DRAMAT W NORWEGII: AUTOBUS Z TURYSTAMI WPADŁ DO JEZIORA, OCALENI WCIĄŻ W SZOKU

Święta i koniec roku kojarzą się większości z ciepłem, spokojem i zdjęciami z podróży, które potem ogląda się jeszcze w lutym.

A jednak czasem jedna chwila potrafi zamienić taki wyjazd w prawdziwy koszmar. W czwartek, 26 grudnia 2024 roku, w Norwegii doszło do tragedii:

autobus przewożący 58 osób, w tym zagranicznych turystów (również Francuzów), wpadł do jeziora. Zginęły trzy osoby. Dla ocalałych te święta już zawsze będą miały zupełnie inny smak.

CHWILA, KTÓRA WYWRACA ŻYCIE DO GÓRY NOGAMI

Wyobraź sobie zwykły turystyczny dzień: z okna autobusu widać surowy krajobraz północy, woda, skały, zimowe światło. Ktoś poprawia szalik, ktoś robi zdjęcie, ktoś przysypia. I nagle dzieje się coś, czego nikt nie planował i nikt nie jest w stanie kontrolować.

Według informacji podawanych przez służby, autobus wpadł do jeziora, a połowa pojazdu była całkowicie zanurzona. Sama myśl o zimnej wodzie, chaosie i sekundach, w których trzeba podejmować decyzje, jest trudna. W takich sytuacjach człowiek działa instynktownie: szuka wyjścia, łapie oddech, próbuje pomóc innym. A potem, już po wszystkim, przychodzi dopiero prawdziwy wstrząs.

Znam to uczucie z innego, dużo mniej dramatycznego zdarzenia, ale mechanizm jest podobny: kiedyś na wyjeździe w góry doszło do groźnego poślizgu busa na oblodzonej drodze. Nikomu nic się nie stało, a mimo to przez kilka dni miałem w głowie powracający obraz tej sekundy, w której autobus „popłynął” bokiem. Dopiero po czasie dotarło do mnie, jak bardzo stres potrafi zostać w człowieku, nawet jeśli finał jest szczęśliwy. A tu mówimy o wypadku, w którym zginęli ludzie.

WIELE NARODOWOŚCI, JEDEN DRAMAT

Służby podkreślały, że wielu pasażerów stanowili obcokrajowcy. Na pokładzie byli turyści z różnych krajów, m.in. z Chin, Singapuru, Indii, Malezji, Holandii, Sudanu Południowego i z Francji. Brzmi jak przekrój całego świata w jednym autobusie. I właśnie to, paradoksalnie, komplikuje sytuację po wypadku.

Kiedy ludzie są z wielu państw, trudniej szybko stworzyć pełną listę pasażerów, sprawdzić, kto wyszedł o własnych siłach, kto wymaga natychmiastowej pomocy, a kto być może jest jeszcze poszukiwany. Dodatkowo dochodzą bariery językowe, dokumenty w różnych systemach, czasem brak lokalnych numerów telefonów, brak kontaktu z rodziną. W stresie człowiek potrafi zapomnieć nawet własnego adresu, a co dopiero wyjaśnić wszystko obcej służbie w obcym języku.

AKCJA RATUNKOWA I TRUDNE WARUNKI

W rejonie cieśniny Raftsundet, która oddziela archipelagi Lofotów i Vesterålen, służby ratunkowe mogły dotrzeć na miejsce około godziny 13:30. Policja przekazywała, że warunki pogodowe były trudne, a silne porywy wiatru utrudniały działania.

To ważny szczegół, bo w takich miejscach pogoda potrafi zmienić się w kilka minut. Nawet jeśli na początku wyjazdu wydaje się, że „jest tylko zimno”, nagle dochodzi wiatr, śliska nawierzchnia i ograniczona widoczność. A wtedy rośnie ryzyko błędu, którego nikt nie planował.

OCALENI BEZPIECZNI, ALE „W ŚRODKU” TO JUŻ INNA HISTORIA

Poza trzema ofiarami śmiertelnymi, pozostałym pasażerom udało się opuścić autobus. Zostali skierowani do pobliskiej szkoły, gdzie mogli dojść do siebie i otrzymać podstawową opiekę. Tylko że „udało się wyjść” nie oznacza, że wszystko wraca do normy.

Szok po takim zdarzeniu działa jak opóźniona fala. Najpierw jest adrenalina, potem drżenie rąk, pustka w głowie, płacz bez powodu albo przeciwnie – całkowite odcięcie emocji. Wiele osób po wypadkach ma trudności ze snem, wracające obrazy, lęk przed wejściem do autobusu czy samochodu. To normalna reakcja organizmu na nienormalną sytuację.

Jeśli ktoś z twoich bliskich przeżył wypadek w podróży, nie pytaj od razu „jak to dokładnie było”, bo czasem to tylko pogarsza stan. Lepiej powiedzieć prosto: „Jestem. Oddychaj. Nie musisz teraz nic opowiadać.”

CO ZROBIĆ, GDY JESTEŚ TURYSTĄ I WYDARZY SIĘ NAJGORSZE

Wiem, że nikt nie chce o tym myśleć przed wyjazdem, ale kilka prostych nawyków naprawdę może ułatwić życie w kryzysie. Warto mieć w telefonie zapisany numer do najbliższej osoby z dopiskiem „ICE” (w razie wypadku). Dobrze też trzymać w jednym miejscu skan dokumentu tożsamości oraz numer polisy ubezpieczeniowej. Kiedy człowiek jest w szoku, szukanie papierów po torbie to ostatnia rzecz, jakiej potrzebuje.

Jeśli po wypadku jesteś w obcym kraju, ważne jest jak najszybsze nawiązanie kontaktu z ambasadą lub konsulatem swojego państwa, zwłaszcza gdy zgubisz dokumenty, telefon albo potrzebujesz wsparcia w organizacji powrotu. I bardzo praktyczna rzecz: jeśli możesz, wyślij krótką wiadomość do rodziny „żyję, jestem bezpieczny” nawet zanim opiszesz szczegóły. Dla bliskich to często najważniejsze zdanie na świecie.

ŚLEDZTWO I PYTANIA, KTÓRE ZOSTAJĄ

Policja zapowiadała, że priorytetem będzie opieka nad poszkodowanymi, a następnie śledztwo mające ustalić dokładne okoliczności tragedii. Takie postępowania trwają, bo trzeba połączyć wiele elementów: stan drogi, pogodę, sytuację techniczną pojazdu, relacje świadków.

I nawet jeśli formalnie wszystko zostanie wyjaśnione, w głowach ocalałych pozostanie to, czego nie da się „zamknąć” w raporcie: strach, poczucie kruchości, czasem pytanie „dlaczego ja wyszedłem, a ktoś nie”. Dlatego po takich wydarzeniach naprawdę warto korzystać z pomocy psychologicznej, nawet jeśli człowiek mówi sobie: „inni mają gorzej”.

Ta tragedia w Norwegii przypomina brutalnie, że podróże to nie tylko piękne kadry. To też ryzyko, na które często nie mamy wpływu. Pozostaje współczucie dla rodzin ofiar i nadzieja, że osoby ocalałe wrócą do domów, otrzymają pomoc i z czasem odzyskają spokój – choć pewnie już nigdy nie będą tacy sami jak przed 26 grudnia 2024 roku.

Źródło: story24.biz.ua

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *