Natalia stała przy oknie, patrząc na męża, który namiętnie obejmował młodą kobietę.
W pierwszej chwili miała ochotę wybiec na ulicę, złapać rywalkę za włosy i wyrwać mężowi kosmyk włosów.
Ale potem wszystkie te pragnienia zniknęły, a w jej duszy pojawiła się pustka.
Natasza od dawna podejrzewała, że jej mąż ma romans, ale starała się to ignorować.
Powtarzała sobie: „Nie bądź głupia, nie histeryzuj, jesteś ponad to wszystko! Roma nigdy by tego nie zrobiła!”.
Ale, jak się okazało, zrobił to. Sądząc po tym, że nie ukrywali swojego związku, wszyscy wokół wiedzieli o nim od dawna.
W końcu mąż oderwał się od swojej nowej pasji i udał się do kawiarni, w której dziś obchodzono rocznicę ślubu ich szefa.
Natalia i Roman pracowali w tej samej firmie od dawna i rozwijali swoje kariery niemal jednocześnie, ale w różnych kierunkach.
Wszyscy wiedzieli, że Roma wkrótce dostanie kolejny awans, a jego biuro będzie obok biura szefa.
Natalia poczuła się, jakby ktoś ją oblał. Rzuciła się do lustra, żeby ukryć emocje. Nie mogła pozwolić mężowi domyślić się, że wie wszystko. Musiała się uspokoić i pomyśleć.
„Natasza, gdzie się ukrywasz?” Roma wpadła do pokoju. Natalia organizowała całe wydarzenie, więc logiczne było założenie, że nie ukrywała się tam, tylko pracowała.
- Cóż, nie ukrywałem tego.
„Natasza, pomóż mi, jestem kompletnie zagubiona. Muszę pilnie kupić prezent dla Igora Walerijewicza, a także okazać mu życzliwość i napisać pozdrowienia, zawsze robisz to tak dobrze”.
- Rom, miałeś dziś rano odebrać prezent, nie możesz tam pójść czy coś?
- Natasza, naprawdę jestem zaszyty.
Chciała krzyknąć, że doskonale wie, jak i z kim był w związku, ale powstrzymała się. Nie, kochanie, nie zrozumiesz. Spędziła tyle lat ucząc się panowania nad sobą i podejmowania właściwych decyzji, że na pewno nie zepsułaby niczego przez kogoś takiego jak on. Uśmiechnęła się czule.
„Oczywiście, Rom, śmiało. Wszystko zapiszę, nie martw się. Twoje przemówienie na pewno poruszy serce szefa”.
Roma próbował ją przytulić, ale jego żona się wyrwała.
- Uciekaj, bo nie daj Boże spóźnisz się.
Roman spojrzał na nią, Natalię, ze zdziwieniem, po czym wzruszył ramionami i odszedł.
Natasza złapała oddech.
- No cóż, moja droga, mowa to mowa.
Powoli podeszła do okna. Roma właśnie pomagał swojej dziewczynie wsiąść do samochodu. Oczywiście wsiadłaby sama, ale on wydawał się chętny do pomocy. Natalia podeszła do stołu, odkorkowała butelkę wina, nalała sobie kieliszek i napiła się.
Natalio Jurjewna, czy coś się stało? Drgnęła i odwróciła się – obok niej stał jej szef, Igor Waleriewicz. Ten interesujący mężczyzna był piętnaście lat starszy od Romana, ale wyglądał znacznie młodziej.
Choć nie było to zaskakujące, ponieważ Roman wolał spędzać czas w barach ze znajomymi, a Igor Walerijewicz wolał łowić ryby, polować i uprawiać sport.
Natasza nigdy nie zauważyła śladów alkoholu na jego twarzy, mimo że dzięki swojemu bogactwu mógł sobie pozwolić na częste wizyty w restauracjach. Tym bardziej go za to szanowała, bo sama nie lubiła alkoholu.
Zarumieniła się: „Przepraszam, tak naprawdę nie piję, po prostu…”. A potem zdała sobie sprawę, że jej usta drżą zdradziecko, a z oczu mają płynąć łzy.
Igor Waleriewicz nie stracił opanowania: „No, no, no, żadnej wilgoci! Tusz do rzęs spłynie, wszystko się rozmaże i nie zostanie nic z makijażu. Wtedy będziesz naprawdę zdenerwowana”.
Natasza zamrugała ze zdziwienia. Zapomniała nawet, że miała się rozpłakać. Szef uśmiechnął się: „Mój ojciec powiedział mi, że gdy kobieta raz zboczy z obranej drogi, nigdy na nią nie wróci.
„A teraz wyjaśnij, co się stało”. „Igorze Walerijewiczu, przepraszam…” „Nie, nie to chciałem usłyszeć. Jeśli mój współpracownik, który nie pije, połyka łzy i pije wino, to znaczy, że dzieje się coś poważnego”.
Mężczyzna posadził ją na krześle: „Natasza, co się stało? Może mogę pomóc?”. Pokręciła smutno głową: „Nie, tu już nikt nie może pomóc”.
„Więc rozumiem, że to mój mąż?” – zapytał Igor Walerijewicz. Natasza wpatrywała się w niego szeroko otwartymi oczami. Szef zachichotał. „Dlaczego? No cóż, dlaczego kobiety zazwyczaj płaczą? Z powodu mężczyzn, no cóż, w większości przypadków”.
Natalia westchnęła: „On ma kochanki. Dopiero się o tym dowiedziałam, nawet je widziałam”. Zapadła kilkusekundowa cisza, po czym Igor Walerijewicz wybuchnął śmiechem: „Natasza, o czym ty mówisz? Och, powinnaś się cieszyć, cieszyć, cieszyć, że je widziałaś i dowiedziałaś się wszystkiego”.
Cieszyć się? Żartujesz? Oczywiście, że nie. Posłuchaj. Kiedy się o tym dowiedziałeś, pojawiło się mnóstwo korzyści: po pierwsze, nie wyglądasz już śmiesznie w oczach otoczenia, tych, którzy wiedzieli o tym wcześniej; po drugie, nie jesteś już oszukiwany, bo to już niemożliwe; po drugie, jesteś zwolniony z wszelkich zobowiązań wobec osoby, która cię tak potraktowała.
Po trzecie. I co najważniejsze, masz szansę zmienić coś w swoim życiu. I cokolwiek zrobisz, nie będzie to odczuwalne jako zdrada męża, bo…
Natalia w końcu się uśmiechnęła. „Powinnaś pisać książki o psychologii, a nie kierować tak wielką machiną”.
Igor Walerijewicz odwzajemnił uśmiech. „Jedno nie wyklucza drugiego, Natalio. Mam szczerą nadzieję, że nabierzesz odwagi, nie uciekniesz, nie staniesz się tchórzem, tylko dobrze wypoczniesz na uroczystości. Pierwszy wolny taniec należy do mnie”.
Igor Walerijewicz wyszedł tak nagle, jak się pojawił. A Natalia siedziała tam przez chwilę z otwartymi ustami. Potem się uśmiechnęła.
Dobrze. We wszystkim. „Więc co miała zrobić?” „Och, napisać przemówienie”. Natalia nie mogła się tego doczekać. Starannie napisała listy, opisując w swoim liście gratulacyjnym, jak Roman oszukał firmę na dużą sumę pieniędzy.
Nie znała szczegółów, ale to, co wiedziała, wystarczyło. Roma nie tylko nie zdawał sobie sprawy, że ona wie, ale często zwracał się do niej o pomoc w przygotowaniu przemówienia.
Natalia wiedziała na pewno, że nie przeczyta tego z góry. Po gratulacjach nastąpiły słowa wdzięczności za to, że szef i jego zespół byli tak ślepi, że ja, Roman, mogłem szybko i dyskretnie wykraść pieniądze z firmy i świetnie się przy tym bawić. I tak dalej, w tym samym duchu.
Natalia właśnie skończyła, gdy zaczęli schodzić się goście. Zobaczyła tę samą dziewczynę, która była z mężem. Zobaczyła, jak ta nagle odwraca wzrok, gdy zauważyła, że Natalia na nią patrzy. Właśnie wtedy pojawił się Roman. Natasza napisała: „Korki w mieście!”. Uśmiechnęła się i podała mu kartkę. „Już prawie czas, chyba jesteś pierwszą osobą, która mi gratuluje?”
„No cóż, naturalnie wyjdę stąd w innej pozycji!” Natalia uśmiechnęła się. „Wynoś się stąd, on zaczyna!” Roman ścisnął mocniej prezent i ruszył w stronę stołu. Odwrócił się. „A ty?” „Wrócę później”. Natalia usiadła przy stoliku obok tych, którzy pracowali pod jej nadzorem. Początkowo ludzie wyglądali na zawstydzonych, ale potem, bez śladu, wyciągnęli do mnie okulary.
Nagle Natalia poczuła na sobie czyjeś spojrzenie i odwróciła się. Igor Walerijewicz patrzył na nią z uśmiechem, dyskretnie pokazując kciuk do góry. Natasza krótko porozmawiała z gośćmi przy stole, a potem gospodarz zaprosił Romana na scenę. Wzięła kieliszek i odchyliła się na krześle, żeby lepiej widzieć i słyszeć, co się dzieje.
Roma rozpoczął swoją przemowę z uśmiechem. Początkowo wszystko szło dobrze, ale potem, jakby z inercji, kontynuował. Kiedy zdał sobie sprawę, że powiedział za dużo, zamilkł, spojrzał zdezorientowany na kartkę ze swoją przemową, a potem odnalazł żonę. Uśmiechnęła się i ukłoniła mu się kieliszkiem, po czym zwróciła się do jego kochanki i powtórzyła gest.
„Romanie Siergiejewiczu, myślę, że twoje gratulacje będą najbardziej imponujące tego dnia. Czy mógłbyś pójść ze mną?” – zapytał Igor Waleriewicz.
Roma spojrzał na Natalię jeszcze przez kilka sekund, jakby prosił o pomoc, po czym jego wzrok zniknął i zrezygnowany poszedł za szefową. Natasza wstała, zobaczyła, jak jej pani szybko wychodzi z pokoju, uśmiechnęła się i wyszła na balkon przylegający do pokoju. Na dole zaczynał się prawdziwy dramat.
Roma wyskoczyła za dziewczyną, która łapała taksówkę. Złapał ją za ręce, próbował ją zatrzymać i szybko przemówił. Ale ona gwałtownie cofnęła rękę i nadal patrzyła na drogę.
Natasza nie słyszała, co mówi jej mąż, ale zobaczyła zmianę w jego wyrazie twarzy. W końcu zatrzymał się samochód, a dziewczyna wsiadła do niego na pożegnanie, dając Romanowi głośnego klapsa.
Natasza czuła, jak słowa Igora Walerijewicza wciąż rozbrzmiewają w jej sercu, i coraz bardziej uświadamiała sobie, jak bardzo miał rację. Czuła się nawet lepiej, wiedząc wszystko, jakby nacięto jej czyrak i nie musiała już udawać, że wszystko jest w porządku.
„Natasza, Natasza, co to wszystko znaczy?” usłyszała i odwróciła się. Roman niemal wyskoczył na balkon. „Jaką głupią niespodziankę mi robisz?”
„Czy ty w ogóle rozumiesz, co mówisz?” – zapytał, podnosząc głos. Skrzywiła się.
- Roma, proszę nie krzycz. Wiesz, że nie lubię, kiedy tak mówisz.
— Nie krzycz? Zabicie cię nie wystarczy! Co to wszystko w ogóle znaczy?
„Myślę, że gdybyś był naprawdę zainteresowany, najpierw byś wszystko wyjaśnił. Ale postanowiłeś wyjaśnić wszystko ze swoją ukochaną kobietą”.
Roma zbladła.
- Skąd wiesz?
Przez kilka minut panowała cisza. Natasza spojrzała na męża i zdała sobie sprawę, że rozważał już każdy możliwy scenariusz. Znała go aż za dobrze.
W końcu wzrok Romy się przejaśnił i podszedł bliżej.
„Natasza, wiesz, masz rację. Cóż, jestem trochę zdezorientowany, to się mężczyznom zdarza, nie martw się. Rozumiem nawet, że w ferworze chwili zrobiłaś coś, czego teraz na pewno żałujesz”.
„Porozmawiajmy jak dorośli. Jestem skłonna ci wybaczyć, jeśli porozmawiasz z szefem. W końcu macie normalny związek. Będziesz płakać, mówić: „No nie wiem, że nie zrobiłam tego celowo, że to też twoja wina, wiesz, tak po prostu wy, kobiety, tak to robicie”.
Natasza nie mogła uwierzyć własnym uszom.
„To niemożliwe! Za chwilę sprawi, że będzie wyglądać na winną”.
„Roma, przestań, niczego nie żałuję. Myślę nawet, że to dla ciebie za mało”.
- Oczywiście, nie będę o tym nikomu opowiadać.
Mąż zmarszczył brwi.
„Nie rozumiem, co chcesz osiągnąć? Wszystko z nią jest zepsute. Czy nie tego chciałeś?”
- Nie, nie o to chodzi.
Mąż spojrzał na nią ze zdziwieniem.
- A potem co?
- Chcę rozwodu i szczęśliwego życia bez ciebie.
— Czy ty jesteś szalony? Żeby posuwać się do takich skrajności w tak błahej sprawie?
Atasha chciała go ominąć, ale Roma złapała ją za rękę.
- Przestań się wygłupiać. Chodźmy do domu.
— Nie chcesz dziś porozmawiać z Igorem Walerijewiczem? Możesz porozmawiać jutro.
Odsunęła rękę.
- Nigdzie z tobą nie pójdę.
Roman ponownie ją złapał, ale wtedy szef stanął między nimi.
- Romanie Siergiejewiczu, prosiłem cię, żebyś opuścił moją imprezę.
— Wyjdę, ale zabiorę żonę do domu.
— Czy ona jest twoim dzieckiem?
— Żona nie ma prawa podejmować decyzji samodzielnie.
- Ale…
- Romanie Siergiejewiczu, nie zmuszaj mnie do wzywania ochrony.
Roma spojrzała na Nataszę, jakby namawiając ją do zmiany zdania, ale odwróciła się. Jej mąż wyszedł, a Igor Walerijewicz dotknął jej dłoni.
- Jak się masz?
- Cienki.
— Dużo myślałem nad twoimi słowami i zdałem sobie sprawę, że masz rację we wszystkim.
- Co teraz zrobisz? Wrócisz do domu?
- No to wpadnę później, muszę spakować swoje rzeczy. I tak…
Spojrzała na szefa.
„Wybacz, że nie powiedziałam ci od razu. Nie wiedziałam, co właściwie zrobić. Roma jest przecież moim mężem. Zostawmy ten temat. To już przeszłość. A tak przy okazji, wciąż jesteś mi winna pierwszy taniec”.
Przez cały wieczór Natasza nie pamiętała już, co się wydarzyło.
Tańczyła, brała udział w konkursach i świetnie się bawiła. Pod koniec wieczoru Igor Walerijewicz odczytał listę zmian, które zaszły w firmie. I dostała dokładnie to stanowisko kierownicze, o które Roman się ubiegał.
Minął rok. Natasza weszła do pokoju, zatrzymała się i spojrzała na Igora z uśmiechem. Siedział na kanapie, uważnie badając ich miesięczną córeczkę.
„Igorze, spędzasz tu aż tyle czasu?” zapytała zaskoczona.
Spojrzał na nią ze zdziwieniem. „Jak mogłoby być inaczej? Byliśmy tylko sobą – ty i ja. A teraz ten cudowny cud. Nie jestem już chłopcem, a ona… Nawet nie wyobrażasz sobie, co czuję. Wydaje mi się, że słyszę wszystkie jej myśli”.
Natasza się roześmiała. Jej córka też była dla niej cudem. Roma nie chciała dzieci i prawie się z tym pogodziła. Ale potem nadszedł test, dwie kreski i łzy w oczach Igora; on też nie miał czasu myśleć o dzieciach z powodu pracy.
Wstał i przytulił ją. „Wiem, że jestem dużo starszy, ale daję ci tę obietnicę. Będę żył długo, będę żył dobrze, żeby wam, moje córki, niczego nie brakowało”.