To był zwykły dzień. Słońce powoli wznosiło się nad horyzont, oświetlając ulice podmiejskie miękkim, ciepłym światłem.
Ludzie spieszyli się, załatwiając swoje sprawy. A wśród tego całego zamieszania kroczył on po chodniku – mężczyzna w średnim wieku, o zamyślonym spojrzeniu i powolnym chodzie. Miał na sobie prostą kurtkę, dżinsy i kaptur. Wydawałoby się, że to zwyczajna osoba.
Obok niego spokojnie szło pięć psów pasterskich. Bez smyczy. Bez kołnierzyków. Tuż obok.

Ludzie widząc taki obraz, odruchowo się odwracali. Niektórzy się zatrzymali, niektórzy zaczęli filmować telefonami. Ale mężczyzna nie zwrócił na to uwagi.
Szedł dalej, a psy, jakby na niewidzialny rozkaz, dokładnie powtarzały jego ruchy – odwracały się wraz z nim, zatrzymywały się, gdy on się zatrzymywał, a co było szczególnie uderzające, czekały na skrzyżowaniu, aż rozejrzał się i kiwnął głową.
Gdy psy zauważyły radiowóz, natychmiast się zatrzymały. Przyjęli postawę ostrożną, ale nie ruszyli się ze swojego miejsca.

Mężczyzna lekko podniósł rękę, gest niemal niezauważalny, a psy wróciły do swojego spaceru, zrelaksowane, jakby był to najzwyklejszy rytuał.
Nagranie ze spaceru obejrzano miliony razy, a wszyscy są pod wrażeniem tego, jak grzeczne są psy tego człowieka.