Pozwól swojemu synowi najpierw kupić sobie własne mieszkanie, a potem rozdawaj klucze na prawo i lewo – odpowiedziałam na żądanie mojej teściowej.

Elina spojrzała na dyplom ukończenia studiów z wyróżnieniem wiszący na ścianie jej nowego biura.

Pięć lat studiów prawniczych, nieprzespane noce spędzone nad podręcznikami i staże w małych firmach – wszystko to miała już za sobą.

Teraz była starszą współpracowniczką w prestiżowej firmie, z własnym biurem i zespołem asystentek.

„Elina Siergiejewna, dokumenty do podpisu” – powiedziała asystentka Oksana, zaglądając przez drzwi.

„Tak, oczywiście” – powiedziała Elina, odwracając się od wspomnień i podnosząc teczkę. „Kolejny ważny kontrakt, nad którym pracowała przez ostatnie trzy miesiące”.

Tego wieczoru, siedząc w ulubionym fotelu przy oknie swojego mieszkania, Elina liczyła swoje oszczędności. Jeszcze trochę i zaliczka na kredyt hipoteczny będzie w całości spłacona. Każda premia, każda dopłata były odkładane na ten cel.

Znalezienie mieszkania nie było łatwe. Pośrednicy nieruchomości, oglądanie mieszkań i negocjacje z bankami – wszystko to zajęło mnóstwo czasu i wysiłku. Ale efekt był tego wart. Jasne, dwupokojowe mieszkanie na dwunastym piętrze z widokiem na park stało się ucieleśnieniem jej marzeń o niezależności.

Elina przesunęła dłonią po nowej tapecie o misternym wzorze. Wybrała ją sama, konsultując się wyłącznie z projektantem. Każdy szczegół wnętrza został starannie przemyślany: od koloru listew przypodłogowych po rozmieszczenie lamp.

Impreza firmowa z okazji pomyślnego zakończenia kwartału odbyła się w modnej restauracji. Elina nie przepadała za takimi wydarzeniami, ale obecność była obowiązkowa. Stała przy barze, rozglądając się po kolegach, gdy obok niej usiadł wysoki mężczyzna w granatowym garniturze.

„Czy przeszkadzam?” – uśmiechnął się nieznajomy. „Anton.”

„Elina” – odpowiedziała na uścisk dłoni.

— Jestem z działu IT sąsiedniej firmy. Nasze biura znajdują się w tym samym centrum biznesowym.

Rozmowa potoczyła się niespodziewanie swobodnie. Anton okazał się interesującym rozmówcą z poczuciem humoru. Rozmawiali cały wieczór, wymienili się numerami telefonów, a tydzień później spotkali się w tej samej restauracji, tym razem tylko we dwoje.

Anton pracował jako programista, lubił jeździć na nartach i słuchać jazzu. Mieszkał z rodzicami, tłumacząc, że spędzał dużo czasu na podróżach służbowych, a wynajmowanie mieszkania nie było praktyczne.

„Po co płacić za puste ściany?” – argumentował. „Lepiej wydać te pieniądze na podróże albo samodoskonalenie”.

Ślub odbył się sześć miesięcy później. Był skromny, bez zbędnego rozmachu. Anton zamieszkał z Eliną – decyzja, która wydawała się logiczna. Na początku wszystko było idealnie. Jej mąż zajął się drobnymi naprawami, zainstalował system inteligentnego domu i zorganizował miejsce do pracy w salonie.

Natalia Andriejewna, matka Antona, początkowo była zdystansowana. Po spotkaniu Eliny mruknęła jedynie coś w stylu: „Ona jest jeszcze taka młoda”. Na ślubie była powściągliwa, choć dała mu hojny prezent – ​​włoski zestaw naczyń stołowych.

Problemy zaczęły się stopniowo. Najpierw Natalia Andriejewna zaczęła wpadać bez zapowiedzi, żeby sprawdzić, co u syna. Przynosiła torby z jedzeniem, twierdząc, że nowożeńcy za dużo pracują i niezdrowo się odżywiają. Potem zaczęła krytykować porządek w mieszkaniu.

„Kur na parapetach” – teściowa pokręciła głową, przesuwając palcem po powierzchni. „Za moich czasów młode gospodynie domowe lepiej dbały o dom”.

Elina starała się nie reagować. W końcu nie zawsze miała czas na sprzątanie – praca była wyczerpująca. Ale komentarze stawały się coraz bardziej zjadliwe.

„Antoszenko, schudłaś” – ubolewała Natalia Andriejewna. „Twoja żona w ogóle cię nie karmi. Zamieszkaj z nami, miejsca jest mnóstwo”.

Anton zbył to śmiechem, ale Elina widziała, że ​​cieszy go zainteresowanie matki. Coraz częściej zostawał u rodziców po pracy, tłumacząc, że matka potrzebuje pomocy w pracach domowych.

Tego wieczoru Elina została do późna w pracy – pilny projekt wymagał dokończenia. Otworzywszy drzwi mieszkania, usłyszała głosy dochodzące z kuchni. Natalia Andriejewna zawzięcie dyskutowała o czymś z synem.

„Wymiana zamków zajmuje pięć minut” – powiedziała moja teściowa. „Daj klucze Iroczce, często przychodzi. W przeciwnym razie byłoby to uciążliwe, bo trzeba by dzwonić za każdym razem”.

  • Mamo, ale to jest mieszkanie Eliny…

„Synu, jesteś teraz mężem! Co za różnica, czyje to mieszkanie? Rodzina powinna być jednością. A Iroczka jest twoją siostrą, twoją krwią. Nie wypada trzymać jej pod drzwiami.”

Elina zamarła na korytarzu. Ira, młodsza siostra Antona, często zaglądała. Jako studentka mieszkająca w akademiku, lubiła zwijać się z laptopem w kuchni, tłumacząc, że w akademiku nie da się uczyć do zajęć. Ale wymiana zamków?

„Poza tym” – kontynuowała Natalia Andriejewna – „znalazłam ładne zasłony. Te modne, prześwitujące się nie nadają. Przyniosę je jutro i powieszę. Musimy stworzyć w domu przytulną atmosferę…”

Elina ścisnęła w dłoni pęk kluczy. Wspomnienia o tym, ile czasu spędziła na wybieraniu tych właśnie zasłon, o tym, jak bardzo się ucieszyła, gdy znalazła idealny odcień, o tym, jak starannie układała fałdy, przemknęły jej przez myśl. Krew napłynęła jej do twarzy, a ręce zaczęły drżeć z narastającego oburzenia. Klucze do drzwi wbijały się w jej dłoń, zostawiając ślady…

Elinę otrząsnął z odrętwienia dźwięk otwieranych drzwi wejściowych. Na progu pojawił się Ira, niosąc dużą torbę.

„O, cześć! Właśnie przechodziłam” – młodsza siostra Antona rzuciła torbę na podłogę i poszła prosto do kuchni. „Mama powiedziała, że ​​Anton pozwolił mi popracować nad pracą semestralną”.

Elina w milczeniu patrzyła, jak Ira wyciąga laptopa i rozkłada notatki. Te wizyty stały się ostatnio częstsze. Dziewczyna pojawiała się bez zapowiedzi, kiedy tylko miała na to ochotę, najwyraźniej używając drugiego zestawu kluczy.

Tydzień później, wracając wcześniej z pracy, Elina zastała Natalię Andriejewnę w mieszkaniu. Jej teściowa wodziła za nos dwie nieznajome kobiety, które zdejmowały zasłony z okien.

„Ach, Jelinoczko!” – rozpromieniła się teściowa. „Poznajcie moją kuzynkę Wierę Pietrownę i jej córkę Marinę. Postanowiliśmy pomóc w remoncie”.

„Jakie remonty?” Elina zamarła w drzwiach.

„No cóż, zmieniamy zasłony. A tapeta w sypialni wymaga odświeżenia, jest kompletnie wyblakła. Wiera Pietrowna zna świetnego fachowca, jest niedrogi.”

Elina otworzyła usta, żeby zaprotestować, ale w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Na progu stała kolejna nieznajoma kobieta, niosąc walizkę z próbkami tapet.

„Wejdźcie, wejdźcie!” – zawołała Natalia Andriejewna. „Właśnie omawiamy projekt”.

Wieczorem miałem trudną rozmowę z Antonem.

„Mama robi tylko dobro…” – mąż ze zmęczeniem potarł nasadę nosa. „To doświadczona gospodyni domowa”.

„Nie chodzi o zasłony” – Elina próbowała mówić spokojnie. „Dlaczego w moim mieszkaniu zawsze są obcy?”

„W naszym mieszkaniu” – poprawił Anton. „Jesteśmy rodziną. I to nie są obcy ludzie, to krewni”.

Następnego dnia Natalia Andriejewna zorganizowała spotkanie rodzinne. Wszyscy zebrali się w ciasnej kuchni: Wiera Pietrowna z córką Irą i kilkoma innymi dalekimi krewnymi, których Elina widziała po raz pierwszy.

„Zebraliśmy się, żeby omówić zachowanie Eliny” – zaczęła teściowa surowym tonem. „W naszej rodzinie nie zamykamy drzwi przed krewnymi”.

„Nie zamykam drzwi” – ​​próbowała zaprotestować Elina. „Chcę tylko, żeby mnie wcześniej ostrzegali o wizytach”.

„No i co!” Natalia Andriejewna zwróciła się do zebranej grupy. „Słyszycie? Jakież to ostrzeżenia istnieją między krewnymi? Zawsze mieliśmy zwyczaj swobodnego odwiedzania się. Myślę, że wszyscy powinniśmy dostać zapasowe klucze”.

W kuchni rozległ się szmer aprobaty.

„Rzeczywiście” – zgodziła się Wiera Pietrowna. „A co, jeśli coś się stanie? Jak możemy pomóc, skoro drzwi są zamknięte?”

„Ja też mogłabym skorzystać z kluczy” – wtrąciła Marina. „Często tamtędy przechodzę, mogłabym podlać kwiaty”.

Elina spoglądała z jednej twarzy na drugą. Wszyscy ci ludzie poważnie dyskutowali o tym, jak zagospodarują jej mieszkanie.

„W normalnych rodzinach nie ma tajemnic” – kontynuowała Natalia Andriejewna. „Kiedyś odwiedzałam teściową codziennie i nic się nie działo”.

„Anton, powiedz coś” – Elina zwróciła się do męża.

„Wiesz, mama ma rację” – Anton wzruszył ramionami. „Po co komplikować? Zrobimy kopie kluczy i wszyscy będą czuli się komfortowo”.

Elina wyszła z kuchni, czując, jak nogi się pod nią uginają. Pytanie wciąż dźwięczało jej w głowie: jak szybko ci ludzie zamienią jej dom w przejście? Za sobą słyszała głosy krewnych, z entuzjazmem dzielących się posesją…

Tydzień później Natalia Andriejewna zorganizowała rodzinny obiad. Elina od razu podejrzewała, że ​​coś jest nie tak – jej teściowa wydawała się przesadnie entuzjastyczna, nieustannie rzucając triumfalne spojrzenia w kierunku synowej.

„A teraz” – Natalia Andrejewna wstała od stołu po deserze – „mam dla wszystkich niespodziankę”.

Teściowa wyjęła z torebki małe pudełeczko. Otwierając je, pokazała zebranym pęk błyszczących kluczy.

„Proszę, zrobiłam kopie dla wszystkich! Wiero Pietrowna, to dla ciebie i Marinoczki. Iroczka, dostaniesz osobny zestaw. I ciocia Zina też, ale nie mogła dziś przyjść…”

Elina gwałtownie odsunęła krzesło i wstała. W kuchni zapadła cisza.

„Nie mam kluczy” – głos Eliny brzmiał niezwykle stanowczo. „Kupiłam to mieszkanie za własne pieniądze, za kredyt hipoteczny, który sama spłacam”.

„Elina, ale my jesteśmy rodziną!” Wiera Pietrowna załamała ręce.

„Nie, nie jesteśmy rodziną. Jesteście dalekimi krewnymi mojego męża, których widzę tylko raz w życiu. I nie będziecie mieli dostępu do mojej własności”.

„Jak śmiesz!” Natalia Andriejewna zrobiła się purpurowa. „Mój syn tu mieszka! To też jego dom!”

„Anton mieszka tu jako mój mąż. Ale prawo do dysponowania tym mieszkaniem należy do mnie”.

„Tak wygląda dzisiejsza młodzież!” – rzuciła teściowa. „Brak szacunku dla wartości rodzinnych! W naszych czasach…”

„Za twoich czasów, Natalio Andriejewna, kobiety same nie kupowały mieszkań. Ale ja tak. I to ja będę decydować, kto dostanie klucze”.

Elina zwróciła się do Antona:

— Musimy porozmawiać. Na osobności.

Krewni zaczęli się pospiesznie pakować, rzucając Elinie dezaprobujące spojrzenia. Natalia Andriejewna demonstracyjnie szlochała, podczas gdy Anton odprowadzał gości.

„Usiądź” – Elina gestem wskazała mężowi krzesło. „Bądźmy szczerzy. Kocham cię i chcę uratować nasze małżeństwo. Ale tak dalej być nie może”.

  • Mama chce tylko pomóc…

„Nie, Anton. Twoja matka chce kontrolować nasze życie. I wykorzystuje cię jako narzędzie, żeby wywierać na mnie presję”.

Elina podeszła do okna, patrząc na wieczorne miasto.

„Pamiętasz, jak się poznaliśmy? Podziwiałeś moją niezależność, to, że wszystko osiągnąłem sam. Gdzie to wszystko się podziało? Dlaczego pozwalasz swojej matce umniejszać moje osiągnięcia?”

Anton milczał, patrząc w podłogę.

„Nie żądam zerwania relacji z twoją rodziną. Proszę jedynie o poszanowanie moich granic i mojej własności. To moje mieszkanie, mój dom. I chcę sam decydować, kto i kiedy może tu przychodzić”.

„Ale co z Irą? Ona naprawdę uważa, że ​​nauka tutaj jest wygodna…”

„Ira może przyjść z wizytą. Po uzgodnieniu. Jak wszyscy inni. Ale klucze pozostaną tylko twoje i moje”.

Anton spojrzał na swoją żonę:

„Wiesz… Masz rację. Nawet nie zauważyłem, jak bardzo pozwoliłem matce ingerować w nasz związek. Zawsze była… apodyktyczna. Ale ja po prostu jestem przyzwyczajony do posłuszeństwa”.

  • No i co teraz?

„Teraz powiem jej, że sami zdecydujemy, jak żyć. Jest moją matką i ją kocham. Ale ty jesteś moją żoną. I chcę, żebyś czuła się bezpiecznie w swoim domu”.

Elina podeszła do męża i objęła go ramieniem. Po raz pierwszy od dawna poczuła, że ​​nie jest sama w tej walce.

Pół roku później Elina robiła herbatę w kuchni, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi.

„Wpadłam tylko na chwilę” – Natalia Andriejewna poruszyła się w progu. „Mogę wejść?”

Elina skinęła głową, uświadamiając sobie to małe, ale ważne zwycięstwo: jej teściowa nauczyła się prosić o pozwolenie.

„Upieczyłam szarlotkę” – Natalia Andriejewna wyciągnęła pojemnik. „Anton powiedział, że lubisz…”

„Wejdź” – uśmiechnęła się Elina. „Właśnie zrobiłam herbatę”.

Za oknem padał pierwszy śnieg, spowijając miasto bielą. Dwie kobiety siedziały przy stole, starannie budując mosty nad przepaścią wzajemnego niezrozumienia. Każda miała swój własny klucz – nie tylko do drzwi, ale także do innego świata.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *