Nie jestem wcale najemnikiem, jeśli już coś robię, to tylko z głębi serca. I w tym przypadku rolę odegrał stosunek do mnie w ogóle, a nie ta ostatnia kropla, która przelała czarę goryczy.
„Nie dostaniesz mieszkania. Wszystko zostawiłam twojemu bratu” – nagle oświadczyła matka.
„Wrócisz dziś późno do domu?” zapytała mnie mama, kiedy w pośpiechu kończyłam kawę, żeby nie spóźnić się do pracy.
„Jeszcze nie wiem, dlaczego?” zapytałem.
– Powinnam iść do sklepu, bo mysz powiesiła się w lodówce. – Mama westchnęła ciężko.
„Puść Borię, i tak siedzi w domu” – zauważyłem rozsądnie.
- A jak on będzie kupował artykuły spożywcze? – Mama spojrzała na mnie, jakbym powiedziała coś niesamowicie głupiego.
- Ach tak, zapomniałam, jaki wspaniały jest mój brat. – powiedziałam niezadowolona. – Zostawię pieniądze na stoliku nocnym, zajmijcie się tym sami, bo inaczej przyjdę bliżej nocy. – Postawiłam kubek przy zlewie i poszłam się ubrać.
Borya – mój młodszy brat nigdy nie był osobą szczególnie odpowiedzialną. Po skończeniu szkoły jakimś cudem doszedł do wniosku, że dalsza edukacja mu nie służy i nigdzie się nie wybiera.
„Gdzie będziesz pracować?” – zastanawiałem się.
„Mówisz tak, jakby w dzisiejszych czasach edukacja o czymkolwiek decydowała” – prychnął Borya.
- Ono samo decyduje – nie zgodziłem się z nim. – Jestem tego świetnym przykładem.
„Miałeś po prostu szczęście, wykształcenie nie ma tu nic do rzeczy” – upierał się dalej Borya.
- Jakie szczęście! – Byłem bardzo oburzony tymi słowami mojego brata. – Tak naprawdę, starałem się bardzo o dostanie pracy.
- Katiu, po co go męczysz? – warknęła na mnie mama. – To mądry chłopak, sam sobie poradzi.
- Och, więc jesteś ze wszystkiego zadowolony? – Otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia.
„Wierzę, że mój syn może osiągnąć wszystko w życiu bez zbędnych formalności.”
Te słowa mojej matki mnie zszokowały, bo kiedyś ciągle nuciła o znaczeniu wyższego wykształcenia. Wymagała ode mnie dobrych ocen, mówiąc, że bez nich droga w życiu będzie dla mnie zamknięta. „Postaraj się tylko dostać choć jedną tróję na świadectwie, zatańczysz, jak ci zagram” – powiedziała mi mama w przeddzień moich egzaminów końcowych w szkole. Sam doskonale rozumiałem, że muszę dobrze zdać wszystkie przedmioty, więc oczekiwałem od mamy wsparcia, a nie gróźb, ale nigdy nie otrzymałem niczego innego. Ostatecznie ukończyłem szkołę ze srebrnym medalem i dostałem się na wydział ekonomiczny jednej z najbardziej prestiżowych uczelni w mieście. Jednak mama nie doceniła nawet tego osiągnięcia, mówiąc jedynie, że to wszystko zasługa jej doskonałego wychowania.
Borya natomiast pławił się w pochwałach matki, nic w tym kierunku nie robiąc.
„Nie martw się” – pocieszała go matka Boryi, kiedy w tym kwartale dostał złą ocenę z matematyki. „Ty po prostu masz zupełnie inne nastawienie, jesteś studentem humanistycznym”.
„Tak, ja też tak myślę” – zgodził się Borya, którego sytuacja z literaturą nie była o wiele lepsza.
Słuchałem tej rozmowy ze zdumieniem, wyobrażając sobie, jakie kłopoty mógłbym mieć z tego powodu.
Lata mijały, ale nic się nie zmieniło. Początkowo matka popierała decyzję Boryi, by nie iść na studia, a potem nie miała nic przeciwko temu, że siedział całymi dniami w domu, nawet nie próbując znaleźć pracy.
- Borya, idź przynajmniej do pracy jako robotnik, tam wykształcenie ci niepotrzebne – zaproponowałem mu kiedyś, gdy prosił mnie o pieniądze na dentystę.
- Jaki ze mnie majster? – Borya po moich słowach niemal pokręcił palcem przy skroni. – Jak sobie to wyobrażasz?
- Co? – Nie zrozumiałem. – Myślę, że sobie poradzisz.
- Katiu, widziałaś jego małe rączki? – Mama włączyła się do rozmowy. – Powinien grać na pianinie, a nie nosić ciężkie rzeczy i bawić się instrumentami.
„No dobrze” – powiedziałem zmęczony. „Jeśli nie robotnik, to ktoś inny, to lepsze to niż siedzieć w domu i żebrać o pieniądze”.
– Czemu się tak martwisz? Znajdę pracę i będę zarabiał więcej niż ty – powiedział pewny siebie Borya.
„Byłoby miło, gdybyś chociaż trochę zarobił, bo na razie jesteś bogaty i odnosisz sukcesy tylko na papierze” – przerwałem bratu.
- Katiu, nie czepiaj się go – mama stanęła w obronie Borii. – Każdy ma swoje zdanie. Ty jesteś karierowiczką, a Boria jest osobą kreatywną.
Tylko jego matka wiedziała, na czym polegała twórczość Bory. Dla mnie wszystkie jego talenty sprowadzały się do fantastycznego lenistwa, w którym osiągnął niewiarygodny sukces. Brak pieniędzy wcale Boryi nie przeszkadzał, brał je od matki albo ode mnie bez cienia wyrzutów sumienia.
- No cóż, to jest Andriukha, mój najlepszy przyjaciel. – Borya energicznie gestykulował przed moją mamą, gdy wchodziłem do kuchni. – Jak mogę przyjść na jego urodziny bez prezentu?
- Synu, poczekaj aż przejdziesz na emeryturę, bo teraz nie masz pieniędzy – powiedziała mama.
- Ale jutro są twoje urodziny, czy naprawdę nie masz żadnych pieniędzy?
- Borya, miej trochę sumienia. – Spojrzałam na niego z obrzydzeniem. – Jak możesz żądać emerytury mamy za prezenty dla przyjaciół? Lepiej byłoby, gdybyś sam poszedł do pracy.
- Kiedy znudzi ci się to moralizowanie? – Borya wyraźnie nie czuł wstydu. – Mówię do mojej matki, nie do ciebie.
„Tak, ale pomagam mamie pożyczać pieniądze, a ty jej je zabierasz, co oznacza, że to dotyczy również mnie” – odparłem.
„Daję mu tylko emeryturę” – pospieszyła matka, by znów stanąć w obronie syna.
- No cóż, to zupełnie inna sprawa. – Udawałem, że to wyjaśnienie zupełnie mi odpowiada.
- A co z prezentem? – Borya ani na chwilę nie zapomniał o swoim głównym celu.
„Nie dam ci za to pieniędzy” – powiedziałem stanowczo. „Zdrowie i jedzenie to jedno, ale prezenty dla przyjaciół to zupełnie inna sprawa”.
Miałem nadzieję, że będzie to dobra nauczka dla Boryi i że zrozumie, jak ważne jest zarabianie pieniędzy na własne potrzeby, ale tak się nie stało.
„Czy nie poczekamy na Boryę?” – zapytałem mamę, gdy następnego dnia po rozmowie o pieniądzach na prezent, nakryła do stołu tylko dla nas dwojga.
„Nie, spóźni się, został zaproszony na przyjęcie urodzinowe” – odpowiedziała mama.
„A ja myślałam, że nie będzie chciał odejść bez prezentu” – powiedziałam.
„Nie chciał, ale i tak znalazłam wyjście z sytuacji” – odpowiedziała mama, odłamując kawałek chleba.
- A jakie inne wyjście? – Spojrzałam surowo na mamę. – Przecież znalazłam mu pracę w ciągu 24 godzin, a on już dostał pierwszą wypłatę? – zasugerowałam sarkastycznie.
- Nie bądź sarkastyczny. – Mamie nie podobało się, jak źle mówiłem o Borii. – Pożyczyłem pieniądze od sąsiadki, oddam jej je ze swojej emerytury.
„Mamo, dlaczego?” – wrzasnęłam.
- Wtedy. – Błysnęła na mnie wzrokiem. – Jak będziesz miała własne dzieci, zrozumiesz mnie.
- A ja nie jestem twoim dzieckiem? – Obrażało mnie, że Borya miał o wiele więcej uprawnień niż ja.
„Nie gadaj głupot, po prostu jedz” – to było wszystko, co powiedziała mama, nie chcąc kontynuować rozmowy.
Wpatrywałem się w talerz, starając się nie powiedzieć czegoś, czego mógłbym później żałować.
Pamiętam, że był taki bardzo krótki okres, kiedy wydawało mi się, że Borya w końcu się ogarnął.
„Znalazłem pracę” – powiedział nam pewnego dnia Borya, wracając do domu po spotkaniu ze znajomymi.
- Wow, ale niespodzianka! – Byłem szczerze zaskoczony. – A co to za praca?
— Andriukha otrzymał propozycję pracy jako młodszy asystent w warsztacie samochodowym swojego ojca.
„Wspaniale, gratuluję” – ucieszyła się mama.
Zachichotałem pod nosem, przypominając sobie, jak mówiła, że jego ręce nie są stworzone do narzędzi.
„Mam nadzieję, że się zgodziłeś?” zapytałem.
„Tak, tam obiecują dobre zarobki” – rzekł z entuzjazmem Borya.
„No cóż, świetnie, życzę powodzenia” – powiedziałem z całego serca.
„Dziękuję” – rzekł promiennie Borya.
„Synu, jestem z ciebie taka dumna” – matka była wzruszona do łez.
„Tak, a na moim ukończeniu studiów siedziała z kamienną twarzą” – pomyślałem i poczułem się urażony taką niesprawiedliwością.
Mogę się mylić, ale wydaje mi się, że Borya nigdy nie dostał ani jednej wypłaty. Został zwolniony po skandalu, bo przyszedł do pracy pijany.
„On był po prostu bardzo zmęczony” – próbowała mnie przekonać moja matka po tym, co się stało.
- Mamo, no cóż, widziałam, jak wracał do domu, to wcale nie było zmęczenie. – Próbowałam jej przekazać tę trudną rzeczywistość.
„Nie, on po prostu nie wyspał się wystarczająco” – upierała się mama, jakby zaprzeczając temu, co się stało, mogła wszystko naprawić.
„Dobra, nazwijmy to tak”. Nie miałem ochoty się z nią kłócić.
Po tym incydencie Borya już nie starał się o żadną pracę, a my nadal żyliśmy tylko z mojej pensji i emerytury mojej matki.
Pewnego wieczoru, gdy wróciłem z pracy, zauważyłem, że moja mama dziwnie mi się przygląda, jakby nie wiedziała, jak najlepiej zacząć trudną rozmowę.
„Mamo, coś się stało?” – zaczęłam pierwsza.
„Nie, dlaczego tak myślisz?” odpowiedziała mama.
„Jesteś trochę dziwny” – podzieliłem się swoimi spostrzeżeniami.
- Jestem zwyczajna, nie wymyślaj. – Mama wpatrywała się w telewizor. – Spójrz, jaką miłość mają ludzie. – Wskazała na ekran. – Kiedy w końcu uporządkujesz swoje życie osobiste?
„Nie wiem” – zdziwiło mnie takie pytanie. „Jeszcze nikogo nie widać na horyzoncie”.
„Czas, żebyś się ożenił i wyprowadził stąd” – powiedziała mama.
— Czy przeszkadzam?
„Boria już dawno nie chodzi do szkoły, potrzebuje większego pokoju, chce się do ciebie wprowadzić” – wyjaśniła mama, nie próbując nawet tego ukryć pod bardziej wiarygodnym pretekstem.
„Aha, więc mam się ożenić i stąd wyjechać, żeby Borence było wygodniej?” – zapytałam ze złością.
- Czemu się złościsz? W twoim wieku czas myśleć o rodzinie, a nie mieszkać z matką.
– A czyż nie czas, żeby Borya w swoim wieku zaczął pracować, a nie siedział na karku matki? Ja przecież utrzymuję nas wszystkich, jeśli zapomniałeś, ale z jakiegoś powodu to ja muszę odejść, a nie Borya.
„Tak, synowie powinni zostać z matkami”. Mama najwyraźniej nie widziała nic złego w jej słowach.
„Wiesz, to też jest moje mieszkanie!” – rzuciłem jej ten ostatni argument w twarz.
„Nie dostaniesz mieszkania. Wszystko zostawiłam twojemu bratu” – nagle oświadczyła matka.
- Ach, jak mogłem zapomnieć, że wszystko co najlepsze dla Borii, a ja przecież jestem tylko dzieckiem – pomyłka. – Chciałem wściekać się i rzucać. – Wszystko robię, żebyśmy dobrze żyli, niczego dla ciebie nie szczędzę, a ty niczego wokół siebie nie dostrzegasz, prócz swojej Borienki!
- Nie krzycz na swoją matkę!
- Nie uciszaj mnie, milczałam zbyt długo! – Nie uspokoiłam się. – Skoro nam i tobie jest tu już ciasno, nie ma problemu, wyjdę! – Zerwałam się i poszłam do drzwi. – Niech twój kochany Borya weźmie większy pokój, jego wybujałe poczucie własnej wartości naprawdę wymaga dużo przestrzeni. – Wyszłam, nie czekając na dalsze słowa mamy i poszłam spakować swoje rzeczy.
Przez kilka miesięcy nie miałam żadnych wieści od rodziny i nie martwiło mnie to zbytnio. Wynajęłam małe mieszkanie niedaleko pracy i żyłam dla własnej przyjemności, wydając pieniądze tylko na siebie. Żal do matki dręczył mnie od środka, nie mogłam pojąć, dlaczego tak mnie potraktowała. Niektórzy znajomi próbowali mnie przekonać, że się opamięta i spróbuje mnie przeprosić, ale się mylili.
„Dzień dobry” – powiedziałem chłodno, odbierając telefon od mamy po długiej przerwie w rozmowie.
„Witaj, Katiuszu, jak się masz?” zapytała mama łagodnym głosem.
„Świetnie, czegoś chcesz?” zapytałem sucho.
„Nie cieszysz się, że się do ciebie odezwałam?” W głosie mamy słychać było urażoną nutę obraźliwości.
„Chodzi o to, że nie cierpię na amnezję i nie zamierzam udawać, że wszystko jest w porządku” – powiedziałam niegrzecznie.
– Dobrze, skoro nie chcesz rozmawiać, to przejdźmy od razu do rzeczy. – powiedziała mama rzeczowym tonem. – Na pewno jesteś świetna, układasz sobie życie i nie myślisz o bliskich. – Wzięła głęboki oddech i kontynuowała. – Borya i ja żyjemy tylko z mojej emerytury, a to bardzo trudne. Nie uważasz, że byłoby sprawiedliwie, gdybyś dawała nam co miesiąc procent swojej pensji, żebyśmy nie musieli oszczędzać nawet na najpotrzebniejszych rzeczach?
- Mówisz poważnie? – Przeraziła mnie taka bezczelność.
- Oczywiście, czy to brzmi jak żart? – Mamie wyraźnie nie spodobała się moja reakcja.
- Wyrzuciłeś mnie z domu, a teraz dzwonisz i prosisz, żebym wspierał ciebie i Borię?
- Co się stało? – Mama uznała jej prośbę za całkowicie normalną. – Co jest złego w pomaganiu swoim bliskim?
- A nie chcesz prosić o pomoc swojego ukochanego syna, on jest ci o wiele bliższy niż ja, to byłoby bardziej logiczne, prawda?
- Borya wciąż szuka swojego powołania, potrzebuje czasu – tłumaczyła matka. – A ty już pracujesz i możesz w pełni utrzymać rodzinę finansowo.
„Tak, mogę” – zgodziłem się. „Po prostu nie chcę”.
- Ale my…
„Ale możesz wynająć pokój Borina” – przerwałam mamie. „Jest mały, oczywiście, ale myślę, że i tak znajdą się chętni”.
„Chcesz, żebyśmy wpuszczali obcych do naszego mieszkania?” Mama była przerażona.
- Czemu nie, wyrzuciłeś ukochaną osobę, co innego możesz zrobić?
„Katya” – mama chciała coś jeszcze raz powiedzieć.
„To tyle, nie mam czasu, pójdę do pracy i znajdę sobie innych sponsorów” – powiedziałem i się rozłączyłem.
Rozmowa z matką ponownie rozbudziła we mnie gniew, który zdołał ostygnąć po kilku miesiącach samodzielnego życia. Cieszyłem się, że mam dość siły, by się jej przeciwstawić i bronić swoich granic, o które przez tyle lat nie dbała. Niech ona i Borya wywiną się z tego, jak zechcą, a ja rozpocznę nowe życie – życie, w którym nikomu nic nie jestem winien.