„Jeśli mnie nie lubisz, zabierz swojego syna! Dobrze, że się go pozbyłeś, zaopiekuj się nim, biedactwo!”
Zabierz syna, skoro jestem taki zły! I dobrze ci tak, opiekuj się nim dalej, biedactwo.
„Pasza, jak długo będę stał przed twoimi drzwiami? Otworzysz mi w ogóle drzwi, czy nie?!” – oburzona Inga Walerjewna zapytała syna przez telefon.
„Dzwonię do twoich drzwi już od dziesięciu minut, a nikt nie otwiera! Co się dzieje?”
„Cześć, mamo!” – odpowiedział Paweł do telefonu. „Co robisz pod naszymi drzwiami?
Nikogo teraz nie ma w domu! Wychodzę załatwiać sprawy, a Nastia spędziła noc u koleżanki! Czemu nam nie powiedziałaś, że dziś wpadniesz?”
„No to wspaniale!” – kobieta rozgniewała się jeszcze bardziej. „A czego ode mnie oczekujesz? Jak długo mam tu na ciebie czekać?”
„Będę wolny za kilka godzin, a Nastia, nie jestem pewien, nie planowała wrócić do domu przed wieczorem! Więc chociaż kilka godzin!”
– syn „zachwycał” matkę. „Idź gdzieś, usiądź w kawiarni i poczekaj! Jest fajna kawiarnia niedaleko naszego domu! Poczekaj tam na mnie!”
„Dobra, nie będę na nikogo czekać! Zadzwoń do żony i powiedz jej, żeby szybko wracała do domu! Czy jej przyjaciółka mieszka daleko?”
„Daleko!” – odpowiedziała Pasza. „I mało prawdopodobne, żeby teraz rzuciła wszystko i pobiegła do domu, mamo! Powinnaś była dać jej znać wcześniej, że przyjedziesz! Co z twoim nawykiem: szykujesz się cicho, cicho, a potem przyjeżdżasz?! I to wcale nie pierwszy raz!”
„Daj spokój, Pasza, nie mów mi, co i jak mam robić! Sama doskonale sobie z tym poradzę! A ty zadzwoń do swojej Nastii, jej przyjaciółki mnie nie obchodzą, niech wróci do domu i otworzy mi drzwi! Nie po to jechałam cztery i siedem godzin pociągiem, żeby spędzić kolejne pół dnia pod twoimi drzwiami!”
„Tak” – wycedził Paweł. „Zadzwonię do niej, oczywiście, ale niczego ci nie obiecuję!”
„Zadzwoń, czekam! Oddzwoń i powiedz, ile jeszcze mam tu siedzieć, czy nie?!” – powiedziała Inga Waleriewna i się rozłączyła.
„Tylko tego mi trzeba…” – powiedział Pasza z irytacją, gdy mama się rozłączyła. „Cholera, dzień zapowiadał się tak dobrze, a tu nagle to! Co to za człowiek? On nic nie rozumie!”
Pasza wsiadł do samochodu i zadzwonił do żony.
„Nastena, cześć! Przepraszam, nie chciałem ci przeszkadzać, ale mam do ciebie pytanie: jak długo zostaniesz u Natashy?”
„Cześć!” odpowiedziała sennie Nastya. „Co się stało?”
— Nadal tam śpisz?
„No tak! Po prostu poszliśmy spać rano i spędziliśmy pół nocy na gadaniu i siedzeniu! Więc czego potrzebujesz?” – zapytała ponownie Nastya, ziewając.
„Mamo!” powiedział cicho mężczyzna.
— Nie rozumiem! A co z mamą?
— Moja mama stoi u naszych drzwi! Właśnie przyjechała i włamuje się do naszego mieszkania!
„Znowu?” – zapytała niezadowolona Nastya. „Dlaczego nie może zostać w domu? I dlaczego nie powiedziała wcześniej, że przyjdzie?”
— Czy możesz zadać te pytania komuś innemu niż ja? Jej zadałem to samo!
„Więc czego ode mnie chcesz? Żebym natychmiast wstał i otworzył jej drzwi? A gdzie ty jesteś?”
„Biegnę tu w interesach! Nie będę mógł wrócić do domu przez co najmniej kilka godzin! Dlatego do ciebie zadzwoniłem!”
— Nie! Nigdzie się nie wybieram! Chcę spać! Mam dziś wolne i obiecałam Nataszy, że spędzimy cały dzień razem! Więc twoja mama może na ciebie poczekać w jakiejś kawiarni! A tak przy okazji, zostanie z nami na dłużej?
„Nie mam pojęcia, nie pytałem jej! Jak zwykle, pewnie wróci jutro wieczorem! Ma tam koty, które trzeba nakarmić!”
„Dobrze! Rób, co chcesz z mamą, a ja zostanę z Nataszą do jutra! Nie chcę się z nią nawet spotykać! Inaczej jej wieczna, niezadowolona pieśń znowu się zacznie! To nie tak, tamto nie tak! Koniec, beze mnie!”
„No, Nastia, proszę! Bo inaczej mnie zje! Wracaj do domu, i tak jesteś niedaleko Nataszy, a potem pytaj, o co chcesz! Naprawdę!”
„Aaaah!” – krzyknęła cicho Nastya. „Dlaczego zawsze tak jest, co? Czemu muszę siedzieć z twoją mamą?”
- Więc, czy pójdziesz i otworzysz jej mieszkanie?
- A co się ze mną stanie z tego powodu?
— O cokolwiek poprosisz! Zrobię wszystko!
„Dobrze!” powiedziała żona. „Pamiętasz buty, które mi się podobały?”
„Te, które kosztowały prawie pięćdziesiąt dolców, masz na myśli te buty?” Pasza był przerażony.
- Dokładnie! Więc jutro idziemy, a ty mi kupisz te buty!
- Ale Nastya…
„Sam to powiedziałeś, pytaj, o co chcesz! I nadal ci współczuję! Ale ja nie muszę nigdzie iść, wybór należy do ciebie!”
„Dobrze! Zgadzam się!” – ustąpił Pasza. „Tylko się nie kłóć! Proszę!”
„To nie ode mnie zależy, Pash! Wiesz o tym doskonale!”
Para rozmawiała jeszcze przez kilka minut, po czym Nastia, senna i niezadowolona, wstała z łóżka. Ostrzegła przyjaciółkę, że musi wracać do domu i że jeśli to możliwe, wróci za godzinę, może trochę później.
Droga do domu zajęła kobiecie około czterdziestu minut. Gdyby nie korki, dotarłaby znacznie szybciej.
Podjechała do kawiarni niedaleko domu i weszła do środka, bo mąż powiedział, że może tam być jej matka. Ingi Waleriewnej nie było, więc Anastazja wróciła do domu.
Gdy dotarła na swoje piętro, zobaczyła swoją teściową siedzącą na schodach, na rozłożonym czymś w rodzaju szmatki.
„Witaj, Inga Waleriewna!” – zaczęła uprzejmie Nastia. „Powinnaś była dać nam znać, że przyjeżdżasz, bylibyśmy w domu! Ale to mój weekend, a Paszka biega w interesach…”
„Nie tłumacz się przede mną, kochanie! Mogę przychodzić, kiedy mi wygodnie, i nie będę ci się meldować! No dalej, otwórz drzwi, mam już dość czekania na ciebie na schodach!”
„Nie możesz mówić prościej? Musisz popisywać się swoją arogancją?” – warknęła nagle Anastazja. „Czy przejechałam pół miasta tylko po to, żeby słuchać kolejnych twoich wulgaryzmów?!”.
„Narzekaj mi jeszcze! Mieszkasz w mieszkaniu mojego syna i pokazujesz mi zęby? Zaraz je połamię!”
W tym momencie Nastya otworzyła mieszkanie, a jej teściowa próbowała wbiec do środka szybciej niż synowa.
„Stój!” – przerwała jej Nastya. „Daj spokój, powtórz, w czyim mieszkaniu mieszkam? Co zamierzasz zrobić z moimi zębami?”
— Zabierz rękę od drzwi, pozwól mi przejść!
Złapała Nastię za rękę, odepchnęła ją na bok i weszła do mieszkania.
Nastia zamarła z szoku. Ale szok szybko minął. Weszła za teściową do środka i powstrzymała ją przed rozebraniem się i zdjęciem butów.
— Powiedziałem, powtórz to, co mówiłeś o mieszkaniu i moich zębach?!
„Co, masz problemy ze słuchem?” – zaśmiała się Inga Waleriewna. „Nie powinnaś rozmawiać o tym ze mną, tylko ze specjalistą!”
„Po prostu nie mogę tego pojąć. Co takiego złego ci zrobiłem? Dlaczego w ogóle śmiesz do mnie tak mówić? Nie przyszedłeś do domu, tylko do mnie. Proszę, zachowuj się odpowiednio! W przeciwnym razie możesz mieć problemy, i to nie tylko ze słuchem! Nie denerwuj mnie! Już cię grzecznie ostrzegam! Lepiej mnie nie denerwować!”
„Och, dokąd mam pójść? Tak się ciebie boję, że nie wiem, gdzie się ukryć! Wróciłam do domu, do syna, co oznacza to samo, co powrót do domu! Jesteś tu nikim, nie masz imienia! Uwięziłeś mojego syna, zabrałeś go matce, a teraz ona nie lubi czegoś innego! Lepiej się zamknij i nie zmuszaj mnie do grzechu!”
„Zabierz syna, skoro jestem taki zły, i dobrze, niań go dalej! I nie zamierzam milczeć, ale ty powinieneś milczeć i nie popychać mnie tak! Bo inaczej wyrzucę cię za drzwi i wrócę!”
„Tak, spróbuj!” – powiedziała Inga Waleriewna celowo prowokacyjnym tonem. „Sama cię stąd wyrzucę!”
Nastia ledwo mogła się powstrzymać. Tak bardzo chciała uderzyć tę wredną kobietę, że nie wiedziała, jak się powstrzymać. Ale po słowach teściowej cała jej cierpliwość wyparowała.
Anastazja po prostu złapała teściową za kołnierz, otworzyła drzwi i siłą wyrzuciła ją na korytarz.
Inga Walerjewna straciła równowagę i upadła na plecy tuż przed drzwiami sąsiada. Jej torba i szmata, na której siedziała na schodach, poleciały za nią.
Nastya po prostu zamknęła za sobą drzwi, nie mówiąc nic więcej teściowej. Trzęsła się z zimna. Nie spodziewała się tego po sobie. Ale kiedy to zrobiła, poczuła się trochę lepiej.
Teściowa podniosła się z podłogi i zaczęła przedzierać się z powrotem do mieszkania. Krzyki rozbrzmiewały w całym holu. W stronę synowej posypały się obelgi i groźby.
Tymczasem, podczas gdy Inga Waleriewna szalała na podeście przed drzwiami, Nastia zadzwoniła do męża.
„Pash, mówiłam ci, że nie chcę spotykać się z twoją szaloną matką!” powiedziała drżącym głosem.
- Dobra, spokojnie, Naten! Co ci się znowu stało? Już wracam do domu!
„Wyrzuciłam ją z mieszkania!” – przyznała żona. „Naprawdę mnie wkurzyła! Zaczęła mnie obrażać, poniżać, a ja nie mogłam już tego znieść! Miałam ochotę ją zabić!”
„Rozumiem!” odpowiedział Pasza. „Gdzie ona teraz jest?”
„Słuchaj!” powiedziała kobieta, trzymając telefon przy drzwiach.
Paweł usłyszał dzikie krzyki swojej matki. A potem rozległ się drugi wers, sygnalizujący głos matki.
„Rozumiem!” – powtórzył mężczyzna. „Wzywa mnie! Zaraz wracam, niech zostanie na półpiętrze, nie wpuszczajcie jej, żeby nic się nie stało!”
„Nie planowałem tego! Nigdy więcej jej tu nie wpuszczę! I nie obchodzi mnie, że to twoja matka! Wygląda raczej jak pacjentka w szpitalu psychiatrycznym! Możesz ją tam zabrać, jak już tam dotrzesz, ale ona nigdy więcej nie postawi nogi w naszym mieszkaniu!”
Pasza nie kłócił się z żoną, lecz odebrał telefon od matki.
„Gdzie byłeś, Paszo?” – Inga Waleriewna natychmiast zaczęła krzyczeć do telefonu. „Wiesz, co zrobiła twoja żona? Złapała mnie od tyłu za kołnierz płaszcza i po prostu wyrzuciła z mieszkania jak rozkapryszonego kociaka! Co się dzieje? Zaraz tu przyjdziesz, dam jej popalić, oj, ten mop na pewno się nabierze!”
“Zejdź!” powiedział spokojnie Pasza.
— Co? Nie zrozumiałem?! Po co miałbym schodzić?
Powiedziałem: zejdź na dół, zabiorę cię na dworzec i wrócisz do domu! Na pewno dziś do nas nie wrócisz!
„Co masz na myśli?” – nie zrozumiała matka. „Chcesz się mnie teraz w ten sposób pozbyć? Aha, teraz rozumiem, twoja szalona żona zadzwoniła do ciebie i poskarżyła się na mnie! A ty zamierzasz po prostu tańczyć, jak ona gra, jak jakiś pajac czy coś?”
„Nie będę tańczyć, jak mi zagrają, mamo! Mówiłam ci, żebyś wyszła na dwór, już prawie jestem! Zabiorę cię teraz na dworzec, a stamtąd wrócisz do domu! Tam czekają na ciebie twoje koty! Rób z nimi, co chcesz, ale nie pozwolę ci tak traktować Nastii! Mam już tego dość, za każdym razem, gdy przychodzisz, kto wie, co się dzieje w domu, a potem, po twoim wyjeździe, wybuchają skandale! Nie podoba mi się to!”
„A więc tak to jest…” – zaczęła ponownie Inga Waleriewna.
Ale Paweł już się rozłączył. Wiedział, że ta rozmowa może się ciągnąć bardzo długo.
„Dam ci tego więcej, ty wstrętna dziewczyno!” krzyknęła teściowa przez drzwi. „Nie ukryjesz się przede mną za tymi drzwiami, wyciągnę cię spod ziemi!”
Nastia stała tam, przysłuchując się temu wszystkiemu, ale nie reagując na dziwactwa swojej niezrównoważonej teściowej.
Inga Walerjewna, zgodnie z żądaniem syna Pawła, zeszła na dół i wyszła na ulicę. Pasza pojawił się w wejściu kilka minut później.
Matka wsiadła do samochodu z synem i rzuciła mu gniewne, opresyjne spojrzenie.
„Czemu tak na mnie patrzysz?” – zwrócił się do matki. „Ale nie mów mi teraz, że Nastya jest winna temu, co się stało! Znam cię bardzo dobrze, mamo, i wiem, jakie masz dziwactwa!”
- I naprawdę pozwolisz jej ujść płazem za wszystko, co mi zrobiła?
„Co mam zrobić, wrócić do domu i ją pobić, czy coś? Za co, bo moja mama ma skorupę w głowie?”
„Wspaniale! I to moja wina!” – kobieta zaczęła udawać nieśmiałość. „Wiesz co, śmiało, zawieź mnie na dworzec, a ja pójdę do domu! Ale nigdy więcej cię nie zobaczę, po tym jak mnie tak potraktowałeś! I nie będę cię już nazywać swoim synem!”
„Jak się tu znalazłeś?” zapytał Pasza matkę.
„Co masz na myśli mówiąc ‘jak?’ Przez taksówkę!” – odpowiedziała jego matka.
Zatrzymał samochód, gdy tylko opuścili podwórko swojego domu.
„Wyjdź!” zażądał.
„Co masz na myśli mówiąc ‘wyjdź’?” zapytała zdezorientowana kobieta.
— Właśnie o to chodzi! Nie jestem już twoim synem! Więc ty nie jesteś już moją matką! I nie będę zabierał obcych, nieznanych kobiet na przejażdżkę po mieście! Wynoś się, złap taksówkę i wracaj do domu! I nie pozwól, żebyś tu więcej przyjechał! Przestań mi rujnować życie, miałem już dość dzieciństwa z tobą!
Pasza wyciągnął rękę i otworzył drzwi matce. Spojrzała na syna z pogardą, prychnęła niezadowolona i wysiadła z samochodu.
Kilka minut później Paweł był już w domu.
„A co zrobiłeś z tą wariatką?” – zapytała Nastya męża. „Naprawdę tak szybko zawiozłeś ją na stację?”
„Nie, poszła sama! Trochę porozmawialiśmy i nie sądzę, żeby wróciła, żeby nas odwiedzić!”
— Tak myślisz czy na pewno nie przyjdzie?
„Na pewno nie przyjdzie!” – odpowiedział mężczyzna z lekkim smutkiem. „I bardzo mi przykro, nie sądziłem, że tak to się potoczy. Nie chciałem cię w to wrobić! Nie jesteś na mnie zły, prawda?”
„Zobaczymy jutro!” odpowiedziała Nastya.
„Co masz na myśli?” Pasza zrobił zaskoczoną minę.
„Co masz na myśli?” zaśmiała się jego żona. „Jutro idziemy na zakupy, a twoje przeprosiny będą w postaci tych samych butów, które obiecałeś mi dzisiaj kupić! A może myślałeś, że o nich zapomnę po tym wszystkim, co się stało?”