Mieszkanie ciotki

Telefon zadzwonił w najgorszym możliwym momencie – gdy Lena pochylała się nad laptopem, próbując dokończyć raport kwartalny przed terminem.

Numer teściowej na ekranie sprawił, że serce ścisnęło jej się z niepokoju.

„Lena, musimy porozmawiać” – głos Marii Pietrowna brzmiał zimno i obojętnie. „Przyjdź jutro po pracy”.

  • O czym my mówimy…

— Porozmawiamy jutro.

Krótkie sygnały dźwiękowe ucięły wszelkie możliwe pytania. Lena wpatrywała się w telefon, czując znajomy, lepki niepokój rozlewający się po jej żołądku.

Przez pięć lat małżeństwa nauczyła się rozróżniać intonację teściowej, a ten ton nie wróżył nic dobrego.

Lena spędziła resztę dnia i cały poranek następnego dnia dręczona domysłami. Co mogło się stać? Może Maria Pietrowna dowiedziała się o trudnościach finansowych jej i Saszy?

A może o tym, że Sasza był bez pracy przez trzy miesiące? Choć i tak tego nie ukrywali…

Mieszkanie teściowej powitało ją znajomym zapachem waleriany i stęchłym powietrzem. Maria Pietrowna wyglądała poważnie i dostojnie, jak sędzia, która ma wydać wyrok.

  • Usiądź, Lenoczka. Trochę herbaty?
  • Dziękuję, nie mam ochoty.
  • Jak się masz? – Teściowa usiadła naprzeciwko, starannie wygładzając spódnicę. – Znów mi skacze ciśnienie, lekarz mówi, że nie powinnam się denerwować. Jak można się nie denerwować, skoro martwisz się o syna?

Lena skinęła głową, czując coraz większe napięcie. Maria Pietrowna rzadko rozpoczynała rozmowę o dolegliwościach zdrowotnych, chyba że zamierzała powiedzieć coś poważnego.

„Wiesz, długo się zastanawiałam, czy poruszyć ten temat” – kontynuowała teściowa, uważnie oglądając swoje dłonie. „Ale nie mogę dłużej milczeć. Sasza to mój jedyny syn i nie mogę patrzeć obojętnie, jak…”

  • Jak on to zrobił? – Lena czuła, że ​​napięcie sięga punktu krytycznego.
  • Jak on się męczy! – Maria Pietrowna podniosła oczy i można było w nich przeczytać coś na kształt litości. – Lenoczko, rozumiesz, że tak dłużej być nie może.
  • Przepraszam, nie rozumiem, o czym mówisz…
  • O pieniądzach, kochanie. O tym, że za dużo wydajesz. O tym, że wybrałeś złą pracę. Marketerze! – Maria Pietrowna wypowiedziała to słowo z taką intonacją, jakby mówiła o czymś nieprzyzwoitym. – Jakie pieniądze może zarabiać marketer? A Sasza jest rozdarty przez to, pracując na dwóch etatach…

Lena zamrugała, próbując przetworzyć to, co usłyszała. Sasza pracuje na dwa etaty? Jakie drogie zakupy?

  • Mario Pietrowna, skąd wiesz o…
  • Sasza mi powiedział. Martwi się, że nie będzie w stanie zapewnić rodzinie utrzymania tak, jak by chciał. A ty kupujesz sobie drogie rzeczy, chodzisz do salonów kosmetycznych…
  • Jakie salony kosmetyczne? – Lena pokręciła głową ze zmieszaniem. – Ostatni raz byłam u fryzjera pół roku temu!

„Nie musisz tak reagować, kochanie. Nie oskarżam cię o nic złego. Po prostu…” westchnęła Maria Pietrowna. „Po prostu czasami kobieta potrafi tak mocno przywiązać się do mężczyzny, że nie zauważa, jak go ciągnie w dół”.

Słowo „przyczepić się” zabrzmiało jak policzek. Lena spojrzała na teściową i poczuła, jak coś w niej pęka.

  • Mario Pietrowna, myślę, że nie do końca rozumiesz naszą sytuację…

„Rozumiem, moja droga, rozumiem lepiej, niż ci się wydaje”. Teściowa pochyliła się do przodu, a jej głos stał się poufny. „Sasza to dobry chłopak, nie może ci powiedzieć wprost, że jest zmęczony. Że potrzebuje przerwy. Że może powinien… pomyśleć o przyszłości.

— Jaka przyszłość?

  • O tym, co będzie lepsze dla wszystkich. Jesteś młoda, piękna, znajdziesz sobie wartościowego mężczyznę. A Sasza też nie miałby nic przeciwko… nowemu początkowi.

Lena siedziała, czując, jak rzeczywistość powoli się wokół niej odkleja. Każde słowo teściowej rozbrzmiewało w jej piersi tępym bólem, nie z powodu urazy, lecz z powodu dziwnego, przerażającego spostrzeżenia. Coś tu nie grało – ona była rozrzutną egoistką, a Sasza ofiarą jej kaprysów.

„Sasza tak powiedziała?” Jej głos był cichy i ostrożny. „Że… dużo wydaję?”

– Kochanie, rozumiem, że kobieta chce być piękna, ale rodzina to kompromis. – Maria Pietrowna pochyliła się do przodu, a w jej oczach błysnęło coś w rodzaju współczucia. – Mój syn nie może ci tego powiedzieć, jest zbyt miły. Ale widzę, jaki jest zmęczony.

Lena powoli wstała, jakby budząc się z długiego snu. W jej głowie zaczęły układać się zagadki, powoli, ale z przerażającą jasnością. Sasza odszedł trzy miesiące temu po kłótni z szefem. Od tamtej pory tylko ona płaciła za mieszkanie, zakupy i media. Dodatkowo co miesiąc przelewała pieniądze Marii Pietrownie na leki. Jej jedynym „drogim zakupem” w ciągu ostatnich sześciu miesięcy była para dżinsów na wyprzedaży, bo stare były kompletnie znoszone.

„Rozumiem” – powiedziała cicho, czując, jak gdzieś głęboko w jej sercu pęka cienka nitka zaufania. „Dziękuję za rozmowę. Pójdę.”

  • Lenoczko, nie obrażaj się! Nie chciałam cię zdenerwować! – Maria Pietrowna ożywiła się. – Po prostu pomyślałam, że będzie uczciwiej porozmawiać bezpośrednio…

Ale Lena już szła do drzwi, czując, że coś wielkiego i ważnego rozpada się w jej wnętrzu. Nie miłość – wciąż była miłość, ciężka i bolesna. Zaufanie się waliło. Wiara, że ​​są drużyną. Pewność, że zna mężczyznę, z którym mieszkała od pięciu lat.

Podróż do domu minęła im niczym we mgle ciężkich myśli. Nowy obraz życia rodzinnego powoli i boleśnie kształtował się w ich głowach. Niczym mozaika, którą długo układali w ciemności, a potem nagle zapalono światło – i okazało się, że wszystkie elementy są nie na swoim miejscu.

Mieszkanie przywitało nas typowym nieporządkiem i zapachem stęchłej pościeli. Sasza siedział na kanapie z laptopem, wpatrując się w ekran.

„Jak się masz?” zapytał roztargniony, nie podnosząc głowy.

Lena po cichu weszła do sypialni i wyjęła z szafy torbę podróżną. Zaczęła pakować swoje rzeczy – metodycznie, spokojnie, jakby szykowała się do regularnej podróży służbowej. Chaos wciąż w niej wrzał, ale jej ręce poruszały się same, porządkując to, co mogła kontrolować.

  • Len, co robisz? – Sasza pojawił się w drzwiach. Po raz pierwszy od rana w jego głosie zabrzmiała ożywcza nuta.

Kontynuowała pakowanie, nie odpowiadając. Każdy element garderoby, każda mała rzecz, wszystko nagle wydawało się częścią życia, które właśnie dobiegało końca.

  • Lena! Co się dzieje? – Podszedł bliżej, ale nie odważył się jej dotknąć. – Wybierasz się gdzieś?

Cisza.

  • Len, no, powiedz coś! Znów coś zrobiłem źle?

Zapięła torbę i odwróciła się do niego. Sasza wyglądał na zdezorientowanego i lekko zirytowanego, jak człowiek oderwany od ważnej sprawy.

  • Słuchaj, jeśli to dlatego, że wczoraj wróciłem późno do domu, to przecież wyjaśniłem – Spotkałem się z chłopakami, omawialiśmy ewentualną pracę…

Lena wzięła torbę i ruszyła do drzwi. Sasha rozejrzała się dookoła, rozważając możliwe przyczyny jej dziwnego zachowania.

  • Chodzi o pieniądze? Len, mówiłem ci, że wkrótce wszystko będzie dobrze! Jest kilka obiecujących opcji…

Cisza.

— A może dlatego, że siedzę w domu? No cóż, tak, to nie jest najprzyjemniejsza sytuacja, ale co poradzić! Rynek pracy wygląda teraz tak…

Lena wyszła na korytarz i zaczęła zakładać kurtkę. Ruchy były ciche, prawie bezgłośne, ale Sasza robiła się coraz bardziej nerwowa.

  • Lena, straszysz mnie! Powiedz mi, co się stało!

Sięgnęła do klamki, ale wtedy Sasza najwyraźniej wpadł na pomysł.

  • Poczekaj… – Jego głos stał się ostrożny. – A to przypadkiem nie jest zasługa Oksany?

Lena zamarła.

  • Len, gdybyś się czegoś dowiedział… – Mówił szybko, nerwowo. – Słuchaj, naprawdę nic nas nie łączy! No tak, korespondujemy, ale to czysto służbowe! Pomaga mi z CV, podaje kontakty…

Lena powoli odwróciła się i spojrzała na niego. W jej oczach nie było gniewu ani urazy, tylko zmęczenie.

– No i tak, może czasami rozmawiamy o życiu, ale to normalne! – Sasza robiła się coraz bardziej namiętna, biorąc milczenie za zgodę na słuchanie. – Rozumie, jak trudno teraz znaleźć normalną pracę. Nie tak jak niektórzy, którzy potrafią tylko wypominać…

Zatrzymał się, zdając sobie sprawę, że powiedział za dużo.

  • To znaczy, nie mówię o tobie! Nie robisz mi wyrzutów! Tylko… no, widzisz, jak bardzo się staram! A tu przychodzi ktoś, kto po prostu wspiera, a nie poucza…

„Sasza” – powiedziała cicho Lena.

„Tak!” Podskoczył, zadowolony, że w końcu się odezwała.

— Odejdź od drzwi.

  • Len, porozmawiajmy! Wszystko ci wyjaśnię! Oksana po prostu…
  • Odejdź.

– Nie! – Rozłożył ręce, blokując przejście. – Nie puszczę cię, dopóki nie porozmawiamy! Zniszczyć rodzinę przez jakąś głupią korespondencję? Zwariowałeś!

„Mam już dość życia kosztem naszej rodziny” – powiedziała spokojnie Lena.

  • Co? – Sasza nie zrozumiał. – Co to ma wspólnego z…
  • Twoja matka ma rację. Mam już dość życia na koszt twojej rodziny.

Lena delikatnie, ale stanowczo odepchnęła go na bok i wyszła z mieszkania. Za nią rozległ się przerażony krzyk:

  • Len! Lena, wróć! Nic nie rozumiem!

Ale ona już schodziła po schodach, ku nowemu życiu, które zaczynało się wraz z pierwszym oddechem wolnego powietrza. Ku życiu, w którym nie będzie musiała być winna cudzych porażek. Ku życiu, w którym jej cicha determinacja i zdolność do brania odpowiedzialności staną się jej siłą, a nie powodem do wyrzutów.

Zimne wieczorne powietrze owiało jej twarz i Lena zdała sobie sprawę, że po raz pierwszy od wielu miesięcy czuje się naprawdę żywa.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *