Kiedy wychodziłam za mąż, myślałam, że oboje partnerzy powinni wspólnie rozwiązywać pewne problemy i kwestie. Tak, aby każdy w równym stopniu wkładał wysiłek i aktywnie uczestniczył w ich rozwiązywaniu. Nie spodziewałam się jednak, że mój mąż będzie chciał wszystko robić po swojemu.
- Córeczko, chcemy dać ci prezent – uśmiechnął się tajemniczo tata. – Ale w tym celu musimy teraz gdzieś pojechać, żeby odebrać ten prezent.
- Ależ z was intryganci! Kiedy jedziemy? – zapytałem dociekliwie.
- Już teraz. Ubieraj się.
Nie odezwali się do mnie ani słowem. Tata poszedł odpalić samochód, a mama włożyła kurtkę z tajemniczym uśmiechem.
- Mamo, co się dzieje? Dokąd idziemy?
- Nie, nie powiem ci, nie mogę zepsuć niespodzianki!
- No cóż, mamo, wiesz, że jestem niecierpliwy. Proszę, daj mi chociaż wskazówkę!
- Już niedługo wszystko zobaczysz sam!
Próby dotarcia do sedna prawdy lub przynajmniej dowiedzenia się czegoś o prezencie rodziców zakończyły się niepowodzeniem.
— Czy to coś dużego? Stałego czy płynnego? A może jadalnego? Chociaż nie, wątpię, żebyśmy musieli po to gdziekolwiek jechać. Chcesz mi dać szczeniaka? Jeśli tak, nie wolno mi trzymać zwierząt w wynajmowanym mieszkaniu.
- Sasza, uspokój się. Trochę cierpliwości, niedługo wszystkiego się dowiesz – powiedział ojciec.
— Minuty zdają się ciągnąć w nieskończoność! Kiedy dotrzemy? Nie wytrzymam tak długo!
- Jeszcze 15 minut. Teraz posłuchaj muzyki.
Naprawdę starałem się rozproszyć całą drogę. Nie chciałem słuchać muzyki, bo wtedy tajemniczo patrzyłbym przez okno i przeglądał w głowie tysiące propozycji prezentów, a to tylko jeszcze bardziej by mnie denerwowało. Włączyłem więc na telefonie moją ulubioną grę, w której trzeba się było skupić, żeby ukończyć poziom.
„Wyjdź” – rozkazał ojciec.
Zatrzymaliśmy się w jakimś kompleksie mieszkalnym.
— Nic nie rozumiem. Gdzie doszliśmy?
„Muszę gdzieś pójść, żeby odebrać prezent” – zachęcała mnie mama.
Weszliśmy do budynku i zaczęliśmy iść na 14. piętro. Byłem zdumiony, bo nie rozumiałem, co planują moi rodzice. Podeszliśmy do drzwi nieznanego mieszkania, a tata wyjął klucz. Przyglądałem się temu w milczeniu.
Wszedłem do przestronnego i przytulnego jednopokojowego mieszkania. Było jasne i bardzo piękne, takie, jakie widuje się na zdjęciach i kojarzy ze słowem „estetyka”.
- Usiądź na łóżku.
Posłuchałem i rozejrzałem się po mieszkaniu.
- A gdzie jest ten prezent? – Nie mogłem się powstrzymać.
„Oto on” – powiedział tata i rozłożył ramiona.
- Co?…
- Teraz to mieszkanie jest twoje.
Na kilka sekund zapadła cisza. Nie mogłem uwierzyć własnym uszom.
- Moje mieszkanie? Co masz na myśli? To znaczy, że jest tylko moje i nie muszę za nie płacić?
- To prawda – uśmiechnęli się zadowoleni rodzice. – Gratuluję ukończenia studiów i otrzymania dyplomu, kochanie!
Pisnęłam i rzuciłam się rodzicom na szyję.
- Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję! – paplałem. – Jesteście najlepszymi rodzicami na świecie!
Po tym uświadomieniu zacząłem zaglądać w każdy kąt, a moi rodzice opowiadali mi o najróżniejszych subtelnościach i systemach.
— Tak się naciska drzwi szafy, a one się otwierają… Tutaj są przełączniki prysznica… Poprzedni właściciel powiedział, że lepiej tego nie ruszać, ale przyjdę do ciebie później i to wyjaśnię.
- Boże, nie mogę w to uwierzyć! Mam teraz własne mieszkanie! – Byłam niesamowicie szczęśliwa z takiego prezentu od rodziców.
Potem rodzice pomogli mi przenieść wszystkie moje rzeczy z wynajmowanego mieszkania do własnego. Wszystko urządziłam po swojemu, bo w wynajmowanym mieszkaniu nie było takiej możliwości. Rozpoczął się nowy rozdział w moim życiu.
Mieszkałam w swoim przytulnym mieszkanku przez całe półtora roku. Aż poznałam mojego przyszłego męża Ilję.
Poznaliśmy się na imprezie zorganizowanej przez firmę, w której oboje pracowaliśmy. Ilja pracował w innym dziale w oddziale, a ja w centrali. Firma zorganizowała coś w rodzaju spotkania firmowego, na którym graliśmy w gry, żeby się do siebie zbliżyć. To było całkiem zabawne.
Tak się złożyło, że Ilja i ja byliśmy w tej samej drużynie i przewodziliśmy jej grupie. Już wtedy się kłóciliśmy, ale poczuliśmy do siebie coś przyciągającego. Po tym wydarzeniu Ilja zaprosił mnie na kawę. Nie lubiłam kawy, ale bardzo chciałam spędzić trochę czasu z tym człowiekiem.
Tak zbliżyliśmy się do siebie. Chodziliśmy razem na kolacje, wieczorami spacerowaliśmy, chodziliśmy do kina, restauracji. A około rok później zostaliśmy mężem i żoną i przeprowadziliśmy się do mojego mieszkania.
Teraz moje mieszkanie było trochę ciasne, ale przytulne. Osoba, którą kochałem, była obok mnie i to mi wystarczało.
- Słuchaj, Ilja, może czas pomyśleć o dziecku? – zapytałam kiedyś męża.
- Czy to nie za wcześnie? Jesteśmy jeszcze młodzi.
- Ale jesteśmy małżeństwem od ponad roku. Myślę, że możemy myśleć o dziecku.
- Nawet nie wiem. Tak naprawdę nie planowałem zostać ojcem w najbliższym czasie.
- Rozumiem, Iljusza, ale tak szybko to nie nastąpi.
— Pieluchy, pieluchy, płacz w nocy… Czy to jest teraz konieczne?
- Ilja, będziemy mieli małą istotkę, która będzie ucieleśnieniem naszej miłości. Nasze dziecko, którym będziemy się opiekować. Dzieci to szczęście.
- Tak, ale w tym mieszkaniu będzie nam trochę ciasno.
- Ale ja już od dawna namawiam cię do kupna mieszkania współdzielonego! Musisz to dobrze przemyśleć.
- Dobrze, pomyślimy o tym, ale nie teraz. Teraz chcę spać.
Przez cały rok mieszkania w moim mieszkaniu, ciągle myślałam o przeprowadzce do większego mieszkania. Żebyśmy mieli osobną kuchnię i dwa pokoje, z których jeden jest dla nas, a drugi dla naszego przyszłego dziecka. Ale z jakiegoś powodu Ilja ciągle odkładał tę kwestię.
– Kochanie, myślałam sobie, że w wolnym czasie moglibyśmy wynająć moje mieszkanie? – zasugerowałam mężowi. – Mieszkanie jest ładne, nie wymaga nawet remontu. Okolica też jest przyzwoita, wszystko, czego potrzeba, jest w pobliżu. A z zarobionych pieniędzy będziemy płacić za nasze wspólne mieszkanie.
„Nie podoba mi się ten pomysł” – skrzywił się Ilja.
- Dlaczego? Myślę, że to idealne rozwiązanie.
– Tu jest wiele niuansów, Sasza. Najpierw trzeba uzbierać na to mieszkanie, wpłacić kaucję, a potem coś robić.
– To zrozumiałe. Po prostu myślę, że wynajęcie mojego mieszkania znacznie ułatwi nam życie. Nie będziemy musieli wydawać całej pensji na wspólne mieszkanie.
- Pomyślmy o tym jeszcze trochę, okej?
- OK.
Myśl o innym mieszkaniu nie dawała mi spokoju. Oczywiście, nie chciałam się z nim rozstawać, ale życie rodzinne wymaga posiadania większego domu. Jakoś nie chciałam się tulić z dzieckiem w jednopokojowym mieszkaniu.
Stopniowo zacząłem oglądać mieszkania, żeby chociaż w przybliżeniu zorientować się w cenach i lokalizacji. Dowiedziałem się, co zrobić, żeby wynająć mieszkanie, bo wydawało mi się to najlepszą opcją.
- Sasza, może sprzedamy twoje mieszkanie? Wtedy będziemy mieli pieniądze na nowe – zaproponował mąż.
– Oczywiście, że o tym myślałem, ale nie. Znacznie bardziej opłaca się nam wynająć to mieszkanie, uzyskując dochód pasywny. Poza tym nie chcę stracić mieszkania, bo ono wiele dla mnie znaczy. Moglibyśmy je wtedy przekazać naszemu dziecku, żeby miało gdzie mieszkać, kiedy dorośnie.
- Nie odmawiaj z góry, zastanów się nad tym.
- Nie, Ilja. Nie chcę sprzedawać mieszkania. To prezent od rodziców. Wymyślmy coś innego.
— Sam marzysz o przeprowadzce do mieszkania współdzielonego, ale jednocześnie odrzucasz tę opcję.
- Ilja, zrozum, to nie jest nasze wspólne mieszkanie, tylko moje. Gdyby było wspólne, to może pomyślałbym o jego sprzedaży. Ale chcę zawsze mieć własne mieszkanie, na wszelki wypadek.
- Z jakiej to okazji?
- Nie wiem, wszystko może się zdarzyć. Będę spokojniejsza, jeśli będę wiedziała, że mam gdzieś swoją działkę.
Mój mąż wydawał się zdenerwowany moją odmową. Ale ja naprawdę nie chciałam rezygnować z mieszkania.
Każdego dnia byłam w jakimś napięciu i niekończących się myślach. Ufałam mężowi i czekałam, aż sam coś zaproponuje, bo nie podobał mu się mój pomysł. W międzyczasie wciąż miałam nadzieję, że mnie wesprze i zgodzi się, bo, szczerze mówiąc, lepszego rozwiązania jeszcze nie znalazłam.
Pewnego dnia mój mąż wrócił do domu wcześniej niż powinien. Stałam akurat w kuchni, przygotowując obiad. To, co powiedział, delikatnie mówiąc, mnie zaskoczyło.
- Sprzedamy twoje mieszkanie przedmałżeńskie, rzeczoznawca przyjdzie za godzinę – powiedział mi mąż
- Co masz na myśli? Jaki rzeczoznawca? – Nie rozumiałem, o co chodzi.
— Ten, kto obejrzy mieszkanie i powie, za ile możemy je sprzedać.
– Wiem, kto jest rzeczoznawcą. Ale nie rozumiem, po co miałby do nas przychodzić? Mówiłem ci, że nie sprzedam mieszkania.
- Sash, pomyśl o tym. Wynajem się w ogóle nie opłaca. Rodzice dali mi pieniądze, a ja już wpłaciłem kaucję za nasze wspólne mieszkanie. Pozostaje tylko sprzedać swoje mieszkanie i kupić wspólne.
- Ilja, przestań! Jakie mieszkanie, jaka kaucja? Nawet mi nic nie powiedziałeś!
- Musieliśmy działać szybko, żeby nie przegapić okazji. Mieszkanie jest dobre, po prostu mi zaufaj.
- Powinniśmy byli podjąć tę decyzję razem, a nie osobno. Co jeśli mieszkanie mi się nie spodoba? Czy wziąłeś pod uwagę wszystkie czynniki? Dla przyzwoitości mogłeś mi chociaż pokazać to mieszkanie, zanim cokolwiek zmieniłeś lub zrobiłeś!
- Sasza, nie ma czasu na złość! Już zapłaciłem, wystarczy, że przyjmiesz. No, posprzątaj, zanim przyjdzie rzeczoznawca.
- Nic nie zrobię! Co ci do cholery przyszło do głowy? Powiedziałem ci jasno, że nie sprzedam tego mieszkania. Mogłem już zacząć je wynajmować i wpłacić kaucję za nowe mieszkanie, ale nie podejmuję decyzji sam!
- Czemu jesteś taki zły? Rozwiązuję nasz problem jak mężczyzna, a ty ciągle pakujesz się w kłopoty.
– To nie jest sytuacja, w której powinieneś sam o czymś decydować! Nie rozumiem, co ci chodziło po głowie, kiedy to wszystko robiłeś i chciałeś mi powiedzieć. Myślałeś, że cię za to pochwalę?
- To tyle, nie ma czasu na kłótnie. Idę wziąć prysznic, a ty tymczasem się umyj.
Ilja poszedł do łazienki, a ja stałam tam, nie rozumiejąc, co się dzieje. Czy on celowo mnie nie posłuchał? Dlaczego nie powiedział mi o swoich planach? Dlaczego robił wszystko za moimi plecami? Dlaczego w ogóle decyduje o czymkolwiek w mieszkaniu, które należy do mnie, a nie do niego?
Oczywiście, nie sprzątałam i po prostu stałam w kuchni w kompletnym oszołomieniu. Czułam, że nie jestem gotowa poddać się teraz sytuacji i zrobić to, czego chciał Ilja. Nie chciałam tego.
Mój mąż wyszedł z łazienki i poszedł do pokoju się przebrać. Potem przyszedł do mnie do kuchni.
- Czemu nie posprzątałeś, Sasza? Prosiłem cię. Rzeczoznawca będzie za 15 minut.
- Ilja, nie wiem, co ty wykombinowałeś, ale nie wpuszczę do mieszkania żadnego rzeczoznawcy. Mieszkanie nie jest na sprzedaż.
- Boże, co z tobą nie tak? To ty chciałeś się wprowadzić do wspólnego mieszkania! To ty mnie tym pytaniem dręczyłeś!
- Mówiłem ci od początku, że nie sprzedam mieszkania! A teraz przychodzisz i stawiasz mnie przed faktem dokonanym, doskonale wiedząc, że go nie chcę.
- Bo myślę o nas!
- Myślisz tylko o sobie, Ilja! Nie chcę sprzedawać mieszkania. Nie chcę! Ile razy mam to powtarzać? Powinniśmy byli podjąć decyzję razem, a nie za plecami!
- Właśnie wziąłem na siebie odpowiedzialność za rozwiązanie tego problemu, jestem mężczyzną! A ty mnie teraz wystawiasz na próbę, bo pieniądze, które wpłaciłem jako depozyt, nie wracają!
- To nie moja wina, że wpłaciłeś pieniądze bez konsultacji ze mną! Nie zmienię decyzji. Zadzwoń do swojego rzeczoznawcy i powiedz mu, żeby nie przychodził.
- Żartujesz sobie? Nie obchodzi mnie, co myślisz, zaraz tu będzie, więc ogarnij się i uspokój! Nie przeszkadzaj mi.
- Wiesz co? Odejdź i podejmij decyzję!
Zacząłem wypychać Ilję z mieszkania.
- Czy ty kompletnie oszalałaś? Co ty robisz? – krzyknął mąż.
- Najwyraźniej nie rozumiesz tego inaczej! Wynoś się z mojego mieszkania!
Kiedy wyrzucałam Ilję z mieszkania, zobaczyłam, jak mój mąż natknął się na tego samego rzeczoznawcę.
„Mieszkanie nie jest na sprzedaż!” krzyknęłam w końcu i zamknęłam drzwi.
Ta sytuacja nie dawała mi spokoju. Zupełnie nie rozumiałam, co się dzieje. Dlaczego mój mąż nagle postanowił zrobić wszystko sam, bez konsultacji ze mną? Mieszkanie, do którego mieliśmy się wprowadzić, miało być wybrane przez nas oboje, a nie tylko przez Ilję. Byłam oburzona, że zdawał się mnie ignorować. Najwyraźniej uważał, że powinnam była po prostu posłuchać i zrobić to, co chciał.
Minął miesiąc, a ja i Ilja wciąż się nie pogodziliśmy. Próbowałam się z nim skontaktować i dowiedzieć, dlaczego to zrobił, ale nie dostałam jasnej odpowiedzi. Ostatecznie się rozstaliśmy. Czułam się jednak o wiele spokojniejsza, bo zostałam w swoim mieszkaniu i nikt nie mógł mi go odebrać.