— Mish, wyobrażasz sobie, oglądałam dziś zdjęcia hotelu – jaki tam basen! Z widokiem na morze! A plaża jest bardzo blisko, mówią, że piasek jest czysty.
Zdecydowanie muszę wziąć ten nowy kostium kąpielowy, pamiętasz, wybraliśmy go? I kapelusz z szerokim rondem! A tak przy okazji, nie zapomniałaś o kremie z filtrem? Masz jasną cerę, spalisz się już pierwszego dnia!
Tatiana krzątała się po kuchni, nakrywając talerze do obiadu, a w jej głosie słychać było niecierpliwość i oczekiwanie. Od kilku miesięcy żyła tym marzeniem – Turcja.
Słońce, morze, dwa tygodnie bez zmartwień, bez porannych budzików i raportów. Skrupulatnie odkładała umówioną kwotę z każdej wypłaty, odmawiając sobie drobnych rzeczy, ale myśl o lazurowym wybrzeżu ogrzewała jej duszę i dodawała sił.
Dziś Michaił miał odebrać swoją roczną premię – tę, która stanowiła jego część wkładu w ich wspólny raj. Pozostało mu tylko kupić bilety i zarezerwować ten właśnie hotel z magicznym basenem.
Michaił wszedł do kuchni, ze zmęczeniem ściągając krawat. Podszedł do stołu i w milczeniu usiadł. Wyglądał jakoś… szaro. Nie do końca zdenerwowany, ale zdecydowanie brakowało mu świątecznego nastroju, którego Tatiana spodziewała się u mężczyzny, który właśnie otrzymał miłą premię finansową.
- Jesteś zmęczony? – Postawiła przed nim talerz parującego gulaszu. – Miałeś ciężki dzień? Dali ci premię? Wszystko w porządku?
„Tak, dali” – machnął niepewnie ręką i zaczął dziobać ziemniaki widelcem. „Wszystko zgodnie z obietnicą”.
- Świetnie! – Tatiana klasnęła w dłonie, a jej oczy błyszczały. – Więc jutro rano, pierwsze co robimy, to kupujemy bilety! Wybrałam już lot, najwygodniejszy, bez nocnych lotów. I hotel musi być potwierdzony, bo inaczej dobre pokoje szybko się zajmą. Ty… ty już możesz zapłacić swoją część, prawda? Z premii?
Michał spojrzał na nią. Tylko na sekundę, ale to wystarczyło, żeby Tatiana dostrzegła coś nieuchwytnego w jego oczach. Znów spojrzał na talerz.
- Widzisz, Tanya… Rzecz w tym, że…
Coś w Tatianie poczuło nieprzyjemny drgnięcie. Przeczucie. To samo, które nigdy jej nie zawiodło.
„Co się stało, Misza?” zapytała bez entuzjazmu, przyglądając się mężowi.
Westchnął, odłożył widelec i potarł czoło.
- W każdym razie… Mama potrzebowała pieniędzy. Pilnie. Na meble. Jej sofa kompletnie się rozpadała, a szafa była stara… No wiesz.
- I co z tego? – Tatiana nadal nie rozumiała, o co mu chodzi, ale dreszcz już przeszedł jej po plecach.
„No cóż… dałem jej to. Premię. Całą sprawę” – wyrzucił w końcu z siebie, starając się mówić szybko, jakby chciał jak najszybciej zapomnieć o tej nieprzyjemnej chwili.
Tatiana zamarła z łyżką w dłoni. Powietrze w kuchni nagle wydało się gęste i ciężkie.
— Co… rozdałeś? Całą premię? Tę, którą oszczędzaliśmy na wakacje? Na bilety?
„No tak” – Michaił wzruszył ramionami, starając się wyglądać na spokojnego, choć na jego szyi pojawił się lekki rumieniec. „Mama potrzebowała tego bardziej. Sama się o to prosiła. Rozumiesz.”
– Nie, Misza, nie rozumiem! – Głos Tatiany zaczął nabierać siły, tracąc swoją dawną lekkość. – Zgodziliśmy się! Mieliśmy jasny cel – wakacje! Oboje zaoszczędziliśmy!
- Tanya, co ty zaczynasz? – Skrzywił się. – No, dałem i dałem. Nie obcemu! Mamie! Nic strasznego się nie stało. Pojedziemy na wakacje, oczywiście. Tylko…
„Co takiego?” zapytała Tatiana lodowatym tonem, czując, że usłyszy coś zupełnie skandalicznego.
- Teraz kupisz bilety dla dwojga, a potem… doliczysz trochę na wydatki. A ja ci oddam później. Z mojej pensji, po trochu. Co w tym złego? Jesteśmy rodziną.
Tatiana wpatrywała się w niego. Początkowo myślała, że się przesłyszała. Potem, że żartuje. Ale wyraz twarzy Michaiła był poważny, wręcz lekko obrażony – jakby pytał: po co ona robi z niczego tragedię? Uświadomienie sobie tego uderzyło ją jak cios w głowę.
Nie żartował. Oddał matce ich wspólne, w zasadzie wakacyjne pieniądze na kanapę, a teraz spokojnie proponował, że zapłaci również za swoje wakacje. To w niej wrze. Powoli, ale nieubłaganie, jak lawa w wulkanie przed erupcją.
Tatiana powoli odłożyła łyżkę na stół. Brzęk porcelany wydawał się ogłuszający w ciszy, która zapadła. Spojrzała na męża, a w jej spojrzeniu niedowierzanie mieszało się z narastającą falą zimnego, wyrachowanego gniewu. Słowa Michaiła – „Kupisz teraz bilety dla dwóch osób… a ja dam ci je później” – wirowały w jej głowie jak zdarta płyta, a każdy obrót drapał żywy nerw.
To nie była zwykła propozycja, to było stwierdzenie faktu, jakby nie było innej opcji. Jakby nie była żoną, partnerką, ale jakimś sponsorem, bankomatem, zobowiązanym do pokrycia jego nagłych dziur finansowych, które powstały z winy matki.
– Czekaj, czekaj – Tatiana wzięła głęboki oddech, starając się opanować drżenie głosu, choć w środku wszystko się gotowało. – Zróbmy to po kolei. Ty i ja, Misza, chyba jasno się umówiliśmy, że każdy z nas odłoży swoją część na te wakacje. Ja odkładałam swoją część co do grosza. Ty miałeś dorzucić swoją z premii. To była nasza wspólna decyzja, nasz plan. Czy ja coś mylę?
Michaił machnął na nią ręką, jakby była upierdliwą muchą. – Taniu, po co te wszystkie formalności? Tak, zgodziliśmy się. Ale okoliczności się zmieniły. Mama tego potrzebowała. To nie jest żaden kaprys! To konieczność!
- Konieczność? – Tatiana lekko zmrużyła oczy, a jej głos nabrał stalowego tonu. – Misza, czy Nina Wasiliewna, twoja matka, nie sprzedała daczy parę miesięcy temu? I, o ile pamiętam, za całkiem niezłą sumkę.
Czy naprawdę nie miała już pieniędzy na nową sofę, że musiała ci zabrać całą premię, przeznaczoną na nasze wakacje? A może to były jakieś ekskluzywne meble od włoskich projektantów, wysadzane diamentami?
Twarz Michaiła powoli zaczęła nabierać rumieńców. Najwyraźniej nie spodziewał się takiej presji, a zwłaszcza wzmianki o daczy.
„Co dacza ma z tym wspólnego?” – mruknął, unikając jej wzroku. „To jej pieniądze, może je wydawać, jak chce. A tutaj… no cóż, zapytała mnie. Czy powinnam była odmówić własnej matce? Powiedzieć: „Przepraszam, mamo, nie mogę, Tanya i ja jedziemy do Turcji”? Mogłabyś to zrobić?”
„Misza, przede wszystkim pomyślałabym o rodzinie, o naszych wspólnych planach i obowiązkach” – powiedziała Tatiana szorstko. Jej spokój był zwodniczy, pod spodem kryło się nie tylko rozczarowanie, ale i prawdziwa wściekłość.
– A gdyby moja matka, mając sporą sumę pieniędzy, poprosiła mnie o ostatnią, wiedząc, że jest odłożona na coś ważnego dla nas obojga, to przynajmniej bym z nią poważnie porozmawiał. I najprawdopodobniej znalazłbym inne wyjście. Ale ty, jak widać, nawet nie próbowałeś. Po prostu wziąłeś i dałeś.
– Co ty wiesz! – wybuchnął Michaił, waląc pięścią w stół z taką siłą, że talerze podskoczyły. – To moja matka! Wychowała mnie! Jestem jej winien! A tak w ogóle, po co robisz z tego tragedię? No cóż, teraz za mnie zapłacisz, a potem ci oddam. O co chodzi? Szkoda wydawać pieniądze na męża?
Tatiana spojrzała na jego twarz, wykrzywioną oburzeniem, i poczuła, jak ostatnie resztki ciepła wobec niego znikają. Szkoda? Nie chodziło o pieniądze jako takie. Chodziło o nastawienie.
W łatwości, z jaką skreślał ich umowy, w pewności, że ona wszystko przełknie i potulnie zapłaci. Wstała od stołu. Podeszła do okna, spojrzała na ciemniejące miasto. Potem powoli się odwróciła.
„Wiesz co, moja droga” – jej głos brzmiał zaskakująco spokojnie, ale w tej spokojnej intonacji kryła się groźba silniejsza niż jakikolwiek krzyk.
- No i co z tego?
- Skoro oddałeś całą premię mamie, to pojadę na wakacje sam, bez ciebie, kochanie! Nie będę sponsorował twoich wakacji!
Michaił zamarł z otwartymi ustami. Spojrzał na nią, jakby właśnie wypowiedziała wojnę nuklearną.
„Ty… co powiedziałeś?” – zapytał z niedowierzaniem, jakby miał nadzieję, że się przesłyszał. „Sama? Zwariowałaś? Co masz na myśli mówiąc sama? A ja?”
– A ty, Misza, zostaniesz w domu – Tatiana wzruszyła ramionami z udawaną obojętnością. – Pomożesz Ninie Wasiljewnie wybrać tapicerkę na jej nową sofę. Albo odłożysz na następną premię. Może coś się uda do przyszłego roku.
– Ty… nie masz prawa! – krzyknął, zrywając się z krzesła. Jego twarz zrobiła się sina. – Jesteśmy mężem i żoną! Musisz mnie zabrać ze sobą! To nasze wspólne wakacje!
Tatiana zaśmiała się krótko i sucho, bez cienia humoru.
— Zobowiązany? Z jakiego powodu, jeśli wolno spytać? Na jakiej podstawie mam obowiązek płacić za wakacje dorosłego, sprawnego mężczyzny, który nie jest w stanie wywiązać się z elementarnej umowy i ustalić priorytetów między kaprysami matki a planami rodziny?
Dokonałeś wyboru, Misza. Wybrałeś sofę dla Niny Wasiliewnej. Teraz ciesz się swoim wyborem. A ja będę się cieszyć morzem i słońcem. Sam.
„Egoistka!” – warknął, patrząc na nią z nieskrywaną nienawiścią. „Jesteś po prostu egoistką, która myśli tylko o sobie!”
Słowo „egoista”, rzucone przez Michaiła z tak jadowitym gniewem, zawisło w powietrzu kuchni niczym gryzący dym. Nie zraniło Tatiany, jak najwyraźniej zamierzał jej mąż. Wręcz przeciwnie, zdawało się dodawać jej sił, ostatecznie utwierdzając ją w słuszności decyzji.
Jest zmęczona byciem wygodną, wyrozumiałą, empatyczną. Zmęczona spychaniem własnych pragnień na dalszy plan w imię często bezpodstawnych „chciejstw” innych ludzi.
Tatiana spojrzała na Michała długim, badawczym wzrokiem, jakby widziała go po raz pierwszy. Na jego twarz zaczerwienioną od gniewu, na zaciśnięte pięści, na przenikliwe spojrzenie, w którym można było dostrzec nie skruchę, lecz urazę, że jego manipulacja nie zadziałała. I w tym momencie zdała sobie sprawę, że nie czuje już do niego litości ani chęci wyjaśniania czegokolwiek czy udowadniania czegokolwiek. Jedynie zimną, obojętną determinację.
„Może masz rację, Misza” – powiedziała niespodziewanie spokojnie, choć z nutą zamyślenia w głosie. „Może rzeczywiście jestem samolubna. Nauczyłam się, wiesz?”
Spójrzmy na niektórych ludzi. Na przykład na tych, którzy uważają za normalne zawiedzenie bliskiej osoby w ostatniej chwili, zrujnowanie wspólnych planów, a potem żądanie, by faworyzowano ich kosztem kogoś innego. To też rodzaj egoizmu, nie sądzisz? Tylko bardziej wyrafinowanego.
Michaił otworzył usta, żeby zaprotestować, ale Tatiana powstrzymała go gestem. Powoli podeszła do małego stolika przy ścianie, gdzie leżał jej telefon komórkowy. Wzięła go do ręki i obróciła, jakby zastanawiając się, co z nim zrobić.
Michaił obserwował jej poczynania z narastającym zdumieniem i słabo skrywanym niepokojem. Spodziewał się kontynuacji słownej sprzeczki, krzyków, oskarżeń, ale jej nieoczekiwany spokój i niezrozumiałe manipulacje telefonem zmyliły go.
„Wiesz, Misza” – spojrzała na niego ponownie, a w jej oczach błysnął niebezpieczny błysk. „Skoro już mówimy o tym, kto komu co jest winien i kto jest tu głównym dobroczyńcą, to może powinniśmy włączyć do naszej interesującej rozmowy jeszcze jednego uczestnika. Tego samego, dla którego tak łatwo poświęciłeś nasze wakacje.
Tatiana bez słowa szybko wybrała numer. Michał zdał sobie sprawę, do kogo dzwoni, zanim jeszcze podniosła telefon do ucha. Jego twarz się wykrzywiła.
„Co ty… co ty robisz?” syknął, rzucając się na nią. „Nie waż się! Nie waż się jej w to wciągać! Odłóż słuchawkę!”
Próbował wyrwać jej telefon z ręki, ale Tatiana zręcznie się wymknęła, cofając się o krok. Jej ruchy były szybkie i precyzyjne, niczym u szermierza.
– A czemu nie, Misza? – Jej głos brzmiał zwodniczo miękko, ale brzmiał stalowo. – Nina Wasiljewna jest bezpośrednią uczestniczką tego dramatu. To właśnie z powodu jej „pilnej potrzeby” nowych mebli łamiemy tu teraz włócznie.
Niech więc ona również weźmie udział w rozwiązaniu tego małego nieporozumienia rodzinnego. Myślę, że będzie zainteresowana tym, jakie perspektywy otwierają się przed jej ukochanym synem.
Zadzwonił telefon, a potem radosny, czysty głos teściowej:
- Cześć! Taniusza, to ty, kochanie? Coś się stało? Miszenki jeszcze nie ma w domu?
Michaił zamarł, patrząc bezradnie na żonę. Zdał sobie sprawę, że sytuacja wymyka mu się spod kontroli w katastrofalnym tempie. Mógł naciskać na Tatianę, ile chciał, oskarżać ją o egoizm, ale rozmowa z matką, zainicjowana przez Tatianę w taki sposób, groziła mu znacznie poważniejszymi kłopotami.
„Dzień dobry, Nino Wasiliewno” – powiedziała Tatiana niezwykle uprzejmym, niemal słodkim tonem, który przyprawił Michaiła o dreszcz. „Tak, Miszenka jest w domu. I mamy tu małe spotkanie, wiesz, w sprawie jego nadchodzących wakacji”.
Po drugiej stronie linii zapadła na chwilę cisza, po czym Nina Wasiliewna z niepokojem zapytała:
— Wakacje? Co jest nie tak? Coś z voucherami? Zgubiłeś pieniądze czy coś?
Michał jęknął z bólu i zakrył twarz dłońmi.
– Nie, nie, Nino Wasiliewno, z pieniędzmi wszystko prawie w porządku – kontynuowała Tatiana tym samym jadowitym, życzliwym głosem. – Właśnie się okazało, że Michaił dał ci całą swoją część, przeznaczoną na podróż. Na nowe meble. Bardzo potrzebne i pilne, jak sądzę. Dzwonię więc do ciebie z konstruktywną propozycją.
Skoro Ty, Nino Wasiljewna, tak skutecznie zgarnęłaś pieniądze przeznaczone na wakacje Twojego syna, to może teraz okażesz pełną macierzyńską troskę i kupisz mu bilet do Turcji? Tak bardzo marzył o wakacjach, biedactwo. Nieładnie pozbawiać dziecko takiej radości, prawda? Zwłaszcza jeśli ewidentnie masz środki, po sprzedaży daczy i otrzymaniu premii od Miszy.
Tatiana mówiła, patrząc prosto w oczy przerażonego Michaiła. Widziała, jak rozszerzają mu się źrenice, jak pot pojawia się na czole. Bezgłośnie poruszał ustami, albo próbując coś powiedzieć, albo po prostu nie mogąc znaleźć słów z szoku i wściekłości. A z przyciśniętej do ucha Tatiany słuchawki telefonu dochodziły już pierwsze pomruki nadchodzącej burzy – oburzone krzyki Niny Wasiljewny. Spektakl dopiero się zaczynał.
Słuchawka telefonu, przyciśnięta do ucha Tatiany, dosłownie syczała z oburzenia Niny Wasiljewny. Pierwsze kilka sekund wypełnione było nieartykułowanymi okrzykami, z których dało się wywnioskować jedynie: „Jak śmiesz!” i „Czyś ty całkiem postradała sumienie!”.
Michaił, stojący naprzeciwko, wyglądał, jakby miał dostać zawału. Patrzył na żonę z taką mieszaniną nienawiści i bezradności, że przez chwilę Tatiana prawie mu współczuła. Prawie.
– Nino Wasiliewno, proszę się uspokoić – głos Tatiany pozostał spokojny, co zdawało się jeszcze bardziej rozwścieczyć teściową. – Ja tylko sugeruję logiczne wyjście z tej sytuacji. Skoro Miszenka tak dobrze się tobą opiekował, dając ci ostatnie pieniądze przeznaczone na wspólny cel, to ty, jako kochająca matka, na pewno nie zostawisz go bez zasłużonego odpoczynku. To sprawiedliwe, prawda?
- Sprawiedliwie? – pisnęła Nina Wasiliewna po drugiej stronie linii tak głośno, że Tatiana musiała lekko odsunąć słuchawkę od ucha. – Będziesz mnie uczyć sprawiedliwości, flirtujesz?! Tak, ja… Tak, zaraz przyjdę i porozmawiamy inaczej! Nauczysz się ode mnie, czym jest sprawiedliwość! Misza! Misza, jesteś tam?! Czemu milczysz, kiedy ten ktoś obraża twoją matkę?!
Michał wzdrygnął się na dźwięk głosu matki. Rzucił Tatianę miażdżące spojrzenie.
- Mamo, nie ma potrzeby, nie przychodź, zrobimy to sami tutaj…
– Zamknij się! – warknęła Nina Wasiliewna. – Już idę! Załatwimy to na miejscu! Będę za piętnaście minut! A ty, Tatiano, nawet nie myśl o wychodzeniu!
Krótkie sygnały dźwiękowe. Tatiana położyła telefon na stole, nie okazując żadnego niepokoju.
„No to” – powiedziała, patrząc na Michaiła, który zbladł. „Ciężka artyleria zaraz nadjedzie. Masz piętnaście minut, żeby wymyślić, jak wytłumaczysz mamie, dlaczego to ona powinna zapłacić za twoje wakacje, a nie ja. A może zdecydujesz się na odrobinę niezależności i sam znajdziesz pieniądze? A co, jeśli masz jakieś zapasy, o których nie wiem?”
Michał zacisnął pięści tak mocno, że zbielały mu kostki.
„Ty… ty jesteś po prostu kupą gówna” – powiedział przez zaciśnięte zęby. „Zrobiłeś to wszystko celowo! Bawisz się, co?”
- Cieszysz się? – Tatiana uśmiechnęła się szeroko. – Misza, ja po prostu chcę pojechać na wakacje, na które uczciwie zapracowałam i uczciwie odłożyłam pieniądze. A ty, zamiast wywiązać się ze swojej części umowy, postanowiłeś udawać wspaniałomyślnego syna moim kosztem. Nie wyszło.
Zamiast przyznać się do błędu, próbujesz zrzucić winę na mnie. I wciągasz w to swoją matkę. Bardzo męskie, muszę przyznać.
Pozostałe minuty przed przybyciem Niny Wasiljewny upłynęły w przytłaczającej ciszy. Michaił krążył po kuchni, od czasu do czasu rzucając gniewne spojrzenia na Tatianę.
Tatiana demonstracyjnie wyjęła tablet i zaczęła przeglądać zdjęcia hotelu w Turcji, tego z basenem z widokiem na morze, od czasu do czasu chichocząc i mówiąc coś w stylu: „Ale ten pokój z balkonem byłby idealny… Szkoda tylko, że będziemy musieli wziąć pokój jednoosobowy”.
Dokładnie piętnaście minut później dzwonek do drzwi zadzwonił z furią. Michaił pobiegł otworzyć. Nina Wasiliewna stała na progu, zaczerwieniona, z płonącymi oczami. Dosłownie wpadła do mieszkania, odpychając syna.
- No i gdzie ona jest? – zapytała groźnie Nina Wasiliewna, od razu spoglądając na Tatianę, spokojnie siedzącą przy stole. – Chodź tu, kochanie! Zobaczymy, jak mi powiesz w twarz te okropne rzeczy, które powiedziałaś przez telefon!
Tatiana powoli wstała.
- Cześć, Nino Wasiliewno. Nie powiedziałem ci nic niemiłego. Po prostu przedstawiłem fakty i zaproponowałem rozwiązanie problemu, który stworzyliście z synem.
- Mój syn?! Mój syn to złoto! To on walczy o rodzinę, a ty… myślisz tylko o sobie! – Nina Wasiljewna podeszła do Tatiany. Michaił stanął obok matki, tworząc zjednoczony front. – Miszenka, czy ona naprawdę nie chce cię zabrać ze sobą? Czy ona żąda, żebym ci kupił bilet?
– Tak, mamo! – Michał odebrał, czując silne wsparcie. – Wyobrażasz sobie? Nazwała mnie wręcz żigolo! Mówi, że skoro dałam ci premię, to powinnaś zapłacić też za moje wakacje! Żąda, żebym ją przeprosił!
- Więc przepraszasz? – Nina Wasiliewna dramatycznie załamała ręce. – Powinna paść przed tobą na kolana za takie słowa! I przede mną! Za to, że w ogóle ośmieliła się otworzyć usta!
No więc, Tatjano! Albo przeprosisz Miszę i mnie od razu i razem, jak normalni ludzie, kupicie bilety na wspólne wakacje i dopłacicie część kosztów, skoro ta sytuacja z pieniędzmi wynikła z mojej winy…
„To przez ciebie” – sprostowała spokojnie Tatiana.
— …albo… albo nie wiem, co z tobą zrobię! — Nina Wasiliewna najwyraźniej nie była przyzwyczajona do tego, żeby jej sprzeciwiano.
Tatiana spojrzała na nich oboje – na wściekłą teściową i na męża, który stał za nią, jakby za kamiennym murem.
- Moja decyzja pozostaje niezmienna, Nino Wasiliewno. Jadę na wakacje sama. Kupiłam już bilet, na swoje nazwisko. Za własne pieniądze. Nie mam za co przepraszać. Wypełniłam swoje zobowiązania. A Michaił… Niech Michaił sam rozwiąże swoje problemy. Albo z twoją pomocą, skoro tak aktywnie w nich uczestniczyłaś.
- Och, ty…! – Nina Wasiliewna zachłysnęła się z oburzenia. – Misza, słyszałeś?! Ona się z nas nabija!
- Taniu, mówisz poważnie? – Michał spojrzał na nią niemal błagalnie, ale i z ukrytą groźbą. – Ty po prostu… to wszystko?
– Tak, Misza. Serio – skinęła głową Tatiana. – Jestem zmęczona. Zmęczona tym, że moje interesy zawsze są na ostatnim miejscu. Zmęczona tym, że nie potrafisz brać odpowiedzialności za swoje czyny i ciągle chowasz się za spódnicą mamy. Te wakacje – były dla mnie ważne. I dla nas, pomyślałam.
Skreśliłeś to. Więc teraz każdy sam sobie radzi. Lecę do Turcji. Sam. A ty… możesz zacząć wybierać nowe meble. To chyba najważniejsza rzecz w tej chwili.
Z tymi słowami Tatiana odwróciła się i poszła do pokoju, zostawiając oszołomionego i wściekłego Michaiła i Ninę Wasiljewnę w kuchni. Z pokoju dobiegł dźwięk otwieranej szafy – prawdopodobnie zaczęła pakować walizkę. Nina Wasiljewna zwróciła się do syna.
- I co teraz zrobisz, moja cebulowa żałopo? Przez ciebie jestem teraz wrogiem numer jeden! A tak przy okazji, na twojego indyka też nie mam pieniędzy! Liczyłem na sofie!
Michaił spojrzał na zamknięte drzwi pokoju, za którymi zniknęła Tatiana, i zrozumiał, że jego wakacje skończyły się, zanim jeszcze się zaczęły. I w zasadzie nie można było winić za to nikogo poza nim samym i nadmierną „opieką” matki. Skandal osiągnął apogeum, pozostawiając po sobie jedynie gorycz i zrujnowane relacje…