Nie zawracaj sobie głowy, drogi SYNU! Już przeniosłem cały interes, ale nie do ciebie.

Cały zespół pożegnał Gieorgija Michajłowicza Klimowa, szefa firmy transportowej SiewieroTrans.

Wiera Anatoliewna stała przy trumnie z synami: najmłodszym, Pawłem, cicho szlochającym, i najstarszym, Aleksiejem, z kamienną twarzą.

„Czekaj, mamo” – powiedział cicho Aleksiej. „Teraz wszystko się zmieni”. Śmierć jej męża była nagła – serce stanęło mu w miejscu, przy biurku.

Minął miesiąc. Wiera została prezesem, zmieniając tabliczkę znamionową w biurze męża. Wielu wątpiło, że podoła zadaniu po dwudziestu latach bycia gospodynią domową.

Ale obiecała sobie. Aleksiej, dyrektor handlowy, wszedł bez pukania: „Mamo, dogadałem się z Severtsevami. Jesteśmy gotowi zwiększyć sprzedaż, ale musimy obniżyć cenę o dziesięć procent”. „Nie, Alosza. Jesteśmy już na granicy rentowności.

Nie możemy obniżyć ceny” – odpowiedziała stanowczo Wiera. „Ale to nowy rynek! Tata by zrozumiał. Mamo, z całym szacunkiem, ale jesteś ekonomistką tylko na papierze. Byłaś gospodynią domową przez dwadzieścia lat…” „Tak, spędziłam dwadzieścia lat wychowując rodzinę. Zajmowałam się też całą papierkową robotą w firmie. Tata nigdy nie podejmował decyzji beze mnie”. Aleksiej zaśmiał się i wyszedł, trzaskając drzwiami.

Paweł, nauczyciel historii, przyjechał tego wieczoru. Ugotował obiad i posprzątał. „Jak ci idzie w pracy?” zapytała Wiera. „Czy Aleksiej wywiera na ciebie zbyt dużą presję?” „Nie umniejszaj sobie, mamo. Zawsze byłaś mądrzejsza, niż to pokazujesz. Po prostu pozwól tacie i Aleksiejowi czuć się panami”.

Czas mijał. SiewieroTrans, pod kierownictwem Wiery, systematycznie się rozwijał. Aleksiej był coraz bardziej zirytowany. Przyzwyczaił się do postrzegania matki jako gospodyni domowej, a nie konkurentki. „Nie widzę sensu w marnowaniu pieniędzy na szkolenie starych kierowców” – powiedział. „Lepiej byłoby zatrudnić młodych; wyjdzie to taniej”. „Nasi kierowcy są z nami od dziesięciu do piętnastu lat. Znają każdego klienta. To nasz fundament” – odpowiedziała Wiera. „Biznes to twarda gra, mamo. Nie rozumiem, dlaczego zamieniasz go w schronisko”.

Pewnego dnia Aleksiej wpadł na Pawła na korytarzu. „Och, sam nauczyciel historii? Chciał zobaczyć, jak mama rujnuje dziedzictwo taty?” „Chciałem się upewnić, że nie wywierasz na nią zbyt dużej presji” – odpowiedział spokojnie Paweł. „Po prostu jest w złym miejscu. Ta firma powinna być moja. Wiem, jak sprawić, by była trzy razy bardziej rentowna”. „I zwolnić połowę pracowników? Wiesz, bycie dobrym menedżerem to nie tylko pogoń za zyskiem. Tata to rozumiał”. „Nie mówmy o tacie. Ty i on jesteście tacy sami. Idealiści bez ambicji”.

W przeddzień swoich sześćdziesiątych urodzin Wiera zebrała synów na kolację. „Mam do przekazania ważną wiadomość. Postanowiłam stopniowo przekazywać obowiązki”. Oczy Aleksieja rozbłysły. „Doskonała wiadomość, mamo! Przygotowałam już plan rozwoju. Otwarcie oddziałów, modernizacja, optymalizacja kadr…” „Optymalizacja?” – powtórzyła Wiera. „No tak, musimy pozbyć się nadmiaru. Obniżymy koszty o prawie jedną trzecią!” „Ci ludzie pracowali z tatą…” „Biznes to nie jałmużna, mamo!” – warknął Aleksiej. Paweł patrzył w milczeniu.

Następnego dnia Wiera zobaczyła Aleksieja przy biurku, rozmawiającego przez telefon z dostawcą: „Oczywiście, teraz to ja podejmuję decyzje. Mama odchodzi… Nowe warunki? Do negocjacji”. Tego wieczoru usłyszała, jak mówi do żony: „Znalazłem nowe meble do biura mamy… I sprzedamy jej samochód – już go nie potrzebuje. Pieniądze pójdą na remont daczy”. Coś w Wierze zamarło. Przypomniała sobie męża: „Co mamy zrobić, Zhoro? Nasz syn widzi tylko pieniądze”. Odpowiedź przyszła, gdy zobaczyła Pawła pochłoniętego lekcją. Wróciwszy do biura, zadzwoniła do prawnika.

W niedzielę synowie znów zasiedli do stołu. Aleksiej przyniósł drogi koniak. „No i co, nauczycielu, jak się miewają twoi idioci? Jak przejmę stery, to może dam ci kasę na garnitur”. Po obiedzie Wiera wyciągnęła teczkę: „Synu, chcę coś oficjalnie ogłosić”. „Wreszcie!” – rozpromienił się Aleksiej, sięgając po dokumenty. „Jestem gotowa!” „Nie martw się, synu. Już przekazałam interes, ale nie tobie” – powiedziała spokojnie Wiera. Aleksiej zamarł: „To jakiś żart? Kto to?” „Paweł” – odpowiedziała Wiera. „Paweł, wybacz nagłość. Ale od trzech lat uczysz się na menedżera – zdalnie. A od sześciu miesięcy przychodzisz wieczorami do biura i studiujesz dokumenty”. Paweł skinął głową. Aleksiej spojrzał z matki na brata. „To bzdura!” Zerwał się na równe nogi. „Dałam firmie piętnaście lat! Ten… mol książkowy zrujnuje interesy taty!” „Nie zwolni ludzi” – powiedziała cicho, ale stanowczo Wiera. „I nie będzie mówił o moim krześle, jakby było jego własnością”. „Mamo, nie prosiłam się o to…” – powiedział Paweł, zdezorientowany. „Wiem, synu. Dlatego cię wybrałam. Aleksiej widzi tylko zysk. A ty ludzi i dziedzictwo ojca”. Aleksiej kopnął krzesło. „Inwestowałem piętnaście lat w tę firmę! Zasłużyłem na tę pracę!” „Zasłużyłeś na swoją pensję jako dyrektor handlowy. I dostaniesz ją, jeśli chcesz zostać”. Ale teraz to Paweł podejmuje decyzje. Aleksiej wybiegł z mieszkania, trzaskając drzwiami. „Mamo, ale ja naprawdę nie wiem wielu rzeczy…” – powiedział Paweł, zdezorientowany. „Pomogę ci. Wiesz już, co najważniejsze: w biznesie chodzi przede wszystkim o ludzi”.

Sześć miesięcy później Wiera poznała Aleksieja. Schudł, wyglądał na wychudzonego – jego interesy nie były łatwe. „No i jak tam SeveroTrans? Na skraju bankructwa?” „Nie”. Paweł rozbudował swoją flotę, otworzył kursy dla kierowców i przywrócił starych klientów. „Gratulacje. Myślisz, że bym sobie z tym nie poradził?” „Może bym. Ale ty zawsze widziałeś tylko pieniądze. A dla Pawła i dla mnie to wspomnienie o ojcu i nasza odpowiedzialność wobec innych”. Aleksiej odszedł. Wiera pomyślała: „Może kiedyś zrozumie. Prawdziwego dziedzictwa nie da się zmierzyć pieniędzmi”.

Tego wieczoru zadzwonił telefon do biura Pawła. Siewiercew: „Pawie Gieorgijewiczu? Chciałem się dowiedzieć, czy zmieniłeś zdanie na temat współpracy? Twój brat zaproponował bardzo korzystne warunki”. „Warunki pozostają bez zmian” – odpowiedział stanowczo Paweł. „Cenimy długoterminowe relacje, a nie szybkie zyski”. Po odłożeniu słuchawki zwrócił się do zdjęcia ojca: „Mam nadzieję, że się zgodzisz, tato”.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *