Był to rześki, wiosenny poranek, gdy Luca postanowił przetestować swojego nowego drona nad spokojnym jeziorem. Bezchmurne niebo i lekki powiew wiatru zapowiadały idealny dzień na zdjęcia z powietrza.
Nie przeczuwał jednak, że ta pozornie zwyczajna wyprawa odmieni jego życie.

Gdy dron przelatywał nisko nad wodą, Luca dostrzegł coś niepokojącego — błysk metalu poruszający się tuż pod taflą jeziora.
Zbliżył urządzenie i wtedy kamera uchwyciła coś niewiarygodnego: pod powierzchnią poruszało się stworzenie o długości co najmniej trzech metrów, z jasnymi, niemal przezroczystymi płetwami, które migotały w świetle słońca. Po chwili tajemniczy kształt zniknął w głębinach.
Luca oniemiał. Nagranie było krystalicznie czyste — żadnych złudzeń optycznych ani błędów technicznych. Kiedy próbował opowiedzieć o tym znajomym, wszyscy reagowali niedowierzaniem.
„To pewnie odbicie światła” – mówili. „Albo zakłócenie w pracy drona.”

Nie poddając się, Luca opublikował film w internecie. W kilka godzin nagranie stało się viralem.
Nad jezioro zjechali się eksperci, dziennikarze i ciekawscy z całego świata. Jedni mówili o nowym, nieznanym gatunku, inni o zjawisku nadprzyrodzonym, a jeszcze inni – o zwykłym psikusie natury.
Luca jednak był pewien jednego: to, co zobaczył, było prawdziwe. Wieczorem, gdy słońce chowało się za horyzont, a jego dron znów unosił się nad wodą, poczuł dreszcz zachwytu i lęku. Bo czasem to, co niewiarygodne, naprawdę istnieje.