzie, w drogim garniturze i czuła się jeszcze gorzej.

Pewnego dnia, po jej zmianie, odwiedziła ją jej przyjaciółka Larisa, fryzjerka z pobliskiego salonu.

„Ir, czemu zachowujesz się jak cień?” Larisa opadła na sofę. „Oleg to palant, i co z tego? Skończyło ci się życie? Weź się w garść, jesteś prawdziwą petardą!”

„Pożar ugaszony, Lariso” – Irina uśmiechnęła się gorzko. „Oleg powiedział, że jestem zwyczajna. Może ma rację. Jestem w sklepie, w tym małym miasteczku… Gdzie mam iść?”

„Ira, upokorzył cię, żeby poczuć się fajnie. Chcesz mu udowodnić, że się myli? Zmień się. Znajdź inną pracę, przeprowadź się do miasta. Dasz radę”.

Irina zamilkła. Larisa zawsze taka była – bezpośrednia, z zaraźliwą energią. Irina pragnęła zmian, ale się bała. Dorastała w tym mieście; to było jej życie – jej matka, jej praca, jej przyjaciele. Ale słowa Olega zabolały i postanowiła spróbować.

Zaczęła skromnie – wysłała CV do firmy handlowej w centrum regionu. Tydzień później została zaproszona na rozmowę kwalifikacyjną. Irina poszła, zdenerwowana, i dostała zaproszenie. Nowa praca obiecywała więcej pieniędzy i perspektywy. Wynajęła pokój w mieście, zostawiając sukienkę w torbie u matki i zaczęła nowe życie, choć uraza do Olega wciąż tliła się w jej sercu.


Przeprowadzka do ośrodka regionalnego była dla Iriny niczym skok do zimnej wody. Pracowała jako kierownik sprzedaży, ucząc się, jak radzić sobie z umowami i komunikować się z klientami. Jej koledzy, a zwłaszcza Vadim, mężczyzna o życzliwym uśmiechu, pomogli jej się zaaklimatyzować. Wieczorami jednak, w swoim małym wynajętym pokoju, Irina przypominała sobie Olega i jego słowa: „Zbyt zwyczajny”. To było jak piętno, które chciała wymazać.

Zadzwoniła do Larisy, żeby omówić sprawę.

„Laris, staram się” – powiedziała, krążąc po pokoju. „Nowa praca, nowe miasto, wszystko jest inne. Ale kiedy myślę o Olegu, ściska mnie w żołądku. Podobno otworzył własną firmę”.

„Zamknie je tak samo, jak otworzył” – zaśmiała się Larisa do telefonu. „Ir, kogo on obchodzi. Jesteś teraz w mieście, jesteś menedżerką, a nie sprzedawczynią. Byłby zdumiony, gdyby cię zobaczył. Żyj dla siebie, żeby go nie żałować”.

„Dla siebie?” westchnęła Irina. „Laris, staram się. Ale chcę mu to udowodnić”.

Lepiej udowodnij to sobie. Nie jesteś zwyczajny, jesteś fajny. A on może iść do diabła.

Irina wspominała, jak to wszystko się zaczęło z Olegiem. Był czarujący, obiecywał góry złota. Wspierała go, gdy tracił kontrakty, oszczędzając na sobie, żeby mógł kupić garnitur na spotkania. A potem odszedł, jakby była tylko trampoliną. Irina pomyślała o tym, jak kobiety często zatracają się w mężczyznach, zapominając o sobie. Nie chciała być taka.

Tatiana Nikołajewna przyjechała mnie odwiedzić, ale zamiast mnie wesprzeć, wywierała na mnie presję.

„Ira, jesteś tu sam w mieście” – powiedziała, patrząc na ciasny pokój. „Powinieneś wrócić do domu. Mieszkasz tu tylko po to, żeby zrobić na złość Olegowi, i po co się tym przejmować?”

„Mamo, żyję dla siebie. Chcę też być przykładem dla Lisy”.

Liza, jej młodsza siostra, chodziła do szkoły i uwielbiała Irinę. Dzwoniła, opowiadała o lekcjach, a Irina marzyła o tym, by pokazać jej, że może osiągnąć więcej. To dodawało jej siły. Pracowała, uczyła się, a nawet zaczęła się inaczej ubierać – nie jak „zwykła ekspedientka”, ale jak pewna siebie kobieta. Ale uraza do Olega tkwiła w niej jak drzazga.

Pewnego dnia Vadim, jej kolega, zaprosił ją, żeby dołączyła do nich wieczorem po pracy:

„Ira, czemu jesteś sam?” – zapytał z uśmiechem. „Chodźmy potańczyć i odpocząć”.

  • Vadim, przepraszam, nie tańczę. Poza tym nie mam czasu.

„Irina, jesteś taka fajna, ale siedzisz tu jak przyparta do muru. Daj sobie szansę.”

Irina w końcu poszła i po raz pierwszy od dawna poczuła się żywa. Śmiała się, tańczyła, a Wadim patrzył na nią ciepło. Wiedziała jednak, że nie jest gotowa na nowy związek. Oleg wciąż był w jej myślach, niczym cień, który trzeba było wygnać.

Larisa przyszła z wizytą i zauważyła zmiany.

„Ira, promieniejesz” – powiedziała, siedząc w kawiarni. „Praca, miasto, ten mrugajacy Wadim. I zapomnij o Olegu. Nie jest wart twoich nerwów”.

„Jak mogłabym zapomnieć?” Irina uśmiechnęła się. „Laris, staram się. Ale chcę, żeby zrozumiał, że się mylił”.

Larisa skinęła głową, a Irina zrozumiała, że ​​jest na dobrej drodze. Nie była zwyczajna – była sobą i to stanowiło jej siłę.

**»

Dwa lata później Irina została starszą menedżerką. Przeprowadziła się do nowego mieszkania, małego, ale własnego, i była dumna z każdego kroku. Liza odwiedzała ją i podziwiała, a Tatiana Nikołajewna, choć narzekała, przyznała, że ​​jej córka dobrze sobie radzi. Irina czuła się pewnie, ale czasami myślała o Olegu. Plotka głosiła, że ​​jego firma prosperuje, i to ją irytowało – żył tym „innym życiem”, o którym mówił.

Pewnego dnia wpadła na niego w centrum handlowym. Oleg stał przy oknie wystawowym, ubrany w drogi płaszcz, ale wyglądał na zmęczonego. Na widok Iriny zamarł.

„Ira?” powiedział, podchodząc do niej. „To ty? Wyglądasz… olśniewająco”.

„Oleg” – uśmiechnęła się Irina, ale chłodno. „Miło cię widzieć. Jak się masz?”

Oleg zawahał się, patrząc na jej torbę, płaszcz i pewny siebie uśmiech:

— Dobrze. To firma, wiesz. A ty… w mieście? Pracujesz?

„Pracuję” – Irina skinęła głową. „Jestem menadżerką, mam własne mieszkanie. Żyję, Oleg. Bez „normalnego” życia”.

Zbladł, a Irina zrozumiała, że ​​trafiła w sedno. Oleg kaszlnął, próbując się uśmiechnąć.

„Ira, wtedy się myliłem” – powiedział cicho. „Nie jesteś zwyczajny, to ja byłem głupcem. Może moglibyśmy się spotkać i porozmawiać? Tęskniłem za tobą”.

„A ja nie” – uśmiechnęła się Irina, czując, jak uraza ustępuje. „Oleg, chciałeś innego życia. Więc żyj nim. A ja buduję swoje, bez ciebie”.

Wyszła, nie oglądając się za siebie, czując się lżejsza. Oleg pozostał na swoim miejscu, a Irina wiedziała, że ​​tego żałuje. Później Larisa, dowiedziawszy się o spotkaniu, wybuchnęła śmiechem.

„Ira, masz go!” powiedziała przez telefon. „Pewnie gryzie łokcie, a ty jesteś królową. Jestem dumna!”

Irina się uśmiechnęła.

„Laris, po prostu żyję. Ale to miłe, wiesz.”

Tego wieczoru siedziała w swoim mieszkaniu, patrząc przez okno na miasto. Przypomniała sobie sukienkę, której nigdy nie nosiła, i pomyślała, że ​​może ją sprzedać. Oleg był pomyłką, ale dał jej kopa. Udowodniła sobie, że stać ją na więcej, niż myślał, i to było jej zwycięstwo.

W pracy Wadim ponownie zaprosił ją na spacer i tym razem Irina się zgodziła. Nie wiedziała, co będzie dalej, ale była gotowa żyć – dla siebie, dla przyszłości. Oleg pozostał w przeszłości, ze swoimi żalami, a Irina szła naprzód, triumfalnie i beztrosko.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *