„Zrobisz zdjęcie pod krawędzią sedesu?” Tatiana Wiktorowna ze zdziwieniem spojrzała na wiadomość.
„Czy ta Vika kompletnie oszalała? Czy oszalała z radości, że poślubi mojego syna?” Kobieta nie zamierzała tak łatwo odpuścić.
„Vikusie, mój drogi, wyjaśnij, dlaczego pytasz o toaletę?” – przyszła teściowa grzecznie zwróciła się do narzeczonej swojego syna.
„Po co ci zdjęcia mojego mieszkania? Chcesz zobaczyć, jaką ze mnie gospodynią domową?” – zapytała dziewczyna drwiącym głosem.
„Gówno mnie obchodzi twoja czystość. Ty i Pawlik sami mówiliście, że chcecie sofę na ślub, ale jak mam ją wybrać, skoro nigdy nie byłam w waszym mieszkaniu?” – warknęła Tatiana Wiktorowna.
„No cóż, przepraszam” – wycedziła synowa i się rozłączyła.
„Wątpię, żebym często wpadała na herbatę do syna” – postanowiła kobieta i weszła do działu meblowego…
Tatiana Wiktorowna samotnie wychowywała syna. Tak po prostu wyszło. Jej relacja z byłym mężem, ojcem Pawlika, szybko się rozpadła, a para postanowiła nie dręczyć się nawzajem i rozstała się, zanim ich życie zamieniłoby się w niekończący się cykl wzajemnych oskarżeń i pretensji.
Będąc jeszcze studentem ostatniego roku politechniki, Pawlik przyprowadził Vikę w odwiedziny.
„Moja przyszła żona” – przedstawił ją uroczyście.
Vika siedziała tam cały wieczór, jakby połknęła kołek.
„Jest nieśmiały” – pomyślała sobie Tatiana Wiktorowna. „Rozumiem, ja też tak miałam. Nic się nie stało, przyzwyczai się i będzie bardziej przyjazny”.
„Vikus, masz taki piękny wisiorek. Czy ten kamień coś dla ciebie znaczy?” – teściowa próbowała nakłonić synową do rozmowy.
Reakcja dziewczyny była więcej niż dziwna. Rzuciła niezadowolone spojrzenie na swój wisiorek i wpatrywała się intensywnie w matkę narzeczonego.
„Coś z nim nie tak?” – zapytała nagle, mrużąc oczy.
„Nie, to wszystko prawda. On jest po prostu niezwykły…” Tatiana Wiktorowna nie spodziewała się, że jej pytanie spotka się z wrogością; spojrzała na syna oszołomiona.
Kilka miesięcy później syn ogłosił, że on i Vika ustalili datę ślubu.
„Co mam dać?” – zapytała wprost matka Pashki. „Nie chciałam byle czego”.
„Pozwól, że zapytam Vikę” – odpowiedział syn po kilku minutach drapania się po tyle głowy.
„Mamo, potrzebujemy sofy do salonu” – powiedział syn dwa dni później.
Vika okazała się panną młodą z posagiem. Babcia zostawiła jej małe mieszkanie. Jednak remonty i meble były w opłakanym stanie. Nowożeńcy chcieli wszystko zmienić. Zmienili tapetę, ale nie mieli jeszcze pieniędzy na meble.
„Sofa, a jakże, sofa” – zgodziła się Tatiana Wiktorowna. Nigdy jednak nie była w mieszkaniu swojej przyszłej synowej i nie miała pojęcia, jaka będzie tapeta, a rozmiar pokoju nie był bez znaczenia.
„Synu, prześlij mi kilka zdjęć pokoju, w którym będzie stała sofa. I podaj wymiary ściany” – poprosiła kobieta.
Pawlik postanowił przerzucić tę odpowiedzialność na barki swojej przyszłej żony, skracając zdanie do minimum: „Zrób zdjęcia mieszkania i wyślij je mamie”.
Na zdjęcia nie trzeba było długo czekać, ale wraz z nimi teściowa otrzymała dokładnie to samo pytanie dotyczące krawędzi muszli klozetowej.
„Jeszcze się nie pobraliśmy, a ty już inspekcjisz moje mieszkanie. Próbujesz wtykać nos we wszystko” – powiedziała nerwowo synowa. „Czy to naprawdę takie denerwujące?” – zapytała, wciąż czekając na odpowiedź.
W tym momencie Tatiana Wiktorowna w końcu zrozumiała, że między nią a synową nie ma przyjaźni i nigdy jej nie będzie. I rzeczywiście, tak się stało. Po ślubie teściowa starała się nie rzucać w oczy i unikać niepotrzebnych spotkań z synową. Starała się trzymać synową z daleka, a w rzadkich przypadkach, gdy para wpadała z wizytą, spędzała większość czasu na rozmowach z synem.
Ale synowa, przyzwyczajona do tego, zaczęła czuć się jak ryba w wodzie. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie dwa dziwactwa. Niezmiennie dostrzegała jakiś haczyk w każdym działaniu teściowej męża. Poza tym uważała się za osobę prawdomówną, prostolinijną i była z tego niezwykle dumna.
Tatiana Wiktorowna uważała jednak, że jej synowa to zwykła prostaczka i niegrzeczna kobieta, która nie potrafi trzymać języka za zębami. Vika mówiła wręcz okropne rzeczy, a potem narzekała, pytając, dlaczego się obrażają? Przecież powiedziała prawdę.
Przez około sześć miesięcy teściowej udawało się zachować pewien dystans wobec synowej. Ale potem wydarzyły się rzeczy, na które nie miała wpływu…
„Mamo, postanowiliśmy sprzedać mieszkanie Viki i kupić nowe, większe w budynku w budowie” – oznajmił radośnie Pawlik. „Dostaliśmy miły prezent ślubny. Postanowiliśmy więc poprawić nasze warunki życia, żeby nie musieć wracać do tej sprawy”.
„Dobrze, ale gdzie będziesz mieszkać, dopóki twój dom będzie budowany? To zajmie co najmniej rok. Zamierzasz wynająć?” Tatiana Wiktorowna wlała ciasto na rozgrzaną patelnię. Zasyczała z oburzeniem. Była niedziela i kobieta postanowiła zrobić naleśniki na podwieczorek.
„Widzisz… dlatego przyszedłem do ciebie…” Pawlik zawahał się.
Matka spojrzała na syna, mrużąc oczy. Już domyślała się, co będzie dalej, i nie podobało jej się to.
„Czy moglibyście pozwolić nam u siebie zamieszkać? To nie potrwa długo, sześć do ośmiu miesięcy, nie dłużej” – dodał pospiesznie chłopiec, widząc minę matki. Wcale nie miała ochoty dzielić tego samego terytorium z synową.
„Sama wiesz, że mieszkanie Viki jest małe. Jest już pełne ludzi, więc nie ma gdzie się ruszyć, a ty mieszkasz sama” – Pawlik szybko wyrecytował swoje argumenty.
„No cóż, nie wiem… chyba że porozmawiasz ze swoją prawdomówczynią i poprosisz ją, żeby trzymała język za zębami. Znasz mnie. Mogę się powstrzymać przez chwilę, ale jeśli posunie się za daleko, będzie ciężko wszystkim…”
„Oczywiście, Vika nie będzie się rzucać w oczy” – obiecał radośnie mężczyzna i pobiegł do żony, aby podzielić się z nią dobrymi nowinami.
Co prawda, perspektywa mieszkania z Viką nie była kusząca, ale nie mogła się powstrzymać, by nie pomóc synowi. Wkrótce dzieci przeprowadziły się do matki i zamieszkały w osobnym pokoju. Pawlik mieszkał tam aż do ślubu.
Tatiana Wiktorowna przez około trzy miesiące udawało się utrzymać wszystko w ryzach. Z trudem…
„Tak naprawdę jedzenie takiej ilości smażonego smalcu na śniadanie jest niezdrowe” – oświadczyła synowa, zajadając się jajecznicą ze smalcem przygotowaną przez teściową.
„Nie powinnaś nosić tego koloru” – powiedziała po raz kolejny, marszcząc nos. „Sprawia, że wyglądasz starzej, a ten styl podkreśla twoje niedoskonałości”.
Teściowa stoicko znosiła wszystkie ataki synowej na prawdę. Pawlik, obserwując te sceny, za każdym razem rumienił się, bledł i próbował zmienić temat. Tak minęły cztery miesiące.
Na szczęście Vika przez cały czas starała się nie rzucać w oczy. Pracowała w ciągu dnia i wracała do domu wieczorem. W weekendy para wychodziła na spacer lub przechadzkę albo odwiedzała rodziców synowej.
Być może przetrwałyby pełne osiem miesięcy, gdyby nie urodziny mojej teściowej, które wszystko diametralnie zmieniły…
„Synu, czy nie zapomniałeś, że moje urodziny są w sobotę?” Tatiana Wiktorowna krzątała się po kuchni.
„Oczywiście, że pamiętam!” Pawlik właśnie wrócił z pracy i obserwował, jak jego matka układa na półkach lodówki produkty spożywcze, które kupiła na ucztę.
„Tym razem naprawdę wkręciłam się w to, postanowiłam zaprosić wszystkich. Nawet wujek Tola z żoną obiecali przyjść” – powiedziała matka, z satysfakcją rozglądając się po wypełnionej po brzegi lodówce.
„Ile to osób? Około piętnastu?” Pawlik próbował oszacować wielkość uczty.
„Mamy siedemnaście lat” – poprawiła go matka i spojrzała na syna.
Słuchaj, czy ty i twoja dziewczyna moglibyście mi pomóc? Będę wyczerpany gotowaniem dla takiej grupy sam.
„Gotujesz w piątek?” Pawlik wiedział, jak zazwyczaj przebiegają przygotowania do uroczystości tej skali.
„No tak, muszę zamarynować żeberka poprzedniego wieczoru i natrzeć kurczaka przyprawami. Chyba tym razem posiekam warzywa wcześniej, ale nie będę dodawać sosu. A w sobotę będę musiał pokroić kanapki i zrobić kilka kawałków.”
„Nie martw się, pomożemy ci” – zapewnił syn matkę.
W piątek Pawlik wrócił wcześniej z pracy. Viki nie było; miała przerwę w pracy. Tatiana Wiktorowna nie przejmowała się tym. Cieszyła się nawet, że jej synowa pracuje do późna.
Około jedenastej trzasnęły drzwi wejściowe. Rozległ się trzask, potem chichot, szelest, a potem kolejny trzask. Jakieś pięć minut później w drzwiach pojawiła się Vika. Stała chwiejnie. Jej wyraz twarzy wyraźnie wskazywał, że hojnie delektowała się alkoholem.
Tatiana Wiktorowna i Pawlik wciąż kroili sałatki na jutro. Słoiki z pieczarkami, domowymi ogórkami, kiszonymi ogórkami i kiełbasą piętrzyły się na stole. Czekali na odpowiedni moment.
Pawlik natychmiast poderwał się na równe nogi.
„Vika, zapomniałaś? Obiecaliśmy mamie, że pomożemy jej dziś gotować!” – wykrzyknął mężczyzna, patrząc ze zdziwieniem na żonę.
„Och, dziewczyny i ja postanowiłyśmy uczcić piątek i… długo nie spałyśmy” – Vika niebezpiecznie się zachwiała, chwytając się framugi drzwi w ostatniej chwili.
„Paweł, idź połóż żonę spać. Jest dziś… zmęczona” – powiedziała spokojnie teściowa. Przyznała, że nie była do końca urażona, zdając sobie sprawę, że synowa nie udzieli jej żadnej pomocy. W głębi duszy cieszyła się nawet, że nie będzie siedzieć z nimi w kuchni. Będzie mniej okazji do kłótni i łatwiej będzie im oddychać bez niej.
„Zaraz tam będę” – syn wyprowadził żonę z kuchni z winnym wyrazem twarzy.
Po ułożeniu Viki do snu, facet wrócił. Ale jego pijana żona nie mogła zasnąć. Pięć minut później jej niezadowolona twarz ponownie pojawiła się w drzwiach i pomaszerowała do krewnych.
„Pawlusza, strasznie się nudzę” – powiedziała, obejmując męża za szyję i całując go w policzek.
„Vik, nie róbmy tego teraz” – mruknął Pavlik, zerkając kątem oka na matkę.
Tatiana Wiktorowna była skupiona na krojeniu mięsa na kolejną sałatkę i uparcie udawała, że nie zauważa rozwijającej się sceny.
„Och, odpuść sobie tę marchewkę! Nie słyszałeś? Twoja żona się nudzi”. Dziewczyna wydęła usta z irytacją.
„Vik, możesz poczekać na Paszę w pokoju, już prawie skończyliśmy” – postanowiła interweniować teściowa, na którą sam widok synowej działał jak płachta na byka.
„Kochana Mamo!” – zagruchała Vika, zwracając się do teściowej na te słowa. „Po co to wszystko gotujesz?” Rozejrzała się po kuchni. „Dla kogo? Dla takich starych ludzi jak wy? Nie wolno wam nawet tego wąchać, a co dopiero jeść, i to w takich ilościach!” Dziewczynka spojrzała wyzywająco na matkę męża.
„Zapomniałam zapytać, czym mam nakarmić gości i co mam podać na stół” – warknęła teściowa, odstawiając kolejną miskę prawie skończonej sałatki. Jej wzrok krzyczał: „Przestań! Pomyśl jeszcze raz, zamknij się!”. Ale Vika albo nie zrozumiała, albo nie uznała ostrzeżenia za wystarczająco poważne.
„Co my tu mamy?” Dziewczyna już szła i najwyraźniej nie wiedziała, jak zwolnić, ani nie miała takiego zamiaru. Podeszła do stołu, na którym stały przygotowane słoiki.
„Ogórki, grzyby?” Vika podnosiła słoik za słoikiem i badała zawartość z fachową miną. „A co my tu mamy? Wędzoną kiełbasę?” Dziewczyna wzięła kawałek kiełbasy i powąchała go.
Pawlik obserwował manipulacje żony z przerażeniem w oczach. Zerkając na matkę, zobaczył, że jej twarz z każdą minutą ciemnieje.
„O, racja, sos!” – wykrzyknęła Vika, chwytając paczkę sosu i chichocząc, cmokała.
„Jak to możliwe, że po tym wszystkim nie będzie bolała cię wątroba i trzustka?!”. – wykrzyknęła, pochylając się nad ponurą teściową. „Ale farmaceuci klaszczą, kiedy przychodzisz do apteki! Przecież co miesiąc zostawiasz im połowę pensji!” – krzyknęła radośnie Vika.
“Odejdź!” warknęła ostro teściowa, wyrywając synowej majonez z rąk, którymi nadal triumfalnie machała.
Gdyby Vika w tamtej chwili opamiętała się i milczała, sytuację można by było jeszcze naprawić, ale dziewczyna już nabrała prędkości…
„Nie powinnaś tego wszystkiego jeść! Powinnaś jeść owsiankę z wodą i warzywami! Zaoszczędziłabyś pieniądze i byłabyś zdrowsza. A poza tym mogłabyś zrzucić ten nadmiar tłuszczu, wiesz?” Vika zachichotała energicznie na ostatnie zdanie i szturchnęła teściową w żebra. Tatiana Wiktorowna wiedziała, że ma problemy z wagą, ale z pewnością nie zamierzała rozmawiać na ten temat z synową.
„Tatiana Wiktorowna, dlaczego tak na mnie patrzysz? Powiedziałam ci szczerą prawdę i nikt się o prawdę nie obraża” – powiedziała dziewczyna, unosząc ręce.
„Synu, przyjdź na moje urodziny, ale nawet nie myśl o tym, żeby zabrać ze sobą swoją ciętą, szukającą prawdy dziewczynę” – oznajmiła teściowa z miną, która źle wróżyła. „I nie chcę widzieć żadnego z was w moim mieszkaniu pojutrze!”
Podczas gdy matka mówiła, Pawlik w milczeniu skinął głową, wyglądając na skruszonego. Jednak przy ostatnim zdaniu jego oczy rozszerzyły się, patrząc na kobietę. Właśnie tego obawiał się najbardziej. Vika nie była pod wrażeniem groźby teściowej. Wstała i spojrzała na nią sceptycznie.
„Och, naprawdę mnie przestraszyłeś! Wielka sprawa! Naprawdę nie mogłam się doczekać, żeby dołączyć do twojego obżarstwa” – Vika wyraźnie nie zamierzała się poddać. „Niczego innego się po tobie nie spodziewałam. Nikt nie lubi prawdy!”
Vika występowałaby jeszcze przez długi czas, ale Pavlik, uznając, że jego żona w pełni już nacieszyła się chwilą sławy, wziął ją na ramię i odciągnął od niebezpieczeństwa.
„Mamo, nie słuchaj jej, piła… gadała bzdury…” Paweł wrócił do kuchni jakieś dziesięć minut później.
„Oczywiście, że mówiła bzdury, ale ja mówiłam zupełnie poważnie” – oświadczyła stanowczo matka.
Pawlik spędził resztę wieczoru błagając matkę o litość i zmianę gniewu w litość. Kobieta obstawała przy swoim.
„To nie ja weszłam do jej domu i ją obraziłam. Słuchaj, przesadziła. Ile lat ma twoja żona? Jest już dużą dziewczynką, powinna przemyśleć, co mówi”.
Wczesnym rankiem Tatiana Wiktorowna wróciła do swojej pracy w kuchni. Zdała sobie sprawę, że synowa i syn wyszli, gdy usłyszała trzask drzwi. Nie zadali sobie trudu, żeby się pożegnać lub przeprosić.
Podobno para spędziła kilka dni odwiedzając rodziców Viki. Wtedy syn ponownie postanowił odwołać się do sumienia matki.
„Rozumiesz, jeśli teraz wynajmiemy mieszkanie, nie będziemy w stanie uzbierać na remont” – nalegał. „Będę musiał znaleźć drugą pracę i nawet nie zobaczę światła dziennego”.
„Dlaczego ty? Niech twoja gadatliwa córeczka znajdzie pracę na pół etatu, będzie miała mniej czasu na gadanie” – mruknęła gniewnie jej matka. „Albo jeszcze lepiej, niech zapisze się na miesięczny kurs u psychologa, niech popracują nad jej kompleksami…”
„Vika też niedługo nie będzie mogła pracować w tej pracy…” powiedział facet zrozpaczony.
Wtedy stało się jasne, że synowa jest w ciąży, a dzień wcześniej ona i jej przyjaciele świętowali jej nowy status kobiety ciężarnej.
„To jeszcze nie jest słodsze!” wykrzyknęła teściowa. „Och, synku, jeszcze będziesz płakał! Ale niech Bóg ma cię w swojej opiece, to twój wybór i będziesz musiał to posprzątać. Dobrze, wracaj z ukochaną. Ale pod jednym warunkiem – przeprosi mnie i nie będzie już więcej wygadywać bzdur na mój temat tym swoim lepkim językiem! Bo inaczej co się stanie? Będzie mi niemiła w twarz, a ja będę musiał po prostu wytrzeć ręce?”
Vika nie zgodziła się od razu na warunki teściowej. Naprawdę nie chciała przyznać się do błędu… Przez resztę czasu przed przeprowadzką zachowywała względny spokój i starała się unikać niepotrzebnych interakcji z teściową. Teściowa zresztą nie protestowała…
Jednak ta historia niczego Viki nie nauczyła. Nadal wierzyła, że cierpiała z rąk teściowej, bo nie bała się mówić prawdy! Zgadzacie się z nią?