Zgodziłam się na test DNA na prośbę teściowej — ale nalegałam, by zbadano także mojego męża

Ta historia oparta jest na osobistym doświadczeniu. Dzielimy się nią, aby pokazać, jak ważne jest zaufanie w rodzinie. Po narodzinach syna teściowa zaproponowała wykonanie testu na ojcostwo. Zgodziłam się — ale pod jednym warunkiem.

Z Benem jesteśmy razem od samego początku: wspierałam go w trudnych momentach — gdy tracił pracę, gdy od zera budował własną firmę. Przeszliśmy razem wiele. Jego mama, Karen, nigdy nie była wobec mnie szczególnie serdeczna, choć starałam się zachować szacunek i utrzymać pokojowe relacje.

Nigdy nie mówiła nic wprost, ale było jasne, że nie do końca spełniam jej oczekiwania. Zwłaszcza po tym, jak zdecydowaliśmy się z Benem pobrać bez uroczystości — prosto i skromnie. Dla Karen to był kolejny powód, by się odsunąć.

Kiedy urodził się nasz syn, miałam nadzieję, że to coś zmieni. Chłopiec odziedziczył wygląd po ojcu: ciemne włosy, wyraz oczu, nawet dołeczek w brodzie. Wydawało mi się, że to mogłoby nas zbliżyć. Przez jakiś czas Karen rzeczywiście wykazywała zainteresowanie — przyjeżdżała, przytulała wnuka, bawiła się z nim. Ale potem kontakt się urwał. Telefony i wiadomości przestały przychodzić.

Pewnego dnia Ben powiedział, że jego rodzice chcą, żebyśmy zrobili test DNA. Według Karen miało to być „dla spokoju” — podobno po przeczytaniu jakichś artykułów. Ben wyjaśnił, że to pomoże rozwiać wszelkie wątpliwości.

Nie kłóciłam się, ale zaproponowałam warunek: skoro mowa o uczciwości, sprawdźmy też ojcostwo samego Bena — porównajmy jego DNA z DNA jego ojca. Był trochę zaskoczony, ale się zgodził. Zrobiliśmy wszystkie testy, nie mówiąc o tym rodzinie.

Na pierwsze urodziny syna zorganizowaliśmy małe przyjęcie. Kiedy wszyscy siedzieli już przy stole, wyjęłam kopertę z wynikami i powiedziałam, że razem z Benem zrobiliśmy test — potwierdził on ojcostwo w 100%.

Ale na tym się nie skończyło. Ben wyciągnął drugą kopertę — z wynikami analizy między nim a jego ojcem. Okazało się, że nie są ze sobą biologicznie spokrewnieni. To było zaskoczeniem dla wszystkich.

Reakcje były różne. Karen bardzo to przeżywała, ojciec Bena wyszedł w milczeniu. Później złożył pozew o rozwód. Pozostaliśmy z nim w dobrych relacjach — częściej odwiedzał wnuka, okazywał troskę.

Ale dla mnie najtrudniejsze było uświadomienie sobie, że Ben też miał wątpliwości. Nie wsparł mnie od razu. To było prawdziwe wyzwanie dla naszego związku.

Zwróciliśmy się do terapeuty rodzinnego. Rozmawialiśmy nie tylko o sytuacji z testem, ale też o tym, jak ważne są zaufanie, szczerość i wsparcie. Ben przyznał, że popełnił błąd, i od tego czasu stał się naprawdę bardziej uważny i troskliwy. Zaczął otwarcie mnie wspierać, nie pozwalał na wtrącanie się rodziny. Z czasem mu wybaczyłam — nie dlatego, że wszystko zapomniałam, ale dlatego, że był szczery w swoich działaniach.

Z Karen już się nie kontaktujemy. To, co się wydarzyło, pozostawiło ślad. Ale żyjemy dalej. Nasz syn rośnie, stawia pierwsze kroki, poznaje świat.

Wyniki testów nadal leżą w szufladzie. Nigdy do nich nie wracaliśmy.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *