Marina i Paweł świętowali trzydziestą rocznicę ślubu. Marina, upieczona tortem napoleońskim, z nadzieją przypomniała mężowi o ich długo skrywanym marzeniu.
„Pasz, pamiętasz, jak kiedyś obiecałeś mi pojechać do Paryża na naszą trzydziestą rocznicę?” – zapytała.
Paweł, wciąż wpatrzony w telefon, podał jej aksamitne pudełeczko z pierścionkiem. „Trzy tysiące rubli” – powiedział, wpatrując się w swoje stopy.
„Kupiłem go w Sunlight; mieli dobrą zniżkę”. „Dziękuję” – wyszeptała, próbując ukryć rozczarowanie. „Jest prześliczny”.
Poczuła bolesny ból w piersi. Nie chodziło o diamenty, ale o tę suchą relację.
Marina od dawna zauważyła, że jej mąż, który rok temu pochłonął klub fitness, diety i nowe garnitury, stawał się coraz bardziej od niej oddalony. Tego świątecznego wieczoru Paweł miał „pilne sprawy” i wyszedł, zostawiając żonę samą z nietkniętym tortem. Później jej przyjaciółka Tania napisała do Mariny: „Włącz szybko Stolitsę!”. Na ekranie wyświetlał się raport z drogiej restauracji La Mare. Paweł siedział przy stoliku, a naprzeciwko niego siedziała atrakcyjna blondynka około trzydziestoósemki. Tania natychmiast wysłała kolejną wiadomość: „Tu Victoria z klubu fitness. Opowiadała wszystkim, że jej kochanek sprezentował jej wycieczkę do Paryża na majówkę”. „Majówka. Za tydzień” – pomyślała Marina. Spojrzała na pierścionek. „Trzy tysiące. Ze zniżką”. I pragnęła Paryża.
Kiedy Paweł wrócił późno w nocy, Marina czekała na niego w kuchni. „Jak tam spotkanie?” zapytała. „Dobrze. Po prostu zmęczony”. „W La Mare?” Zamarł. „Ach, masz na myśli raport? Tak, tam. To było spotkanie biznesowe”. „Z twoim partnerem” – mruknęła Marina. „Kiedy lecisz do Paryża? Na majówkę?” „Co za bzdura?” „Nie udawaj, Paszo” – jej głos drżał. „Wiem wszystko. O Victorii”. Opadł ciężko na krzesło. „I co teraz? Skandal? Histeria? W naszym wieku to już niepotrzebne”. „Trzy tysiące rubli, Paszo!” Jej głos drżał z oburzenia. „Wydałeś tyle pieniędzy na pierścionek dla żony, a kochankę zabierasz na romantyczną wycieczkę do Paryża?!”. „Czego się spodziewałeś?” Po raz pierwszy od dawna podniósł głos. „Trzydzieści lat w jednym łóżku!” Spójrz na siebie – stary szlafrok, papiloty zawsze we włosach… Nie byłaś żoną, tylko gospodynią domową! A Vika… Ona postrzega mnie jako mężczyznę. Ciekawie się z nią rozmawia! Marina patrzyła na niego w milczeniu. Trzydzieści lat jej życia sprowadziło się do słowa „gospodyni domowa”. „Wiesz co?” Jej głos stał się zaskakująco spokojny. „Leć do Paryża. Ale przedtem podpisz papiery rozwodowe”.
Miesiąc później się rozwiedli. Jej przyjaciółka Tanya wkrótce przekazała jej tę nowinę: „Wyobraź sobie, ta Victoria wróciła z Paryża i od razu pobiegła na siłownię. Zapłakana! Okazuje się, że twój były spędził całą podróż na telefonie, rozmawiając o pracy. Nawet nie zabrał jej do Luwru – był „zajęty”. Marina się roześmiała. „A jak się masz?” „Wiesz” – odpowiedziała Marina. „Płakałam przez pierwszy tydzień. A potem… zapisałam się na kurs hiszpańskiego. Chodzę na basen. Chyba zaczęłam żyć na nowo”. „A Paweł?” „A Paweł?” Wzruszyła obojętnie ramionami. „Mówią, że Victoria go rzuciła. Dzwonił ostatnio, prosząc o powrót. Odmówiła”. „Żal ci go?” „Żal mi. A teraz…” uśmiechnęła się. „Wiesz, kupiłam bilet. Do Paryża”. „Sama?!”. „Sama. Mam dopiero pięćdziesiąt siedem lat – czas zacząć żyć dla siebie”. Sześć miesięcy później poznała swojego nauczyciela, Siergieja, na kursie hiszpańskiego. „Słuchaj, Marina” – powiedział pewnego dnia – „a może następnym razem pojedziemy razem do Paryża?”. Zaśmiała się. „Zgoda. Tylko nie w maju – wtedy miasto jest zatłoczone turystami”. Dała ten skromny pierścionek za trzy tysiące rubli wnuczce, żeby pobawiła się lalkami.