Migotliwe światło z korytarza wlewało się przez kraty, rzucając na ściany celi cienie przypominające szpony.
Więzień powoli podszedł do krat i otworzył je, głośno klikając kluczem.
„To jest to, Caleb. Już czas – powiedział stłumionym, niemal pozbawionym życia głosem.