Walentyna obudziła się i słodko się przeciągnęła. Przypomniała sobie, że dziś był przyjemny dzień dla niej i jej córki.
Było lato, a Wala była już od kilku dni na długo wyczekiwanym urlopie. Dziś ona i dziesięcioletnia Polina miały odwiedzić swoją przyjaciółkę Larisę na jej daczy, gdzie zapraszała Walę od jakiegoś czasu.
Nawet fakt, że kilka miesięcy wcześniej rozwiodła się z mężem, Andriejem, nie przyćmił jej uczuć. Nie przyćmił jej już. Choć początkowo była bardzo zdenerwowana.
Dacza przyjaciółki znajdowała się niedaleko miasta i Larisa, jej mąż i dzieci mieszkali tam na stałe. Dziś, w sobotę, postanowili ugościć przyjaciół i znajomych z okazji urodzin swojej najstarszej córki.
„Polina, przestań drzemać!” Wala próbowała obudzić córkę, wchodząc do jej pokoju. „No, wstawaj, jesteśmy zajęci, idziemy dziś w odwiedziny”.
„No, mamo!” – powiedziała córka niezadowolona, nie otwierając oczu. „Daj mi spać…”
„Nie, wystarczy. Już za długo leżymy. A musimy jeszcze pójść do sklepu i wybrać prezent dla córki Larisy, Daszy”.
Po trzech próbach obudzenia córki, Walii w końcu się udało. Dziewczynka jakimś cudem wstała i niechętnie poszła do łazienki, żeby się umyć.
Jak Polina przypominała ojca! Z wyglądu, charakteru, a nawet nawyków. Andrieja też trzeba było budzić rano z armatą. Ale to już nie jej problem. To już przeszłość. Teraz mieszka z matką, więc niech teściowa martwi się o swojego dorosłego syna.
Walia poszła do kuchni, żeby zrobić śniadanie i nie mogła przestać myśleć o tym, jak to się stało, że ona i Andriej się rozstali. Przecież, według powszechnych standardów, mieli idealną rodzinę. Oboje dobrze zarabiali, wychowali wspaniałą córkę i mieszkali we własnym mieszkaniu. Ale nie potrafili tego utrzymać. Nie potrafili.
Walentyna była zdumiona, jak długo nie poznała prawdziwej natury swojego męża. I jak mogła spędzić życie z takim egoistą.
Andriej kochał tylko siebie i wierzył, że cały świat powinien kręcić się wokół niego. A wszyscy bliscy powinni mu się podobać i służyć, zapominając o własnych potrzebach i pragnieniach.
„Dlaczego w domu jest taki bałagan?” – zapytał żonę z niezadowoleniem pewnego wieczoru po pracy.
„No, bo ja też dopiero co przyjechałam. Ja też pracuję. A potem muszę odrobić lekcje z córką. A potem ugotować obiad. Nie zrobisz tego! Nie musisz krzyczeć, posprzątamy razem” – odpowiedziała Walia, nie chcąc się kłócić.
„Znowu nie wyprałeś na czas moich ubrań na siłownię! W co mam się teraz ubrać na trening?” – poskarżył się Andriej.
Słuchaj, ty też nie jesteś bezradny. Mogłeś wrzucić strój do ćwiczeń do maszyny i nacisnąć przycisk. W czym problem? Nie pamiętam wszystkiego. Mam problemy w pracy i mnóstwo do zrobienia w domu. Nie pomagasz mi, tylko ciągle się domagasz. I krzyczysz jak szalony.
„Po co ja się ożeniłem? Żeby samemu prać? I sprzątać mieszkanie?” – zapytał mąż z urazą.
„Myślałam, że się ożeniłeś, bo mnie kochasz” – odpowiedziała Walentyna Andriejowi, już zalana łzami.
Wierzyła, że ten kryzys, który dotyka każdą rodzinę, wkrótce się skończy. Wszystko się poprawi i będą żyć jak dawniej, tak jak w pierwszych dniach po ślubie, zanim urodziła się Polina. Ale z każdym dniem było tylko gorzej. Egoizm jej męża dawał o sobie znać.
Jednak to był naprawdę skandaliczny przypadek, który przesądził o wszystkim i położył kres ich związkowi.
Andriej nie wrócił na noc do domu po imprezie biurowej. Walentyna była wściekła, zdenerwowana, zmartwiona i nie spała całą noc. Zadzwoniła nawet do teściowej, żeby dowiedzieć się, czy mąż u nich nocuje.
Jej teściowa Raisa Michajłowna uspokoiła ją.
„Nie denerwuj się tak, Waleczka, nie martw się i idź spać. Co z tego, że facet wpadł w szał? Wróci, zaraz tu będzie” – odpowiedziała nonszalancko na pytanie niemal zapłakanej synowej.
Tymczasem już wczesnym rankiem zadzwonił SMS informujący Walię, która całą noc bezskutecznie próbowała dodzwonić się do męża, że ten znów jest online.
„Halo! Gdzie jesteś?” krzyknęła, ledwo powstrzymując się od stresu, którego doświadczyła.
„Kim jesteś?” zapytał kobiecy głos.
„Jestem żoną… A ty kim jesteś? Natychmiast oddaj telefon Andriejowi!” Walentyna była zdezorientowana.
„Żona? To dziwne… A Andriusza powiedział, że jest singlem. No cóż… Rozczaruję cię, ale twój mąż jeszcze nie może rozmawiać. Śpi, jest zmęczony wczoraj w nocy, wiesz…”
Walentyna nie zadała sobie trudu, by wyjaśnić wszystko z Andriejem i nie uważała za konieczne dowiadywać się czegokolwiek więcej, gdy wrócił do domu potargany i jakoś obcy.
Złożyła pozew o rozwód i nigdy więcej nie rozmawiała z mężem, mimo że próbował się usprawiedliwiać, odwoływał się do jej sumienia i rozsądku, upierając się, że ich córka będzie dorastać bez ojca. Nazwał Walię histeryczką. Wszystko to było bezcelowe – Wala już go nie słuchała.
Po rozwodzie Andriej był zmuszony zamieszkać z matką i ojcem. Mieszkanie, które dzielił z żoną i córką, było jej własnością przedmałżeńską, więc nic tam nie dostał.
Ojciec Walii przez długi czas pracował w regionalnym Ministerstwie Rozwoju Gospodarczego. Choć jego pozycja nie była szczególnie wysoka, udało mu się zarobić wystarczająco dużo pieniędzy, by kupić ukochanej córce dwupokojowe mieszkanie. Na osiemnaste urodziny Walentyny ojciec podarował jej tak hojny prezent.
Po otrzymaniu alimentów z wyroku sądowego Andriej szybko zdał sobie sprawę, że wynajęcie mieszkania będzie bardzo kosztowne. Nie był przyzwyczajony do życia w ciasnych warunkach, gdzie musiałby wszystko robić sam. Wcześniej ktoś zawsze się nim opiekował, dbając o jego komfort – najpierw matka, potem żona.
Dlatego na tym etapie, gdy wciąż poszukiwał nowej żony, zdecydował się zamieszkać z rodzicami.
Raisa Michajłowna bezskutecznie próbowała pogodzić Walentynę z synem. Nigdy nie traciła nadziei. Co jakiś czas, odwiedzając wnuczkę, poruszała tę rozmowę z synową.
„Walja, zastanów się dobrze, zanim tak bezmyślnie zrujnujesz sobie życie. No cóż, raz się wycofał, każdemu się zdarza. Musisz umieć wybaczać. Ty i Andriuszka kochacie się, wiem. Jaką wspaniałą córkę masz w tym wieku. Powinnaś chociaż o niej pomyśleć. Jak ona się poczuje, mówiąc wszystkim w szkole, że jej rodzice się rozwiedli?”
„A ja, Raisa Michajłowna, myślę przede wszystkim o niej. Taki ojciec to zły przykład dla dziecka. Będzie dorastać z nim w przekonaniu, że wierność nie jest obowiązkowa w małżeństwie, a krzyczenie i poniżanie męża lub żony to norma. Nie chcę, żeby Polia tak dorastała. Nauczę moją córkę inaczej i wpoję jej przekonanie, że jej przyszły mąż będzie wierny i kochający” – odpowiedziała Walentyna teściowej.
„No i co, zawsze się kłóciliście, czy co? Też mieliście dobre chwile!” – argumentowała teściowa.
„Tak było, nie zaprzeczam. Ale minęło bardzo szybko. Twój syn jest samolubny i wiesz o tym lepiej niż ja. A ja nie chcę spędzić całego życia na zadowalaniu samolubnego mężczyzny, który myśli tylko o sobie”.
Teściowa odeszła z pustymi rękami, żywiąc urazę do Valyi.
Tymczasem Andriej, mieszkając z rodzicami, wpadł w szał picia. Porzucił treningi po pracy. Zamiast tego często przesiadywał w barach, gdzie dawał upust frustracji związanej z byłą żoną, która, jak sam to ujął, wyrzuciła go ze swojego życia.
„Wyobraź sobie, tyle dla nich zrobiłem – dla żony i córki, oddawałem im całą swoją pensję – a teraz jest tak, jakbym nie istniał. Valka wymazała mnie ze swojego życia, jakbym był bezużyteczny, wyrzuciła” – skarżył się przyjacielowi. „Teraz Andriukha jest potrzebny tylko do płacenia alimentów”.
„No, daj spokój, zapomnij!” – pocieszył go przyjaciel. „Nie rozumiem, dlaczego tak się na niej uwziąłeś? Nie ma wystarczająco dużo innych kobiet?”
„Kobiet jest mnóstwo, masz rację. Ale wszystkie chcą tylko jednego: pieniędzy. I domu. A ja nie mam ani jednego, ani drugiego” – odpowiedział pijany Andriej.
W domu z rodzicami syn albo krzyczał, wiecznie niezadowolony ze wszystkiego, albo wszczynał pijackie awantury. Albo po prostu chrapał, pojawiając się grubo po północy po kolejnej imprezie z przyjaciółmi.
Walentyna nawet pokręciła głową, by pozbyć się nieprzyjemnych wspomnień z życia rodzinnego i trudnych rozmów z byłą teściową.
„Polina, jesteś gotowa? Musimy iść” – zapytała córkę po śniadaniu. „Przygotuj się, wychodzimy za dziesięć minut”.
Zatrzymali się w sklepie z artykułami dziecięcymi i razem wybrali prezent dla siedmioletniej Daszy. Następnie udali się na daczę, gdzie Larisa i jej mąż już na nich czekali.
Od czasu do czasu Walia widziała, jak jej córka rozmawia z kimś przez telefon. Postanowiła to zignorować; kto wie, z kim Polina mogła rozmawiać. Najprawdopodobniej z licznymi przyjaciółmi. Ale potem z żalem zauważyła, że córka wygląda na zajętą.
„Polya, kto do ciebie cały czas dzwoni, twój tata czy ktoś?” postanowiła dowiedzieć się, co się dzieje.
„Nie, babciu Raya” – odpowiedziała niechętnie dziewczynka.
„Powiedz mu, że odpoczywasz na daczy i daj mu spokój. W tej rodzinie nie ma spokoju!”
Walentyna wróciła do stołu, na którym już leżał pachnący, gorący szaszłyk.
Ale jakże wielkie było zaskoczenie wszystkich, gdy kilka godzin później na daczy pojawił się nieproszony gość. A raczej kobieta.
Raisa Michajłowna dotarła tam, podstępem dowiedziawszy się adresu daczy od swojej wnuczki.
„Cześć” – powiedziała, uśmiechając się do wszystkich obecnych. „Walo, mogę cię prosić na chwilę?”
„Coś się stało?” zapytała niezadowolona Walentyna.
„Nie, nic takiego” – odpowiedziała kobieta. „Po prostu pilna sprawa”.
„To dziwne, nie sądzisz? Naprawdę zamierzasz mnie teraz prześladować? Czy tak bardzo interesuje cię moje życie osobiste, że w ogóle tu przyszłaś?” – zapytała ze złością była synowa.
– Wala, odejdźmy stąd, muszę z tobą porozmawiać.
Kiedy niezadowolona Walentyna odeszła ze swoją byłą teściową w stronę płotu, na drugim końcu posiadłości, z dala od gości, zaczęła płakać, zanim zdążyła przemówić.
„Walciu, błagam cię, zabierz ze sobą Andrieja!” zaczęła.
„Co ty mówisz? To absurd! Po co mi on? Jesteśmy sobie obcy od dawna” – powiedziała Walia ze zdziwieniem.
„Proszę, pozwól mu wrócić. Andriej chętnie do ciebie wróci, wiem” – kontynuowała była teściowa.
– Nie, Raiso Michajłowno! Nawet nie zaczynaj!
„Posłuchaj mnie, Waleczko! Błagam cię! Jesteś młoda, porywcza, dziś się kłócisz, a jutro się pogodzisz. Ale twój ojciec i ja strasznie cierpimy. Nasz syn po prostu nas gnębi, drwi ze starych ludzi, jak tylko potrafi. Stracił sumienie”.
— No i co to ma wspólnego ze mną? To znaczy, że powinieneś był lepiej wychować swojego syna.
„Nie, Wala, nie o to chodzi. Jest rozgoryczony. Z powodu rozwodu, bo nie ma go już z tobą. Ale jak tylko wróci do rodziny, wszystko będzie dobrze. Znam mojego syna! Proszę!” – błagała była teściowa.
„Nie. Sprawa jest zamknięta. Jesteśmy rozwiedzeni i nie będziemy mieszkać razem” – powiedziała Walentyna zimnym głosem.
„Rozumiesz, że jesteśmy na krawędzi? Ciągle wzywamy karetkę dla mojego ojca, a dziś znowu go wezwali. Zabrali go do szpitala, Wala. Czuję też, że wszystkie moje dolegliwości się pogorszyły. Niedługo będę zupełnie nieprzytomna. No cóż, wybacz mu, dobrze?”
– Nie. Proszę, odejdź i nie przychodź do mnie więcej z takimi rzeczami, jeśli nadal chcesz utrzymywać kontakt ze swoją wnuczką.
„Jaki z ciebie wąż, okazuje się! Niech cię diabli wezmą!” – krzyknęła nagle Raisa Michajłowna innym głosem. „Rzucę na ciebie urok i zaprowadzę do najpotężniejszych magów! Dopilnuję, żebyś do końca życia żył sam, skoro pogardzałeś moim synem!”
Zwabieni krzykami i przekleństwami właściciele daczy oraz zaskoczeni goście zaczęli do nich podchodzić.
„Przestań, co robisz?” zapytała surowo Larisa, przytulając zdezorientowaną i bladą Walię.
„Jesteś starszą kobietą, a zachowujesz się jak prostak!” – dziwili się podchmieleni goście.
„Lepiej odejdź!” – powiedział surowo właściciel, patrząc na awanturnika. „Chodź, odprowadzę cię”.
“Pah, ty suko!” Raisa Michajłowna splunęła na wychodzącą synową.
Nigdy więcej nie zobaczyła swojej wnuczki. Sama dziewczyna nie chciała utrzymywać kontaktu z taką babcią.
Andriej wciąż mieszka z rodzicami, mając nadzieję na znalezienie miłości. Stał się obwisły i otyły, i wciąż pije z przyjaciółmi. Jego rodzice ciągle trafiają do szpitali. I każde z nich czeka na jakąś zmianę. Marzą o tym. Syn marzy o tym, kiedy mieszkanie rodziców będzie dla niego wolne. A rodzice wciąż mają nadzieję, że się wyprowadzi, gdy pozna dobrą kobietę.